Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmos. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmos. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 lutego 2017

NASA szuka nowej Ziemi

Doniesienia o istnieniu planet poza Układem Słonecznym to nie pierwszyzna. Każdego roku znajdujące się w przestrzeni kosmicznej teleskopy (o których więcej poczytacie w artykule Co krąży wokół Ziemi?) informują nas o odkryciu kilkuset takich okazów. Na oficjalnej stronie NASA możemy zaś dowiedzieć się, że pełny rejestr egzoplanet - czyli planet orbitujących wokół innych niż Słońce gwiazd - liczy prawie 3500 pozycji. Wydawałoby się, że astronomowie nie są już w stanie zaskoczyć nas swoimi odkryciami w tej materii. A jednak udało im się.
PIA21423 - Surface of TRAPPIST-1f
Artystyczna wizja powierzchni jednej z planet okrążających TRAPPISTA-1.
Daleko w przestrzeni kosmicznej, około 39 lat świetlnych od Ziemi, znajduje się gwiazda TRAPPIST-1. Zalicza się ona do najliczniej reprezentowanej we wszechświecie odmiany gwiazd. Jest czerwonym karłem, co oznacza, że jest znacznie mniejsza od naszego Słońca, świeci mniej intensywnym światłem, a temperatury na jej powierzchni osiągają niższe wartości. Dla nas najważniejsze jest jednak to, że przykleiło się do niej aż siedem skalistych planet. Mają one zbliżone do ziemskich rozmiary, lecz rok trwa na nich wyjątkowo krótko - od dwóch do dwudziestu dni.
.
Nie bez przyczyny użyłem przed chwilą słowa "przykleiło". Wszystkie siedem planet jest bowiem położonych niezwykle blisko swojej gwiazdy. Pierwsza z nich krąży w odległości ok. 1,5 miliona kilometrów od TRAPPISTA-1, zaś ostatnia jest od niego oddalona o mniej więcej 9 milionów kilometrów. Dla porównania, Merkury - czyli planeta najbliższa Słońcu - jest oddalony od naszej gwiazdy o prawie 58 milionów kilometrów! Sama Ziemia krąży zaś w odległości 150 milionów kilometrów od Słońca. Tak niewielkie - z astronomicznego punktu widzenia - odległości sprawiają, że z każdej z tych planet można bez trudu dostrzec pozostałe. Co więcej, mogą one wyglądać niczym księżyc obserwowany z Ziemi - wielkie, okrągłe bryły, widoczne czasem w pełnej okazałości, a czasem tylko w postaci wąskiego sierpa.
PIA21422 - TRAPPIST-1 Planet Lineup, Figure 1
Wielkość i potencjalny wygląd planet okrążających TRAPPISTA-1.
Wszystkie te planety krążą w tak małej odległości od swojej gwiazdy ze względu na jej niewielkie rozmiary i niską emisją ciepła. Podobnemu przesunięciu uległa więc w jej przypadku ekosfera. Jest to rozciągająca się w określonej odległości od gwiazdy strefa, w której istnieją warunki do pojawienia się życia. W przypadku Słońca strefa ta położona jest na odległości około 150 milionów kilometrów, a więc w tym miejscu, gdzie jesteśmy my. Ekosfera TRAPPISTA-1 rozciąga się jednak na odległości 4-6 milionów kilometrów, a w jej zasięgu znalazły się aż trzy planety!

Nie koniec to jednak rewelacji. Naukowcy stwierdzili bowiem, że na każdej z siedmiu odkrytych planet może istnieć woda. A samo istnienie wody może już uprawniać do pojawienia się w jakimś miejscu życia. Nim jednak wpadniemy w przesadną euforię, trzeba zaznaczyć jeden drobny szczegół. Istnieje niestety możliwość, iż wszystkie siedem planet krąży wokół swojej gwiazdy niczym księżyc wokół Ziemi - zawsze odwrócony jedną stroną w jej kierunku. W takim przypadku na jednej półkuli stale panowałby dzień, a na drugiej - noc. Jeżeli okaże się to prawdą, szanse na znalezienie tam życia gwałtownie maleją.
PIA21424 - The TRAPPIST-1 Habitable Zone
Schemat przedstawiający rozmieszczenie ekosfery w układzie planetarnym TRAPPISTA-1
oraz w Układzie Słonecznym. Ekosferę oznaczono zielonym kolorem, strefa czerwona
jest dla istnienia życia zbyt gorąca, strefa niebieska - zbyt zimna.
Rozważyć też trzeba odległość TRAPPISTA-1 od Ziemi. Jak już wcześniej wspomniałem, by dotrzeć do tej gwiazdy musielibyśmy przebyć 39 lat świetlnych. Gdybyśmy podróżowali z prędkością światła zajęłoby to nam dokładnie 39 lat. Przy naszych obecnych możliwościach jesteśmy w stanie tego dokonać w okresie - bagatela - 10 tysięcy lat. Naukowcy się tym jednak nie zrażają i kontynuują badania nowo odkrytego układu planetarnego. Zamierzają do tego użyć trzech wielkich kosmicznych teleskopów - Hubble'a, Keplera i Spitzera. Zobaczymy, co jeszcze uda im się wybadać "na odległość". :)
Artist's view of planets transiting red dwarf star in TRAPPIST-1 system
Artystyczna wizja dwóch planet na tle tarczy TRAPPISTA-1.
Poszukiwanie planet podobnych do Ziemi jest obecnie jednym z naczelnych celów funkcjonowania NASA. Czy myślicie, że tego typu badania mają sens? Czy nie powinniśmy skupić się na własnym ogródku zamiast zaglądać na działkę sąsiada - który w tym przypadku oddalony jest od nas o 39 lat świetlnych? A może tego typu badania mogą się nam do czegoś przysłużyć?

niedziela, 10 kwietnia 2016

Co krąży wokół Ziemi?

