Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świat. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 lipca 2015

Usługowe giganty

Są takie miejsca, których poszukiwania nie będą trwać długo. W każdym mieście znajdziemy hotel, restaurację, centrum handlowe, stację benzynową, szpital... I tak dalej, i tak dalej. To rzeczy tak powszechne w dzisiejszym świecie, że trudno sobie wyobrazić, że mogłyby nas jeszcze zaskoczyć. Tymczasem gdzieś na świecie (zazwyczaj daleko! :) ) znajdują się takie obiekty z życia codziennego wzięte, których rozmiary wywołują prawdziwe zawroty głowy. Zapraszam w podróż po największych z największych.

Rekordowy hotel
O tytuł największego hotelu bije się wiele obiektów z całego świata, z różnych epok. Najczęściej za rekordzistę uznaje się jednak The Venetian. Znajdziemy go w Las Vegas. Bo gdzieżby indziej? Trudno go właściwie nazwać hotelem, bo to kompleks doprawdy wielu budynków, stanowiących nie tylko hotele, lecz także restauracje, kasyna, bary etc. Główna bryła ma 40 pięter i 145 metrów wysokości. W hotelu jest przeszło 4 000 pokoi i ponad 4 000 apartamentów. Oznacza to, że jednorazowo może tu zatrzymać się kilkanaście tysięcy ludzi, czyli - na przykład - wszyscy mieszkańcy Łańcuta.

Na terenie kompleksu znajdziemy kilkaset sklepów i restauracji o dowolnym profilu, od "tradycyjnych", amerykańskich steakhousów, przez kuchnie włoskie, po bary wegańskie. Ponadto, podczas spaceru hotelowymi alejkami z pewnością natkniemy się na teatry, kina, centra widowiskowe i konferencyjne. No i oczywiście - jak to w Las Vegas - pełnorozmiarową replikę dzwonnicy św. Marka oraz weneckiego Mostu Rialto. Warto też nadmienić, że w The Venetian w najlepszym wypadku zapłacimy około 750 złotych za dobę. Wniosek jest jeden. Jeśli nie mamy co robić z pieniędzmi i zupełnie przypadkiem posiadamy prywatny odrzutowiec, to jeszcze dziś warto polecieć do Las Vegas!
Las Vegas (4182328118)
The Venetian nocą. Na pierwszym planie replika wieży św. Marka. W tle budynek główny kompleksu.
DSC32368, Venetian Resort and Casino, Las Vegas, Nevada, USA (5175873153)
Wnętrze The Venetian.
Rekordowe lotnisko
Skoro o odrzutowcach mowa. Największym lotniskiem na świecie pod względem liczby obsługiwanych pasażerów jest Hartsfield-Jackosn w Atlancie. O nim jednak tylko nadmienię, z dwóch przyczyn. Po pierwsze znajduje się w Stanach Zjednoczonych, więc pod tym względem jest na uprzywilejowanej pozycji. Bo gdzie indziej ludzie podróżują tak dużo samolotami? Po drugie, poza wielkością nie ma w nim nic niezwykłego. Tymczasem w południowej Azji znajdziemy miejsce również całkiem spore, ale jakże interesujące...

Port lotniczy Singapur-Changi. Trzy pasy startowe, rocznie ponad 50 milionów pasażerów, co mieści lotnisko w światowej czołówce. Nie mówiąc już o tym (a właściwie mówiąc), że obiekt kilkukrotnie wygrywał konkursy na najlepsze lotnisko na świecie. W środku znajdziemy prawdziwe cuda na kiju... Mamy tu więc zadaszone ogrody botaniczne, hotele, centra SPA, baseny, zjeżdżalnie, wodospady, place zabaw, sklepy, galerie sztuki... I prawdziwą perełkę - największą na świecie ruchomą rzeźbę, czyli złożoną z przeszło tysiąca elementów Kinetic Rain. Sprawdzamy więc, czy w drodze do Vegas możemy zahaczyć o Singapur...
Changi Airport, Terminal 2, Restricted Area 3
Jeden z ogródków botanicznych na lotnisku w Singapurze.
Terminal 1 lotniska.
Rekordowe centrum handlowe
Niektórzy mogą być zdziwieni, że w tym artykule jeszcze ani razu nie pojawiła się legendarna już nazwa Dubaj. Z przyjemnością informuję, iż już nadrabiamy te zaległości. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich będziemy bowiem szukać największego na świecie centrum handlowego. A mianowicie, The Dubai Mall, położonego w bezpośrednim pobliżu Burdż Chalifa, najwyższego budynku na świecie. W centrum znajdziemy jakieś 1 200 sklepów na kilku kondygnacjach, o łącznej powierzchni ponad miliona metrów kwadratowych!
A sklepy, jak zapewne dobrze wiecie, to nie wszystko. Poza nimi w centrum odwiedzić można kilkadziesiąt restauracji bądź barów,  kina, domy gier, hotele, a nawet wielkie akwarium o pojemności 10 milionów litrów wody, w którym żyje jakieś 30 tysięcy organizmów, w tym kilkaset rekinów. No i jeszcze jedna atrakcja - dość typowa dla Dubaju. Konkretnie - szkielet wielkiego, ogromnego dinozaura z rodziny diplodoków. Jeśli więc potrzebujecie dużego stężenia sklepów w promieniu 200 metrów, to pakujcie rzeczy i jedźcie do Dubaju!

Dubai Mall (UAE)
Wnętrze The Dubai Mall (tak na oko trzecie piętro, ale kto ich tam wie :) )
Dubai Mall
Tunel w akwarium.
Rekordowa restauracja
Tym razem nie będziemy musieli się zbyt daleko przenosić, bo zaledwie do Damaszku, a więc do Syrii. Funkcjonuje tam największy kolos w zakresie restauracji - Bawabet Dimashq. Obiekt powstał w 2002 r., w większej części znajduje się na otwartym powietrzu i może za jednym zamachem obsłużyć ponad 6 tysięcy klientów. Powierzchnia restauracyjna zajmuje plus minus 50 tysięcy metrów kwadratowych, kuchnie - około 2,5 tysiąca. Na terenie restauracji znajdziemy wodospady, fontanny, a nawet repliki starożytnych zabytków architektonicznych. Wybaczcie za brak zdjęcia - jeśli chcecie trochę popodziwiać, wejdźcie na tą stronę google images.

Mamy już za sobą podróż po usługowych gigantach. Czy chcielibyście się wybrać do któregoś z nich? A może nie lubicie takich miejsc?

sobota, 27 czerwca 2015

Flagi i ich znaczenie 3 (Ameryka Północna)

Kontynuujemy naszą podróż przez świat flag, bander i sztandarów. Dziś zawędrujemy aż za ocean, do Ameryki Północnej. Jak w każdym zakątku świata, nie brak tam interesującego materiału na poniższy artykuł. Zaczynajmy więc!

1. Stany Zjednoczone
Co można by powiedzieć nowego o fladze Stanów Zjednoczonych? Niewiele. Zapewne wiecie, że każda gwiazdka na niebieskim polu symbolizuje jeden stan, a każdy z 13 biało-czerwonych pasów - po jednym stanie założycielskim. Można się jednak przyczepić do pierwszej części powyższego oświadczenia, a więc do gwiazdek. Ich istnienie spowodowało bowiem, iż na przestrzeni ostatnich 250 lat USA zmieniały swoją flagę... 27 razy! Przecież po włączeniu każdego nowego stanu trzeba było umieścić jego oznaczenie na symbolach narodowych, prawda? Wielokrotnie zdarzały się więc sytuacje, że dana wersja flagi obowiązywała przez jeden rok. Dlaczego nie krócej? Otóż wszystkie poprawki wnoszono w Dzień Niepodległości, czyli 4 lipca. Aha. Warto również wspomnieć, że liczba gwiazdek sprawiała często całe mnóstwo problemów konstruktorom flagi. Przez to w niektórych okresach można było na owej fladze oglądać kształty dość niespodziewane, z których kilka prezentuję poniżej.

Flag of the United States (WFB 2004)
Aktualna flaga USA.
US historical flags-United States of America
Historyczne flagi Stanów Zjednoczonych
2. Antigua i Barbuda
Pierwsze pytanie z jakim spotkam się w tym przypadku, będzie brzmieć: Co to jest Antigua i Barbuda? A jest to malutkie państewko na Karaibach. Składa się z dwóch wysp - Antiguy i Barbudy (zaskakujące! :)). Flagę ten mały, nieskomplikowany kraik ma jednak bardzo złożoną. Cztery kolory stanowią tło. Czerwony oznacza energię i dynamizm, jakim podobno cechują się mieszkańcy państwa. Niebieski to nadzieja i morze, czarny - afrykańskie pochodzenie mieszkańców Antiguy i Barbudy, biały - piasek. Wschodzące słońce nawiązuje do nastania nowej ery - cokolwiek to znaczy. Poza tym, na fladze widoczny jest wyraźny zarys litery "V", który symbolizuje zwycięstwo.

Flag of Antigua and Barbuda (WFB 2004)
3. Barbados
Idziemy nieco na południe od Antiguy i Barbudy. Po przepłynięciu jakiś kilkuset kilometrów znajdziemy się na Barbadosie. Państwo równie niewielkie, flaga równie ciekawa. Znaczenie trzech kolorowych pasów jest niezbyt górnolotne. Niebieski to po prostu morze, a złoty - piasek. Nas interesuje jednak umieszczony w centrum flagi trójząb. Element ten nawiązuje do dawnej flagi Barbadosu, z czasów, gdy był jeszcze kolonią. Na fladze owej widoczny był trójząb trzymany przez wyjeżdżającą z wody boginię. Wtedy był jednak cały, długi - tak na oko - na jakieś dwa metry. Na aktualnej fladze Barbadosu widzimy natomiast wyłącznie jego końcówkę, co jest symbolem wyzwolenia się z dawnych więzów, odzyskania niepodległości. Ponadto, trójząb ma trzy ramiona, którym można przypisać dodatkowe znaczenie. Otóż odnosić się one mają do trzech podstaw demokratycznego państwa - rządy ludu, dla ludu i przez lud.

Flag of Barbados (WFB 2004)
Aktualna flaga Barbadosu.
Flag of Barbados (1870–1966)
Flaga Barbadosu z okresu podległości wobec Wielkiej Brytanii.
4. Belize
Zastanawialiście się kiedyś, jak swoją flagę rysują mieszkańcy Stanów Zjednoczonych - dajmy na to dzieci w szkole? Albo jak do tego zadania zabierają się mieszkańcy Cypru (o tej fladze tutaj)? Okazuje się, że niektórzy mają jeszcze gorzej. Weźmy takie Belize. Tło niebiesko-czerwone. Nie jest źle. W środku znajduje się jednak biały dysk. A na nim herb państwa, trzymany przez Metysa i czarnoskórego mężczyznę. Z tyłu pokaźne drzewo, wokół... 50 listków mahoniowca. Skomplikowane, prawda?

Flag of Belize (WFB 2004)

5.Nikaragua
Nikaragua położona jest w Ameryce Środkowej, na tym wąskim przesmyku, który łączy Amerykę Południową z Meksykiem. Flaga niewielkiego państwa wzorowana jest na fladze Zjednoczonych Prowincji Ameryki Środkowej, kraju istniejącego w I połowie XIX wieku. Nikaragua nie jest jedynym państewkiem regionu, które zaczerpnęło swoją flagę właśnie od Zjednoczonych Prowincji. W bardzo podobnej fladze Hondurasu znajduje się na przykład pięć gwiazdek. Tym razem w centrum flagi zobaczyć możemy trójkąt, a w nim... dużo rzeczy. Po pierwsze, pięć wulkanów reprezentujących pięć dawnych państw należących do Zjednoczonych Prowincji (Nikaragua uważa się za ich spadkobiercę). Po drugie, tęcza symbolizująca świetlaną przyszłość i pokój. Po trzecie, czapka frygijska odnosząca się do wolności.

Nicaragua flag 300
Flaga Nikaragui.
National Flag of Honduras
Flaga Hondurasu.
 
6. Meksyk
Flaga Meksyku złożona jest z trzech pasów i czegoś w samym środku. Pas zielony to nadzieja, biały - czystość, czerwony - krew walczących o niepodległość kraju. Tym czymś jest natomiast orzeł pożerający grzechotnika, stanowiący również herb państwa. Orzeł jest symbolem narodowym Meksyku, a wąż reprezentuje dawną kulturę tych ziem, związaną oczywiście z Aztekami.

Flag of Mexico 
Kończymy naszą podróż po Ameryce Północnej. Poznaliśmy kilka interesujących flag, a już niedługo wybierzemy się jeszcze dalej, bo do Ameryki Południowej. :)

środa, 24 czerwca 2015

Im więcej, tym lepiej (?), czyli o trójizbowych parlamentach

Parlament ma dwie izby. To stwierdzenie jest prawidłowe w odniesieniu do większości systemów, w tym również i polskiego. W Warszawie zbiera się Sejm i Senat, w Berlinie Bundestag i Bundesrat, w Waszyngtonie Senat i Izba Reprezentantów, w Londynie Izba Lordów i Izba Gmin. Oczywiście, na politycznej mapie świata dostrzec można też całkiem sporo jednoizbowych parlamentów. Wymieńmy na przykład Łotwę, Danię, Finlandię, Turcję, czy Nową Zelandię. Nigdzie nie znajdziemy natomiast systemu, w którym mielibyśmy do czynienia z trzema izbami. W przeszłości takie sytuacje miały jednak miejsce nadzwyczaj często...

A na pierwszy przykład takiego systemu, zwanego trikameralnym, natrafimy niezwykle łatwo. W zasadzie wystarczy sięgnąć do standardowego podręcznika historii. Zazwyczaj nie dostrzegamy nawet istnienia trzech izb kiedykolwiek w historii Polski, lecz kilkaset lat temu, za I Rzeczpospolitej, taka sytuacja naprawdę miała nad Wisłą miejsce. Mowa oczywiście o sejmie walnym, głównym organie ustawodawczym Polski i Litwy na przestrzeni XVI, XVII i XVIII wieku. Pierwszą częścią składową owego sejmu była izba poselska, w której zasiadali przedstawiciele szlachty z całego kraju. Druga nosiła miano senatu i była przeznaczona dla arcybiskupów, biskupów katolickich, wojewodów, kasztelanów oraz najważniejszych urzędników państwowych. W praktyce zasiadali w niej więc przedstawiciele najznamienitszych rodów Rzeczpospolitej. 

No i wreszcie trzecia izba. Któż mógł w niej zasiąść? Szlachta i magnaci nie, bo swoje zgromadzenia już mieli. Mieszczanie i chłopstwo też nie, gdyż do sejmowania w szlacheckiej Polsce z całą pewnością by ich nie dopuszczono. A duchowni mieli swoją reprezentację w senacie. No więc? Otóż trzecią izbą, trzecim stanem sejmującym był monarcha. Oczywiście król nie miał w sejmie zbyt dużych uprawnień - do jego obowiązków należały formalności związane z redagowaniem i publikacją ustaw. Niemniej tworzył swoją własną izbę sejmową.

Polish Sejm under the reign of Sigismund III Vasa
Wspólne obrady trzech izb sejmu walnego. W centrum, na podwyższeniu król, po jego obu stronach siedzący senatorowie, u dołu i w tle stojący posłowie.
Teraz przenieśmy się do Francji, mniej więcej w tym samym okresie. Tam funkcjonowały Stany Generalne. W przeciwieństwie do systemu polskiego, ich uprawnienia w stosunku do władcy były liche. Zdarzały się okresy po kilkadziesiąt lat, w których w ogóle ich nie zwoływano, a po 1614 r. ich działalność została całkowicie wymazana z polityki (powróciły dopiero przy okazji Rewolucji Francuskiej). Formalnie Stany Generalne składały się z trzech części - izby duchownych, izby szlachty i izby stanu trzeciego, czyli całej reszty. Ich trójizbowość jest jednak często podważana, choćby ze względu na fakt, iż często obradowały razem, a nie oddzielnie.

Estatesgeneral
Obrady Stanów Generalnych w 1789 r.
Z trikameralizmem mieliśmy we Francji do czynienia także w okresie Wielkiej Rewolucji. A konkretnie za Konsulatu (lata 1799-1804). Nie chodzi o fakt, iż wówczas na czele państwa stało trzech konsulów, a o to, że ciało ustawodawcze składało się z trzech izb. Pierwsza i najwyższa - Sénat conservateur - stała na straży konstytucji, druga - Corps législatif - głosowała nad projektami ustaw, a trzecia - Tribunat - stanowiła ciało doradcze wobec izby drugiej. Podobny system funkcjonował we Francji jeszcze po upadku konsulatu, a więc w początkach I Cesarstwa. Wówczas izby posiadały już jednak marginalne znaczenie. Bądź co bądź, wielkim panem i władcą był wtedy Napoleon Bonaparte.

Berthon - Napoléon Ier reçoit au Palais Royal de Berlin, les députés du Sénat français, le 19 novembre 1806
Napoleon Bonaparte w towarzystwie członków Sénat conservateur w 1806 roku.
Interesujący przykład trikameralizmu obserwować było można kilkadziesiąt lat temu w Republice Południowej Afryki. W II połowie XX wieku trwał tam okres Apartheidu, czyli szeroko pojętej segregacji rasowej. Segregacja ta odbiła się również na systemie politycznym kraju. W 1983 r. wprowadzono bowiem na drodze referendum trzyizbowy parlament. Pierwsza izba, zarezerwowana dla białych, składała się z 178 reprezentantów. W drugiej zasiadało 85 czarnych i kolorowych. Trzecia była przeznaczona dla 45 osób pochodzenia hinduskiego. Nie trudno zgadnąć, że pierwsza z izb była najbardziej wpływowa, a pozostałe dwie miały znaczenie marginalne. Paradoksalnie system ten zdobył sobie wielu przeciwników również w gronach zwolenników Apartheidu. Uważali oni bowiem, że czarnym nie powinno przysługiwać prawo do uczestniczenia we władzy.

Trikameralizm funkcjonował w przeszłości również w innych państwach, między innymi w Boliwii. Nie okazał się jednak systemem na tyle skutecznym, by zagościć na arenie politycznej na dłużej.

czwartek, 11 czerwca 2015

Flagi i ich znaczenie 2 (Afryka)

Kontynuujemy naszą podróż po świecie flag. Dziś wybierzemy się na Czarny Kontynent, do Afryki. Afryki, która pod względem flag narodowych jest niezwykle interesująca. Wielokrotnie możemy zobaczyć tam rozmaite ornamenty umieszczane w różnych częściach sztandarów, jakieś małe cosie, które często uznajemy za zwykłe plamki, a jeszcze częściej za rzeczy, którymi wcale nie są...

1. Suazi
Dla wytłumaczenia - Suazi to maleńkie państwo w południowej Afryce, graniczące głównie z RPA, ale też z Mozambikiem. Flaga kraiku została przyjęta w 1968 roku. Składa się z pięciu pasów - centralnego, czerwonego, symbolizującego dawne bitwy, dwóch żółtych ku chwale surowców naturalnych regionu oraz dwóch niebieskich, odnoszących się do pokoju i stabilności. A w środku mamy pierwsze coś. Owym cosiem - jak się okazuje - tarcza oraz dwie włócznie, co ma upamiętniać obronę kraju przed jego wrogami. Warto jeszcze dodać, że tarcza jest biało-czarna, a więc nawiązuje do jednoczesnego funkcjonowania dwóch ras - białej i czarnej - na terenie Suazi.
Flag-map of Swaziland
Flaga Suazi w konturze państwa.
2. Kenia
Flaga Kenii jest dosyć charakterystyczna. Ma trzy poziome pasy - czarny (ludzie), czerwony (przelana krew) i zielony (krajobraz). Mało kto bierze pod uwagę, że pasy te są oddzielone od siebie za pomocą dwóch cienkich, białych paseczków, symbolizujących pokój i sprawiedliwość. A co tym razem widzimy w środku? Tym razem łatwiej się zorientować. Są to - ponownie - tarcza i włócznia, lecz tym razem odnoszące się do kultury kraju. Styl owych atrybutów nawiązuje bowiem do broni Masajów.
Flag of Kenya
3. Angola
Na fladze Angoli również zobaczymy czerń i czerwień. I znów pojawia się standardowa symbolika do nich się odnosząca - a mianowicie czarny to kontynent afrykański i jego ludność, a czerwony - przelana krew. W centralnej części znajduje się natomiast pozostałość po marksistowskich rządach w kraju - złota maczeta, gwiazda i koło zębate, nawiązujące do klasy robotniczej i... flagi Związku Radzieckiego. W 2003 roku próbowano ten oryginalny symbol zmienić na nieco bardziej przyjemny dla oka - a mianowicie niebiesko-biało-czerwoną flagę z żółtym słoneczkiem o nieregularnym kształcie, narysowanym - jakby się wydawało - pospiesznie. Propozycja jednak nie przeszła i wciąż oglądamy na fladze Angoli pozostałości po ZSRR.
Flag of Angola (WFB 2004)
Aktualna flaga Angoli.

Flag of Angola (2003 proposal)
Propozycja flagi Angoli z 2003 roku.
 
4. Uganda
Flaga Ugandy została zaadaptowana po odzyskaniu przez kraj niepodległości w 1962 roku. Widzimy na niej sześć pasów - dwa czarne (znów mieszkańcy Afryki), dwa żółte (słońce) i dwa czerwone. Te czerwone ponownie symbolizują krew, lecz mieszkańcy Ugandy okazali się nieco bardziej kreatywni i stwierdzili, iż owa czerwień odnosi się nie do krwi bitewnej, a do tej krwi, która łączy wszystkich Afrykańczyków. Wewnątrz mamy natomiast białe kółeczko z ptaszkiem. Ptaszek ten to koronnik szary, ptak zbliżony z wyglądu do żurawia i jednocześnie symbol Ugandy, symbolizujący szlachetność.

Flag of Uganda (WFB 2004)
5. Lesotho
A cóż to znowu za coś we fladze Lesotho? Przedmiot ten może przypominać wazę, wachlarz, a - jeśli nie przyjrzymy się dobrze - to nawet kobietę w sukni. Tymczasem jest to kapelusz! I to nie byle jaki kapelusz, bo kapelusz tradycyjny dla zamieszkującego państwo, plemienia Basotho. Dodatkowo trzy kolorki - niebieski odnoszący się do nieba i deszczu, biały do sprawiedliwości oraz zielony oznaczający szczęście i krajobraz.

