Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Londyn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Londyn. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 maja 2015

Szaleństwa Wimbledonu

Dokładnie za miesiąc... i jakieś dwie godziny, rozpocznie się trzecia odsłona tegorocznego Wielkiego Szlema w tenisie. Najlepszych tenisistów świata będą gościć trawiaste korty Wimbledonu. Przy tej okazji warto wspomnieć o tym renomowanym turnieju z nieco innej strony. Jak wszystko w Wielkiej Brytanii, również i tenisowe zawody po prostu musiały tam być inne. Są one jedyne w swoim rodzajem pod całym mnóstwem względów - i to czyni je znacznie ciekawszymi od reszty.

Po pierwsze - trawa
Trawa to coś, czego spoglądając na Wimbledon nie da się nie zauważyć. Widok zielonego, naturalnego kortu kontrastuje z czerwoną nawierzchnią ceglaną, bądź sztuczną, kolorową nawierzchnią twardą. Korty trawiaste to niestety rzadkość. W wielu krajach, również i w Polsce, w ogóle ich nie ma. W całym cyklu WTA zaledwie pięć turniejów odbywa się na trawce, z czego aż pięć w Wielkiej Brytanii. Trochę lepiej jest u mężczyzn - oni mają okazję wyjść na trawę siedem razy do roku, w tym trzy razy na Wyspach. A co trawa zmienia w przebiegu rozgrywki? Ano piłki odbijają się na niej znacznie szybciej i znacznie niżej, co sprzyja niektórym zawodniczkom i zawodnikom. Poza tym, "sezon trawiasty" następuje w tenisie bezpośrednio po nieco dłuższym "sezonie ceglanym". A na kortach ceglanych piłka odbija się znacznie wolniej i znacznie, znacznie wyżej. W rezultacie wielu zawodnikom ciężko jest się nagle przestawić z jednych kortów na drugie i zaliczają później spektakularne porażki - takich na Wimbledonie nie brakuje.
All England Club Wimbledon 2014
Korty Wimbledonu w 2014 roku.
Po drugie - biel
Pierwsza z wielu tradycji Wimbledonu. Wszyscy zawodnicy bez wyjątku są zobowiązani do noszenia białych strojów. Na ich ubraniach mogą znaleźć się jedynie niewielkie kolorowe elementy. Nie ma też mowy o jakichkolwiek naszywkach sponsorów, elementach używanych w celach komercyjnych. Bardzo pożyteczny zapis w regulaminie, czyż nie? Wielu zawodnikom, a szczególnie zawodniczkom, się to jednak nie podoba. Bądź co bądź, to jak zaprezentują się na korcie zadecyduje, czy zostaną zauważone i staną się bardziej rozpoznawalne. To coś w rodzaju budowania własnego wizerunku. Dlatego tenisistki starają obchodzić zasadę białych strojów wszelkimi sposobami. W rezultacie co roku na kortach Wimbledonu pojawia się kilka kobiet ubranych w białe co prawda, lecz niezwykle oryginalne stroje. Nierzadko do tego stopnia oryginalne, że po prostu budzące szczery śmiech.

Flickr - Carine06 - Julien Benneteau (6)
Julien Benneteau podczas WImbledonu w 2011 roku.
Po trzecie - etykieta
Wejdźmy teraz na stronę główną Wimbledonu. Gdy otworzymy zakładkę "Draws", czyli "Drabinki" ukaże się nam kolejny sygnał na to, że w londyńskim turnieju dużą rolę odgrywa tradycja, w tym przypadku nienaganna brytyjska etykieta. W standardowym turnieju singel mężczyzn jest oznaczany tytułem Men's, a turniej singlowy kobiet mianem Women's. Podczas Wimbledonu nie spotkamy się z tymi określeniami. Tutaj są Gentlmen's i Ladies'. Ponadto, na korcie sędzia zwraca się do zawodniczek używając formy Miss w stosunku do panien i Mrs w stosunku do mężatek. Interesujący jest też fakt, iż wobec mężczyzny nie mówi się Mister, chyba że ten prosi o challenge. Doprawdy, dziwne...

Po czwarte - truskawki
Truskawki towarzyszą Wimbledonowi praktycznie od zawsze. W międzyczasie dołączyła do nich śmietana i odtąd noszą tytuł "truskawki w śmietanie" (być może ta nazwa dla Anglików jest istotna :)). Organizatorzy dbają o to, aby widzowie otrzymali jak najlepszy towar. Pochodzą z rodzimych ogrodów w Kencie i są zbierane zaledwie dzień wcześniej. Do Londynu mają docierać o piątej nad ranem. Nadzwyczajna jakość rzecz jasna kosztuje. I to słono. Za mały kubeczek zawierający kilkanaście truskawek zapłacimy jakieś 2,5 funta, czyli przeszło 12 złotych! Widzowie nie zrażają się jednak ceną i pochłaniają owoce w niezwykłym tempie. Każdego dnia ma ich schodzić 2 tony, czyli przez cały turniej niemalże 30 ton! Pozwólcie, że nie będę się zastanawiał nad dochodami organizatorów z tytułu truskawek...

Strawberries and cream Wimbledon 2014
Truskawki w wersji de lux na Wimbledonie 2014.
Po piąte - niedziela
Pierwsza niedziela to zdecydowanie najnudniejszy dzień Wimbledonu. Dlaczego? Otóż nie odbywają się wtedy jakiekolwiek rozgrywki. Znów do głosu dochodzi w tym przypadku po prostu tradycja. Oczywiście rodzi to pewien drobny problem. Jak łatwo policzyć, dni w tym układzie jest 13, a rund do rozegrania - 7, w związku z czym zawodnicy muszą być przygotowani na ewentualność gry dzień po dniu.