Oglądaliście film Grawitacja Alfonso Cuaróna? Jeśli nie, to macie co nadrabiać. ;) A jeśli tak, to zapewne zauważyliście bogactwo różnego rodzaju rzeczy na ziemskiej orbicie. Na początku filmu są to dosyć spore rzeczy, takie jak satelity i stacje kosmiczne. Z czasem jednak na ekranie pojawiać się zaczynają elementy coraz mniejsze, a mimo to nadzwyczaj niebezpieczne. Raz na półtorej godziny oblatują całą Ziemię dookoła i przysparzają sporo problemów głównej bohaterce, w którą wcieliła się Sandra Bullock. Akcja Grawitacji to rzecz jasna stuprocentowa fikcja, lecz to, w jaki sposób film przedstawia tą najbliższą Ziemi część kosmosu, wydaje się być nadzwyczaj prawdziwe. Nigdy nie pomyślelibyście bowiem, co takiego możemy znaleźć na ziemskiej orbicie... I nigdy nie pomyślelibyście, że wszystko, co tam znajdziemy, może być ostatnią rzeczą, jaką zobaczymy w życiu...
Debris-GEO1280
Ziemia i kilkanaście tysięcy śledzonych obiektów krążących wokół niej.
Zacznijmy od rzeczy najbardziej trywialnej, która jednak doprowadzi nas do rzeczy znacznie bardziej zaskakującej. Nie od dzisiaj wszyscy zapewne wiecie, że jedynym naturalnym satelitą Ziemi jest nasz kochany Księżyc, który co jakiś czas zagląda nam w okna naszych pokoi. Sęk w tym, że nie jest. Jest co prawda największym z naszych naturalnych satelitów i krąży wokół Ziemi najdłużej ze wszystkich, ale to nie znaczy, że jest sam jeden. W 2014 roku naukowcy stwierdzili na przykład istnienie niewielkiej asteroidy, której nadano nazwę 2014 OL339. Asteroida ta okrąża Ziemię od mniej więcej 750 lat i nie pożegna się z nami jeszcze przez jakieś 150 lat. Później według przewidywań tęgich głów po prostu odleci sobie w przestrzeń kosmiczną. Naukowcy zaznaczają także, że wokół Ziemi stale krążą także swego rodzaju "księżyce przechodnie", malutkie ciała niebieskie, które nasza planeta przechwytuje na jakiś czas, by po kilku dniach, miesiącach, a czasem i latach, wypuścić w dalszą podróż.
Moon Monster2
Księżyc nad San Diego.
Wszystkie naturalne satelity w porównaniu z tym co wokół Ziemi nawywijał człowiek to jednak małe piwo. Ludzie od wielu dziesięcioleci wynosili i nadal wynoszą na orbitę sztuczne satelity. Najważniejszymi i najbardziej monumentalnymi z nich są stacje kosmiczne, czyli satelity tak skonstruowane, by permanentnie mogli w nich przebywać ludzie. Pierwszy taki satelita zaczął krążyć wokół Ziemi 19 kwietnia 1971 roku, a był to radziecki Salut 1. Z czasem powstawały kolejne, lecz te poprzednie były stopniowo niszczone. Obecnie na orbicie znajdują się dwie stacje - pozostająca nadal w budowie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna i znajdująca się już u kresu swego funkcjonowania chińska stacja Tiangong 1. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna prezentuje się naprawdę imponująco, a w jej budowie uczestniczą Rosja, Stany Zjednoczone, Kanada, Japonia, Brazylia i Europejska Agencja Kosmiczna.
STS132 undocking iss2
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna w 2010 roku.
Kibo PM interior
Wnętrze jednego z kilkunastu segmentów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W tym przypadku
mamy do czynienia z częścią japońską.
Innym rodzajem sztucznych satelitów Ziemi są wielkie teleskopy. Z całą pewnością słyszeliście o teleskopie Hubble'a, który jest najstarszym nadal użytkowanym teleskopem kosmicznym. Nie jest jednak jedynym. Obecnie w kosmosie przebywa ich jeszcze siedem , z których cztery orbitują wokół Ziemi. Wszystkie mają różne parametry i pozwalają na wiele sposobów zaglądać w najdalsze zakątki wszechświata.
Hubble 01
Teleskop Kosmiczny Hubble'a.
JWST Full-Scale Model on Display in Germany
Model Teleskopu Kosmicznego Webba, który opuści Ziemię w 2018 roku.
Ponadto, wokół Ziemi krąży także całe mnóstwo innych satelitów, używanych do badań, nawigacji, telekomunikacji, transmisji danych i całego szeregu innych rzeczy. A mówiąc mnóstwo nie mam wcale na myśli kilkudziesięciu, ani nawet kilkuset. Nie. Na orbicie znaleźć można kilka tysięcy pełnoprawnych satelitów, z których około 1200 pozostaje aktywnych! Jeszcze jakieś 15 lat temu posiadaniem satelitów mogły się pochwalić tylko największe potęgi z dziedziny podboju kosmosu, takie jak Rosja, Stany Zjednoczone, czy Wielka Brytania. Dzisiaj jednak ma je całe mnóstwo egzotycznych państw i państewek, między innymi Estonia, Peru, Boliwia, Irak i Turkmenistan. Oczywiście w tym "elitarnym" gronie nie zabrakło i satelitów rodem z Polski. A konkretnie, trzech satelitów. Pierwszy był wystrzelony w 2012 roku PW-Sat. Później przyszedł czas na "Heweliusza" i "Lema". Jak dobrze pójdzie, to w ciągu najbliższych kilku lat dorobimy się jeszcze kilku kilogramów żelastwa na orbicie ;).
Polish satellite BRITE Heweliusz model in Gdansk 19.8.2014
A ta malutka skrzyneczka to jeden z polskich satelitów, "Heweliusz". Nie wygląda, prawda? ;)
Skoro już mówimy o żelastwie... Wokół Ziemi krążą dziesiątki tysięcy obiektów dużo, dużo mniejszych od przeciętnej satelity. Przez ostatnie 50 lat ludzie trochę naśmiecili, przez co dzisiaj mają tylko problemy. Otóż gdzieś tam, na orbicie, przez cały czas utrzymują się takie rzeczy, jak nieczynne satelity lub ich kawałki, śmieci zrzucane przez 15 lat z radzieckiej stacji Mir, pogubione przez astronautów części garderoby (na przykład rękawice!), a nawet... krople farby i moczu. Wszystkie te cząsteczki przemierzają przestrzeń kosmiczną z prędkością większą od prędkości ledwo co wystrzelonego pocisku. Każde spotkanie z nimi może się więc spotkać dla statystycznego astronauty tragicznie. A za każdym razem, gdy dwa kosmiczne śmiecie spotkają się ze sobą, dojdzie do kolizji, dzięki której powstanie ich jeszcze więcej. Gdy w 2009 roku zderzyły się na przykład nieczynne satelity Iridium 33 i Kosmos 2251, powstało około 600 nowych kosmicznych odłamków. Wydaje mi się, że powinniśmy zaczynać powoli sprzątać. No, ale to już zupełnie inna historia... ;)
Debris-LEO1280
NASA śledzi około 19 tysięcy krążących wokół Ziemi odłamków kosmicznego gruzu. Według najpopularniejszych
szacunków odłamków tych jest obecnie około 500 tysięcy.
No to co sądzicie o tych naszych kosmicznych śmieciach? Udało mi się Was zaskoczyć w pewnych kwestiach? ;) Czy myślicie, że uda nam się posprzątać kosmiczne żelastwo? :)

