Kolejne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, noszące pseudonim Mundialu, odbędą się już za... trzy lata. Już albo dopiero. Trzy lata to - bądź co bądź - całkiem dużo czasu. Nie przeszkodziło to jednak w przeprowadzeniu dnia wczorajszego losowania do kwalifikacji. Niewielu zauważyło jednak, iż losowanie to nie było przeznaczone wyłącznie dla strefy UEFA, a więc dla Europy. Swoich przyszłych rywali poznały także zespoły z innych części świata. A na niektórych kontynentach awans na mundial wydaje się naprawdę prawdziwą sztuką. Najbardziej interesująco cała ta sytuacja wygląda z perspektywy kilku zespołów, wśród których znajdziemy Samoa.
W Europie kwalifikacje do Mistrzostw Świata wydają się takie jasne i klarowne. I rzeczywiście - faza grupowa, potem baraże dla zespołów z drugich miejsc i wypad. Tak ładnie i przyjemnie jest jednak tylko u nas i w Ameryce Południowej, gdzie wszystkie zespoły rywalizują ze sobą. A gdzie indziej? No a gdzie indziej zaczynają się schody.
Samoa, czyli małe państwo w Oceanii, o powierzchni zbliżonej do Wielkopolski, złożone w gruncie rzeczy z dwóch niewielkich wysp. Liczba ludności nie przekracza 200 tysięcy, tradycje piłkarskie dosyć krótkie. Państwo to nie ma więc najmniejszych szans na to, by znaleźć się za trzy lata w Rosji. Ale próbuje - i to się liczy. Reprezentanci Samoa rywalizację rozpoczynają zawsze jako jedni z pierwszych. Muszą bowiem wziąć udział w pierwszej rundzie kwalifikacji strefy OFC (Oceania), w której startują wyłącznie cztery zespoły. Tym razem oprócz Samoa są to Tonga, Samoa Amerykańskie i Wyspy Cooka. Rywalizacja jest zacięta, bo tylko jedna drużyna awansuje do rundy drugiej. A rundę drugą stanowi odbywający się na dwa lata przed mistrzostwami świata Puchar Narodów Oceanii, coś w rodzaju czempionatu kontynentalnego.
Mapa Samoa. |
Oprócz zwycięzcy z pierwszej rundy, w Pucharze Narodów udział bierze jeszcze siedem innych zespołów. A mianowicie, Thaiti, Papua-Nowa Gwinea, Nowa Kaledonia, Nowa Zelandia, Wyspy Salomona, Fidżi i Vanuatu. Zaraz. A gdzie jest Australia?! Australia jakieś dziesięć lat temu stwierdziła, że woli uczestniczyć w eliminacjach azjatyckich. W praktyce dało to większe szanse na awans do mistrzostw Nowej Zelandii. A i Australia sobie całkiem nieźle radzi w w rywalizacji z państwami azjatyckimi. Ostatnim razem zajęła w nich czwarte miejsce, co oznacza pewny awans.
Załóżmy, że Samoa zwyciężyło w rozgrywkach pierwszej rundy i uzyskało możliwość występu na Pucharze Narodów Oceanii. Co jest teraz celem tej wyspiarskiej reprezentacji? Po pierwsze, jak najlepsza pozycja w kontynentalnych zawodach. Drużyny dzieli się na dwie grupy po cztery zespoły. I z każdej z tych grup do kolejnego etapu przechodzą trzy najlepsze reprezentacje.
Trzecia runda przypomina nieco drugą. Dwie grupy, tylko tym razem po trzy zespoły. Awans otrzymują tylko zwycięzcy, którzy później walczą ze sobą. I przyjmijmy, że - choć to mało prawdopodobne - zwycięzcą w jednej z grup zostało Samoa. I - co jeszcze dziwniejsze - pokonało najlepszą ekipę z grupy drugiej. Okazuje się, że jest najlepszym zespołem Oceanii. Czy oznacza to jednak, że może już szykować się na Mundial? Niestety nie. Bo jest jeszcze coś takiego jak baraże interkontynentalne...
W barażach tych biorą udział cztery zespoły z czterech różnych kontynentów - 5. zespół Azji, 1. Oceanii, 5. Ameryki Południowej i 4. Ameryki Północnej. Za pomocą losowania poznają oni swoich przeciwników, z którymi będą walczyć o awans. I tutaj Samoa może liczyć już tylko na szczęście. Jeśli trafią na którąś z Ameryk, to ich przeciwnik niemalże na pewno będzie bardzo mocny. Pojedynki amerykańsko-oceańskie kończyły się jak dotąd bardzo jednostronnie. Rok temu Meksyk w takim meczu pokonał Nową Zelandię 9:3. Znacznie większe szanse będą, gdy Samoa trafi się zespół z Azji. Wówczas może dojść do sytuacji takiej jak sprzed pięciu lat, kiedy Nowa Zelandia pokonała Bahrajn 1:0. W tym wszystkim jest tylko jeden haczyk. Jak widzimy na podanych przykładach, tym zespołem dyżurnym, który trafia do baraży, jest w Oceanii nie Samoa, a Nowa Zelandia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz