Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzea. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzea. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 kwietnia 2016

Co nowego w Opolu?

Porobiło się ostatnio tych pięknych, multimedialnych, interaktywnych muzeów, które przyciągają rzesze turystów, oddziałując na wszystkie zmysły, zaskakując subtelnością i finezyjnym wykorzystaniem nowych możliwości, jakie daje nam rozwój technologii. Pisałem już między innymi o Muzeum Śląskim w Katowicach. Na ponowne odwiedziny (tym razem z aparatem fotograficznym, a nie komórką) i opisanie na blogu oczekują Fabryka Schindlera w Krakowie i Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. A w międzyczasie jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne, takie jak Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, które otworzy swe podwoje jeszcze w tym roku. Proces ten nie ominął oczywiście i Opola, ale nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że na znacznie mniejszą skalę. Niestety dłuży się budowa z dawna oczekiwanego Muzeum Polskiej Piosenki, ale modernizacji doczekały się inne opolskie atrakcje. I o tych modernizacjach dzisiaj.
Widok z Górki na starówkę. Na pierwszym planie, po prawej Muzeum Śląska Opolskiego.
Dalej ratusz, w tle Wieża Piastowska.

Muzeum Śląska Opolskiego
Najważniejsze i najbardziej medialne z opolskich muzeów przeszło modernizację już jakiś czas temu, bo w 2008 roku. Do starej, zabytkowej kamienicy dobudowano wówczas zupełnie nowy segment, zaskakujący nieco swą architekturą. Jednocześnie przeprowadzono gruntowną reorganizację wszystkiego, co było wewnątrz tej starszej siedziby. Dawniej muzeum wprost pachniało PRL-em, z białymi, nagimi ścianami i tymi charakterystycznymi gablotami z drewna i szkła. Teraz jest w nim znacznie bardziej przytulnie i klimatycznie.
Nowe skrzydło muzeum.
Zwiedzanie - zgodnie ze słowami wiecznie uśmiechniętej pani stojącej na swym posterunku przy drzwiach głównych - rozpocząć należy od piwnicy. Sufit piwnicy jest częściowo przeszklony, więc dostaje się tam sporo światła słonecznego, a my mamy okazję dokładnie przyjrzeć się zgromadzonym tam eksponatom z dziedziny archeologii. Znajdziemy tu wszystko, co mądrale z Uniwersytetu Opolskiego (i nie tylko) wykopały z ziemi w ciągu ostatniego półwiecza, w tym starą biżuterię, ceramikę i broń. A obok każdej przeszklonej gabloty czekać będzie mały ekranik dotykowy, z którego będziemy mogli wyczytać co nieco o dawnych czasach. Wszystkie maluchy, które na słowa "kultura pucharów lejkowatych" reagują bez entuzjazmu stwierdzeniem "Aaaa... Fajnie.", mogą sobie w tym czasie poukładać na wspomnianych ekranikach puzzle lub pograć w całkiem ciekawe gierki.
Wystawa archeologiczna.
Interaktywne elementy wystawy archeologicznej.
Gdy już nasycimy nasze oczy widokiem starych pucharków, możemy się przenieść nieco wyżej, gdzie czekać na nas będą stylowo urządzona galeria malarstwa polskiego, wystawa prezentująca tajniki słynnej porcelany tułowickiej, a także mały pokoik o nazwie "Stara Apteka", w którym poznamy obowiązkowe wyposażenie XIX-wiecznej apteki.
Wystawa poświęcona porcelanie tułowickiej.
Na pierwszym piętrze - poza wystawami czasowymi - mieści się natomiast wystawa główna, przedstawiająca historię miasta Opola - począwszy od założenia miasta, aż do dnia dzisiejszego. W przyciemnionych salach, oświetlonych specjalnymi żarówkami nadającymi lekką poświatę, znajdziemy mnóstwo interesujących eksponatów i będziemy mieli okazję przyjrzeć się z bliska dziejom nie tylko Opola, ale także przeciętnego średniowiecznego miasta. Najważniejszym punktem wystawy jest natomiast ogromna makieta Opola sprzed kilkuset lat, umieszczona w najdalej na zachód wysuniętym pokoju. Gdy tylko znajdziemy się w jej pobliżu, z głośników wydobywa się aksamitny głos lektora, a ruchoma lampka u góry zaczyna wyprawiać prawdziwe cuda, wskazując w odpowiednim momencie te części miasta, o których lektor opowiada.
Część wystawy historycznej.
Makieta przedstawiająca średniowieczne Opole.