Zobacz też:
1. Gwiazdy na Ziemi, czyli o energii przyszłości
2. Czy objawi nam się Planeta numer 9?
3. Szwajcaria referendum stoi

czwartek, 11 lutego 2016

Przypomnienie najciekawszych postów w pierwsze urodzinki

Dziś mija pierwsza rocznica mojego blogowania. Jak dla każdego blogera, jest do i dla mnie czas na przeprowadzenie wielkich podsumowań. W ciągu ostatniego roku udało mi się "naprodukować" 111 postów, z których większość cieszyła się Waszym zainteresowaniem. Jednocześnie poznałem wiele ludzi, którzy mają takie same pasje, jak ja, cechujących się wielkim zamiłowaniem do blogowania. Znajomości te są dla mnie bardzo wartościowe i już na samym wstępie muszę Wam, drodzy towarzysze w profesji, bardzo podziękować. ;)
Gdy rok temu zaczynałem moją przygodę z blogowaniem, wątpiłem, że uda mi się dotrwać chociażby do połowy tego czasu, który od tamtej pory minął. Jak dotąd niemalże wszystkie zajęcia szybko mi się bowiem nudziły i koniec końców z nich rezygnowałem. Ale nie tym razem. Okazało się, że prowadzenie bloga popularnonaukowego może przynieść każdego dnia zupełnie nowe materiały i zupełnie nowe odkrycia, co sprawiło, że nie popadłem w wewnętrzną rutynę i nie ogarnęło mnie znużenie.

Muszę się też Wam przyznać, że rok temu nie myślałem, iż aż tak bardzo rozwinę swoją działalność. Uważałem wówczas, że zaglądanie na Google+ całkowicie mi wystarczy, bo przecież każde medium społecznościowe jest dokładnie takie samo. Ale nie. Społeczności na Google+ dały mi możliwość pochwalenia się ciekawymi zdjęciami, ładnymi ujęciami, a także wymiany refleksji na różne tematy. Na założonej później stronie na Facebooku mam możliwość komentowania najnowszych odkryć naukowych oraz dzielenia się interesującymi faktami, które w nieco inny sposób pokazują otaczający nas świat. Z kolei Twitter dał mi możliwość prowadzenia dyskusji na tematy najbardziej aktualne, wiążące się nie tylko z nauką, lecz także z polityką, kinem, literaturą, czy muzyką. Przy okazji - w ramach małej autoreklamy - zachęcam Was do zajrzenia na profile Niezwykłej Planety w wyżej wymienionych serwisach (linki możecie znaleźć na pasku bocznym). ;)

Przejdźmy jednak do sedna, czyli do przypomnienia tych najbardziej interesujących artykułów. Tych spośród moich postów, z których jestem najbardziej zadowolony, a także tych, które zyskały największą sympatię z Waszej strony, drodzy czytelnicy :). Zapraszam Was na krótką podróż w czasie. Zaczynajmy!

Z tym artykułem nierozerwalnie związany jest pewien sentyment. Bo to był artykuł numer 1. Gdy dziś na niego spoglądam, dostrzegam całą masę mankamentów, drobnych błędów, do których dziś już z całą pewnością bym nie dopuścił, a o których istnieniu jeszcze wówczas kompletnie nie zdawałem sobie sprawy. I choć od tamtego czasu radykalnie zmieniłem charakter moich wpisów, stwierdziłem, że w tych starszych nic nie będę modyfikował. Chcę widzieć je takie jakie były na początku.
Ms zanoyskich introMój pierwszy artykuł historyczny. Pomysł na niego zrodził się podczas lektury Kroniki Polskiej Galla Anonima. Zauważyłem wówczas, że ten średniowieczny kronikarz w sposób bardzo przemyślany podróżuje po polskiej historii, a wydarzenia opisane w jego dziele są w znacznej mierze prawdziwe, choć potraktowane bardzo wybiórczo. I dlatego też postanowiłem ukazać go nie w sposób tradycyjny - jako tajemniczym literacie posługującym się barwnym językiem - lecz jako o sprytnym manipulatorze, którego celem jest przekazanie potomnym historii prawdziwej, ale nie pełnej.

3. Bochnia czy Wieliczka?
To był eksperyment. Ale w moim przekonaniu eksperyment udany. Chciałem pokazać główne różnice między najsłynniejszymi i często wrzucanymi do jednego worka kopalniami w Polsce, a z drugiej strony zrehabilitować nieco uważaną dość powszechnie za gorszą żupę bocheńską. Niczym mecz siatkówki, rozpisałem rywalizację na pięć setów, z których każdy kończył się zwycięstwem jednej bądź drugiej kopalni. Efekt wyszedł całkiem niezły :). Aha. Jest to również post o tyle ważny dla mnie, że to właśnie pod nim pojawiły się pierwsze na moim blogu komentarze. A autorem tego najpierwszego była Agnieszka, autorka bloga "Wolnym Krokiem" ;).

Pisanie artykułów o sporcie nie jest zbyt łatwe. Zazwyczaj ograniczają się one do informacji na temat dziejów różnych dyscyplin, co może zainteresować, ale nie powala. Dlatego też bardzo zadowolony jestem z tego, że od czasu do czasu znajduję tematy takie jak ten. Bo wszystkie dziwne zwyczaje związane z trzecią odsłoną Wielkiego Szlema powodują, że nie jeden raz uniesiemy mimowolnie kąciki warg. ;)


Francois I Suleiman5. Muzułmanie w Tulon, czyli o tym, jak Europa podlizywała się Turkom
No dobra, tytuł trochę prowokacyjny. ;) Ale w treści nie znajdziemy niczego, co byłoby młodsze niż 400 lat. Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie lektura książki Rogera Crowleya - "Morskie Imperia", w której autor poświęcił kilka stron opisowi sojuszu turecko-francuskiego. Po nieco głębszych studiach udało mi się zebrać nieco więcej informacji na ten temat i zredagować kilka akapitów, z których - nie ukrywam - byłem bardzo zadowolony :).

A3 (Romania)6. 10 rzeczy, których mogłeś nie wiedzieć o ruchu drogowym
To było wyzwanie. Wymyśliłem sobie, że napiszę artykuł, w którym ukażę te najdziwniejsze sfery polskiego kodeksu drogowego. Tyle że były to w zdecydowanej większości detale, którymi normalny człowiek w ogóle się nie interesuje. Nie pozostawało mi więc nic innego jak tylko... przeczytać kodeks drogowy! I udało się, choć łatwo nie było ;). A kilka przepisów, na jakie natrafiłem, jest wziętych naprawdę nie z tego świata. :)

Ten wpis był przełomowy pod dwoma względami. Po raz pierwszy pisałem pod wpływem chwili, korzystając z aktualnej sytuacji. A sytuacja była taka, że słupki sięgnęły wówczas, a więc w lipcu, 40 stopni Celsjusza. Ponadto, nigdy wcześniej nie sięgałem blogując po tak dużą dawkę ironii. Rezultat był całkiem udany. Udało mi się nawet sprowokować niewielką dyskusję pod postem ;).



Na mojej liście nie mogło zabraknąć kolarstwa! To artykuł pisany również w upałach, ledwie dwa dni po wyżej zaprezentowanym. I tu również sięgnąłem po coś nowego, bo po radykalny subiektywizm. Samolubnie wybrałem najciekawsze miejsca, w jakich rozpoczynający się wówczas Tour de France bywał w ostatnich latach i elegancko ułożyłem je w swego rodzaju ranking. Efekt zadowolił mnie i dość sporą liczbę czytelników. ;)


9. Książ
Tytuł się podoba? Bardzo skomplikowany, nieprawdaż? ;) W sposób dość kompleksowy opisałem jeden z piękniejszych zamków Dolnego Śląska, stosując ponownie całkiem sporo ironii. Chyba zostało jej we mnie trochę po tych upałach... ;) Ale to, że przez cały akapit rozwodziłem się nad kwestią parkingu nie ma przecież znaczenia. Czy ma? :D Niemniej artykuł ten przyciągnął bardzo wielu czytelników i sprowokował wiele osób do podzielenia się swoją opinią w komentarzu. Samolubnie poczytuję to sobie za sukces :D.

Warsaw - Royal Castle Square10. Czy będzie w Polsce więcej zabytków UNESCO?
Jak ja mogłem oprzeć połowę wpisu na wypunktowaniu kilku podstawowych elementów? Nie do pomyślenia! Rok temu by to nie przeszło. Ale pół roku temu już tak. Kilka miesięcy blogowania pozwoliło mi zrozumieć, że czasem trzeba wychodzić poza schemat i sięgać po niekonwencjonalne metody. No i tak było w tym artykule. Gdybym napisał go bez wyliczanek, byłby z całą pewnością mniej czytelny, niż teraz ;).

Earth-moon11. O odległościach w kosmosie
W sferze nauki mam trzy wielkie pasje: geografię, historię i astronomię. Z myślą o pierwszej z nich powstał cały blog. Po jakimś miesiącu blogowania zacząłem także tworzyć artykuły dotyczące tej drugiej. Najdłużej na swój czas czekać musiała astronomia. Ten artykuł jako pierwszy traktuje wprawdzie o kosmosie, ale pisząc go nie myślałem jeszcze, by tak na serio zająć się sprawami wykraczającymi poza Ziemię. Ale post "O odległościach w kosmosie" był już swego rodzaju pośrednikiem i może to właśnie dzięki niemu udało mi się później rozwinąć nieco i tą sferę moich zainteresowań. :)

12. 8 rzeczy, których mogłeś nie wiedzieć o Konkursie Chopinowskim
Jakow Zak1937Konkurs Chopinowski to wydarzenie dość istotne dla miłośnika muzyki klasycznej. Odbywa się przecież raz na pięć lat, a więc rzadziej niż igrzyska olimpijskie. Nie mogło go w takim razie zabraknąć na moim blogu. Kiedy znowu będę miał okazję o nim cokolwiek napisać w momencie trwania rywalizacji konkursowej? No dobra, za pięć lat. ;) Ale to i tak szmat czasu. Post ten cieszył się również sporym zainteresowaniem z Waszej strony, drodzy czytelnicy i stąd wynika w dużej mierze jego miejsce na dzisiejszej liście.

Parisgesch113. Najdziwniejsze pomysły I wojny światowej
Przy mało którym poście miałem więcej frajdy, niż przy tym. Wszystko zaczęło się jeszcze w lecie ubiegłego roku, kiedy pochłonęła mnie lektura "Samobójstwa Europy" Andrzeja Chwalby. W książce tej natrafiłem na tyle irracjonalnych - jakby się wydawało - pomysłów na pokonanie wroga, że po prostu musiałem poszukać dalej, a potem to wszystko opisać. Efekt całkiem fajny :).

14. Do Opola na rowerze
Ten post odwiedzaliście najczęściej ;). Nie wiem dlaczego. Jak dla mnie, nie różni się jakoś szczególnie od pozostałych artykułów turystycznych. Niektóre cenię znacznie bardziej, niż ten. A i temat jest dość wąski i - powiedzmy sobie szczerze - nietypowy. Ale czasem tak jest, że nie dostrzegamy rzeczy, które innych przyciągają. ;)


15. Kim są tegoroczni laureaci Nagrody Nobla?
The Daya Bay Antineutrino Detector (8056998030)To dla mnie bardzo ważny post. Wtedy pierwszy raz zostałem niejako zmuszony by napisać coś, co dotyczy w całości nauk ścisłych. Mowa oczywiście o kilkuakapitowym wykładziku o neutrinach. Nie ukrywam, że nie było łatwo również i mnie to wszystko zrozumieć, a co dopiero przedstawić to Wam, tak żebym został zrozumiany. Ale koniec końców się udało. I zacząłem nabierać przekonania, że mógłbym pisać także o tematach czysto fizycznych, czy też chemicznych. Od tego czasu udało mi się popełnić kilka takowych, a z każdym kolejnym napotykam na coraz mniejsze trudności. No i fajnie ;).


Kamieniec Szalejow Gorny road16. Najdziwniejsze artykuły Wikipedii
To było... dziwne. Począwszy od tego, że najpierw przez dwa dni przeglądałem kategorie polskiej wersji internetowej encyklopedii, by odszukać te spośród artykułów, których tytuły brzmią najbardziej irracjonalnie. Ale efekt wart był tego trudu. Jak dla mnie, to jeden z bardziej interesujących artykułów, które napisałem. Spotkał się także z dużym zainteresowaniem z Waszej strony, z czego niezmiernie się cieszę ;).


Planet-Nine-in-Outer-Space-artistic-depiction 17. Czy objawi nam się planeta numer 9?
Tego jeszcze nie było. Po raz pierwszy pisałem o zupełnie świeżym odkryciu naukowym. I chciałbym to robić znacznie częściej, co zapewne zauważyliście już ze względu na artykuł dotyczący przeprowadzenia w Niemczech fuzji termojądrowej, który pojawił się na blogu jakiś tydzień temu. Zwrócić muszę jeszcze uwagę na fakt, iż to właśnie ten artykuł był przez Was najchętniej komentowany - pojawiło się pod nim aż 10 komentarzy! ;)

Koniec. 17 artykułów spośród 111. Niby duży odsetek, ale i tak trudno było mi wybrać. Najchętniej opisałbym tu każdy z moich postów, bo z każdym wiążę się pewna mniej lub bardziej interesująca historia. No ale trudno. ;) Na koniec chciałbym jeszcze bardzo, bardzo podziękować wszystkim moim czytelnikom, komentującym, zainteresowanym tym, co piszę na blogu. Bez Waszego wsparcia, zamieszczanych przez Was komentarzy, czy wreszcie zwykłych słówek "Podobało mi się. Fajnie piszesz", które tak często padały, pewnie nie wytrwałbym tak długo w blogowaniu. Ale teraz będzie już tylko z górki. Wtłoczyłem się przez ostatni rok w tryby blogowania i teraz już pewnie z nich nie ucieknę. ;) Tak więc - do zobaczenia przy podobnym wpisie za rok! :D.