Flag of Lesotho
6. Liberia
Zaraz... Coś tu nie gra. Flaga Liberii wygląda prawie tak, jak flaga USA po drobnej stłuczce. Co Stany Zjednoczone robią w Afryce? No cóż, akurat w Liberii zrobiły dużo. Państwo powstało w XIX wieku właśnie z inicjatywy Amerykanów. Miała być kolonią dla czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Plan nie powiódł się do końca, ale symbole zostały. Teraz trochę o różnicach. Widzimy tutaj jedną, a nie pięćdziesiąt gwiazdek. Oczywiście wynika to z faktu, że Liberia nie składa się z 50 stanów. Tak więc biała gwiazda nawiązuje do wolności dawnych amerykańskich niewolników i ich potomków. No i druga różnica - nie 13 biało-czerwonych pasów, a 11. Jedenaście pasów, bo tyle ludzi podpisało Deklarację Niepodległości Liberii.

Flag of Liberia (WFB 2004)
7. Zimbabwe
Flaga Zimbabwe to już wyższa szkoła jazdy. Pod względem bogactwa elementów i ich oryginalności to - według mnie - jedna z najbardziej interesujących flag świata. Część zasadnicza składa się z siedmiu pasów. Te zielone symbolizują rolnictwo na obszarze państwa, żółte - bogactwo kraju pod względem złóż surowców mineralnych, w tym złota. Czerwone - standardowo - odnoszą się do krwi przelanej w boju z nieprzyjacielem, a czarna, środkowa - do kultury i tradycji rdzennych mieszkańców Afryki. Mamy tu także biały trójkąt, symbol pokoju, a na nim... czerwona gwiazda, symbol marksizmu i rewolucji. Oryginalne połączenie, czyż nie? I jeszcze to coś na gwieździe. To złote, dziwne coś. Jest to ptak. A konkretnie, złoty ptak, odnoszący się do starej statuetki, odnalezionej w ruinach budowli o nazwie Wielkie Zimbabwe. Ptak ten jest symbolem państwa jako reprezentant jego starej kultury i tradycji.

Flag of Zimbabwe (WFB 2004)  
8. Erytrea
Idziemy teraz do Erytrei. Flaga tego wschodnioafrykańskiego państwa składa się z trzech trójkątów - zielonego (rolnictwo i krajobraz), niebieskiego (morze) oraz czerwonego (krew przelana... - to już trochę nudne :)). A na tym czerwonym trójkącie zobaczymy następne coś. Ponownie złote. Tym razem jest to gałązka oliwna otoczona wieńcem oliwnym. A więc symbol pokoju.
Flag of Eritrea (1993-1995)
9. Mozambik
Skoro zaczęliśmy od Afryki południowo-wschodniej, to i tam skończymy. Patrząc na flagę Mozambiku przychodzi na myśl flaga Zimbabwe. Obie zostały oparte na podobnym schemacie i obie są równie skomplikowane. Szybko znajdziemy jednak konotację z jeszcze jednym afrykańskim państwem. Flaga Mozambiku jest bowiem - podobnie jak flaga Angoli - pozostałością po dawnym reżimie. W tym przypadku system jednopartyjny obowiązywał w latach 1983-92. Zmienił się ustrój, zmienił się hymn, flaga została. A co na niej widzimy? Pięć poziomych pasów - zielony (bogactwo ziemi), dwa białe (pokój), czarny (ludność Afryki) i żółty (złoża mineralne). Czerwony trójkąt symbolizuje - tradycyjnie już zresztą - krew przelaną w walce o niepodległość. Na nim widzimy żółtą gwiazdę jako symbol marksizmu, otwartą książkę odnoszący się do potrzeby edukacji, motyka - symbol rolnictwa i... karabin Kałasznikowa, czyli symbol starcia z dawnym kolonizatorem. I o ten karabin toczą się spory. Nigdzie więcej, w żadnym państwie na świecie, nie zobaczymy go na fladze. Tymczasem w Mozambiku i owszem. Wizerunek kraju chyba nieco przez to cierpi, nieprawdaż?

Flag of Mozambique (WFB 2004) 
Kończymy więc naszą podróż po Czarnym Lądzie. Bogactwo flag Afryki jest doprawdy niezwykłe. Charakteryzują się one rozmaitymi rozwiązaniami, które - choć o standardowej symbolice - nadają im nieco wyjątkowości.

sobota, 6 czerwca 2015

Kilka dowodów na to, że system Wielkiej Brytanii jest... inny

Wielką Brytanię od reszty Europy oddziela nie tylko kanał La Manche. W praktyce na Wyspach wszystko jest inne - począwszy od lewostronnego ruchu drogowego, a skończywszy na stosunku do Unii Europejskiej (Wielka Brytania nie przynależy nie tylko do strefy euro, ale też - na przykład - do strefy Schengen). I pośród całej tej inności kryje się inność polityczna.
Palace of Westminster
I ta inność wyraża się już w czymś tak standardowym, jak konstytucja. Według Brytyjczyków, ich ojczyzna jest monarchią konstytucyjną, według reszty - monarchią parlamentarną. Ta różnica zdań pojawia się we wszelkich źródłach, również encyklopediach (można odwołać się chociażby do Wikipedii - polskiej i angielskiej). Czym jest to spowodowane? Otóż w Zjednoczonym Królestwie nie ma konstytucji w jej powszechnym rozumieniu - jako jednego aktu prawnego, który reguluje najważniejsze kwestie ustrojowe. W Wielkiej Brytanii konstytucją jest w praktyce całe prawo, wszystkie dokumenty i normy dotyczące sprawowania władzy.

I w ten sposób dochodzimy do kolejnej interesującej kwestii. Co się na to prawo konstytucyjne składa? Po pierwsze, akty prawne uchwalone przez parlament. Na razie wszystko gra. Za chwilę już nie będzie... Drugim źródłem jest bowiem prawo precedensowe, a więc wszelkie wyroki sądów z przeszłości. A trzecim? Trzecim są podręczniki prawnicze napisane przez uznanych prawników. Ciekawe, prawda?

Idziemy dalej. Skierujmy teraz nasze oczy na Izbę Lordów, wyższą izbę parlamentu brytyjskiego. Wyższą tylko z nazwy, która z kolei wynika z tradycji. A to dlatego, że izba ta nie posiada zbyt wielkich przywilejów. Nie może nawet wetować ustaw uchwalanych przez Izbę Gmin - może je tylko opiniować. A kto wchodzi w skład Izby Lordów? Odpowiedź jest prosta - są to lordowie. A wśród lordów możemy wyróżnić tych dziedzicznych, czyli tych, których lordostwo wynika z lordostwa ich przodków. Poza tym, mamy też lordów dożywotnich, a więc tych, którym tytuł nadał monarcha i lordów duchownych, czyli najważniejszych duchownych Kościoła anglikańskiego.

House of Lords chamber, F. G. O. Stuart
Izba Lordów pod koniec XIX wieku.
Teraz przyjrzyjmy się brytyjskiemu rządowi. Jest on formowany przez lidera partii, która zwyciężyła w wyborach. Składa się z niemalże 100 ministrów. W normalnych warunkach sprawiałoby to znaczne utrudnienia, czyż nie? W Wielkiej Brytanii poradzono sobie z tym poprzez wydzielenie z rządu gabinetu, a więc rady złożonej z premiera i najważniejszych ministrów.

