Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pałace. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pałace. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 czerwca 2016

Moszna. Podopolski Disneyland

Opolszczyzna nie obfituje w wielkie, renomowane atrakcje turystyczne. Jest jednak pewne miejsce dzięki któremu jest o nas głośno w całej Polsce, a nawet trochę dalej. Mowa oczywiście o pałacu w Mosznej, który kilka tygodni temu znalazł się na 5. miejscu wśród zamków i pałaców w plebiscycie Top Atrakcje rozpisanym przez portal Polskie Szlaki (pełne wyniki możecie poznać tutaj). Pałac kojarzony jest przede wszystkim ze względu na swoją unikalną formę, monumentalność i ciekawe rozwiązania konstrukcyjne. No i, oczywiście, ze względu na sporych rozmiarów park pełen rododendronów.
Pałac w Mosznej od frontu.
Pałac od... nie od frontu ;).
Moszna to niewielka wioska gdzieś pomiędzy Krapkowicami a Prudnikiem, położona około 30 kilometrów na południe od Opola. Wizytę w miejscowości zaczynamy od znalezienia parkingu, co wbrew pozorom może przysporzyć wielu problemów, szczególnie jeśli ryzykujemy odbycie naszej podróży podczas trwania weekendu. We wsi znajdziemy oczywiście całe mnóstwo prywatnych parkingów, reklamowanych przez "zawodowców" na rowerach, ale i one zdają się nie zaspokajać potrzeb napływających zewsząd turystów.

Gdy już znajdziemy dogodne miejsce dla naszego samochodu, możemy podjąć krótki spacerek asfaltową drogą w kierunku zamku. Niebawem jego wieżyczki zaczną wyłaniać się spośród drzew, a w ostatecznym rozrachunku ujrzymy cały pałac w pełnej krasie. Jego najstarsze fragmenty pochodzą już z XVII wieku, lecz swoją świetność osiągnął dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Władający wówczas nad tym obszarem ród Tiele-Wincklerów celowo uposażył go w 99 wież i wieżyczek. Liczba ta jest nieprzypadkowa, bo właśnie tyloma miejscowościami ci posiadacze ziemscy dysponowali. Co więcej, nigdy nie zabiegali o setną posiadłość, gdyż jej zdobycie oznaczałoby uregulowaną prawnie konieczność wystawienia armii. Ale to chyba dobrze. Jeszcze musieliby dobudowywać kolejną wieżę! ;)
Pałac od strony drogi do niego wiodącej.
Rododendrony i pałac w tle.
Pałac od strony ogrodów.
Gdy już nacieszymy oczy wspaniałym widokiem, pora wejść do środka. Będę szczery - ono zachwyca nieco mniej, ale i tak prezentuje się wyśmienicie. Podróż z przewodnikiem po zamkowych komnatach jest wprawdzie krótka, bo składa się na nią ledwie siedem pomieszczeń, lecz każde z nich pełne jest zaskakujących elementów. Szczególnie polecam Wam przyjrzenie się zbiorom przechowywanym w bibliotece, wśród których znaleźć możecie prawdziwe perełki literatury. Dla miłośników łamigłówek na spostrzegawczość dodam jeszcze, że wśród tysięcy starych ksiąg i woluminów kryje się... seria "Millenium" Stiega Larssona. ;)