wtorek, 9 lutego 2016

Gwiazdy na Ziemi, czyli o energii przyszłości

2/3 energii elektrycznej, którą produkujemy, pochodzi z elektrowni cieplnych. Do wytworzenia prądu wykorzystuje się tam węgiel, ropę naftową i jej pochodne, lub gaz ziemny. Sęk w tym, że surowce te mogą się w bardzo szybkim tempie wyczerpać. Dlatego też od wielu lat poszukuje się sposobów na wytworzenie energii w bardziej ekologiczny sposób. Jednym z takich sposobów miały być elektrownie jądrowe, lecz jako obiekty ekologiczne zawiodły ze względu na radioaktywne odpady i ryzyko wystąpienia brzemiennych w skutki awarii. Elektrownie wodne, wiatrowe i słoneczne nie sprawiają wprawdzie takich problemów, lecz ich budowa jest niezwykle kosztowna i... wymaga zagospodarowania dużych przestrzeni. Dlatego też naukowcy zaczęli poszukiwać kolejnych źródeł energii, które mogłyby zaspokoić potrzeby całej ludzkości. Tą z nich, która w chwili obecnej wydaje nam się najbardziej bliską do opatentowania, jest energia pochodząca z reakcji termojądrowej. W ostatnich dniach stała się ona nadzwyczaj popularna ze względu na osiągnięcia niemieckich specjalistów.
Activity Continues On the Sun
Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, czym jest ta reakcja termojądrowa.  Polega ona - w dużym skrócie - na połączeniu jąder dwóch atomów, prowadzące do powstania innego, cięższego jądra atomowego. Na rysunku poniżej widzimy schemat przykładowej syntezy termojądrowej. U góry mamy dwa atomy wodoru, reprezentujące dwie różne odmiany (izotopy) tego pierwiastka. Jeden z nich ma po jednym ładunku dodatnim (protonie) i neutralnym (neutronie) i nazywany jest deuterem. Drugi to tryt, składający się z jednego protonu i dwóch neutronów. Gdy dojdzie do połączenia obu jąder, powstanie nowe jądro atomowe, w którym - podobnie jak w trycie - znajdą się dwa neutrony. Jednocześnie jednak zaobserwujemy podwójną liczbę protonów. A to będzie oznaczać, że nie będziemy mieć już do czynienia z wodorem, a z helem. Jednocześnie jeden "zbędny" neutron zostanie odrzucony, a przy okazji wytworzona zostanie tak cenna dla nas energia. Sprytne, prawda?

D-t-fusion
Schemat reakcji termojądrowej. Na szaro zaznaczono neutrony, zaś na pomarańczowo - protony.
Zaprezentowana powyżej reakcja wydaje się być niezwykle prosta do przeprowadzenia. Ale oczywiście to tylko pozory. Zauważcie, że oba jądra atomowe zawierają przynajmniej po jednym protonie o ładunku dodatnim i ani jednym elektronie o ładunku ujemnym. Oznacza to, że oba jądra atomowe mają ładunek dodatni. A - jak wieści jedno z najważniejszych praw fizyki - dwa ładunki o takim samym znaku (ujemnym lub dodatnim) zawsze będą się odpychać od siebie. I bez względu na to, po jakie jądra atomowe byśmy nie sięgnęli i cokolwiek byśmy nie robili, zawsze będą miały one ładunek dodatni. I zawsze będą się od siebie odpychać. No więc jak - do jasnej kolendry - doprowadzić mamy do ich połączenia?!

Oddziaływania międzycząstkowe
Schemat obrazujący odpychanie lub przyciąganie się obiektów w zależności od wartości
ładunku elektrycznego.
Metoda jest następująca. Aby jądra atomowe zaczęły się łączyć, muszą osiągnąć zawrotną wprost prędkość, dzięki której siła odpychania się obu obiektów zostanie zniwelowana. A prędkość przemieszczania się atomów rośnie wraz ze wzrostem temperatury. Wniosek: trzeba je podgrzać. Temperatury umożliwiające syntezę jąder atomowych panują na przykład... na Słońcu! Zresztą gwiazdy, a więc również i Słońce, w ten właśnie sposób wytwarzają energię. To między innymi dzięki takim reakcjom, jak synteza termojądrowa, każdego ranka budzą nas przyjemnie grzejące promienie słoneczne. Aby więc doprowadzić do reakcji termojądrowej trzeba uzyskać temperaturę zbliżoną do tej, jaka panuje w Słońcu, a więc jakieś - bagatela - 15 milionów stopni Celsjusza.
Amazing Hi-Def CME (full disk) - Flickr - NASA Goddard Photo and Video
Aktywność słoneczna jest w dużej mierze związana z reakcjami termojądrowymi.
Zaraz. Że co?! Jak my niby mamy doprowadzić cokolwiek do temperatury 15 milionów stopni Celsjusza? Nawet gdyby udało nam się coś do tego stopnia podgrzać, to nie mielibyśmy nawet cienia szansy utrzymania tej całej materii w czymkolwiek, bo nawet najbardziej wytrzymały materiał w ułamku sekundy stopiłby się! Ale i na to udało nam się znaleźć rozwiązanie. Bo po co mamy utrzymywać rozgrzaną plazmę w jakieś formie, naczyniu, czy zbiorniku, skoro możemy sięgnąć po coś znacznie bardziej irracjonalnego? Możemy przecież "uwięzić" plazmę w polu magnetycznym, na które nawet najwyższe temperatury nie będą mieć wielkiego wpływu!

I tą technologię właśnie wykorzystują naukowcy z niemieckiego Instytutu Fizyki Plazmowej im. Maxa Plancka w Greifswaldzie. Skonstruowali oni urządzenie nazwane stellaratorem, które umożliwia przeprowadzenie reakcji termojądrowej. Oficjalna nazwa maszyny znajdującej się u naszych zachodnich sąsiadów to Wendelstein 7-X, a przy jego budowie - jak już wielokrotnie podkreślały liczne portale - zaangażowaniem wykazały się liczne polskie firmy. Poniższe zdjęcia przedstawiają samo urządzenie, zaś schematy obrazują sposób jego funkcjonowania.
Wendelstein7-X Torushall-2011
Wendelstein 7-X z zewnątrz...
Interior of W7-X stellarator
... i od środka.
W7X-Spulen Plasma blau gelb
Schemat działania Wendelsteina 7-X. Na źółto oznaczono plazmę.
3 lutego 2016 poczyniono pierwszy krok na drodze urzeczywistnienia marzeń o pozyskiwaniu energii z syntezy termojądrowej. Wendelstein 7-X został po raz pierwszy uruchomiony. Na ćwierć sekundy udało się rozgrzać niewielką ilość plazmy do temperatury zawrotnych 80 milionów stopni Celsjusza. W planach na najbliższe lata jest uruchomienie maszyny na pół godziny. Zaznaczyć jednak należy, że Wendelstein 7-X nie jest w stanie naprodukować zbyt dużych ilości energii, a jego głównym przeznaczeniem są cele naukowe i rozwój technologii w tej dziedzinie. Dopiero badania przeprowadzone na tego typu modelach pozwolą na opracowanie technik znacznie bardziej efektywnych.