W jaki sposób rozpoczyna się natomiast praca rządu? Od wygłoszenia mowy tronowej, będącej odpowiednikiem naszego ex pose. Jest to więc program działań rządu na najbliższy okres. Z tym, że mowę ową wygłasza nie nowy premier, a... monarcha! A właściwie czyta, gdyż tekst mowy zwyczajowo tworzy premier...

Wniosek jest jeden - system polityczny Wielkiej Brytanii jest po prostu... inny, niestandardowy, niespotykany nigdzie indziej. A wy co o tym myślicie? Podoba się wam taki ustrój?

czwartek, 4 czerwca 2015

Flagi i ich znaczenie (Europa)

Przyznam się szczerze, że początkowo miał być to jeden artykuł, lecz po zagłębieniu się w temat okazało się, że materiału starczy na kilka rozbudowanych postów. Zapraszam was więc na pierwszy etap podróży po świecie flag, bander i sztandarów. Zaczniemy od Starego Kontynentu, od Europy. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad znaczeniem flag różnych państw świata. Dlaczego flaga niemiecka jest akurat czerwono-złoto-czarna? Co widnieje na fladze Portugalii? I co mają oznaczać krzyże na fladze brytyjskiej? O tym za chwilę.

1. Portugalia
Flaga Portugalii - jak zapewne wiecie - ma barwy zieloną i czerwoną. Taki wygląd przybrała około 1911 roku, po obaleniu monarchii i ustanowieniu republiki. Kolory zostały zaczerpnięte z rewolucji roku 1891 - powstańcy wykorzystywali wówczas właśnie biel i zieleń jako element identyfikacyjny. Mało kto zauważa jednak, co znalazło się na styku obu barwnych pól. Coś żółtawego, okrągłego, być może herb? Rzeczywiście, jest tam herb. Ale nie sam. Został on umieszczony na żółtym, kolistym przedmiocie - astrolabium. Przedmiot ten wykorzystywany był do nawigacji przez wiele stuleci, począwszy od starożytności, a skończywszy na wieku XVIII. Portugalczycy w swojej fladze zawarli więc odniesienie do historii, historii wielkich odkryć geograficznych. Odkryć, w których to portugalscy żeglarze dominowali. Dobry motyw, który miałby reprezentować państwo na zewnątrz, czyż nie?
Flag of Portugal 
2. Niemcy
Niemiecką flagę rozpoznajemy jeszcze łatwiej od portugalskiej. Trzy kolory ułożone w pasy - u góry czarny, w środku czerwony, u dołu złoty. Wiele jest teorii, skąd wziął się pomysł na taką flagę. Wiadomo jednak, że ukształtowała się ona w dziś nam znanej formie w I połowie XIX wieku i szybko stała się symbolem oporu społeczeństwa kilkudziesięciu niemieckich państewek przeciwko ładowi ustanowionemu podczas Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku. Według niektórych koncepcji barwy flagi mają odnosić się do drogi narodu niemieckiego - czerń ma symbolizować dawną niewolę, czerwień krew, którą poświęcono dla świetlanej przyszłości, czyli koloru złotego.

Flag of germany 800 480 
3. Bośnia i Hercegowina
Flaga Bośni i Hercegowiny nie jest już zbytnio rozpoznawalna. Jest za to bardzo złożona i przez to interesująca. Widzimy na niej żółty trójkąt na niebieskim tle w towarzystwie dziewięciu białych gwiazd. Dlaczego trójkąt? Po pierwsze, bo ma trzy kąty, które symbolizują trzy narodowości żyjące na terenie państwa: Serbów, Chorwatów oraz Bośniaków. Po drugie, kształt trójkąta przypomina uogólniony zarys Bośni i Hercegowiny. Gwiazdy nawiązują z kolei do Europy i Unii Europejskiej, a fakt, że dwie z nich są "przycięte" przez krawędzie flagi, oznacza nieskończoność.
Flag of Bosnia and Herzegovina  
4. Cypr
Na Cyprze sytuacja jest niepewna. Wyspę zamieszkują bowiem dwie narodowości - Grecy i Turcy. Na północy od wielu lat funkcjonuje uznawane wyłącznie przez Turcję państwo drugiej z tych grup. Cypr właściwy wciąż jednak uznaje te obszary za swoje. Problemy etniczne na wyspie sięgają daleko wstecz. Były obecne również wtedy, kiedy Cypr zdobywał niepodległość, a więc w 1960 roku. Rozpisano wtedy konkurs na projekt flagi dla nowego państwa. Zastrzeżono jednak, że nie mogą się na niej pojawić krzyż, półksiężyc oraz kolory niebieski i czerwony jako symbole odpowiednio Grecji i Turcji. Pomysł zwycięzcy mamy okazję oglądać do dziś. Białe tło i dwie gałązki oliwne symbolizują pokój pomiędzy oboma narodami żyjącymi na wyspie. Powyżej gałązek umieszczono natomiast kształt państwa w kolorze żółtym (lub złotym, pomarańczowym - zależy od obserwatora :)), odnoszącym się do bogatych złóż miedzi, od których wyspa wzięła nazwę ("miedź" po łacinie to cuprum).

Flag of Cyprus (1960-2006)  
5. Grecja
Pozostajemy nad Morzem Śródziemnym. Flaga Grecji w jej obecnym kształcie została wprowadzona w roku 1978. W jej lewym górnym rogu widzimy biały krzyż, a na pozostałej części - dziewięć biało-niebieskich pasów. Krzyż jest symbolem prawosławia jako religii dominującej wśród Greków. Pasom przypisuje się natomiast wiele znaczeń. Po pierwsze, odnoszą się one do dziewięciu sylab hasła Eleuthería é Thánatos (co znaczy Wolność lub Śmierć), wykorzystywanego w czasie wojny o niepodległość z lat 1821-1832. Poza tym, mają symbolizować dziewięć liter w słowie Eleuthería (wolność; w zapisie greckim "th" zastępuje jedna litera), a także dziewięć muz.

Mitros 
6. Białoruś
Na flagę Białorusi składa się kilka kolorów - biały, zielony i czerwony. Nie mają jednak one jakiegoś głębszego znaczenia poza symbolizowaniem takich przymiotów jak mądrość, braterstwo, cnota, czy nadzieja. Bardziej istotne jest dla nas to, co widzimy przy lewym krańcu flagi, a co często uważane jest za zwykły, biały pasek. Tak naprawdę jest to biało-czerwony ornament wzorowany na chłopskim hafcie z 1917 roku. Fakt, że coś takiego pojawia się na fladze Białorusi, ma symbolizować przywiązanie kraju do kultury ludowej i tradycji.

  7. Wielka Brytania
O tej fladze wielu wie naprawdę wiele. Mimo to trudno o niej nie wspomnieć. Flaga powstała w 1801 roku i składa się z trzech elementów: krzyża św. Jerzego (patrona Anglii) i dwóch krzyży w formie przekątnych - czerwony jest krzyżem św. Patryka (patrona Irlandii), biały - krzyżem św. Andrzeja (patrona Szkocji). I w ten sposób dochodzimy do najistotniejszego pytania w tej części - gdzie jest Walia? Dlaczego nie ma jej na fladze Wielkiej Brytanii? Nawet jednego, malutkiego elementu? Odpowiedź jest prosta - Walia praktycznie od XIII wieku była w mniejszym bądź większym stopniu zależna od Anglii. Gdy w XVII wieku kształtowała się unia Anglii i Szkocji, a tym bardziej w XIX wieku, gdy do unii dołączyła Irlandia, Walii po prostu nie traktowano jako osobnego kraiku, części składowej równej pozostałym trzem. Uznawano ją po prostu za część Anglii. I tyle.

Flag of the United Kingdom  
8. Watykan
Kończymy minimalistycznie, bo najmniejszym państwem świata. Flaga Watykanu powstała w 1929 roku przy okazji podpisania traktatów laterańskich. Kolor biały i żółty odnosi się do tradycyjnych barw papieskich. Na białym tle widzimy natomiast coś znacznie bardziej interesującego. Coś, co zazwyczaj zapamiętujemy jako kropkę albo "rzecz o dziwnych kształtach", nie przyglądając się jej nawet uważnie. Tymczasem są to aż cztery rzeczy! Dwa klucze św. Piotra, które otwierają bramy nieba, czerwony sznur i papieska tiara. Zaskoczeni?
Flag of the Vatican City

środa, 3 czerwca 2015

Szwajcaria referendum stoi

Referenda to w Polsce nieczęste wydarzenie. Ostatnie odbyło się 12 lat temu - dotyczyło przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Nie jesteśmy jednak w tej kwestii osamotnieni. W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich dwudziestu lat tylko raz zarządzono ogólnokrajowe referendum, we Francji dwa razy, w Szwecji jeden raz... I tak można by wymieniać dalej. Jest jednak pewien kraj, w którym referenda odbywają się bardzo, bardzo często. Mowa o Szwajcarii. Przypadek ten jest często wykorzystywany przez rozmaite partie i organizacje antysystemowe, więc wielu z Was miało już zapewne okazję o nim usłyszeć. O co jednak chodzi w tych szwajcarskich referendach? Jak się ukształtowały? I czy można tamtejsze rozwiązania przenieść do Polski?

1. August-Initiative Resultate
Zacznijmy od historii. Pierwsze referenda na terenie związku przeszło dwudziestu państewek, jakim była wówczas Szwajcaria, odbyły się w 1798 i 1802 r. i dotyczyły konstytucji. W wyniku wojny domowej - dodajmy, że ostatniej w dziejach alpejskiego kraju, Szwajcaria stała się państwem związkowym, a uchwalona konstytucja zagwarantowała obywatelom wiele swobód. Z czasem coraz częściej zaczęły się odbywać referenda. Przerwy między nimi skracały się z kilkunastu do kilku lat, a później do mniej niż roku. Ostatnim rokiem bez referendum był 1943! Musicie też wiedzieć, że od wielu już lat referenda w Szwajcarii mają miejsce kilka razy do roku, co sprawia, że ich ogólna liczba dawno przekroczyła pół tysiąca.

Referenda w Szwajcarii tradycyjnie już odbywają się cztery razy do roku, mniej więcej co trzy miesiące. W każdym z nich parlamentarzyści zadają obywatelom kilka pytań. W 2014 roku dotyczyły one między innymi aborcji, rezerw złota, czy rozwoju infrastruktury kolejowej. Tegoroczne referendum (jak na razie jedyne), które odbyło się w marcu, dotyczyło zniesienia podatku dochodowego od zasiłków opiekuńczych i szkolnych oraz wprowadzenia specjalnego podatku od energii ze źródeł nieodnawialnych. Obie propozycje zostały odrzucone, z czego druga miażdżącą przewagą głosów "przeciw" nad głosami "za" (92% do 8%) - największą od prawie stu lat.

Pamiętajmy, że w Szwajcarii inicjatywę ustawodawczą posiadają również obywatele - i to stąd bierze się znaczna część referendów. Inicjatywę taką musi jednak poprzeć aż 100 tysięcy ludzi, by była rozpatrywana. To wprawdzie tyle samo, co u nas, lecz Szwajcaria liczy czterokrotnie mniej mieszkańców niż Polska.

Warto dodać jeszcze, że w niektórych regionach Szwajcarii zachowały się do dnia dzisiejszego zgromadzenia ludowe, zwane tam mianem Landsgemeinde, w których udział biorą wszyscy pełnoletni obywatele danego regionu i razem podejmują decyzje. Taki system utrzymał się w dwóch malutkich, liczących mniej niż 40 tysięcy mieszkańców, kantonach - Glarus i Appenzell Innerrhoden. Mimo niewielkich rozmiarów tych jednostek, zgromadzenia powodują znaczne trudności organizacyjne. Patrząc na poniższe zdjęcie z takiego właśnie "zjazdu", trudno się temu dziwić.

Landsgemeinde Glarus 2006
Landsgemeinde w Glarus, w 2006 roku.
I ostatnie pytanie. Jak by to wyglądało w Polsce? Czy możemy wprowadzić do naszego systemu referenda w takiej formie, w jakiej funkcjonują w Szwajcarii? Moim zdaniem - nie. Według mnie każde państwa, każdy region posiada pewne uwarunkowania dla rozwoju takich, a nie innych zjawisk. Ten rozwój jest długi i zależny od licznych czynników historycznych, tradycyjnych, kulturowych, a nawet naturalnych. Wątpliwe jest więc, że referenda spowodowałyby u nas takie same skutki - zarówno te pozytywne, jak i negatywne - co w Szwajcarii.

Musimy pamiętać, że każdy naród ma inną mentalność. Spoglądając wstecz, możemy zauważyć, że do naszych cech nie należy sumienność i aktywność polityczna. W ostatnich wyborach różnego rodzaju sukcesem było zbliżenie się frekwencji do 50%. A wybory odbywają się u nas średnio raz na rok. Gdyby kazano chodzić Polakom do urn co dwa miesiące, wielu po prostu by się "znudziło" i zniechęciło do tej czynności. I frekwencja mogłaby się obniżyć do poziomu katastrofalnego.

A wy co o tym myślicie? Jak sprawdziłyby się szwajcarskie referenda w polskich realiach?

piątek, 29 maja 2015

Muzea nie z tego świata

Od kilkudziesięciu lat coraz bardziej popularne staje się tworzenie budynków, które po prostu budynków nie przypominają. Architekci ochoczo puszczają wodze swojej wyobraźni i projektują niewiarygodne konstrukcje. Ich zawód powoli przestaje opierać się na względach praktycznych. Budowle mają coś symbolizować, skłaniać do refleksji, czy po prostu przyciągać uwagę. Pomysł ten najlepiej sprawdza się przy tworzeniu obiektów o charakterze kulturalnym. Takie placówki starają się zachęcić ludzi do wkroczenia w ich progi oraz zaprezentować swój cel również za pomocą tak oczywistych rzeczy, jak fasada. W rezultacie na świecie powstaje wiele muzeów, galerii, bibliotek itd., które wyglądają tak, jakby przybyły do nas z innego świata. Przyjrzyjmy się im bliżej.

1. Muzeum Guggenheima w Bilbao
Bilbao to całkiem spore, liczące blisko 400 tysięcy mieszkańców miasto w Kraju Basków (Hiszpania). Słynne stało się w 1997 roku dzięki otwarciu Muzeum Guggenheima, obiektu zaplanowanego specjalnie w celu podniesienia atrakcyjności miasta wśród turystów. Konstrukcję zaprojektował Frank O. Gehry, jedna z ikon dekonstruktywizmu. Od początku było więc wiadome, że gmach muzeum będzie bardzo, ale to bardzo niekonwencjonalny. I taki jest. Zbudowany ze szkła i tytanu, odznacza się falistymi liniami, licznymi wypukłościami i wklęsłościami. Co ciekawe, wnętrze jest równie oryginalne co fasada. Muzeum prezentuje bowiem głównie dzieła sztuki współczesnej, do których należą doprawdy kuriozalne instalacje.