Jeśli zakończycie już trasę zwiedzania i dalej nie będzie Wam dość wrażeń, zawsze możecie wspiąć się jeszcze na dwie zamkowe wieże. Grupki liczące po kilkanaście osób wychodzą w ich kierunku co kilkanaście minut. Podczas tej krótkiej podróży można się przyjrzeć całemu zamkowi z dość nietypowej perspektywy, rzucić okiem na krajobraz południowej Opolszczyzny, a także... poznać sekret słynnego kościotrupa łypiącego okiem na turystów z jednego z okien najwyższej spośród wszystkich pałacowych wież.
Nasz przyjaciel - kościotrupek.
Widok na pałac z najwyższej wieży.
Pałacowe ogrody z wieży.
Odwiedzając Moszną nie można też zapomnieć o wielkich ogrodach, które przywitają Was wszechogarniającą zielenią. No, chyba że przyjedziecie w maju. Wówczas z całą pewnością będziecie mieli okazję nacieszyć oczy przepięknie kwitnącymi rododendronami i azaliami. Dla chwili prywatności warto zboczyć na chwilkę z szerokiej, wiecznie zatłoczonej głównej alei i skierować się w stronę wąskich, ale nie mniej urokliwych ścieżynek z licznymi mostkami. Jeden ze wspomnianych mostków zaprowadzi Was na piękną wysepkę, otoczoną ze wszystkich stron przyzamkowymi kanałami. Można na niej usiąść na ukrytej wśród zieleni ławeczce i pokontemplować otaczającą przyrodę. ;)

Na samym końcu alei głównej, rozpoczynającej się w pobliżu zamkowej fontanny, znajdziemy zaś dość interesujący zabytek. Na pierwszy rzut oka wygląda jak monument poświęcony nieznanemu żołnierzowi. Ale tak naprawdę jest tylko postumentem, na którym niegdyś umieszczony był pomnik twórcy świetności Mosznej - Huberta von Tiele-Wiencklera. Jak przeczytamy z napisu na nim umieszczonego, pomnik ten został zdewastowany w latach 50. XX wieku. Nietrudno się domyślić przez kogo...
Rododendrony w pałacowym ogródku.
Kanał w parku.
Postument po dawnym pomniku solo...
... i wraz z alejką.
I na koniec ładny rododendron z bliska. ;)
Wyprawa do Mosznej zawsze będzie udana, bez względu na warunki jej towarzyszące. Czy odwiedziliście już kiedyś to interesujące miejsce? A może w Waszej okolicy znaleźć można równie piękny pałacyk? Czekam na Wasze komentarze :).

Zobacz też:
1. Co nowego w Opolu?
2. Puławy. W cieniu wielkiego przemysłu
3. Drżyjcie kierowcy, czyli remont na A4

sobota, 30 stycznia 2016

Kozłówka: magnatom dziękujemy

Nie jest w Polsce łatwo znaleźć zamki i pałace, które zachwycają przepięknie umeblowanymi wnętrzami, pełnymi obrazów, luster, monumentalnych żyrandoli, rzeźb i figurek. Siedziby magnatów sprzed kilkuset lat w dużej mierze nie wytrzymały próby czasu. Nie udało im się przetrwać w nienaruszonym stanie szwedzkich najazdów (o tym więcej w artykule Co nam wzięli Szwedzi?), zaborów, dwóch wojen światowych, radzieckiego "wyzwolenia", wreszcie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Do tych nielicznych, w których wciąż możemy podziwiać zgrabnie wyposażone komnaty, zaliczają się rezydencje w Łańcucie i Pszczynie. I Kozłówka, chyba najpiękniejsza z całej tej dosyć okrojonej paczki.
Pałac od strony ogrodów.
Pałac od wejścia głównego.
Pałac w Kozłówce powstał w połowie XVIII wieku, by niedługo później trafić w posiadanie wielkiego rodu Zamoyskich. Siedziba położona kilkanaście kilometrów od Lublina została na przełomie XIX i XX wieku gruntownie przebudowana i nabrała obecnego kształtu. W czasie II wojny światowej właścicielką pałacu została Jadwiga Zamoyska. Wbrew logice, rezydencja przetrwała niemiecką okupację w niemalże nienaruszonym stanie. Czarne chmury pojawiły się nad nią jednak, gdy ze wschodu ruszyła ofensywa radziecka. Trudno było przypuszczać, że żołnierze Armii Czerwonej okażą się dla pałacyku miłosierni. Dlatego też Jadwiga wyruszyła w podróż do Warszawy, zabierając ze sobą tyle dzieł sztuki, ile tylko mogła. I kolejny paradoks. To, co Zamoyska zabrała ze sobą zaginęło w trakcie powstania warszawskiego, zaś wszytko to, czego nie zabrała, ocalało. Pałac w Kozłówce przetrwał przemarsz Armii Czerwonej.