Na sam koniec odwiedzin przejść należy na piętro drugie, gdzie znajdziemy wystawę poświęconą etnografii regionu opolskiego, zwracającej szczególną uwagę na dwoistość kultur w rejonie Opola - tej rodzimej, śląskiej, i tej przybyłej ze wschodu wraz z przesiedleńcami po II wojnie światowej. Przy okazji możemy tu też zagrać w kilka nieco bardziej już wymagających gier, wyświetlających się na kolejnych dotykowych ekranach.
Wystawa etnograficzna. I znów dotykowe ekraniki.
Wieża Piastowska
Jeżeli oglądaliście Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki dwa lub trzy lata temu, to pewnie zwróciliście uwagę na to, że górująca zazwyczaj nad amfiteatrem Wieża Piastowska była tym razem przesłonięta przez rusztowania. Było to oczywiście wynikiem remontu, po którym ponownie udostępniono wieżę dla turystów, lecz tym razem już w zupełnie innej formie. Na sam szczyt wchodzi się teraz aż pół godziny i nie jest to wynikiem dużej liczby stopni do pokonania, a... obecnością przewodnika i licznych atrakcji multimedialnych. Podczas wędrówki poznamy więc na przykład dawnych władców Opola, będziemy uczestniczyć w wielkiej bitwie, by wreszcie zobaczyć panoramę, jaka rozciągała się z wieży przed stu laty.
Schody wiodące na Wieżę Piastowską.
Muszę Was jednak przestrzec, byście nie spodziewali się przed wspinaczką zobaczenia znacznej ilości ciekawych eksponatów. Nie spodziewajcie się zobaczyć nawet dwóch. Ale jeden - już tak. Na jednym z półpięter postawiono bowiem interesującą skrzynię z czterema wystającymi z niej metalowymi kijami. Jak informuje przewodnik, waga każdego z kijów jest równa wadze jednego z typów broni używanej w średniowieczu. Gdy więc pociągniemy za odpowiedni kij, dowiemy się jak poradzilibyśmy sobie w starciu z mieczem, włócznią albo łukiem.
Przesławna skrzynia.
No i nie można zapomnieć o wspaniałym widoku, rozciągającym się ze szczytu. Zobaczymy stąd całe centrum i obrzeża Opola, a przy sprzyjających warunkach dużo, dużo więcej. Jeśli widoczność będzie dobra, to spoglądając na południe powinniśmy bez problemu ujrzeć Kopę Biskupią i Pradziada. Wieżę Piastowską najlepiej odwiedzić podczas trwania festiwalu. Chętnych do wejścia na górę wbrew pozorom nie ma wówczas zbyt wielu, a jeśli dobrze pójdzie, to będziemy mogli posłuchać sobie prób do wieczornych koncertów. ;)
Panorama z Wieży Piastowskiej.
Amfiteatr podczas festiwalu z Wieży Piastowskiej.
Taras na szczycie wieży.
Muzeum Uniwersytetu Opolskiego
Uniwersytet Opolski dorobił się w zeszłym roku prawdziwego muzeum! Znajduje się ono w głównym budynku uczelni na Placu Kopernika. To tam, gdzie znajdują się pomniczki polskich muzyków, o których pisałem w poście Opole Festiwalowe. Pamiętacie je? Muzeum nie jest jakieś bardzo wielkie. Składa się ledwie z pięciu pokoi, ale przeciętnego turystę może zainteresować kilkoma elementami. Na jednej ze ścian wywieszono na przykład zdjęcia osób z tytułem honoris causa uniwersytetu. A w jednej z gablot czekają na nas prawdziwe skamieniałości znalezione przez studentów w Krasiejowie!
Na pierwszym piętrze tego skrzydła mieści się muzeum. Jedną z jego części jest biała kaplica, widoczna
po lewej.
Muzeum Uniwersytetu Opolskiego od środka.
Nowe muzea, nowe budynki
To dobra okazja, by wspomnieć o pewnej modzie, która zapanowała w Opolu kilka lat temu. Otóż opolskie instytucje coraz częściej fundują sobie nowe siedziby, które zachwycają konceptem architektonicznym. Należy do nich Miejska Biblioteka Publiczna, której nowy budynek ma częściowo przeszkloną elewację ozdobioną tekstami wierszy w różnych językach. Opolska Filharmonia dorobiła się natomiast pięknej fasady, która przypomina kształtem fortepian. Mam nadzieję, że nie jest to tylko mój wymysł, a przemyślany pomysł architektów. No i ostatni opolski nabytek, przebudowany Teatr Lalki i Aktora, na którego fasadę składa się teraz mnóstwo małych trójkącików.
Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu
Nowe siedziby: Miejskiej Biblioteki Publicznej...
Oppeln-Philharmonie
... Filharmonii Opolskiej...
Opole Oppeln Teatr Lalki Puppet Theatre
... i Teatru Lalki i Aktora.
I jak, podoba się Wam to nowe Opole? Czy w Waszych miejscowościach również przebudowuje się w ten sposób placówki naukowe i kulturowe? :)

