piątek, 13 maja 2016

Chrząszcz imieniem Chewbacca

Na przestrzeni ostatnich kilkuset lat biolodzy udokumentowali istnienie przeszło miliona gatunków owadów. Jest to liczba wprost porażająca, ale i tak blaknie jeśli spojrzymy na szacunki. Zgodnie z nimi naszą planetę ma zamieszkiwać bowiem jakieś - bagatela - 5 milionów gatunków owadów. A Ci badacze, którzy podchodzą do tematu z największym rozmachem, operują nawet liczbami rzędu 30 milionów! Nie pytajcie, jak się tego doliczyli. Ja też nie mam pojęcia. ;) Ale nie zdziwiłbym się, gdyby szacunki te były trafne, gdyż każdego roku naukowcy stwierdzają istnienie setek nowych gatunków owadów. Jest ich tak dużo, że zaczynają się pojawiać problemy z nazwaniem ich. Tak było w przypadku pewnego odkrytego niedawno gatunku chrząszczy...
London Comic Con 2015 - Chewbacca (18056709081)
... i sam Chewbacca. Rażące podobieństwo, prawda?
Trigonopterus chewbacca
Trigonopterus Chewbacca...



















Trigonopterus Chewbacca został odnaleziony kilka tygodni temu na Nowej Brytanii, wyspie położonej na północ od Australii. Nazwa wydaje się dziwnie znajoma, nieprawdaż? Trudno nie zauważyć powiązania z włochatym bohaterem rodem z Gwiezdnych Wojen. Nie jest to oczywiście przypadek, a świadome działanie badaczy. Mający cztery milimetry długości chrząszczyk wydał im się podobny do Chewbacci ze względu na delikatne "włoski" pokrywające jego głowę i odnóża. Komentarzem do tej informacji niech będzie stwierdzenie, że zoolodzy mają bardzo bogatą wyobraźnię... :)

Zaznaczyć w tym miejscu musimy jednak, że nie jest to jedyny tego rodzaju wybryk naukowców. W świecie owadów znajdziemy znacznie więcej powiązań z Gwiezdnymi Wojnami. Warto wspomnieć chociażby innego chrząszczyka - Agathidium Vaderi - nazwanego ku czci Dartha Vadera. Na Madagaskarze żyją sobie mrówki Tetramorium jedi, a jeden z gatunków os nosi imię Polemistus yoda.
.
Nie jest to jednak szczyt kreatywności. Żeby do niego dotrzeć, trzeba odwrócić na chwilkę oczy od owadów i skupić się na skamieniałościach. Gdy w 2005 roku odkryto skamieniałe szczątki nowego gatunku trylobitów, utworzono dla niego zupełnie nowy rodzaj - Han. Sam gatunek nazwano zaś mianem Han solo. Prawdziwa gratka dla każdego fana Gwiezdnych Wojen...
.
Jak więc widzimy, nadawanie nazw nowo odkrytym gatunkom zwierząt może przysporzyć dużo radości. Czy macie jakieś interesujące pomysły na imiona kolejnych chrząszczy, które odnalezione zostaną gdzieś w Oceanii? :D

Zobacz też:
1.  Dlaczego strusie nie potrafią latać?
2. Mamut znowu żywy?
3. Głębiej zejść się nie da

czwartek, 12 maja 2016

Wikipedia, Spotify, Firefox - skąd te nazwy?

Internet od kilkudziesięciu lat zaskakuje ludzi na całym świecie. Już dawno stal się światową marką i jednym z najbardziej rozpoznawalnych narzędzi we wszystkich zakątkach globu. Świadczy o tym chociażby popularność internetowych marek. No bo któż by nie słyszał o Wikipedii, Google, czy Twitterze? Problem w tym, że mało kto wie, co te nazwy znaczą. Bo coś znaczyć muszą, prawda?