Cały świat czeka na urzeczywistnienie marzeń naukowców z Greifswaldu, jak również innych ośrodków badawczych na całym świecie. A jaki jest Wasz stosunek do prowadzonych badań? Czy uważacie, że korzystanie z energii termojądrowej będzie kiedykolwiek możliwe? :)

Zobacz też:
1.  Czy objawi nam się planeta numer 9?
2. Chrząszcz imieniem Chewbacca
3. Co jest nie tak z atmosferą, czyli o wahaniach temperatury

wtorek, 26 stycznia 2016

Czy objawi nam się planeta numer 9?

Pisałem nie tak dawno o poszukiwaniu w Układzie Słonecznym śladów życia pozaziemskiego (o tutaj). Z artykułu tego krystalizował się obraz tego, ile wiemy na temat naszego kosmicznego podwórka. Czyli prawie nic. Wszystko o czym pisałem kilka tygodni temu opierało się na hipotezach i przypuszczeniach. Ale czy nasza niewiedza może być aż tak daleko posunięta, że przeoczylibyśmy istnienie całej planety?! Czy podczas intensywnych badań kosmosu mogło nam umknąć istnienie wielkiego globu znajdującego się nie aż tak daleko od nas samych? Wychodzi na to, że to całkiem możliwe.
Planet Nine in Celestia
Artystyczna wizja Planety 9.
Pluton został odkryty w roku 1930. Od tego czasu Układ Słoneczny wydawał się już na tyle skatalogowany, że ciekawość człowieka przekraczać zaczęła kolejne granice. W 1992 roku polski uczony Aleksander Wolszczan odkrył pierwsze trzy planety spoza naszego układu. Są one oddalone od Ziemi o 980 lat świetlnych! W ciągu 24 latach, które minęły od tego wydarzenia udało się skatalogować niemalże 2,5 tysiąca innych planet, stosując coraz to bardziej precyzyjne metody. Jak pokazują jednak ostatnie badania, całkiem możliwe jest to, że mimo tak dużego zainteresowania odkrywaniem nowym globów, nie zauważyliśmy tego jednego, który okrąża naszą gwiazdę. Dziwne, prawda?

Poszukiwania dziewiątej planety wystartowały jeszcze na długo zanim udało się odkryć planetę numer osiem. Istnienia planety o nazwie X dowodził już w 1821 roku Francuz Alexis Bouvard. Według uczonego coś zakłócało ruch Urana. I tym czymś musiała być jakaś inna planeta. Niebawem odkryto Neptuna, lecz nie rozwiązało to problemu, gdyż również i w ruchu ósmej planety dostrzeżono zaburzenia. Jak się okazało pod koniec ubiegłego wieku rozumowanie to było błędne, a zakłócenia w ruchu Neptuna wywołane były błędnymi szacunkami dotyczącymi jego masy.

Przez kilkadziesiąt lat ludzkość żyła w błogiej nieświadomości będąc przekonaną, że za Plutonem (a gdy Plutona zdetronizowano, to za Neptunem) nie ma już żadnej innej planety. 20 stycznia 2016 roku, a więc kilka dni temu, świat nauki oszalał, gdy dwóch badaczy z Kalifornijskiego Instytutu Technologii ogłosiło, iż istnienie dziewiątej planety jest jak najbardziej możliwe. Wskazują na to precyzyjne badania matematyczne oraz obserwacje ruchu kilku planetoid. Orbity tych obiektów spotykają się w jednym miejscu, co jest niemalże niemożliwe w tym konkretnym przypadku. Chyba że ma w tym swój udział oddziaływanie potężnego czynnika zewnętrznego - jak chociażby sporych rozmiarów planety.
Planet Nine Orbit
Hipotetyczna orbita Planety 9 oraz orbity ciał niebieskich, dzięki którym udało się ustalić możliwość
istnienia dziewiątej planety. Model pokazuje również rozmiary Układu Słonecznego - gdy Planeta 9
znajdowałaby się najbliżej Słońca, i tak byłaby znacznie dalej od Neptuna.
Wysnuto stąd wniosek, że na najdalszych rubieżach Układu Słonecznego po prostu musi coś jeszcze być. Hipotetyczna planeta byłaby piątym spośród gazowych olbrzymów i miałaby masę około 10 razy większą od Ziemi. Jej domem miałby być pas Kuipera, a więc jedno z najdalszych miejsc w Układzie Słonecznym. Z tym też wiążą się kolejne, zadziwiające wprost liczby. Po pierwsze, Planeta 9 byłaby oddalona od naszej gwiazdy średnio o 600 jednostek astronomicznych (o odległościach w kosmosie więcej tutaj). Po drugie, okrążenie Słońca zajmowałoby jej 10-20 tysięcy lat! Oznacza to, że od momentu, w którym człowiek wynalazł pismo nie przebyłaby nawet połowy swojej drogi!

A jak to się stało, że pomiędzy Neptunem a Planetą 9 mogłaby istnieć aż taka przepaść? Dlaczego pomiędzy nimi - jeśli chodzi o planety - jest jedno wielkie nic? Naukowcy tłumaczą, że podczas formowania się Układu Słonecznego, a więc ponad 4,5 miliarda lat temu, Planeta 9 mogłaby po prostu oddalić się od Słońca na wyjątkowo dużą odległość i zostać zawieszona w tym miejscu, w której dziś jej poszukujemy.
Gas Giants & The Sun in 1,000 km
Cztery gazowe olbrzymy na tle Słońca.
No i ostatnie, bardzo ważne pytanie. Dlaczego jeszcze jej nie odkryliśmy? Otóż ze względu na swoją odległość od Słońca, planeta ta nie odbija zbyt wiele światła, a efekt potęgowany jest dodatkowo przez odległość jaka dzieli od Planety 9 nas samych. Z tego powodu dla ziemskich teleskopów hipotetyczna dziewiąta planeta byłaby jakieś 600 razy ciemniejsza od Plutona! Nie wiedząc gdzie dokładnie szukać, a tym bardziej - że w ogóle jest czego szukać, nie mieliśmy więc szans jej odnaleźć. Nawet teraz dokonanie tego zajmie nam kilka lat. Znamy wprawdzie orbitę, po której Planeta 9 mogłaby krążyć, lecz nie wiemy w którym miejscu tej orbity znajdować by się mogła teraz. Dlatego też dwa znajdujące się na Hawajach teleskopy - Subaru i Keck - już niebawem rozpoczną intensywne poszukiwania.