Po II wojnie światowej kozłowieckie posiadłości rodziny Zamoyskich zostały przejęte przez komunistyczne władze. W 1955 roku utworzono w pałacu Centralną Składnicę Muzealną, zaś w roku 1977 otwarto tam muzeum ze stałymi ekspozycjami.
Pałac od strony powozowni.
Wejście główne do pałacu.
We wnętrzu XVIII-wiecznego pałacu na turystów czeka kilkanaście pięknie urządzonych pokoi i salonów. Podziw wzbudzać mogą już same meble, spośród których wiele w znaczący sposób odróżnia się od wszystkich innych. Wyjątkowe są chociażby dwie półkoliste, bogato zdobione kanapy z salonu czerwonego, a także fortepian pionowy z gabinetu hrabiego Zamoyskiego. Na przykładzie wielu szaf poznać można natomiast w Kozłówce techniki inkrustacji. Ta metoda zdobienia przedmiotów polega na wyżłabianiu w drewnie lub innym materiale wgłębień i wypełnianie ich elementami wyciętymi z innych materiałów.
Jadalnia. Ekspozycja z bogatą kolekcją zastawy i porcelany.
Salon czerwony z charakterystycznymi półkolistymi kanapami.
XIX-wieczne biurko w gabinecie hrabiego Konstantego Zamoyskiego.
Sypialnia hrabiny.
Zainteresowanie wzbudzają również i mniejsze elementy wystroju wnętrz w Kozłówce. Są wśród nich zgromadzone w pokoju kredensowym bogate zbiory zastawy stołowej i cale mnóstwo dzieł sztuki, rozsianych po wszystkich pokojach pałacu. Zobaczyć tu można między innymi kopię słynnego Umierającego Gala, a także trzy figurki Chińczyków wykonane z porcelany, których charakterystyczną cechą są... ruszające się główki.
Figurki Chińczyków z ruszającymi się główkami.
W pałacowej bibliotece poza kilku tysiącami starych ksiąg i woluminów czeka na turystów jeszcze jedna atrakcja - stół do karambola. Ta wywodząca się z Francji odmiana bilardu znacznie różni się od pierwowzoru. Stół pozbawiony jest łuz, a gracze używają tylko i wyłącznie trzech bil. Ich celem jest uzyskanie jak największej liczby zderzeń, czyli uderzeń jednej bili w dwie pozostałe.
Stół do karambola w pałacowej bibliotece.
Opuszczenie rezydencji Zamoyskich bez poczucia zaspokojenia na twarzy jest absolutnie niemożliwe, lecz jeśli komuś udałaby się ta ekstremalnie trudna sztuka, to na deser może jeszcze przejść się na tyły budowli, gdzie - poza pięknym ogrodem - czeka na nas pałacowa kaplica. A w niej przepiękna kopia nagrobka Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, zachwycająca swoim realizmem.
Nagrobek Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej.
Wszystkich odwiedzających zachęcam też gorąco by zawitać chociaż na chwilę do ogrodu różanego położonego w połowie drogi między pałacem a parkingiem. Nie jest on może zbyt wielki, lecz sesja zdjęciowa z kwiatami i zamkiem w tle z całą pewnością wypadnie wspaniale! :)
Ogródek różany.
Kozłówka to bez wątpienia jeden z najbardziej interesujących zabytków w Polsce i prawdziwa perełka ziemi lubelskiej. Czy mieliście już okazję ją odwiedzić? Czy znacie inne polskie zamki lub pałace o podobnym charakterze? :)

Zobacz też:
1.  Powiało komunizmem... Muzeum Socrealizmu w Kozłówce
2. Puławy. W cieniu wielkiego przemysłu
3. Książ

sobota, 21 listopada 2015

Puławy. W cieniu wielkiego przemysłu

Puławy to miasteczko nie takie małe, bo liczące prawie 50 tysięcy mieszkańców. Gdy słyszymy tą nazwę na myśl przychodzą nam jednak przede wszystkim Zakłady Azotowe Puławy. Szczególnie, jeśli mieszkamy na drugim końcu Polski. W zasadzie trudno się temu dziwić. Wszakże Puławy istnieją w dużej mierze dzięki przemysłowi. Z drugiej strony, jest to miejsce o znacznie bogatszej historii i kulturze. Zarówno w miejscowości, jak i w pobliżu zlokalizowanych jest wiele interesujących atrakcji turystycznych.
Pulawy-poland-john-paul-2-monument
Puławy. Pomnik Jana Pawła II.
Zanim przejdziemy do dzisiejszego obrazu Puław, zaproponuję Wam pewną ciekawostkę. Czy zastanawialiście się kiedyś skąd taka oryginalna nazwa, jak Puławy? Na przestrzeni wieków powstało - rzecz jasna - wiele koncepcji, które odpowiedzieć miały na to pytanie. Specjaliści szybciutko powiązali słowo "Puławy" z całym mnóstwem wyrażeń funkcjonujących w starej polszczyźnie. Na przykład "pulwy" to lasy rosnące nad Wisłą (bardziej fachowa nazwa to łęgi), "pławy" to przeprawa przez rzekę, "pława" to mielizna, a "pławia" - prąd rzeczny. Trudno się w tym połapać, prawda? Z ratunkiem przychodzi nam jednak fenomenalna kultura ludowa, która daje znacznie bardziej przystępne i prostsze wyjaśnienie nazwy. Otóż zgodnie z pewną legendą, w okolice, w których dziś znajdują się Puławy, przybyć miał nie kto inny, jak Zawisza Czarny. Postanowił się tam zatrzymać na odpoczynek, wszedł do karczmy, usiadł na ławie... a ta się pod nim urwała! Zaskoczony wykrzyknął więc: "A niech to będzie pół ławy!". I mamy Puławy. ;)

Nie sposób przy okazji nie wspomnieć również o tych okrytych wielką sławą Zakładach Azotowych Puławy. Ten wielki ośrodek przemysłowy powstał w latach 60. Wtedy też rozpoczęto gruntowną rozbudowę mikroskopijnego wręcz miasteczka, która powiązana była z wyburzaniem starych budynków i wznoszeniem na ich miejscu nowych, PRL-owskich bloków. W zakładach produkuje się nawozy azotowe. Jeśli przyjrzymy się mapie Polski, to fabryk o podobnym profilu znajdziemy jeszcze kilka, z których największe zlokalizowane są w Policach koło Szczecina i Kędzierzynie-Koźlu. Miasta te mają zaskakująco zbliżony do Puław charakter. Czemuż się jednak dziwić, skoro wszystkie są dziełem Polski Ludowej?
Zakłady Azotowe "PUŁAWY" S.A.
Zakłady Azotowe Puławy.
Pora już nam przejść to rzeczy znacznie bardziej interesujących dla potencjalnych turystów. Aby to uczynić, przenieść się musimy do ścisłego centrum Puław. Znajduje się tam miejsce, które zupełnie nie pasuje do przemysłowego charakteru miasta, jedna z nielicznych pozostałości po czasach dawno minionych. A mianowicie, Pałac rodu Czartoryskich wraz z rozległym parkiem krajobrazowym. Okazałą budowlę wzniesiono w XVII wieku, a po kilku remontach przybrała ona dzisiejszy, klasycystyczny wygląd. Pałac ma kształt podkowy, a pomiędzy jego skrzydłami zorganizowano piękny placyk ze stawkiem i fontanną. Podczas spaceru wokół niego przyjrzeć się można dokładnie okazałej elewacji dawnej magnackiej rezydencji.
Pałac Czartoryskich.
Pałac Czartoryskich w trakcie burzy.
Tych, którzy spodziewają się długiego zwiedzania zamkowych komnat i wystawnych salonów, muszę jednak zawieść. Zamek nie jest w zasadzie udostępniony do zwiedzania, gdyż znaczną jego część zajmują takie specyficzne instytucje, jak... Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa. Turyści mogą odwiedzić zaledwie jedno pomieszczenie, w którym stworzono niewielką wprawdzie, ale całkiem interesującą wystawę. Dowiemy się na przykład przy okazji jej podziwiania co nieco na temat działalności artystycznej Izabeli Czartoryskiej. Księżna ta pod koniec XVIII wieku założyła w tym miejscu całkiem sprawnie funkcjonujący ośrodek sentymentalizmu, nurtu literackiego opozycyjnego względem klasycyzmu. Na dworze Czartoryskiej tworzyły wówczas takie znakomitości, jak Julian Ursyn Niemcewicz, Jan Piotr Norblin oraz Franciszek Dionizy Kniaźnin.

Z postacią księżnej Izabeli związane jest także powstanie parku krajobrazowego w pobliżu zamku. Dawniej był tam park w stylu francuskim, lecz Czartoryska przekształciła go w stylowy park angielski z dużą ilością rozmaitych budyneczków, pomników i innych monumentów. Do najbardziej znanych i najpiękniejszych należy Świątynia Sybilli uchodząca za pierwsze polskie muzeum narodowe. Budowla w kształcie rotundy wznosi się nad wysoką skarpą i jest otoczona przez kolumny mające postać zbliżoną do tych starogreckich. Zainteresowanie wzbudza również znajdujący się kilkanaście metrów dalej Dom Gotycki z czerwonej cegły. Zarówno do jednej, jak i drugiej budowli nie mamy wprawdzie wstępu, lecz i tak warto stanąć w ich cieniu i przyjrzeć się znakomitym detalom architektonicznym.
Dom Gotycki i Świątynia Sybilli (w tle).
Świątynia Sybilli od dołu skarpy.
Świątynia Sybilli podczas zmierzchu.
Wieża ciśnień w puławskim parku.
Nie jest to jednak wszystko. Warto przejść na przeciwległą stronę parku. W dół, w kierunku jeziora, schodzi tam interesująca konstrukcja zwana Pasażem Angielskim. Trudno tak do końca rozstrzygnąć, czym to jest, niemniej spacer pod ceglanymi łukami potrafi sprawić przyjemność. Wspomnieć jednak należy, iż obiekt traci sporo ze swego uroku ze względu na szczególne umiłowanie miłośników trunków mocniejszych do oddawania się swojej ulubionej rozrywce właśnie w tym miejscu, o czym świadczy wiele leżących na ziemi, rozbitych, szklanych butelek.
Schody Angielskie w Puławach
Pasaż Angielski.
Park stanowi również świetne miejsce na obserwację przyrody. Oczywiście pod warunkiem, że nie trafimy akurat na moment, w którym każdy, nawet najmniejszy postój, będzie się wiązał z przekazaniem odrobiny krwi setkom maleńkich komarów. Bliskość Wisły i szeroko pojętych terenów podmokłych robi niestety swoje... Gdy jednak komary nie przeszkadzają, z całą pewnością uda nam się przyjrzeć z bliska jakiemuś pięknemu reprezentantowi ptactwa. A gdy i to zakończy się niepowodzeniem, zawsze przejść się możemy w bezpośrednie pobliże zamku, gdzie czekać już na nas będą pawie, prawdziwa ozdoba puławskiego kompleksu.
Przyroda w dolnej części parku, u stóp Świątyni Sybilli.
Paw w pobliżu zamku.
Paw w pobliżu zamku.
Gdy już uznamy, że mamy dość sentymentalizmu, angielskich ogrodów i XVIII wieku, przejść się możemy nad Wisłę, gdzie zlokalizowano atrakcję znacznie bardziej funkcjonalną i o jakieś kilkaset lat młodszą od pałacu Czartoryskich. Mowa o stalowym moście im. Ignacego Mościckiego z 1934 roku. Składa się on z siedmiu przęseł, a przejażdżka nim dostarcza wrażeń zgoła wyjątkowych.
Most im. Ignacego Mościckiego.
Pora już pożegnać się z Puławami. Jest to miejsce może i niezbyt przez Polaków poznane, lecz warte odwiedzenia. Jeśli jeszcze tam nie byliście, serdecznie polecam Wam wycieczkę w tą okolicę. :)

