Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 lutego 2017

Cztery wesela i pogrzeb Kazimierza Wielkiego

Kazimierz Wielki to postać, której nikomu nie trzeba przedstawiać. O tym królu uczyliśmy się już od czasów podstawówki i znamy go przede wszystkim jako wielkiego bohatera polskiego średniowiecza. Z wielkimi bohaterami często jednak dzieje się tak, że również i na ich sumieniach ciążą niezbyt chlubne czyny. Bolesław Chrobry miał wielką smykałkę do robienia sobie wrogów gdziekolwiek się tylko dało (o czym pisałem w artykule Kryzys Mieszka czy Bolesława?), Jan III Sobieski swego czasu walczył zaś u boku Szwedów. Kazimierz Wielki wiódł natomiast nadzwyczaj bogate życie małżeńskie. A jakby tego było mało, kilkukrotnie dawał o sobie znać po własnej śmierci.

Kazimierz III Wielki
Kazimierz Wielki według Jana Matejki.
Wesele numer 1: Aldona Anna
Kazimierz Wielki był dziedzicem odradzającego się właśnie państwa polskiego. A jak przystało na szanującego się władcę, potrzebna mu była małżonka, która wraz z ręką dałaby mu możliwość zawarcia korzystnego sojuszu. Dlatego też już w 1325 roku, gdy sam zainteresowany miał piętnaście lat, odbył się ślub z Aldoną Anną, księżniczką litewską. Wszystkim tym, których dziwi wiek pana młodego, przypomnijmy, że nie było to znaczącym odstępstwem od standardów średniowiecznych, zaś sama Aldona w chwili zamążpójścia miała jeszcze mniej, bo jakieś trzynaście lat.

Żaden ze współczesnych historyków nie jest oczywiście w stanie stwierdzić, cóż się działo w głowach Kazimierza Wielkiego i jego żony podczas ich trwającego czternaście lat małżeństwa, ani tym bardziej orzec, w jakim stopniu byli z tego związku usatysfakcjonowani. Można jednak przypuszczać, że nie wiodło im się źle, gdyż rychło doczekali się dwóch pięknych córeczek, które później wyrosły na jeszcze piękniejsze damy i wyszły za jeszcze bardziej znamienitych władców.

Na całe to szczęście cieniem kryje się tylko jedno wydarzenie, które możemy chyba uznać za przykrego zwiastuna dalszych przeżyć miłosnych polskiego władcy. Otóż w 1330 roku, gdy młody królewicz przebywał jako gość na dworze węgierskim, miał wejść w specyficzny kontakt z niejaką Klarą Zach, córką lokalnego możnowładcy. Według niektórych przekazów kontakt ten miał być umotywowany pragnieniami obu stron, według innych - tylko jednej. Bez względu na to, czy był to tylko romans, czy gwałt, zakończył się on tragicznie. Ojciec Klary dokonał w afekcie nieudanego zamachu na życie węgierskiej rodziny królewskiej, królową Elżbietę - siostrę Kazimierza - pozbawił kilku palców, sam zaś został poćwiartowany. Pozostaje nam tylko zadać sobie pytanie, cóż sobie pomyślała Aldona Anna, gdy w końcu dowiedziała się o wybrykach swego męża?

Wesele numer 2: Adelajda Heska
Aldona Anna zmarła w 1339 roku, a Kazimierz Wielki zaczął poszukiwać kolejnej żony. Chodziło tym razem już o coś więcej niż tylko uzyskanie przyjaznych stosunków z innym państwem. Król zbliżał się już do trzydziestki i - mimo dość udanego małżeństwa - nadal nie miał męskiego potomka. Wybór padł tym razem na Adelajdę, córkę landgrafa Hesji. Małżeństwo odbyło się w roku 1341. Na uwagę zasługuje wiek obu małżonków - Kazimierz miał już 31 lat, zaś Adelajda była młodziutką, trzynastoletnią dziewczyną. Wydaje się jednak, że to nie różnice wiekowe zaważyły na losie tego związku.

Innocent VI par Andrea di Bonaiuto 1365
Papież Innocenty VI.
Mijały lata, a Adelajda nadal nie wydała na świat żadnego potomka - czy to chłopca, czy dziewczynki. Kazimierz Wielki zaczął zapewne podejrzewać, iż jego małżonka nie będzie w stanie zapewnić ciągłości dynastii. Dlatego też posunął się do czynu niespotykanego w polskiej historii. Poprosił papieża o unieważnienie małżeństwa. Urzędujący wówczas Innocenty VI nawet nie chciał jednak słyszeć o takim rozwiązaniu. To jednak polskiemu królowi nie przeszkodziło.