Zobacz też:
1.  Salto Angel: Wodospad do nieba
2. Puławy. W cieniu wielkiego przemysłu
3. Na skałę Rudolfa

piątek, 14 sierpnia 2015

Muzeum Śląskie w Katowicach

W 2011 r. w samym centrum Katowic, na obszarze dawnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice, rozpoczęto prace nad wielkim projektem. W miejscu, które dotąd znajdowało się w malowniczej ruinie i raczej odciągało wzrok zamiast go przyciągać, zaplanowano powstanie ogromnej Strefy Kultury, kompleksu budynków, wśród których na szczególną uwagę miało zasługiwać otwarte dwa miesiące temu Muzeum Śląskie. Na samym wstępie skieruję do Was apel. Nie wybierajcie się tam... jeszcze.
Poziom -4 z poziomu -2.
Wyjątkowość Muzeum Śląskiego przejawia się głównie w fakcie, iż jego zdecydowana większość znajduje się pod ziemią. Na turystów czeka również trzypoziomowy, podziemny parking. Wjeżdżamy wielkimi bramami na poziomie -1 lub -2, po czym zjechać możemy aż do pułapu -3. Problem w tym, że nie wszystko jeszcze funkcjonuje tak, jak funkcjonować powinno. Na poziomie -3 zatrzymać możemy wprawdzie samochód, lecz - jeśli trafimy na niezbyt odpowiednią chwilę - już z niego nie wyjdziemy, gdyż wrota do muzeum zostaną celowo lub przypadkiem zamknięte. Wówczas czekać na nas będzie wyjście awaryjne w postaci klatki schodowej, wiodącej na sam szczyt, czyli na parter.

Muzeum jest co prawda w całości umieszczone pod ziemią, lecz ponad poziom gruntu wznosi się kilka półprzezroczystych, całkiem sporych konstrukcji. Jedna z nich służy jako wejście do muzeum, jedna to budynek administracyjny, pozostałe mają na celu... lepsze oświetlenie wnętrz.

Wieża widokowa - jedna z atrakcji muzeum.
Najniższym piętrem muzeum jest poziom -4. Natychmiast, gdy znajdziemy się w środku zorientujemy się jednak, że piętra -1 i -3 w praktyce tutaj nie istnieją. Tak więc zwiedzanie odbywa się na dwóch, wielkich poziomach. Na początek czeka na nas zajmująca całe piętro -2 galeria sztuki, prezentująca dzieła polskiego malarstwa i rzeźby począwszy od XIX wieku po czasy obecne. Na szczególną uwagę zasługuje wystawa o szczytnej nazwie "Galeria Sztuki Polskiej 1800-1945", na której zgromadzone są dzieła takich artystów jak Jan Matejko, Wojciech Kossak, czy Aleksander Gierymski.