1. Wikipedia
Zaczniemy dość sztampowo. Bo wielu zapewne słyszało już historię o tym, skąd wzięła się nazwa dla Wikipedii. Ale niewielu zapewne wie, że nie jest to cała prawda. Początki słowa "wiki" sięgają bowiem roku 1994, a więc są o całe 7 lat starsze od Wikipedii! A wiki nie odnosi się tylko do tej wielkiej encyklopedii. Wręcz przeciwnie - wiki są to wszystkie strony internetowe oparte na zasadach, jakie wymyślił niejaki Ward Cunningham. Oczywiście te zakątki internetu są dziś absolutnie zdominowane przez Wikipedię i jej projekty siostrzane, ale nie zmienia to faktu, że Wikipedia to tylko jedna z wiki. Tytuł wiki został stworzony na podstawie hawajskiego określenia wiki wiki, które oznacza ni mniej ni więcej, co bardzo szybko. Przy okazji takim samym terminem określa się też kursujące na Hawajach autobusy. ;)
Wiki Wiki bus (cogdog)
Hawajskie autobusy wiki wiki.
2. Google
Google zaczynają powoli stanowić integralną część polskiej mowy. Często mówimy przecież "wyguglować" nie wiedząc nawet dlaczego Google to Google. Twórcy tej internetowej wyszukiwarki kilkanaście lat temu poszukiwali dla niej dobrej nazwy, która w pewien sposób odda też charakter ich przyszłej witryny. I znaleźli hasło "googol". Googol jest to przerażająco duża liczba, 10 do potęgi 100. Innymi słowy, jedynka i sto zer! Liczba ta nie ma dla nas żadnego znaczenia praktycznego, bo jest większa od liczby atomów we wszechświecie. Ale skoro tak, to może stanowić doskonałą nazwę na wyszukiwarkę internetową, która ma przecież oferować szukającym jedną z milionów, a nawet miliardów stron w internecie. Początkowo twórcy projektu wymyślili nazwę Googolplex. Szczęśliwie zmienili ją jednak na Googol, a podczas rejestracji dokonali drobnej literówki. I tak powstało Google.
1-google-art2
Google jako dzieło sztuki? Czemu nie? ;)
3. Mozilla Firefox
W tym przypadku mam nieco utrudnione zadanie, bo nazwa Mozilla Firefox - jak łatwo zauważyć - składa się z dwóch członów. Pierwszy z nich - Mozilla - to nazwa całej firmy. Wzięła się ona z połączenia słów Mosaic odnoszącego się do jednej z pierwszych przeglądarek internetowych, oraz Godzilla. Znaczenia tego drugiego terminu nie muszę Wam tłumaczyć, prawda? ;) Dodajmy jednak, że nazwa Mozilla dobrze pasuje do loga firmy, przedstawiającego coś na kształt wesołego dinozaura...

No a Firefox? Z nazwą tą wiąże się dość ciekawa historia. Początkowo bowiem zespół pracujący dla Mozilli nazwał stworzoną przez siebie przeglądarkę mianem Phoenixa, zaczerpniętym od mitycznego ptaka odradzającego się z własnych popiołów. Ale doszło wówczas do konfliktu z inną firmą - Phoenix Electronics. Aby zapobiec myleniu obu nazw przez użytkowników internetu, nazwa Phoenix została zmieniona na Firebird, czyli Ognisty Ptak. I tu jednak coś nie zagrało, bo dokładnie taką samą nazwę miała już wtedy baza danych Firebird. Mozilla dokonała więc kolejnej korekty i ustaliła, że ich przeglądarka będzie nosić chlubną nazwę Firefox, od chińskiego określenia na pandę małą - w dosłownym tłumaczeniu Ognistego Lisa. Początkowo w logo miała się znaleźć właśnie panda mała, lecz ostatecznie uznano, że ognisty lis będzie bardziej reprezentatywny. ;)
Red Panda
Panda mała - główna bohaterka nazwy Firefox.
4. Spotify
O ile poprzednie prezentowane przeze mnie nazwy zostały wymyślone w sposób dość logiczny, poprzez poszukiwanie jakiś słów-kluczy, które oddawałyby w interesujący sposób znaczenie lub zadania serwisu, to określenie na jeden z najbardziej popularnych portali muzycznych powstało z czystego przypadku. Twórcy serwisu mieli długo główkować nad tym, jaką nazwę nadać projektowanej stronie. Podczas burzy mózgów jeden z nich przesłyszał się i usłyszał przez pomyłkę słowo Spotify. Jak się okazało, słowa tego nie używał żaden inny serwis, bo i nie mógłby używać. Spotify nie znaczy przecież nic. ;)