Wesele numer 3: Krystyna Rokiczana
To najbardziej szalony krok w całej karierze Kazimierza. W 1356 roku ożenił się po raz trzeci. Nie zważał na żadne przeciwności. Nie miało dla niego znaczenia, że Adelajda Heska nadal żyła, a papież nie zezwolił na ich rozwód. Nie miało znaczenia, że Krystyna Rokiczana była tylko mieszczką, co oznaczało, że jej dzieci - bez względu na to, czy się urodzą - nie będą mogły po Kazimierzu dziedziczyć. Cóż więc kierowało polskim władcą? Czyżby na starość dosięgła go wielka, prawdziwa miłość? Tak wielka miłość, że byłby w stanie poświęcić dla niej przyszłość własnego państwa?

Nawet jeśli tak było to musiało to być ulotne uczucie. Krystyna Rokiczana nie pozostawała długo w królewskich łaskach i niebawem po ślubie również i ten związek poszedł w niepamięć. Według niektórych przekazów, Kazimierz miał dać kosza swojej żonie, gdy ta spaliła drewnianą chatę położoną w pobliżu jej dworku, zasłaniającą jej widok na Wawel i Wisłę. Jan Długosz w swojej relacji idzie jeszcze dalej. Według niego król na krótko po uroczystym weselu odkrył, że jego wybranka nie jest tak idealna, jakby się wydawało - a mianowicie jest łysa i ma świerzb.

Wesele numer 4: Jadwiga żagańska
Gdy Kazimierz wyszedł w 1365 roku za Jadwigę żagańską, nadal żyły jeszcze i Adelajda Heska, i Krystyna Rokiczana. Był więc nasz król bardzo blisko skompletowania prawdziwego haremu. I kto wie, co by się stało, gdyby nie jego rychła śmierć - w 1370 roku. Na krótko przed nią odniósł jednak swój pierwszy małżeński sukces. W 1368 roku papież uznał wreszcie jego ślub z Adelajdą za nieważny. Z podwójnego bigamisty stał się więc po prostu bigamistą. ;)


Ludwik Wegierski.jpg
Ludwik Węgierski według Matejki.

Pogrzeb
Małżeństwo z Jadwigą żagańską mimo podeszłego wieku Kazimierza przyniosło pewne sukcesy. W ciągu pięciu lat urodziła ona aż trójkę dzieci. Niestety, cała trójka była dziewczynkami. A to oznaczało, że dynastia Piastów zakończy się na Kazimierzu. By zapobiec większym perturbacjom, polski król już wcześniej zabezpieczył swoją sukcesję. Po jego śmierci władcą miał zostać król węgierski i jego siostrzeniec, Ludwik Andegaweński. Gdy jednak Kazimierza zabrakło, polscy możni panowie stwierdzili, że obcy władca nie jest do końca tym, kogo chcieli by widzieć na polskim tronie.

7 listopada, gdy Ludwik przybył do Krakowa w ledwie dwa dni po śmierci Kazimierza, ten był już pochowany. Wobec węgierskiego władcy był to poważny afront. Uczestnictwo w pogrzebie było bowiem dla niego okazją do pojawienia się przed przyszłymi poddanymi jako sukcesor Kazimierza, zdobycia legitymacji swojej władzy. Znalazł więc sposób na przechytrzenie krakowskich możnych. 17 listopada koronował się na króla Polski, zaś dwa dni później urządził egzekwia, czyli powtórny pogrzeb - tym razem bez udziału samego zainteresowanego.