Bilbao - Guggenheim 47
2. Imperial War Museum w Manchesterze
Muzeum Wojny w Manchesterze przypomina nieco Muzeum Guggenheima w Bilbao. Z zewnątrz jest równie surowe i monumentalne. Posiada jednak więcej ostrych krawędzi i wyjątkową symbolikę. Składa się z trzech części. Jedna z nich obrazuje powietrze, druga wodę, trzecia ziemię. Trzy sfery, trzy różne światy, w których obecnie możemy toczyć wojnę i które z powodu wojny cierpią. Projekt stworzył słynny architekt pochodzenia polskiego, Daniel Liebeskind. We wnętrzu prezentowane są eksponaty z dziedziny militariów.

Imperial War Museum 2008
3. Muzeum Żydowskie w Berlinie
Jeszcze jeden budynek autorstwa Liebeskinda. Konstrukcja jest niezwykle przemyślana i pełna symboliki. Wszystko jest tutaj nietypowe, nowe, nieregularne. Okna, ściany i inne elementy wydają się być ustawione zupełnie losowo, bez większej refleksji. W rzeczywistości budynek ma jednak ukazywać ściśniętą, sfatygowaną gwiazdę, symbol klęski narodu żydowskiego w okresie II wojny światowej. Również i wnętrze muzea niczym nie przypomina innych obiektów tego typu. Ma ono przede wszystkim dawać do myślenia, poruszyć. I robi to niezwykle skutecznie.

Berlin- Jewish Museum - 3089
4. Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie
A co by było, gdybyśmy nagle stali się właścicielami kilku hektarów ziemi i nie mielibyśmy z nimi co zrobić? Na taki problem natrafili kilkanaście lat temu Berlińczycy. Postanowiono wówczas wybudować ogromny pomnik połączony z podziemnym muzeum. Pomnik ku pamięci Żydów zamordowanych w czasie II wojny światowej. Składa się on z prawie trzech tysięcy betonowych bloków o różnej wysokości. Autorem projektu jest Peter Eisenman.

Berlin Jun 2012 104 (Denkmal für die ermordeten Juden Europas)
5. Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku
Na koniec wracamy raz jeszcze do Guggenheima. Tym razem wybierzemy się jednak za ocean, do Nowego Jorku. Obecną siedzibę tamtejszego Muzeum Guggenheima wzniesiono w 1959 roku, a projekt stworzył Frank Lloyd Wright. Z zewnątrz wygląda mniej więcej jak zwężający się ku dołowi, biały walec. Od wewnątrz jest jednak jeszcze bardziej nietypowe. Eksponaty są bowiem zgromadzone na wiodącym spiralnie ku górze chodniczku. Poza tym, konstrukcję wieńczy oszklony dach.
NYC - Guggenheim Museum

wtorek, 26 maja 2015

Co jest nie tak z atmosferą, czyli o wahaniach temperatury

Podział atmosfery
Temperatura w atmosferze.
Im wyżej się wzniesiemy, tym będzie zimniej będzie. O tym zjawisku, które można zaobserwować przy byle wycieczce w górach, wie zapewne każdy z nas. Problem w tym, że stwierdzenie rozpoczynające wpis nie jest do końca prawdziwe. Być może pamiętacie z lekcji geografii, że atmosfera składa się z pięciu części - troposfery, w której żyjemy, i dalej - stratosfery, mezosfery, termosfery i egzosfery. W trzech z nich - szczególnie w tej ostatniej - temperatury rzeczywiście spadają wraz z wysokością. W stratosferze i termosferze dzieje się jednak wręcz odwrotnie. Czym jest wywołane to dziwne zjawisko?

Spadek temperatury wraz z wysokością to naturalny stan rzeczy. Bądź co bądź, w przestrzeni kosmicznej temperatura ta zbliżona jest do zera absolutnego, a więc -273°C. W jakiś sposób musi więc spaść do tej wartości na przestrzeni kilkunastu setek kilometrów, dzielących powierzchnię ziemi od kosmosu. Pierwszy ze zgrzytów następuje już w stratosferze, a więc jakieś 20-50 kilometrów ponad powierzchnią ziemi. W tej samej strefie występuje jeszcze jedno niestandardowe zjawisko - tworzy się tam warstwa ozonowa. Warstwa ta zbudowana jest z ozonu, czyli jednej z odmian tlenu, która pochłania promieniowanie ultrafioletowe. Warto dodać, że ta właściwość wpływa na możliwość istnienia życia na ziemi. Jednocześnie jednak sprawia, iż w stratosferze temperatura wzrasta o kilkadziesiąt stopni. Ten wzrost warunkowany jest przez znaczną ilość energii przyjmowanej w postaci promieniowania ultrafioletowego.

Ozone-3D-vdW
Cząsteczka ozonu.
Drugi wzrost temperatury obserwujemy z kolei w termosferze, a więc na wysokości 100-500 kilometrów ponad powierzchnią ziemi. Tutaj temperatura nie wzrasta już jednak o kilkadziesiąt stopni. Nawet nie o kilkaset! Wzrasta niemalże do 2000 stopni Kelwina, a więc mniej więcej 1700 stopni Celsjusza. I ponownie ma to związek z pochłanianiem promieniowania ultrafioletowego. Termosfera jest dodatkowo wystawiona na promieniowanie kosmiczne, co sprawia, że temperatura wzrasta do naprawdę astronomicznych wartości.

Wiemy już więc, dlaczego temperatura w atmosferze wzrasta i opada. Okazuje się, że nie jest to zjawisko przypadkowe, a czasem potrafi być naprawdę przydatne dla człowieka.

Zobacz też:
1. Chrząszcz imieniem Chewbacca

czwartek, 21 maja 2015

Parę słów o JOW-ach

Jednomandatowe okręgi wyborcze to w świetle wydarzeń ostatnich dni jeden z najbardziej intrygujących tematów w Polsce. Pomysł zmiany ordynacji wyborczej może budzić liczne kontrowersje i ma z pewnością dużo zalet i wad. Nie mnie jednak rozstrzygać, kto ma w tym przypadku rację. W tym artykule chciałbym przedstawić Wam funkcjonowanie JOW-ów na świecie. Bo przecież nie jest to wymysł polski...

Z jednomandatowymi okręgami wyborczymi najbardziej kojarzy się Wielka Brytania. Tam wybory oparte na JOW-ach funkcjonują, podobnie jak cały system, w niemalże niezmienionej formie od wielu dziesięcioleci. Kraj podzielony jest na całe mnóstwo niewielkich okręgów - a dokładnie 650, bo tyle aktualnie jest miejsc w brytyjskiej Izbie Gmin. Co ciekawe, aby zostać kandydatem, należy wpłacić kaucję w wysokości 500 funtów, która zostanie nam zwrócona tylko jeżeli uzyskamy powyżej 5% głosów w danym okręgu. Z każdego z okręgów do Izby Gmin wchodzi tylko jeden kandydat - ten, który uzyskał największą ilość głosów. Okazuje się więc, że system ten jest naprawdę prosty, czyż nie?