Na jednej z wielu ścianek działowych umieszczono obraz ostatniego z wymienionych wyżej artystów o nazwie Żydówka z Cytrynami, czy też Pomarańczarka. Dzieło to przypomina bardzo malowidło, o którym głośno było w ostatnich latach w związku z jego cudownym odnalezieniem w pewnym domu aukcyjnym w okolicach Hamburga. Nie dajcie się jednak zwieść. Tamten obraz nosi tytuł Żydówka z Pomarańczami i jest obecnie przechowywany w Muzeum Narodowym w Warszawie. W Katowicach zobaczymy natomiast jego mniej popularną, choć łudząco podobną wersję pochodzącą mniej więcej z tego samego okresu, stworzoną w ramach jednego cyklu.
Aleksander Gierymski Zydowka z cytrynami
Żydówka z Cytrynami
Gdy już napatrzymy się na dzieła zgromadzone na poziomie -2, przechodzimy o dwa piętra niżej za pomocą konstrukcji, którą trudno nazwać w jakikolwiek sposób, a którą zobaczycie na zdjęciu poniżej. Tam czeka już na nas bodajże najbardziej interesująca ekspozycja w całym muzeum, prezentująca historię Katowic od czasów najdawniejszych po dzień dzisiejszy. Ekspozycja ta jest multimedialna, nowoczesna, urządzono nieco w stylu Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, czy też Fabryki Schindlera w Krakowie.
To coś, czym schodzimy z poziomu -2 na poziom -4.
W kilkudziesięciu dość ciasnych pomieszczeniach umieszczono całe mnóstwo interesujących eksponatów, mających nam przybliżyć dzieje ziemi śląskiej, jej kulturę i dziedzictwo. A wszystko to w niezwykle pomysłowej scenografii. Nagle ni stąd ni zowąd znaleźć się możemy w tradycyjnym ślunskim domu, by niedługo później oglądać wnętrze bloku z wielkiej płyty.
Ekspozycja prezentująca śląską kulturę.
Mieszkanie na blokowisku, jeden z ostatnich punktów wystawy.
Szczerze Wam polecam wizytę w Muzeum Śląskim, ale - jak już wspomniałem we wstępie - radziłbym się z nią jeszcze trochę wstrzymać. W związku z szeroko komentowanym otwarciem ludzi niestety nawaliło. Tylko w pierwszym miesiącu odwiedzających liczono w dziesiątkach tysięcy. Przed muzeum ustawiają się długie kolejki oczekujące na wejście, to samo przed wystawą dotyczącą historii Katowic, na której jednocześnie może znajdować się tylko plus minus 200 osób. No i jest jeszcze wieża widokowa, do której ustawia się długi sznur oczekujących na wjazd. Z tej ostatniej atrakcji - niestety - musiałem z wyżej wymienionych powodów zrezygnować.
Ludzie oczekujący na wejście do muzeum.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Książ

Książ jest traktowany jako jedna z największych atrakcji Dolnego Śląska. Wszędzie, gdzie się da podkreślana jest jego wartość historyczna, artystyczna, krajoznawcza... Trudno wyobrazić więc sobie - zgodnie z tymi powszechnymi opiniami - miejsce równie bogate i równie zjawiskowe. A ja jestem zmuszony przyznać, że w tych wypowiedziach jest naprawdę sporo prawdy.
Dziedziniec Zamku Książ.
Zacznijmy jednak od początku. Pierwsze spostrzeżenie - administracja zamku Książ dba o naszą kondycję fizyczną. W pobliżu zabytkowego kompleksu wyznaczono bowiem dwa parkingi, ni mniej, ni więcej. Jeden jest położony plus minus kilometr od zamkowej bramy - na nim za zaparkowanie pojazdu zapłacimy jednorazowo 10 złotych. Dla tych, którzy nie lubią spacerować (nawet na tak krótkich dystansach) czeka oczywiście drugi parking, bezpośrednio przed zamkiem. Jest tylko jeden drobny haczyk. Postój w tym miejscu kosztuje 15 złotych... za godzinę.