Nie wiem, jak Wy, ale ja z niecierpliwością oczekuję kolejnych wiadomości dotyczących poszukiwań Planety 9. Co myślicie o tej sprawie? Czy sądzicie, że dziewiątą planetę Układu Słonecznego uda się znaleźć? :)

środa, 6 stycznia 2016

W poszukiwaniu kosmitów w Układzie Słonecznym

Minęło już przeszło pół tysiąclecia od kiedy Krzysztof Kolumb dopłynął do Ameryki. 100 lat temu Roald Amundsen postawił stopy na biegunie południowym, zaś nieco ponad 50 lat temu Edmund Hillary i Tenzing Norgay zdobyli szczyt Mount Everest. Powierzchnia Ziemi została już przez człowieka zbadana niemalże w całości. Na naszej planecie trudno już szukać wyzwań, które mogłyby doprowadzić nas do przełomowych odkryć. Dlatego też naukowcy z całego świata od kilkudziesięciu lat coraz częściej zwracają swoje oczy w przestrzeń kosmiczną. A jedno z najbardziej interesujących pytań, jakie sobie postawili, brzmi: Czy poza Ziemią istnieje życie? Póki co nie jesteśmy rzecz jasna poszukiwać kosmitów w dalekich układach planetarnych. Dlatego szukamy ich na własnym podwórku - w Układzie Słonecznym.
Solar sys
Model Układu Słonecznego.
Nikt nie mówi już dziś rzecz jasna o bawieniu się w kotka i myszkę z przebiegłymi, inteligentnymi istotami ukrywającymi się przed naszymi kamerami na powierzchni Marsa. Obraz zielonych ludzików z wyłupiastymi oczami i przerośniętymi czaszkami już dawna wyszedł z mody. Teraz podniecają nas znacznie bardziej trywialne rzeczy, jak chociażby poszukiwanie nawet najdrobniejszych śladów życia poza Ziemią, przede wszystkim organizmów jednokomórkowych. I w tej materii natrafiamy jednak bez trudu na dość poważny szkopuł. Wszędzie przecież mówi się o tym, że życie na Ziemi rozwinęło się przede wszystkim dlatego, że znajduje się ona w optymalnej odległości od Słońca. A wszystkie pozostałe planety, podobnie jak ich księżyce, tą cechą pochwalić się przecież nie mogą. Musimy więc zacząć poszukiwać haczyków, wyjątków i zaskakujących teorii.

W centrum zainteresowania naukowców zajmujących się poszukiwaniem pozaziemskiego życia od wielu lat pozostaje rzecz jasna Mars. W tym przypadku ujawnia się wyraźnie pewien mankament powiązany z moim dzisiejszym artykułem. Sytuacja rozwija się bowiem niezwykle dynamicznie. Jeszcze rok temu napisałbym zapewne, że naukowcy są przekonani o tym, iż woda na Marsie kiedyś była i zastanawiają się, dlaczego dzisiaj jej już nie ma. Tymczasem dziś piszę zupełnie coś innego. Woda w stanie ciekłym na Marsie jest! Odkrycia tego dokonała w ubiegłym roku sonda kosmiczna należąca do NASA. Podczas szczegółowych badań wykryto na powierzchni Czerwonej Planety ciemne smugi, w zasięgu występowania których ziemia nasiąknięta jest wodą. Woda ta zawiera dużo soli i innych minerałów, dzięki czemu nie zamarza w panujących na Marsie temperaturach. Nie świadczy to wprawdzie jeszcze o istnieniu życia, lecz jeden z podstawowych warunków do jego zaistnienia na czwartej planecie od Słońca został z całą pewnością spełniony - tym bardziej, że według słów specjalistów w odległej przyszłości na Marsie panowały warunki zbliżone do ziemskich.
Mars Valles Marineris
Zdjęcie Marsa wykonane w lutym 1980 roku przez sondę Viking 1.
Phœnix lander at the northern arctic circle of Mars
Bezzałogowy lądownik Phoenix na Marsie w czerwcu 2008 roku.
Kaiser Gullies
Wąwozy w zboczu krateru Kaiser - świadectwo istnienia na Marsie wody w przeszłości nim
zostało potwierdzone jej istnienie także i obecnie.
Oczy naukowców sięgają jednak znacznie dalej niż na Marsa. Potencjalnych form życia poszukuje się także na jednym z 67 księżyców Jowisza, Europie. Obiekt ten jest pod względem budowy wyjątkowy. Jego zewnętrzne warstwy według kilkukrotnie potwierdzanych badań są bowiem zbudowane z wody. Najbardziej zewnętrzną część stanowi oczywiście gruba skorupa lodowa, lecz pod jej powierzchnią, na głębokości kilku lub kilkunastu kilometrów lód poczyna przechodzić w wodę w stanie ciekłym. Tam też istnieć mogą niezbyt rozwinięte formy życia, które koncentrować miałyby się przede wszystkim w pobliżu kominów hydrotermalnych, czyli szczelin w płaszczu Europy, z których wydostaje się gorąca woda. Sęk w tym, że istnienie owych kominów nie zostało jeszcze potwierdzone.
Europa from Voyager II - July 1979 (16546842956)
Zdjęcie Europy wykonane przez sondę Voyager II w lipcu 1979 roku.
PIA01130 Interior of Europa
Schemat przedstawiający warstwy budujące Europę. Na niebiesko ukazano warstwę ciekłej wody,
na biało (jasno-brązowo) - warstwę lodu.
Europa nie jest jednak przypadkiem odosobnionym. Podobne warunki zaobserwowano na innym księżycu Jowisza - Ganimedesie, a także na jednym z księżyców Saturna - Enceladusie. Ten ostatni przykład jest nadzwyczaj interesujący. W okolicach bieguna południowego spod lodu wytryskują liczne gejzery, wyrzucające cząsteczki lodu na setki kilometrów ponad powierzchnię księżyca. Daje to naukowcom możliwość przeprowadzenia wnikliwych badań. Przy użyciu sondy Cassini, podczas kilku jej przelotów w pobliżu Enceladusa, pobrano próbki wystrzelonej w kosmos materii. Po badaniach prowadzonych "na odległość" ustalono, że w próbkach prócz wody znajdują się także minerały. Naukowcy uznają to za realizację kolejnego spośród warunków koniecznych do powstania życia, a część z nich uważa, że to właśnie Enceladus powinien być pierwszy w kolejce podczas naszych poszukiwań pozaziemskich istot.
Enceladus geysers June 2009
Zdjęcia gejzerów na Enceladusie wykonane przez sondę Cassini w 2009 roku.
W Układzie Słonecznym jest więc całkiem sporo wody, w której potencjalnie kryć się może życie. Mars, Europa, czy Enceladus to doskonałe argumenty na poparcie tej tezy. Jeśli już rozważamy istnienie pozaziemskiego życia, warto pójść o jeszcze jeden krok dalej, do sfery nie tyle argumentów, co niczym - jak dotąd - niepotwierdzonych teorii. Innymi słowy, do sfery science-fiction. Bo kto powiedział, że życie nie może istnieć bez wody? Dlaczego z góry zakładamy, że musi się ono opierać na takich samych zasadach, jak nasze? Być może gdzieś we wszechświecie istnieją organizmy skonstruowane inaczej niż my, które do życia potrzebują związków chemicznych innych niż woda. Jeśli tak, to pojawić się mogą również i w Układzie Słonecznym. A najlepszym miejscem dla ich rozwoju byłby Tytan.

Tytan, największy księżyc Saturna, jest nadzwyczaj podobny do Ziemi. Po pierwsze, może się pochwalić gęstą atmosferą, w której dominuje azot. U nas jest go 78%, na Tytanie - aż 98%. Po drugie, jego powierzchnia została ukształtowana w niezwykły sposób. Znajdziemy na nim góry, obniżenia, doliny i wzgórza. Na równiku zaobserwowano zaś pokaźnych rozmiarów wydmy. Najważniejsze dla tej opowieści są jednak licznie występujące w okolicach biegunów Tytana jeziora. Tak, jeziora! Tyle że nie wypełnia ich woda, a ciekły metan. Temperatura na powierzchni tego księżyca osiąga bowiem nawet -200 stopni Celsjusza, czyli wartość, w której metan nie jest już gazem, a właśnie cieczą.

Kilka lat temu w świecie nauki pojawiła się teoria jakoby na Tytanie mogłyby istnieć niezbyt skomplikowane organizmy o dość niecodziennym charakterze. Miałyby one pochłaniać acetylen, oddychać wodorem i wydalać metan. Początkowo te rewelacje traktowano ze sporym dystansem. Wszystko zmieniło się jednak wraz z opublikowaniem wyników badań przeprowadzonych w 2010 roku przez wspominaną już sondę Cassini. Zgodnie z nimi w dolnych partiach atmosfery Tytana występują niewyjaśnione jak dotąd braki dwóch gazów - wodoru i acetylenu. Powstało już na ten temat kilka teorii, lecz póki co żadna nie jest w pełni wiarygodna. I żadna nie wygrywa też zdecydowanie z teorią dotyczącą życia opartego na wodorze.
PIA17655 Jingo Lacus crop2
Jingpo Lacus, metanowe jezioro na Tytanie.
Z tych wszystkich przykładów poszukiwań pozaziemskiego życia buduje się pewien obraz. A mianowicie, w tym temacie nie wiemy jeszcze nic. Wszystko, co możemy póki co na ten temat powiedzieć, to tylko teorie i założenia. Cały świat oczekuje więc momentu, w którym kilku oficjeli z NASA powie na konferencji prasowej, że gdzieś poza Ziemią odnaleziono jakąś mikroskopijną bakterię. Gdzie to będzie? Na Marsie, Europie, Tytanie - wszystko jedno.

A co Wy sądzicie o życiu pozaziemskim? Czy może ono gdziekolwiek istnieć? Czy ogranicza się według Was wyłącznie do mikroorganizmów, czy też może przybierać znacznie bardziej spektakularne formy? :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

O odległościach w kosmosie

Przeciętna pchła ma jakieś 3 milimetry długości. Igły sosny dorastają do 7 centymetrów. Jeden koniec boiska do piłki nożnej od drugiego oddziela 105 metrów. Z Warszawy do Gdańska jest około 280 kilometrów w linii prostej. Z Paryża do Los Angeles - 8 tysięcy kilometrów, a z Ziemi na Księżyc - plus minus 380 tysięcy kilometrów. Są to dla nas wielkości jak najbardziej możliwe do zaakceptowania i stosunkowo łatwe do przekalkulowania. Jeśli jednak przyjrzymy się temu z nieco dalszej perspektywy - dajmy na to z gwiazdy Merak w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy - okaże się, że z naliczaniem kilometrów pojawiają się poważne problemy. No bo jak w prosty sposób posługiwać się wielkością 754 490 825 000 000 000 kilometrów? Dlatego wymyślono kilka miar długości, które przydadzą nam się tylko i wyłącznie podczas badań kosmosu, wszechświata, a nie znajdą żadnego zastosowania na naszej planecie.
Earth-moon
Ziemia z Księżyca.
Pierwszą z takich miar jest jednostka astronomiczna. Wynosi ona mniej więcej 150 milionów kilometrów. Dlaczego właśnie tyle? Ano dlatego, że tyle właśnie wynosi średnia odległość Ziemi od Słońca. W jednostkach astronomicznych najłatwiej mierzy się odległości w Układzie Słonecznym. Może się to wydawać dziwne, bo przecież w jednej jednostce astronomicznej mieszczą się aż trzy planety - Merkury, Wenus i Ziemia. Jednak po rzuceniu okiem na nieco dalsze obiekty, szybko przekonamy się, że rozwiązanie to jest dosyć sensowne. Jowisz od Słońca jest oddalony już o 5 au (bo takim skrótem szczyci się jednostka astronomiczna), Pluton aż o 39,5 au, a prawdopodobnie istniejący Obłok Oorta, jedna z najdalszych części naszego układu, sięga aż 100 tysięcy au.
Jupiter
Jowisz.
Również i jednostki astronomiczne nie wystarczają jednak na dłuższą metę. Trudno na ich podstawie wyznaczyć nawet odległości do najbliższych gwiazd, które mierzone będą już w setkach tysięcy au. Dlatego też wyznaczono jeszcze większą miarę długości. A mianowicie, rok świetlny, czyli odległość, którą przebędzie światło w ciągu jednego roku ziemskiego. Światło porusza się z prędkością około 300 000 kilometrów na sekundę, w związku z czym rok świetlny ma prawie 10 bilionów kilometrów, czyli przeszło 60 tysięcy jednostek astronomicznych. Najbliższa nam gwiazda nie licząc Słońca, Proxima Centauri, jest od nas oddalona o jakieś 4,22 lata świetlne. Średnica Drogi Mlecznej, a więc naszej galaktyki, wynosi już jednak około 100 tysięcy lat świetlnych. Tym razem również i lata świetlne zaczynają powoli nie wystarczać...
Life and Death Intermingled
Fragment Drogi Mlecznej.
Z pomocą przychodzi parsek, w którego skład wchodzą ponad trzy lata świetlne. Jednostka ta została wymyślona na podstawie znacznie bardziej skomplikowanych przeliczeń niż dwie pozostałe. Z parseka można natomiast wyciągnąć kiloparsek, czyli 1000 parseków, a następnie megaparsek, gigaparsek i tak dalej. Odległość Drogi Mlecznej od Galaktyki Andromedy, czyli największej galaktyki w naszej "okolicy", wynosi mniej więcej 770 kiloparseków. Dla przykładu - galaktyka Messier 86 oddalona jest od nas o 17,1 megaparseków. Sporo, prawda?
Andromeda Galaxy (with h-alpha)
Galaktyka Andromedy.