wtorek, 26 maja 2015

Co nam wzięli Szwedzi, czyli o Potopie

25 lipca 1655 roku. Szwedzi od kilku dni operują na ziemiach polskich. Od wschodu do Rzeczpospolitej wkracza Magnus de la Gardie, od zachodu - Arvid Wittenberg. Perspektywy na najbliższe tygodnie również nie nastrajają dobrze. Już niebawem do Polski przedostanie się wielka armia pod wodzą szwedzkiego króla, Karola X Gustawa. Pod Ujściem zbiera się pospolite ruszenie - niemalże piętnaście tysięcy zbrojnych pod wodzą wojewody poznańskiego, Krzysztofa Opalińskiego. Szwedzi nie będą mieli łatwo. Wróć. Będą mieli bardzo, bardzo łatwo...
Przesławna bitwa pod Ujściem skończyła się po kilkunastu godzinach. Straty po obu stronach były minimalne, a mimo to Opaliński wraz z wojewodą kaliskim Andrzejem Karolem Grudzińskim podpisali kapitulację. Dlaczego? Powodem była panika w obozie polskim. Legenda polskiego pospolitego ruszenia już chyba przestała być tak żywa, jak niegdyś. Po dotkliwych klęskach podczas kozackiego powstania Chmielnickiego, wywołanych głównie niesubordynacją szlachty, przeciwnik po raz kolejny nie musi się zbytnio wysilać, aby zwyciężyć Polaków. Lecz tym razem przeciwnicy ci mają łatwiej niż kiedykolwiek. Bez trudu zdobywają kolejne miasta, a właściwie do nich wkraczają, bo o oblężeniu mowy w tych przypadkach być nie może. W Kiejdanach Krzysztof Radziwiłł, znany m. in. z sienkiewiczowskiego "Potopu", poddaje im za jednym zamachem całą Litwę. Ba! Nawet większość szlachty przechodzi na stronę najeźdźcy. To bezsprzecznie była jedna z najłatwiejszych kampanii w historii Szwecji. Wydawałoby się, że za taką "pomoc" okazaną przez Polaków, Szwedzi się nam odpłacą. I odpłacili się, a dokładniej "odpłacili się". Potop szwedzki okazał się jednym z największych kataklizmów dla kultury polskiej.
Dahlbergh Bitwa Ujscie
Bitwa pod Ujściem, 25 lipca 1655.
Przenieśmy się teraz do czasów współczesnych. Jesteśmy na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, regionie znanym z licznych ruin zamków, rozsianych wśród pól, skał i lasów. Mało kto zastanawia się jednak, dlaczego zamki owe są ruinami. Prześledźmy więc ich historię. Zaczniemy od Bobolic. Zamek ten, dziś święcący triumfy po niedawnym remoncie, został zniszczony w 1657 roku przez oddziały szwedzkie. Upadek grodu w podczęstochowskim Olsztynie wyznaczyło jego spalenie w 1656 roku. W tym przypadku Skandynawowie nie oszczędzili również pobliskiego miasta. Podobny los spotkał zamki w Rabsztynie i Bydlinie. Żywot Ogrodzieńca został natomiast przerwany aż dwukrotnie. Najpierw, w 1655 roku spalili go Szwedzi. Później został odbudowany, by w 1702 roku znów zostać puszczony z dymem, oczywiście przez Szwedów!

Ogrodzieniec gothic castle ruins
Zamek w Ogrodzieńcu.
Podobnych przypadków możemy się doszukiwać również w innych częściach Polski. W latach 1655-1660 zdewastowano w Polsce kilkaset zamków, pałaców, kościołów i innych wartościowych obiektów. Architektura to jednak nie wszystko. Do Szwecji odpłynęło z Polski tysiące rozmaitych dzieł sztuki, począwszy od obrazów, a skończywszy na książkach i dywanach. Szwedzkie "nabytki" były tak duże, że do ich eksportu używano całych wozów. Całego mnóstwa wozów! Z zamku w Wiśniczu na przykład wyruszyło ich w drogę do Szwecji jakieś 150. Piękna rezydencja Lubomirskich została w praktyce ogołocona ze wszystkiego. Pod tym względem Szwedzi byli więc niezwykle skuteczni.

Grabowski Wiśnicz Castle
Zamek w Wiśniczu, ograbiony w czasie potopu szwedzkiego.
Rzecz jasna znalazło się niedawno mnóstwo "ekspertów" żądających od Szwecji zwrotu całego zagrabionego mienia. Ich wyliczenia dotyczące wartości utraconych przez Polskę dóbr kultury dochodzą do kilku miliardów złotych. Postulaty tych ludzi nie są według mnie jednak zbyt zasadne. Trudno jest rozstrzygać jakiekolwiek sprawy sporne po niemalże czterystu latach od ich zaistnienia. To co Szwedzi zabrali Rzeczpospolitej, w większości zapewne nigdy do niej nie wróci. I musimy się z tym pogodzić.

niedziela, 22 lutego 2015

Środkowa Saksonia: Nie tylko Drezno

Drezno to jedna z turystycznych perełek na mapie Europy (więcej na ten temat tutaj). W pobliżu stolicy Saksonii zlokalizowanych jest jednak wiele innych wartościowych obiektów, do których warto zajrzeć podczas pobytu w tej części Niemiec.

1. Miśnia
Około 30 kilometrów na północ od Drezna położone jest kolejne miasto z bogatą historią - Miśnia. Znane jest na całym świecie ze względu na produkowane tam od stuleci dzieła sztuki ceramicznej, zwane porcelaną miśnieńską. Nad miastem góruje wzniesiony na wysokim wzgórzu zamek (Albrechtsburg), do którego można się dostać na przykład oszkloną, odrobinę pochyłą windą. Sam zamek zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz wydaje się być surowy - zupełnie nie pasuje do pełnego przepychu, drezdeńskiego Zwingra. Prezentowane są w nim jednak piękne zbiory, nie tylko porcelany, ale i innych skarbów rodem z bliższej i dalszej okolicy. A cały efekt dopełnia malowniczy widok na Miśnię, otaczające ją wzgórza i wijącą się pomiędzy nimi Łabę.


2. Pałac Moritzburg
W miejscowości Moritzburg, w bezpośrednim pobliżu Drezna, zlokalizowany jest XVI-wieczny pałac na wodzie. Zabytek ten zachwyca swoim pięknem i znakomicie wpisuje się w otaczający go krajobraz. W odległości ok. 40 min drogi piechotą zwiedzać można natomiast niewielki pałacyk myśliwski - Fasanenschlösschen. Dostać się tam możemy również bryczkami zaprzężonymi w konie, oczekującymi na turystów w pobliżu większego z pałaców.


3. Zamek w Stolpen
Stolpen, położone na południe od Drezna, jest miejscowością niewielką. Góruje jednak nad nią ogromny  zamek, którego historia sięga XII wieku. Obecnie znaczna część budowli przypomina już ruinę, lecz w wielu wieżach, które oparły się upływającemu czasowi, zgromadzono liczne ekspozycje. Ciekawym elementem są też bazaltowe formacje skalne, które w wielu miejscach wyrastają jakoby z grubych murów fortecy.

BurgStolpen

sobota, 14 lutego 2015

Co zobaczyć w Dreźnie?

Drezno to jedna z perełek na mapie nie tylko Saksonii, ale i całych Niemiec. Miasto zachwyca swoim pięknem i majestatem, a na spragnionych wrażeń turystów czeka mnóstwo zamków, muzeów i innych interesujących obiektów, które po prostu trzeba zobaczyć.
1. Zwinger
Ogromny kompleks założony w XVIII wieku jest zapewne najbardziej charakterystycznym zabytkiem Drezna.  Wewnątrz mieści się przyciągająca tłumy turystów galeria ze swoją wizytówka w postaci obrazu samego Rafaela Santi - Madonny Sykstyńskiej. Na uwagę zasługuje również wystawa porcelany miśnieńskiej, na której prezentowane są prawdziwe dzieła sztuki, być może piękniejsze niż te zgromadzone w samej Miśni.
 Dresden Zwinger - Porzellanpavillon (8633601439) 
 2. Grünes Gewölbe
Muzeum to, którego nazwa po polsku oznacza Zielone sklepienie, zlokalizowano w dawnej rezydencji drezdeńskich władców, w pobliżu kompleksu Zwinger. Składa się na nie kilka wystaw, z których najbardziej interesujące prezentują ogromną kolekcję klejnotów, kosztowności i arcydzieł sztuki złotniczej, a także wszelkiego rodzaju kunsztowni wykonanych posążków, zegarów, przedmiotów codziennego użytku. Choć powierzchnia ekspozycji jest niewielka, potrafią one przyciągnąć miłośnika sztuki na długie godziny. Dużym plusem jest także możliwość skorzystania z audio-przewodnika w wielu językach, w tym również w polskim.
HistorGruenGewPretiosensaal 
3. Kościół Marii Panny (Frauenkirche)
Kolejnym obowiązkowym punktem na drodze każdego turysty przybywającego do Drezna jest Frauenkirche, protestancka świątynia położona w samym centrum starówki. Wnętrze kościoła, zwyczajowo zatłoczone przez rzesze odwiedzających, w piękny sposób łączy ze sposób tradycyjną, protestancką prostotę z, wpisanym jakoby w Drezno, przepychem. Znacznie mniejszy tłok panuje na szczycie świątyni, gdzie umieszczono punkt widokowy. Droga do niego wiedzie najpierw windą, a następnie pochyłą ścieżką wewnątrz kopuły.

 4. Muzeum transportu (Verkehrsmuseum)
Drezdeńskie muzeum transportu, położone w bezpośrednim sąsiedztwie Frauenkirche, prezentuje zabytki z dziedziny motoryzacji i komunikacji: poczynając od starych samochodów i motocyklów, a kończąc na aeroplanach i modelach statków. Na młodszych turystów czeka tam również wiele interaktywnych zabaw oraz doświadczeń.

 5. Szklana manufaktura VW
W obiekcie tym ciągle trwa produkcja samochodów marki Volswagen. Od niedawna istnieje możliwość jej zwiedzania. Sam budynek znakomicie prezentuje się jednak również z zewnątrz. Jak sama nazwa wskazuje jest bowiem oszklony, a więc każdy może przyjrzeć się procesowi produkcji bez wchodzenia do środka.

6. Twierdza Drezno
Drezdeńska twierdza, położona nad brzegiem Łaby, mieści w sobie niezwykłe muzeum, cechujące się wyjątkowym, mrocznym nastrojem. W długich korytarzach przygotowano dla turystów ekspozycję złożoną z makiet i pozostałości po dawnych fortyfikacjach.
7. Tarasy Brühla
Nad Łabą, w centrum Drezna, biegnie deptak nazywany Tarasami Brühla. Rozciąga się z niego przepiękny widok na niemalże wszystkie najważniejsze zabytki miasta, które doskonale komponują się z przebiegającą u ich stóp rzeką.