sobota, 18 kwietnia 2015

Sport sto lat temu: kłopoty z maratonem

Sport sto lat temu miał zupełnie inne, nieznane oblicze. Wszystko to, co mamy okazję oglądać dziś, wtedy dopiero się kształtowało. Zapraszam w wędrówkę do początków ubiegłego wieku, podczas której przedstawię najciekawsze i najbardziej niezwykłe elementy ówczesnego sportu. W pierwszym wpisie na ten temat przyjrzymy się biegom maratońskim, jednej z najstarszych konkurencji, która w niemalże niezmienionym kształcie przetrwała do dzisiaj. Jej początki bywały jednak trudne, a biegi na tak dużym dystansie przysparzały organizatorom igrzysk mnóstwa problemów.

Pierwszy bieg maratoński odbył się podczas igrzysk olimpijskich w Atenach. Jego trasa mogła być tylko jedna - wiodła z Maratonu do Aten. Trasa jednak była w dużej mierze niezabezpieczona, a organizatorzy pokładali nadzieję w dobrym zachowaniu kibiców. Nadzieje te okazały się płonne, czego dowodem jest próba pobicia jednego z faworytów - Albina Lermusiaux - przez popa-fanatyka. Bieg wygrał z czasem prawie trzech godzin Spiros Luis. Na ostatniej prostej towarzyszył mu grecki następca tronu Konstanty.

Louis entering Kallimarmaron at the 1896 Athens Olympics
Spiros Luis wbiega na stadion w Atenach
W Paryżu, w 1900 roku, podczas igrzysk olimpijskich, które przeszły do historii ze względu na naganną organizację, zawodnicy zmagali się nie tylko ze zmęczeniem i sięgającą 38 stopni Celsjusza temperaturą, ale też z ulicami stolicy Francji. Trasa była bowiem niemalże nieoznakowana. Do mety dobiegło siedmiu zawodników, z czego dwaj pierwsi - Michel Theato i Emile Champion - byli Francuzami i potrafili się odnaleźć w labiryncie paryskich ulic. Trzeci - Szwed Ernst Fast - pytał o drogę przechodniów, a i tak udało mu się zabłądzić. Z kolei faworyt - Amerykanin Arthur Newton - przez cały bieg był pewny, że wygra. Już na początku wysforował się naprzód i nikt go później nie wyprzedzał. Zapewne pobiegł jednak złą trasą, bo gdy przybył na metę spotkał tam większość spośród swoich rywali.

Jeszcze ciekawsze rozstrzygnięcia przyniósł maraton na igrzyskach w St. Louis z 1904 roku. Po przeszło trzech godzinach oczekiwania na zwycięzcę na stadion wbiegł bowiem Fred Lorz. Gdy już przygotowywał się do odebrania honorów, pojawił się drugi z zawodników - Amerykanin Thomas Hicks. Niespodziewanie to on został ogłoszony zwycięzcą. Stało się tak, gdyż Lorz zszedł z trasy na dziesiątym kilometrze z powodu skurczu nóg. Dalej jechał samochodem, a gdy skurcze minęły na 5 km przed metą, wyruszył w dalszą podróż.
Marathon race during 1904 Summer Olympics
Zawodnicy na trasie maratonu 1904 r.



Podczas maratonu w Londynie, w 1908 r. na czele biegł natomiast Włoch Dorando Pietri, który dzięki bardzo szybkiemu biegowi na ostatnich kilometrach, wyprzedził reprezentanta Południowej Afryki, Charlesa Hefferona. Włoski maratończyk szybko odczuł jednak skutki swojej szarży i na stadion wbiegał już słaniając się na nogach. Gdy zataczał się na ostatnich 50 metrach otrzymał wsparcie ze strony sędziów i udał mu się przekroczyć linię mety. Później jednak go zdyskwalifikowano, a złoto przypadło Johnowi Hayesowi.

Na tym etapie żegnamy się z maratonem, który przez kolejne stulecie stał się jednym z najbardziej emocjonujących wydarzeń na igrzyskach olimpijskich i zdobył uznanie na całym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz