środa, 3 czerwca 2015

Szwajcaria referendum stoi

Referenda to w Polsce nieczęste wydarzenie. Ostatnie odbyło się 12 lat temu - dotyczyło przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Nie jesteśmy jednak w tej kwestii osamotnieni. W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich dwudziestu lat tylko raz zarządzono ogólnokrajowe referendum, we Francji dwa razy, w Szwecji jeden raz... I tak można by wymieniać dalej. Jest jednak pewien kraj, w którym referenda odbywają się bardzo, bardzo często. Mowa o Szwajcarii. Przypadek ten jest często wykorzystywany przez rozmaite partie i organizacje antysystemowe, więc wielu z Was miało już zapewne okazję o nim usłyszeć. O co jednak chodzi w tych szwajcarskich referendach? Jak się ukształtowały? I czy można tamtejsze rozwiązania przenieść do Polski?

1. August-Initiative Resultate
Zacznijmy od historii. Pierwsze referenda na terenie związku przeszło dwudziestu państewek, jakim była wówczas Szwajcaria, odbyły się w 1798 i 1802 r. i dotyczyły konstytucji. W wyniku wojny domowej - dodajmy, że ostatniej w dziejach alpejskiego kraju, Szwajcaria stała się państwem związkowym, a uchwalona konstytucja zagwarantowała obywatelom wiele swobód. Z czasem coraz częściej zaczęły się odbywać referenda. Przerwy między nimi skracały się z kilkunastu do kilku lat, a później do mniej niż roku. Ostatnim rokiem bez referendum był 1943! Musicie też wiedzieć, że od wielu już lat referenda w Szwajcarii mają miejsce kilka razy do roku, co sprawia, że ich ogólna liczba dawno przekroczyła pół tysiąca.

Referenda w Szwajcarii tradycyjnie już odbywają się cztery razy do roku, mniej więcej co trzy miesiące. W każdym z nich parlamentarzyści zadają obywatelom kilka pytań. W 2014 roku dotyczyły one między innymi aborcji, rezerw złota, czy rozwoju infrastruktury kolejowej. Tegoroczne referendum (jak na razie jedyne), które odbyło się w marcu, dotyczyło zniesienia podatku dochodowego od zasiłków opiekuńczych i szkolnych oraz wprowadzenia specjalnego podatku od energii ze źródeł nieodnawialnych. Obie propozycje zostały odrzucone, z czego druga miażdżącą przewagą głosów "przeciw" nad głosami "za" (92% do 8%) - największą od prawie stu lat.

Pamiętajmy, że w Szwajcarii inicjatywę ustawodawczą posiadają również obywatele - i to stąd bierze się znaczna część referendów. Inicjatywę taką musi jednak poprzeć aż 100 tysięcy ludzi, by była rozpatrywana. To wprawdzie tyle samo, co u nas, lecz Szwajcaria liczy czterokrotnie mniej mieszkańców niż Polska.

Warto dodać jeszcze, że w niektórych regionach Szwajcarii zachowały się do dnia dzisiejszego zgromadzenia ludowe, zwane tam mianem Landsgemeinde, w których udział biorą wszyscy pełnoletni obywatele danego regionu i razem podejmują decyzje. Taki system utrzymał się w dwóch malutkich, liczących mniej niż 40 tysięcy mieszkańców, kantonach - Glarus i Appenzell Innerrhoden. Mimo niewielkich rozmiarów tych jednostek, zgromadzenia powodują znaczne trudności organizacyjne. Patrząc na poniższe zdjęcie z takiego właśnie "zjazdu", trudno się temu dziwić.

Landsgemeinde Glarus 2006
Landsgemeinde w Glarus, w 2006 roku.
I ostatnie pytanie. Jak by to wyglądało w Polsce? Czy możemy wprowadzić do naszego systemu referenda w takiej formie, w jakiej funkcjonują w Szwajcarii? Moim zdaniem - nie. Według mnie każde państwa, każdy region posiada pewne uwarunkowania dla rozwoju takich, a nie innych zjawisk. Ten rozwój jest długi i zależny od licznych czynników historycznych, tradycyjnych, kulturowych, a nawet naturalnych. Wątpliwe jest więc, że referenda spowodowałyby u nas takie same skutki - zarówno te pozytywne, jak i negatywne - co w Szwajcarii.

Musimy pamiętać, że każdy naród ma inną mentalność. Spoglądając wstecz, możemy zauważyć, że do naszych cech nie należy sumienność i aktywność polityczna. W ostatnich wyborach różnego rodzaju sukcesem było zbliżenie się frekwencji do 50%. A wybory odbywają się u nas średnio raz na rok. Gdyby kazano chodzić Polakom do urn co dwa miesiące, wielu po prostu by się "znudziło" i zniechęciło do tej czynności. I frekwencja mogłaby się obniżyć do poziomu katastrofalnego.

A wy co o tym myślicie? Jak sprawdziłyby się szwajcarskie referenda w polskich realiach?

4 komentarze:

  1. U nas ciężko cokolwiek zrobić, chociaż podobno były głosy o referendum na jesieni... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jesieni faktycznie będzie referendum :). Dotyczyć będzie przesławnych JOW-ów, finansowania partii oraz stosunku podatnika do prawa podatkowego. Co ciekawe, odbędzie się w godzinach 6-22, więc trwać będzie dłużej niż standardowe wybory. Jestem ciekawy, jakaż frekwencja pojawi się przy okazji referendum :).

      Usuń
    2. aż tyle godzin? Ja zawsze liczę na duża frekwencje, ale skoro na wyborach prezydenckich jest poniżej 50%, to co dopiero na referendum. Ja na pewno pójdę, zawsze chodzę glosować :)

      Usuń
    3. Cieszy mnie to. :) Każdy oddany głos to frekwencja wyższa o 0,000003% :).

      Usuń