Jak więc widzicie, Kazimierz Wielki wiódł bogate życie, zaś jego odzwierciedleniem był wydarzenia, które miały miejsce po jego śmierci. Zanim jednak zmienicie poglądy o ostatnim Piaście na polskim tronie, przypomnijcie sobie inne jego zasługi dla naszego kraju. Nie ulega wątpliwości, że Kazimierzowi nie wiodło się zbyt dobrze tylko w życiu małżeńskim. Cała reszta - umocnienie gospodarki, ustabilizowanie władzy, zapewnienie dobrych stosunków z sąsiadami, budowa grodów obronnych i liczne reformy - przemawiają wyraźnie na jego korzyść.

sobota, 9 kwietnia 2016

Bronimy najgorszych władców Polski

Zauważyliście może moją dwutygodniową (z okładem) nieobecność. Wszystkich zaniepokojonych uspokajam jednak, że żadnego rodzaju wypalenie zawodowe nie miało jak na razie miejsca i mam nadzieję, że nigdy nie nadejdzie. W ciągu ostatnich kilkunastu dni miałem okazję trochę poudzielać się historycznie i skłonić moje komórki nerwowe do nieco większego niż zazwyczaj wysiłku. Dlatego też na tapetę weźmiemy sobie dzisiaj zagadnienie stricte historyczne. A mianowicie, najgorsi władcy Polski. A właściwie, najgorsi władcy Polski według powszechnej opinii. Bo tak naprawdę zazwyczaj oceniamy ich z punktu widzenia epok, w których żyli, i wydarzeń, które podczas ich rządów miały miejsce. Wielu z nich jest tak naprawdę ofiarami swych poprzedników, poddanych, a czasem też następców. Spróbujmy więc obronić ich przed dziejową niesprawiedliwością! :)

1. Stanisław August Poniatowski
Jak na doświadczonych badaczy historii przystało, zaczniemy od końca. Czyli od przesławnego króla Stasia, do którego zasług zwykło nam się zaliczać rozbiory i utratę przez Polskę niepodległości. Oczywiście myślenie takie nie jest do końca prawidłowe. Głównym inicjatorem rozbiorów był bowiem nie on, a trzy mocarstwa z naszym krajem sąsiadujące - Rosja, Prusy i Austria. Rzeczpospolita popadła zaś w zależność od swych sąsiadów na kilkadziesiąt lat nim Poniatowski wstąpił na tron, bo w czasie, gdy polski tron zajęty był przez Sasów - Augusta II Mocnego i Augusta III. Można mieć wprawdzie sporo wątpliwości co do polityki króla Stasia w ostatnich latach jego rządów, lecz nie można zapominać, że przez prawie cały okres swego panowania był wielkim reformatorem, dążącym do odzyskania przez Polskę dawnej świetności. Założył Szkołę Rycerską, Mennicę Warszawską, Teatr Narodowy w Warszawie, był jednym z inicjatorów wydawania propagującego zmiany pisma "Monitor"... I tak dalej, i tak dalej.
Lesseur - Portret Stanisława Augusta z klepsydrą
Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego autorstwa Wincentego de Lesseur.
2. Mieszko II Lambert
Nad Mieszkiem II miałem już się okazję zastanawiać jakiś czas temu. Niemniej warto przypomnieć jego tragiczną historię. Tron objął w 1025 roku po śmierci swego ojca, Bolesława Chrobrego. Odziedziczył niestety po nim konflikty praktycznie z wszystkimi sąsiadami ówczesnej Polski. A na dodatek popadł w konflikt ze swoimi braćmi. Doprowadziło to do cesarsko-ruskiego najazdu na jego państwo, okresowego pozbawienia go tronu i początku długiego kryzysu na ziemiach polskich. A przecież Mieszko II nie zrobił nic, co w sposób drastyczny odbiegałoby od poczynań jego ojca!
Mieszko II by Aleksander Lesser
Portret Mieszka II Lamberta autorstwa Aleksandra Lessera.
3. Władysław Herman
Panowanie Władysława Hermana było już znacznie dłuższe od Mieszka II. Piast ten nigdy nie przyjął wprawdzie tytułu królewskiego, ale na tronie książęcym przesiedział 23 lata - począwszy od roku 1079, a skończywszy na 1102. Gdy siadał na nim po raz pierwszy wydawał się być jednak bardziej zaskoczony niż usatysfakcjonowany. Przez pół swego życia był bowiem przekonany, iż zaszczyty takie nigdy nie staną się jego udziałem. Władzę w kraju umacniał tak naprawdę jego brat - Bolesław Szczodry - a jego schedę mieli objąć jego synowie.  I - co dziwne - Władysław Herman nie wykazywał żadnych chęci na obalenie brata. Zaszył się w swej siedzibie w Płocku, nie knuł, nie spiskował, po prostu "cieszył się życiem". Aż dziwne jak na Piasta, prawda? ;) Niespodziewanie jednak został siłą wtłoczony do wielkiej polityki. Bolesław został obalony i wygnany z kraju, a jego następcą uczyniono właśnie Władysława. Ten jednak nie zmienił swoich zapatrywań i praktycznie rzecz biorąc pozwolił na podejmowanie najważniejszych decyzji możnowładcy palatynowi Sieciechowi, podczas gdy sam ograniczył swój udział w sprawowaniu władzy do roli figuranta. Nie zjednał sobie tym oczywiście sympatii ani swych poddanych, ani swej rodziny, ani oceniających go prawie tysiąc lat później historyków.
Władysław I Herman by Aleksander Lesser
Portret Władysława Hermana autorstwa Aleksandra Lessera.
4. Konrad Mazowiecki
To imię okryło się złą sławą z jednego bardzo prostego powodu. To przecież ten książę sprowadził do Polski Krzyżaków! Jego niemalże 50-letnia kariera polityczna została tak łatwo przyćmiona przez jeden brzemienny w skutki błąd. Musimy jednak przy jego ocenie zwrócić uwagę na realia epoki. Konrad Mazowiecki był jednym z całego mnóstwa książątek władających niewielkimi państewkami na obszarze ziem ich wielkich przodków. Książątka te toczyły ze sobą liczne wojny i na okrągło kombinowały jakby tu zawładnąć dobrami swoich braci i kuzynów. Konrad miał o tyle utrudnione zadanie, że jego posiadłości - a więc Mazowsze i Kujawy - graniczyły od północy z ziemiami pogańskich Prusów i Jaćwingów, którzy nękali swych sąsiadów licznymi łupieżczymi wyprawami. To właśnie z ich powodu w 1226 roku Konrad sprowadził do Polski członków Zakonu Krzyżackiego, którzy mieli zmienić tę sytuację. Jak się okazało, zmienili. Niestety, na gorsze.
Konrad I Mazowiecki
Konrad Mazowiecki według Jana Matejki.
5. Jan I Olbracht
"Za króla Olbrachta wyginęła szlachta". Na pewno spotkaliście już się z tym ponadczasowym przysłowiem, lecz zapewne nie wiecie skąd się wzięło. Jak się okazuje, szlachta nie miała zbyt dużo czasu na "wyginięcie", bo Jan I Olbracht rządził Polską tylko dziewięć lat - od 1492 do 1501 roku. Czym podpadł aż tak bardzo swym poddanym w tak krótkim czasie? Według dość popularnych teorii tym, że zorganizował w roku 1497 wyprawę na Mołdawię, w której wzięło udział 40 tysięcy polskich szlachciców, a która zakończyła się kompletną klęską. Tyle że zginęło wówczas niewiele ponad 5 tysięcy polskich żołnierzy, a więc nawet nie 1/8 spośród tych, którzy wyruszyli. Wydaje się więc, że przysłowie nie odnosi się zbytnio do wyprawy mołdawskiej, a raczej do najazdów tatarskich, które po niej nastąpiły. Oczywiście nie spowodowały i one wymarcia stanu szlacheckiego, ale powiedzenie się przyjęło.
Aleksander Lesser, Jan Albert
Jan Olbracht autorstwa Aleksandra Lessera.
6. Henryk Walezy
Henryk Walezy okrył się szczególnie złą sławą choć przebywał na tronie polskim zaledwie przez kilka miesięcy. Jego głównym problemem była jednak nieznajomość polskich realiów i kompletny brak zainteresowania sprawami polskimi. Nie jest to oczywiście zbyt dobra metoda obrony, ale zawsze jakaś ;). Bądź co bądź, to nie wina Henryka Walezego, że właśnie w okresie jego panowania w Polsce ważyły się losy jego panowania we Francji. A panowanie w swej ojczyźnie stawiał on zdecydowanie na pierwszym planie. I nic w tym dziwnego, że jak tylko zmarł jego brat, król Francji Karol IX, podjął decyzję o natychmiastowej ucieczce nad Sekwanę.
Grottger Escape of Henry of Valois
Ucieczka Henryka Walezego z Polski, obraz autorstwa Artura Grottgera.
7. Michał Korybut Wiśniowiecki
I w tym miejscu muszę przyznać, że nie wiem co powiedzieć. Bo jedyną możliwością usprawiedliwienia krótkich rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego jest to, że królem w ogóle zostać nie powinien. Szlachta wybrała go przez wzgląd na jego małe zaplecze polityczne, a także dziedzictwo jego wielkiego ojca, Jaremy Wiśniowieckiego, który wsławił się między innymi podczas powstania Chmielnickiego na Ukrainie. Michał Korybut Wiśniowiecki był wprawdzie człowiekiem wykształconym, ale jego rządy były nadzwyczaj nieudolne. Nie mógł on sobie poradzić z silną opozycją wymierzoną przeciwko niemu, a podczas najazdu tureckiego nie podjął środków wystarczających do konstruktywnej obrony ojczyzny. Słuszne wydają się być słowa wybitnego historyka Władysława Konopczyńskiego, który stwierdził, że Michał Korybut "mówił ośmiu językami, ale w żadnym z nich nie miał nic ciekawego do powiedzenia".
Michał Korybut Wiśniowiecki
Michał Korybut Wiśniowiecki według Jana Matejki.
Przebrnęliśmy w ten sposób przez żywota siedmiu niezbyt lubianych przez potomnych władców Polski. Czy dodalibyście kogoś do powyższej listy? Czy zgadzacie się z moją argumentacją? A może znaleźliście sposób na wybronienie Michała Korybuta Wiśniowieckiego? :) Czekam na wasze komentarze. ;)



Zobacz też:
1. Opowieść o Dymitrze, który wcale nie był Dymitrem
2. Najdziwniejsze artykuły Wikipedii 
3. Najdziwniejsze pomysły I wojny światowej

środa, 17 lutego 2016

O tym, jak Czesi wyrzucali ludzi z okien

Defenestracja to termin historyczny, który na pozór wydaje się bardzo trudny do zapamiętania i brzmi nieco zbyt naukowo, by się nim zajmować. Prawda jest oczywiście inna. Nazwa ta została bowiem zapożyczona od łacińskiego "de fenestra" ("z okna") i oznacza ni mniej ni więcej, jak wyrzucenie z okna. Jest to dość wyszukany sposób na pokazanie swojemu rywalowi, że łatwo mu z nami nie będzie, a jako metoda walki nie był zbyt często wykorzystywany. Jest jednak w Europie pewien kraj, w którym defenestracja była stosowana tak często, że urosła do rangi swego rodzaju sportu narodowego. A krajem tym jest nasz sąsiad - Czechy.
Początki tradycji wyrzucania z okien sięgają w Czechach XV wieku, a konkretnie - roku 1419. Czechy znajdowały się wówczas w przededniu wielkiej zawieruchy, którą określano później mianem wojen husyckich. Husyci byli ukształtowanym kilka lat wcześniej odłamem chrześcijaństwa, którego twórcą był wielki reformator Jan Hus. Nietrudno zgadnąć, że katolicy z husytami nie za bardzo się lubili, a i papieżowi było trochę nie w smak, że w całkiem sporym kraju w środku Europy panoszy się herezja. Oliwy do ognia dolało podstępne aresztowanie i spalenie na stosie Jana Husa w 1415 roku. Od tego czasu nastroje w Czechach zaczęły się gwałtownie radykalizować, co nieuchronnie prowadziło do eskalacji konfliktu.

30 lipca 1419 roku ulicami Pragi przeszła husycka manifestacja pod przewodnictwem duchownego Jana Żeliwskiego. Jednym z punktów pochodu stał się ratusz Nowego Miasta. Tam doszło do małej różnicy zdań pomiędzy protestującymi a miejskimi radnymi. Mała różnica zdań niebawem przerodziła się w nieco większą różnicę zdań, a ta - w pokaźnych rozmiarów bójkę. Sytuację miał jeszcze zaostrzyć kamień rzucony z okna ratusza w kierunku Żeliwskiego. Tego było już za wiele i rozgniewany tłum wypchnął z okien siedmiu katolickich rajców. Jak się później okazało, było to dobrym pretekstem do wybuchu wojen husyckich, trwających niemalże nieprzerwanie przez kolejnych 17 lat.
New town City Hall Prague
Praski ratusz, w którym w roku 1419 dokonano pierwszej defenestracji.
Staroměstská radnice, pamětní deska - Jan Želivský
Praska tablica poświęcona Janowi Żeliwskiemu.
Na pozór cała ta sytuacja wydaje się śmieszna, ale pamiętajmy, że prawda nie była zbyt różowa. Pod oknami praskiego ratusza nie rosną żadne krzaki, a ubita ziemia, czy też kostka brukowa bywają twarde. Nietrudno więc się domyślić, że los katolickich rajców był policzony. Na kolejną defenestrację nie trzeba było jednak długo czekać. Już w 1483 roku proceder powtórzono, w zasadzie z podobnych pobudek, aczkolwiek w nieco odmienionej sytuacji społecznej. Praga była wówczas bowiem nękana głodem i zarazami.