Po szóste - nagrody
Dla zawodników to chyba najprzyjemniejsza strona Wimbledonu. Zwycięzca inkasuje aż 1 760 000 funtów - tylko w US Open nagrody są wyższe. Tylko 1. runda wyceniana jest na 27 000. Niższe premie czekają zawodników startujących w deblu, mikście, rozgrywkach juniorskich, czy niepełnosprawnych, ale i tak pierwsza runda liczona jest we wszystkich przypadkach w wielu tysiącach funtów. W rezultacie pula nagród na Wimbledonie wynosi rokrocznie około 25 milionów funtów. Truskawki raczej tego nie pokryją...

Jak więc mieliśmy okazję się przekonać, tenisowy Wimbledon to turniej niezwykły, cechujący się wielkim bogactwem rozmaitych zwyczajów i tradycji. To dobrze, że w sportowym kalendarzu znajdziemy jeszcze takie wydarzenia. Szkoda tylko, że zazwyczaj odbywają się one w Wielkiej Brytanii...

Zobacz też:
1. Kto wygra Euro 2016?

sobota, 18 kwietnia 2015

Sport sto lat temu: kłopoty z maratonem

Sport sto lat temu miał zupełnie inne, nieznane oblicze. Wszystko to, co mamy okazję oglądać dziś, wtedy dopiero się kształtowało. Zapraszam w wędrówkę do początków ubiegłego wieku, podczas której przedstawię najciekawsze i najbardziej niezwykłe elementy ówczesnego sportu. W pierwszym wpisie na ten temat przyjrzymy się biegom maratońskim, jednej z najstarszych konkurencji, która w niemalże niezmienionym kształcie przetrwała do dzisiaj. Jej początki bywały jednak trudne, a biegi na tak dużym dystansie przysparzały organizatorom igrzysk mnóstwa problemów.

Pierwszy bieg maratoński odbył się podczas igrzysk olimpijskich w Atenach. Jego trasa mogła być tylko jedna - wiodła z Maratonu do Aten. Trasa jednak była w dużej mierze niezabezpieczona, a organizatorzy pokładali nadzieję w dobrym zachowaniu kibiców. Nadzieje te okazały się płonne, czego dowodem jest próba pobicia jednego z faworytów - Albina Lermusiaux - przez popa-fanatyka. Bieg wygrał z czasem prawie trzech godzin Spiros Luis. Na ostatniej prostej towarzyszył mu grecki następca tronu Konstanty.

Louis entering Kallimarmaron at the 1896 Athens Olympics
Spiros Luis wbiega na stadion w Atenach
W Paryżu, w 1900 roku, podczas igrzysk olimpijskich, które przeszły do historii ze względu na naganną organizację, zawodnicy zmagali się nie tylko ze zmęczeniem i sięgającą 38 stopni Celsjusza temperaturą, ale też z ulicami stolicy Francji. Trasa była bowiem niemalże nieoznakowana. Do mety dobiegło siedmiu zawodników, z czego dwaj pierwsi - Michel Theato i Emile Champion - byli Francuzami i potrafili się odnaleźć w labiryncie paryskich ulic. Trzeci - Szwed Ernst Fast - pytał o drogę przechodniów, a i tak udało mu się zabłądzić. Z kolei faworyt - Amerykanin Arthur Newton - przez cały bieg był pewny, że wygra. Już na początku wysforował się naprzód i nikt go później nie wyprzedzał. Zapewne pobiegł jednak złą trasą, bo gdy przybył na metę spotkał tam większość spośród swoich rywali.

Jeszcze ciekawsze rozstrzygnięcia przyniósł maraton na igrzyskach w St. Louis z 1904 roku. Po przeszło trzech godzinach oczekiwania na zwycięzcę na stadion wbiegł bowiem Fred Lorz. Gdy już przygotowywał się do odebrania honorów, pojawił się drugi z zawodników - Amerykanin Thomas Hicks. Niespodziewanie to on został ogłoszony zwycięzcą. Stało się tak, gdyż Lorz zszedł z trasy na dziesiątym kilometrze z powodu skurczu nóg. Dalej jechał samochodem, a gdy skurcze minęły na 5 km przed metą, wyruszył w dalszą podróż.
Marathon race during 1904 Summer Olympics
Zawodnicy na trasie maratonu 1904 r.



Podczas maratonu w Londynie, w 1908 r. na czele biegł natomiast Włoch Dorando Pietri, który dzięki bardzo szybkiemu biegowi na ostatnich kilometrach, wyprzedził reprezentanta Południowej Afryki, Charlesa Hefferona. Włoski maratończyk szybko odczuł jednak skutki swojej szarży i na stadion wbiegał już słaniając się na nogach. Gdy zataczał się na ostatnich 50 metrach otrzymał wsparcie ze strony sędziów i udał mu się przekroczyć linię mety. Później jednak go zdyskwalifikowano, a złoto przypadło Johnowi Hayesowi.

Na tym etapie żegnamy się z maratonem, który przez kolejne stulecie stał się jednym z najbardziej emocjonujących wydarzeń na igrzyskach olimpijskich i zdobył uznanie na całym świecie.