Houses.of.parliament.overall.arp
Siedziba brytyjskiego parlamentu w Londynie.
I tu pojawia się problem. Przykład Wielkiej Brytanii często wykorzystuje się w celu pokazania, iż JOW-y posiadają wiele cech negatywnych, a ich funkcjonowanie powoduje poważne zmiany na arenie politycznej. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to pytanie, spróbujmy przyjrzeć się wyborom na wyspach sprzed zaledwie dwóch tygodni. Na czele znalazły się wówczas Partia Konserwatywna i Partia Pracy, zgarniając w sumie ok. 65% głosów i 563 mandaty. Trzecie miejsce z poparciem na poziomie przeszło 12% zajęła Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Z tym że te 12% przełożyło się na aż... jeden mandat! Okazuje się więc, że partia, która cieszy się poparciem co dziewiątego obywatela Wielkiej Brytanii, zdobyła jakieś 0,15% miejsc w Izbie Gmin. Tymczasem Szkocka Partia Narodowa, której elektorat składa się z niecałych 5% mieszkańców państwa, lecz jest skoncentrowany w niewielkiej jego części, zgarnęła aż 56 mandatów! Tak więc sympatie wyborców nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w składzie parlamentu. Ponadto, system ten - przynajmniej w Wielkiej Brytanii - doprowadził w pewien sposób do powstania systemu dwupartyjnego, a więc takiego, w którym realne szanse na zwycięstwo mają wyłącznie dwa stronnictwa.

Podobny system funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych. Można powiedzieć, że USA "odziedziczyło" go od swojej dawnej metropolii. Za oceanem negatywne skutki JOW-ów są jednak znacząco ograniczone, głównie przez fakt, że scena polityczna jest tam jeszcze bardziej monotonna niż w Wielkiej Brytanii. Zobrazujmy to na podstawie wyników wyborów parlamentarnych z ubiegłego roku (2014). Do obsadzenia było 435 miejsc. Do wyścigu wyborczego stanęło całe mnóstwo partii, z których większość nie zdobyła nawet tysiąca głosów. Zwycięstwo odniosła Partia Republikanów, za nią uplasowała się Partia Demokratów. Pierwsza zgarnęła 234 miejsc, druga - 201. Jak łatwo policzyć, to by było na tyle. Partia Libertariańska, która uplasowała się na trzeciej pozycji, zdobyła już tylko 1,2% ogólnej liczby głosów i nie otrzymała wstępu do parlamentu. Innymi słowy, w Stanach nie może dojść do takich "niesprawiedliwości" jak w Wielkiej Brytanii, bo i tak do Kongresu wchodzą przedstawiciele zaledwie dwóch partii.

US House 2014
Podział na okręgi w wyborach do Izby Reprezentantów w Stanach Zjednoczonych.
Warto dodać, że JOW-y obowiązują także w Kanadzie, Australii, czy Indiach, a więc pozostałych spadkobiercach Wielkiej Brytanii. Teraz jednak nasze oczy proponuję zwrócić w kierunku Niemiec. Tam bowiem obowiązuje niezwykle interesujący system mieszany. Każdy wyborca dysponuje aż dwoma głosami. Jeden głos oddaje na kandydata z listy partyjnej. I ten głos jest częścią takiego systemu, jaki obowiązuje w Polsce. Drugi natomiast oddawany jest na kandydatów startujących w okręgach jednomandatowych, z których do Bundestagu dostanie się tylko po jednym kandydacie. Do obsadzenia jest 630 miejsc, więc z wyborów proporcjonalnych (w stylu polskim) w parlamencie zasiada 315 przedstawicieli, a z wyborów większościowych (w stylu brytyjskim) - kolejnych 315. I ten system, choć skomplikowany, naprawdę się sprawdza! W ostatnich wyborach, w 2013 roku, rozkład procentowy uzyskanych głosów był bardzo zbliżony do odsetka zdobytych mandatów.

Zauważmy więc, że JOW-y funkcjonują obecnie w wielu państwach świata. W niektórych z nich powodują liczne problemy i sprawiają, że system jest nieco kulawy. W innych z kolei doskonale się odnajdują i nie przeszkadzają w sprawiedliwym obiorze reprezentantów narodu.

Zobacz też:
1. O tym, jak Sobieski zdradził Polskę

niedziela, 15 lutego 2015

51. stan USA - fikcja a rzeczywistość

Stany Zjednoczone powstały w XVIII wieku na bazie 13 kolonii, które później przemianowano na stany. Do ich grona z czasem dołączały kolejne. Jedne odkupowano od innych państw, inne zdobywano. W 1959 r. kształtowanie się państwa amerykańskiego dopełniło się poprzez utworzenie 50. stanu w postaci Hawajów. Od tego czasu pojawiło się wiele spekulacji odnoszących się do powstania 51. stanu USA. Czy są to tylko niemożliwe do spełnienia wizje fantastów, czy może zjawisko, z którym możemy mieć do czynienia w najbliższej przyszłości?


US flag 51 stars

Jako potencjalne pięćdziesiąte pierwsze stany Ameryki podaje się wiele regionów, nie licząc stworzonych raczej dla żartu propozycji, takich jak Polska, czy Albania. Jedną z najbardziej realnych jest kwestia Portoryko. Choć państewko to formalnie znajduje się pod zwierzchnictwem Stanów Zjednoczonych, to jego autonomia jest na tyle duża, że na arenie politycznej figuruje jako stowarzyszone z nimi. W historii wielokrotnie pojawiały się już propozycje włączenia terytorium do USA jako 51. stanu. Stworzono nawet partię polityczną forsującą realizację tego pomysłu, o nazwie Nowa Postępowa Partia Portoryko. W latach 1967, 1993 i 1998 próbowano rozwiązać sprawę za pomocą referendów, jednak bez rezultatu. Mieszkańcy karaibskiej wyspy po prostu nie chcieli inkorporacji do Stanów. Czasy się jednak zmieniły. W 2012 przeprowadzono kolejne, czwarte już referendum, i tym razem większość Portorykańczyków uznała, że chcą stać się mieszkańcami 51. stanu. W czym tkwi problem? Otóż obecnie to Waszyngton nie chce zmiany statusu państewka, a bez zgody Kongresu nic z tych planów nie wyjdzie.

Poza tym, Amerykanie mogliby pokusić się o przyłączenie do ich państwa innych terytoriów stowarzyszonych, takich jak Guam, czy Mariany Północne. Tego jednak również nie chcą. Nie znaczy to jednak, że wizja Ameryki z 51 stanami jest nierealna. Ciągle pojawiają się nowe propozycje podziału tych regionów, które już status stanu posiadają. I tak, postuluje się utworzenie osobnego stanu z Waszyngtonu, jako stolicy państwa. Niektórzy chcieliby również odrębności Nowego Jorku. Bądź co bądź, miasto posiada aż 8 milionów mieszkańców, czyli znacznie więcej od 39 stanów! Jeśli już o tym mowa, to czemu by nie podzielić liczącej przeszło 36 mln obywateli Kalifornii na dwa, trzy, a może nawet cztery stany? To chyba najbardziej zajmująca propozycja, bo w historii podawano ją kilkadziesiąt razy! Interesujący jest fakt, że zazwyczaj proponowano, aby podzielić Kalifornię zgodnie z mapą wyborczą. Południowe hrabstwa, głosujące zazwyczaj na republikanów miałyby zostać oddzielone od lubujących się w demokratach hrabstw północnych.

Wydaje się więc, że dorzucenie do puli 50 stanów kolejnego nie jest wcale takiego trudne. Dlaczego więc wciąż na amerykańskiej fladze widnieje pół setki gwiazdek? Należy zdać sobie sprawę, że wszystkie propozycje utworzenia stanu numer 51 nigdy nie zdobyły większego poparcia. Myślę, że duże znaczenie miało w tej kwestii pewne przyzwyczajenie. Już od półwiecza w świadomości Amerykanów utrwala się wizja Stanów Zjednoczonych jako stowarzyszenia 50 regionów, reprezentowanych przez 50 gwiazdek na amerykańskiej fladze. Stąd wynika pewna niechęć do zmian w tej kwestii. Bądź co bądź, 50 to taka piękna, okrągła liczba, czyż nie?