Niewątpliwie wybieramy więc niezbyt długi spacerek przyjemną, szeroką, asfaltową drogą. Tu i ówdzie pojawiają się rabatki kwiatowe, kwitnące krzewy i różnego rodzaju pomniczki, a zza drzew powoli wyłania się główna atrakcja rejonu - monumentalny, ogromny, przepiękny zamek Książ. Natychmiast rzuca się w oczy różnorodność stylów, jaką budowla prezentuje. Wszakże powstawała na przestrzeni całego ubiegłego tysiąclecia, więc składać się musi z fragmentów przynależnych poszczególnym epokom. I tak, elewacja południowa wraz z wieżą jest wytworem średniowiecznym, część północna reprezentuje wiek XVII, a więc coś pomiędzy renesansem i barokiem. Od wschodu, czyli w różowym segmencie, uwidacznia się już barok w pełnej krasie. Część zachodnia powstała natomiast dopiero sto lat temu.
Zamek Książ od strony podzamcza.
Do zamku wchodzi się przez budynek bramny, równie uroczy, co pozostałe obiekty kompleksu. Od południa porasta go gruba warstwa bluszczu, dodająca mu jeszcze więcej piękna. Za bramą znajdują się dawne budynki gospodarcze, w których zorganizowano prawdziwe zaplecze turystyczne. Czegóż tu nie znajdziemy! Kawiarnie, restauracje, hotele (w liczbie mnogiej), pensjonaty... i sto tysięcy budek z lodami... Wydaje się, że miejsce to jest na tyle samowystarczalne, iż wytrwały turysta nie musiałby stąd wychodzić przez dwa tygodnie!
Budynek bramny wraz z zabudową turystyczną.
Widok na budynek bramny od strony wejścia do zamku.
Gdy już przedrzemy się przez zwarty kordon knajpek, barów etc., znajdziemy się na głównym dziedzińcu. Dziś stanowi go sporej wielkości trawnik, otoczony przez niziutkie, starannie przystrzyżone żywopłoty. Wokół ustawiono bogate, dynamiczne pomniki, przedstawiające zwierzęta, postaci ludzkie (być może również mitologiczne), uzupełnione o motywy roślinne. Najważniejsze jest jednak to, co za tymi pomnikami. Dziedziniec, podobnie jak i cały zamek, położony jest bowiem na wzniesieniu, a właściwie w miarę płaskim obszarze otoczonym z trzech stron przez głęboki wąwóz. Sprawia to, iż rozciągają się stąd wspaniałe widoki na okoliczne tereny.
Widok z zamkowego dziedzińca.
Pomniki na zamkowym dziedzińcu na tle zamku.
Gdy już napatrzymy się temu wszystkiemu, możemy bezkarnie przystąpić do zwiedzania zamku. W środku umieszczono wiele interesujących wystaw. Szczególną uwagę przyciągają Metamorfozy zamku Książ, w ramach których w kilku mniejszych bądź większych pomieszczeniach urządzono staromodne salony. W największej z nich, Sali Maksymiliana, podziwiać można piękny widok na okolicę zamku. Jeśli dobrze trafimy, być może uda nam się nawet posłuchać prób zamkowej orkiestry, przygotowującej się do wieczornych koncertów.
Salon biały.
Szafa zakupiona przez administrację zamku w 2012 r.
Sufit w jednym z pomieszczeniem zamku.
Inne ekspozycje umieszczono już w średniowiecznej części zamku. Wśród nich wymienić warto ekspozycję gościnną, przygotowaną przez Muzeum Gross Rosen, na temat nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Rogoźnicy, a także wystawę przybliżającą przedstawicieli największych rodów powiązanych w jakichś sposób z zamkiem Książ. A wśród nich znaleźć można postaci o światowej sławie - od Piastów, przez Habsburgów, po Hohenzollernów. Prawdziwe osobistości!
Wystawa dotycząca dynastii powiązanych z zamkiem Książ.
Wieża z małego dziedzińca.
Nie obędzie się jednak tym razem bez odrobinki dziegciu. Wnętrza zamku sprawiają bowiem bardzo oryginalne, skomercjalizowane wrażenie. Podczas spaceru zamkowymi korytarzami nie raz napotkamy na tabliczki typu "Sprzedaż antyków", czy "Średniowieczny sklepik", co niezbyt wpisuje się w klimat, jaki powinien się w takim miejscu roztaczać. Mistrzostwem świata są z kolei... banery sponsorów, rozmieszczone w co bardziej widocznych, reprezentacyjnych fragmentach muzeum. Z wizyty w Książu dowiemy się więc nie tylko, że zamek zbudowali Piastowie, ale też, że jakaś lokalna firma wyprodukowała cukierki o smaku chałwy...
Sprzedaż antyków, czyli gdzieś pomiędzy wystawą Metamorfozy zamku Książ a tą, dotyczącą dynastii.
Wróćmy jednak do zwiedzania. Żadnemu turyście, który się na zamku Książ pojawił, nie umknęło zapewne, iż poza zwiedzaniem standardowym, może wybrać trasę turystyczną z przewodnikiem. Plusem takiego rozwiązania jest to, iż zobaczyć możemy w ten sposób kilka bonusowych atrakcji. Pierwszą jest piętro trzecie zabytkowej budowli. Piętro owe nie prezentuje jednak sobą niczego specjalnego. W praktyce zobaczyć tam możemy kilkanaście całkowicie pustych sal, przeznaczanych standardowo na cele konferencyjno-szkoleniowe...
Piętro trzecie zamku Książ.
Dlaczego więc warto wyruszyć do zamkowych wnętrz z przewodnikiem? Ze względu na bonus numer dwa. A bonusem tym jest przejście zlokalizowanym pod zamkiem tunelem. Do tunelu tego, zbudowanego za czasów II wojny światowej, wchodzi się z poziomu zamkowych tarasów. Nie jest on długi - ma jakieś 100-200 metrów długości, lecz jest naprawdę interesującym punktem na planie zamkowego kompleksu.
U wejścia do tunelu...
Tunel pod zamkiem Książ. Wybaczcie za jakość, wywołaną słabym oświetleniem.
I jeszcze jedno. Zachęcam wszystkich chętnych, posiadających dobrą kondycję, do wybrania się na zamkową wieżę. Wiedzie na nią przeszło 300 stopni - licząc od pułapu podziemnego tunelu - lub około 200 stopni - licząc od poziomu parteru budowli. Tak czy siak, z całą pewnością się zmęczymy. Na górze nie ma zbyt dużo miejsca. Widoki są jednak wspaniałe. Przy dobrej widoczności zobaczyć można nawet przedmieścia Wrocławia! A od pewnego czasu również i przy gorszej aurze, znad horyzontu sterczy wysoki Sky Tower.
Widok z wieży na wschód. Gdybyśmy patrzeli na to okiem ludzkim, a nie okiem aparatu, zobaczylibyśmy
Sky Tower mniej więcej w centrum fotografii.
Widok z wieży na zachód.
Odwiedziny na zamku Książ można więc zaliczyć na plus. Oczywiście nie jest to jeszcze koniec zwiedzania. Do zobaczenia pozostają tarasy zamkowe, punkt widokowy, stajnie i palmiarnia. Ale o tym następnym razem... :)