5. Allegro
Poszukiwanie znaczenia nazwy popularnego sklepu internetowego nie jest wcale tak trudne, jakby się wydawało. Hasło Allegro weszło nam już tak bardzo w krew, że nawet nie zauważamy, że dokładnie taki sam termin funkcjonuje w muzyce i oznacza szybkie tempo. Bądź co bądź, serwis Allegro powstał po to, by zakupy stały się szybsze... ;)

6. Netflix
No to wchodzimy do domku z kart (House of Cards). Internetowa wypożyczalnia filmów, a od pewnego czasu również i ich producent, wzięła nazwę od dość prostej gry słów. Przedrostek net został wzięty prosto ze słowa Internet, zaś flix powstał z przekształcenia angielskiego słowa flicks, oznaczającego filmy. Proste jak konstrukcja, cepa, ale jakie praktyczne, prawda? :)
House of Cards 
Musicie przyznać, że kreatywność twórców internetowych serwisów potrafi czasem zaskoczyć. ;) Czy wiedzieliście o pochodzeniu niektórych z wyżej wymienionych nazw? Czy znacie jeszcze jakieś serwisy o ciekawych nazwach? A może chcielibyście poznać pochodzenie niektórych z nich? Piszcie o tym w komentarzach :).

Zobacz też:
1.  10 najwyższych budynków... za 10 lat
2. Najdziwniejsze artykuły Wikipedii
3. Ikony Telewizji: Pięćdziesięcioletni Doktor

sobota, 7 maja 2016

O tym, jak Sobieski zdradził Polskę

Jan Tricius - Portrait of John III Sobieski (ca. 1680) - Google Art Project
Jan III Sobieski według Jana Triciusa.
Pisałem niedawno o najgorszych władcach Polski. Stanąłem wówczas w obronie jednych z najmniej lubianych postaci w historii naszego kraju. Tym razem posunę się jednak jeszcze troszkę dalej. Bo zdyskredytuję tego, którego wszyscy uważamy za wzór. No, może słowo "zdyskredytuję" jest tutaj lekkim nadużyciem, ale gdyby Jan III Sobieski miał okazję ten tekst przeczytać, to z pewnością nie byłby zadowolony. Tylko jakiego haka miałbym znaleźć na jednego z najświetniejszych bohaterów w historii Polski, na którego panowanie przypada ostatni okres świetności Rzeczpospolitej? Jak się okazuje, nie trzeba długo szukać.
_
Jest bowiem w historii Polski taki moment, w którym współczynnik zachowań nieobywatelskich sięgnął chyba swego szczytu. Jest moment, w którym prawie cały naród poddał się innemu narodowi... prawie bez walki. Potop szwedzki. Gdy w 1655 roku armia króla Karola X Gustawa przemierzała Pomorze, polskie pospolite ruszenie zgromadziło się pod Ujściem. Polscy szlachcice nie kwapili się jednak do wojaczki. Gdy tylko Szwedzi podeszli pod ich obóz, stwierdzili, że lepiej zawrzeć porozumienie. Koszty porozumienia okazały się nadzwyczaj srogie, gdyż w praktyce oddawało ono cały kraj pod zarząd najeźdźcy ze Skandynawii. A wśród szlachty polskiej zgromadzonej pod Ujściem znajdował się i Jan III Sobieski.
Anonymous Triumph of Charles X Gustavus
Tryumf Karola X Gustawa nad Rzeczpospolitą, obraz anonimowego autora z połowy XVII wieku.
Młody jeszcze wówczas magnat został wcielony do armii szwedzkiej i przez kilka miesięcy służył jej z oddaniem. Wielu historyków niepotrafiących wyobrazić sobie, że jeden z najświetniejszych władców Polski mógł w swej młodości dopuścić się zdrady, usprawiedliwiało go dość kolokwialnym stwierdzeniem: "Przecież wszyscy przechodzili wtedy na stronę szwedzką". Dwa proste argumenty przeczą jednak z całą mocą temu stwierdzeniu. Po pierwsze, nie wszyscy przechodzili na stronę szwedzką. Był sobie na przykład niejaki Jan Sobiepan Zamoyski, który nigdy nie porzucił króla Jana Kazimierza i przez cały okres potopu wiernie walczył w obozie obrońców niepodległości państwa polskiego. Odbiło się to później zresztą negatywnie na losach samego Sobieskiego. Po zakończeniu szwedzkiego najazdu Sobieski i Zamoyski zaczęli się bowiem starać o rękę dwórki królowej Ludwiki Marii, słynnej Marysieńki. Rywalizację tę wygrał właśnie Zamoyski, gdyż - w przeciwieństwie do Sobieskiego - w czasie potopu pozostał wierny dworowi. Sobieski musiał zaś odłożyć ślub z Marysieńką aż do śmierci swego konkurenta. ;)