Zobacz też:
1. Co nowego w Opolu?

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Powiało komunizmem...

Pałac w Kozłówce to bez wątpienia jeden z najpiękniejszych obiektów w Polsce, zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz. Dziś jednak przyjrzymy się innej atrakcji, umieszczonej w bezpośrednim pobliżu zamku. A mianowicie, Galerii Sztuki Socrealizmu. Placówka ta zabiera turystów w nie tak bardzo zamierzchłą przeszłość, bo o kilkadziesiąt lat wstecz. Prezentuje nam sztukę doby komunizmu, jak również wszystko to, co oddaje tamtą epokę.
Zbiory w pobliżu wejścia do muzeum.
Zacznijmy od dosyć podstawowego pytania. Co w Kozłówce robi muzeum poświęcone socrealizmowi? Trudno się tutaj przecież doszukiwać jakichś powiązań z komunizmem, jego przywódcami i ideologią. Owszem, miejsce to ma bogatą historię, lecz nie zaczyna się ona w XX wieku! No więc? Otóż pałac w Kozłówce był w latach 1955-1977 Centralną Składnicą Muzealną Ministerstwa Kultury i Sztuki. Innymi słowy, zwożono tu tysiące różnych eksponatów, które w przyszłości zamierzano wykorzystać na wszelkiego rodzaju wystawach. Oczywiście nie brakowało wśród nich dzieł twórców socrealistycznych. I właśnie dlatego w 1994 r. utworzono w tym miejscu Galerię Sztuki Socrealizmu.

Galeria jest niewielka - składa się z jednego sporego pomieszczenia. Urządzono ją jednak w nowoczesnym stylu, a eksponaty umieszczono w dużym zagęszczeniu. Na wystawie mamy podobno okazję oglądać przeszło 300 dzieł, a w magazynku na powrót do łask oczekuje kolejnych 2 tysiące. Wybaczcie, nie chciało mi się liczyć...

Zaraz po wejściu do muzeum mamy okazję poczuć się jak prawdziwi obywatele PRL. Z głośników leci radziecka muzyka, ściany są obwieszone komunistycznymi obrazami. Z każdej strony spogląda na nas jakiś Stalin, Lenin albo Bierut. Na płótnach marsze pierwszomajowe, spotkania najważniejszych oficjeli doby Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, zwykli robotnicy w niezwykłych sytuacjach. W centrum ekspozycji, na honorowym miejscu, odnajdziemy natomiast wielkie popiersia Jossifa Wissarionowicza Dżugaszwilego oraz Władimira Iljicza Uljanowa. Kto to jest? Oczywiście Stalin i Lenin, tylko pod swoimi prawdziwymi nazwiskami.
Popiersia Stalina i Lenina w centrum wystawy.
Na przeciwko wielkich przywódców kolumna z plakatami. Czegóż tam nie można przeczytać! Szczególną uwagę zwraca afisz, z którego dowiemy się, iż Feliks Dzierżyński był wielkim bohaterem Polaków i bojownikiem o sprawę narodową. Warto przy tej okazji przybliżyć nieco historię tego "wspaniałego rodaka". Dzierżyński początkowo był jednym z głównych działaczy polskiej socjaldemokracji. Później uczestniczył w rewolucji październikowej w Rosji, stał się wysoko postawionym oficjelem bolszewików, a podczas wojny polsko-bolszewickiej wszedł w skład Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, czyli organu wspierającego władzę komunistów w projektowanej przez Rosjan Polsce.

W oczy rzuca się także zespół rzeźb w najdalszym zakątku galerii. Prezentują one ciężko pracujących robotników, spracowanych, lecz dumnych ze swojego poświęcenia dla ojczyzny. Typowe dla sztuki socrealistycznej. Interesująca jest także notka na ścianie ponad nimi. Oto dwóch robotników miało w ciągu 8 godzin ułożyć kilkadziesiąt tysięcy cegieł, wyrabiając kilkaset procent normy. Nie pamiętam dokładnej liczby wyłożonych cegieł, lecz po dokładnym przeliczeniu okazywało się, iż każdy z nich musiałby wykładać jedną cegłę w czasie krótszym niż 2 sekundy...
Robotnicy w galerii. Wybaczcie za jakość - to zdjęcie zostało wykonane za pomocą telefonu komórkowego.

Nieopodal znajdziemy także całą kolekcję rzeźb "Matek Polek". Niektóre stoją, inne klęczą, jeszcze inne podnoszą do góry ręce w geście tryumfu i gotowości do walki. Zdarzają się również i takie, których autorzy pozbawili ubrań. Wykonano je z przeróżnych materiałów i za pomocą rożnych technik.
Matki Polki. Widzimy tu też drzwi prowadzące do magazynu, a za nimi potwierdzenie bogactwa zbiorów muzeum.
Nie żegnamy się w Kozłówce z komunizmem nawet po wyjściu z muzeum. Za budynkiem muzeum, w małym parku, znajdziemy jeszcze kilka pomników ikon komunizmu. Największa mierzy zapewne z kilkanaście metrów i przedstawia Bolesława Bieruta. Wśród innych doszukać się możemy między innymi Lenina i Marchlewskiego.
Lenin w parku za muzeum.
Galeria Sztuki Socrealizmu w Kozłówce to miejsce interesujące, szczególnie dla pokolenia, które nie miało okazji żyć w dobie komunizmu i PRL. Eksponaty wywołują u takiego odbiorcy niekiedy śmiech, niekiedy zaskoczenie, a niekiedy przygnębienie. I ta trzecia postawa chyba jest najodpowiedniejsza w tym miejscu...

piątek, 5 czerwca 2015

Na południe od Wrocławia, czyli auta, konie i ogrody

Co jest na południe od Wrocławia? Odpowiedź jest oczywista. Bielany Wrocławskie! Na okrągło rozbudowujące się centrum handlowe, hale produkcyjne LG, Toshiby, Wedla etc. Ale pośród tych wszystkich zakładów znajdziemy kilka perełek, miejsc, które warto zobaczyć. Nasze oczy odciągamy więc teraz od sklepów i fabryk, a kierujemy na dwie niewielkie miejscowości - Ślęzę i Galowice.

Zaczniemy od Ślęzy (nie mylić ze Ślężą :)). W sercu wsi znajdziemy piękny zespół zamkowo-parkowy, wyremontowany i zrewitalizowany kilka lat temu. Do miejsca tego przyciągnęła mnie wiadomość o tym, że znajdę tu Muzeum Motoryzacji. I rzeczywiście, w jednym z budynków, który niegdyś miał zapewne przeznaczenie gospodarcze, dziś możemy oglądać stare, zabytkowe samochody.