No i wreszcie drugi argument. Sobieski - o dziwo! - pozostał w obozie szwedzkim wyjątkowo długo, bo do marca 1656 roku. W czasie, gdy Sobieski pozostawał w armii najeźdźcy, zdążyła się już zawiązać antyszwedzka konfederacja tyszowiecka. Do Polski zdążył już powrócić z wygnania król Jan Kazimierz. Większość szlachty zdążyła już powrócić pod rozkazy swego prawowitego władcy. A Sobieski pozostawał wierny Karolowi X Gustawowi. Można powiedzieć, że do swego króla powrócił wraz z ostatnim dzwonkiem.

Zrobiło się trochę gorzko, prawda? Osłódźmy więc atmosferę. Trzeba bowiem zaznaczyć, że pobyt u boku Szwedów nie poszedł Sobieskiemu na marne. Miał wówczas okazję zetknąć się z jedną z najlepiej zorganizowanych armii na kontynencie europejskim. Poznał nieznane mu dotąd techniki walki i przyjrzał się z bliska sprzętowi, o którym przeciętny mieszkaniec Rzeczpospolitej mógł tylko pomarzyć. Trudno nie zgodzić się z tezą, że jego późniejsze sukcesy na polach bitewnych mogły być źródłem właśnie tego, niezbyt pomyślnego okresu. Świadczy to tylko o tym, że historia rzeczywiście lubi się dobrze bawić. ;)
Lemke Skirmish with Polish Tatars
Utarczka Karola X Gustawa z Tatarami polskimi w bitwie pod Warszawą, 29 lipca 1656 r., obraz
autorstwa Johana Filipa Lemke z 1684 roku.
Na koniec odpowiedzieć trzeba na dość istotne pytanie. Jaki miałem cel w dyskredytowaniu Jana III Sobieskiego? Bo przecież nie była to jakaś moja prywatna złość na postać, której - notabene - jestem fanem. Otóż artykuł ten miał pokazać, że nawet najwięksi bohaterowie w swojej przeszłości mogli popełniać różne błędy. I to właśnie nauka z tych błędów płynąca czyniła z nich później bohaterów. I to właśnie te błędy i umiejętność wyciągnięcia z nich wniosków czyniła z nich wielkie postacie. A tym wszystkim, którzy w tych słowach doszukują się aluzji do tematów bardziej aktualnych, mam do powiedzenia tylko jedno. Słusznie. ;)

Zobacz też:
1.  To nie Kolumb odkrył Amerykę
2. Jak powstał Przełom Dunajca? 
3. Tragiczna wyprawa w Australii