Muzeum Motoryzacji w Ślęzy, w tle po prawej zamek Topacz.
Wizyta w muzeum jest bardzo dobrym sposobem na zdobycie wiedzy o historii motoryzacji. Prezentowane są tu okazy wręcz kultowe, takie jak Ford Model T, coraz rzadziej u nas spotykany fiat 126p, czyli popularny maluch, Skoda Octavia z lat 60., czy ZSD Nysa. Ponadto, spotkamy tu modele unikatowe, których liczba egzemplarzy jest mniejsza niż palców u jednej ręki. Na ścianach zawieszono różne "ciekawostki" - znaki drogowe sprzed kilkudziesięciu lat, tablice rejestracyjne, odznaczenia etc.
Fiat 126p w Muzeum Motoryzacji.
Najstarsze eksponaty Muzeum Motoryzacji. W środku legendarny Ford Model T.

Muzeum Motoryzacji to jednak nie wszytko, co w Ślęzy zobaczymy. A jako że obiekt jest otoczony tą całą resztą, to szukać nie będziemy musieli długo. Od strony muzeum zobaczyć już możemy oddalony o kilkadziesiąt metrów zamek Topacz. Zamek, który jest teraz remontowany. To plus. A minus? Po remoncie będzie tu hotel i restauracja. W tym momencie warto rozejrzeć się dookoła. Kompleks składa się bowiem z kilkunastu budynków. Nie licząc tego, w którym umieszczono stare samochody, każdy z nich został przerobiony na obiekt noclegowy lub gastronomiczny. Szkoda, że to samo dzieje się teraz z perełką kompleksu. Bo zamek doprawdy prezentuje się świetnie, znakomicie komponuje się z otaczającą go roślinnością. Aż chciałoby się wejść do środka i zobaczyć jego bogato wystrojone wnętrza. Ale to niestety niemożliwe, chyba że mamy głęboką kieszeń...
Zamek Topacz.
Wróćmy jednak do realnego świata. Wraz z zamkiem, budynkami gospodarczymi i wszystkim, co miało w okolicy cztery ściany i dach, "wyremontowano" także park zamkowy. W jego centrum znajdziemy piękne jeziorko z przystanią i niewielką plażą, które możemy obejść dookoła ukrytą wśród roślinności ścieżką. Znad drzew otaczających zbiornik wodny dostrzec możemy wieżę zamku, która wyłaniając się z morza liści wygląda doprawdy wspaniale. W pobliżu jeziora znajdziemy też pole golfowe i korty tenisowe.
Jezioro w pobliżu zamku Topacz.
Rododendrony w zamkowym parku.
Teraz przenosimy się do oddalonych o jakieś dziesięć kilometrów Galowic. W tej niewielkiej wiosce znajdziemy muzeum wyjątkowe. A mianowicie, Muzeum Powozów. Wszystkie eksponaty pochodzą z prywatnej kolekcji pasjonata. Na trzech piętrach zobaczymy tutaj rozmaite rodzaje powozów, dyliżansów, karet, sań, bryczek. Natrafimy na różne elementy uprzęży, siodła, a także stare narzędzia.
Muzeum w Galowicach - piętro "wiejskie".
Muzeum zostało umieszczone w pięknym, starym, wyremontowanym spichlerzu. Jest on zbudowany z drewna, w stylu podobnym do tego znanego z Kościołów Pokoju w Świdnicy i Jaworze. Dzięki temu odznacza się w okolicy, a wewnątrz panuje przyjemna atmosfera. Drewniana konstrukcja doskonale komponuje się ze zgromadzonymi wewnątrz eksponatami.
Spichlerz w Galowicach, siedziba Muzeum Powozów.

Na koniec wspomnę jeszcze o jednym elemencie, nadającym piękna okolicznemu krajobrazowi. Otóż gdziekolwiek byśmy nie byli, czy to w parku zamkowym Topacz, czy obok Muzeum Powozów w Galowicach, czy na drodze pomiędzy oboma obiektami, niezmiennie towarzyszyć nam będzie Ślęża (tym razem nie mylić ze Ślęzą :)). Wielka, wyróżniająca się w okolicy góra, majestatycznie spoglądająca na całą okolicę. I tym miłym akcentem kończymy.