Znacznie bardziej interesująco zrobiło się natomiast w roku 1618. Całe 199 lat po pierwszej defenestracji mieszkańcy Pragi ponownie uciekli się do swojego tradycyjnego procederu. W Czechach wyznaniem dominującym był już nie tyle husytyzm, co luteranizm. Sęk w tym, że krajem władali wówczas bardzo katoliccy Habsburgowie. A trzej kolejni królowie z tego rodu, rządzący w początkach XVII wieku, a więc Rudolf II, Maciej i Ferdynand Styryjski, byli niezwykle zagorzałymi obrońcami papiestwa. Nic więc dziwnego, że na przełomie kilkudziesięciu lat Czesi podejmowali liczne próby wpłynięcia na zdecydowanie nieprzychylną im politykę monarchów.

Czara goryczy przelała się w maju 1618 roku. Ferdynand Styryjski był królem Czech od niespełna roku, lecz swoimi metodami rządzenia już zdołał poważnie zajść za skórę protestantom. Do jego ciekawszych decyzji należało wprowadzenie cenzury i wykluczenie innowierców od sprawowania co ważniejszych funkcji państwowych. 23 maja, podczas trwania zjazdu czeskich protestantów, część obradujących wyprawiła się na Zamek Królewski na Hradczanach, by pogadać na poważnie z królewskimi przedstawicielami.

Również i tym razem na pogadance się nie skończyło i niebawem z okien zamku wyfrunęło trzech urzędników: namiestnicy Vilem Slavata i Jaroslav Borita Martinitz oraz sekretarz Philipp Fabricius. Ci mieli jednak więcej szczęścia niż ich poprzednicy i wylądowali na... górze kompostu. Nie odnieśli więc nawet bardziej poważnych obrażeń. Ich "cudowne" ocalenie zostało zaś szybciutko podchwycone przez stronnictwa katolickie. Niemniej ta defenestracja praska doprowadziła do wybuchu wojny trzydziestoletniej, jednego z najbardziej wyniszczających konfliktów w historii Europy.
Defenestration-prague-1618
Defenestracja praska z 1618 roku według Matthausa Meriana, szwajcarskiego rytownika żyjącego na
przełomie XVI i XVII wieku.
Karel Svoboda Defenestrace
Defenestracja praska według Karela Svobody, czeskiego malarza XIX-wiecznego.

Prague Castle defenestration site
Fragment zamku na Hradczanach, z którego wyrzucono królewskich urzędników.
Do jeszcze jednej praskiej defenestracji dojść miało 10 marca 1948 roku, a więc w czasach odległych od opisywanych nieco wyżej. Tym razem ofiarą upadku z wysokości okazał się być Jan Masaryk, premier Czechosłowacji. Polityk reprezentował w swoim kraju stronnictwo demokratyczne, zaś do przejęcia tam władzy przez komunistów doszło ledwie kilka tygodni przed tragicznym wydarzeniem. Oficjalne śledztwo wykazało samobójstwo, lecz jak dobrze wiemy, z samobójstwami w państwach komunistycznych bywało różnie. Dlatego też nie udało się ustalić jak dotąd wersji w stu procentach prawdziwej, a zagadka pozostanie zapewne nierozwiązana.
Jan Masaryk deska
Tablica poświęcona Janowi Masarykowi, zlokalizowana w Pradze. Napis głosi: "Nastanie prawda,
ale będzie to wymagało wysiłku".
Na koniec należy jeszcze podkreślić, że defenestracje praskie nie były jedynymi, jakie kiedykolwiek miały miejsce, choć trzeba przyznać, że to właśnie stolica Czech gościła je najczęściej. Urzędnicy i arystokraci wyrzucani byli z okien także we Florencji (1478), Portugalii (1640), czy wreszcie w Kolonii (1848).

Jak Wam się podobała ta multiepokowa historyjka? Czy uważacie, że defenestracja to dobry pomysł na wypowiadanie wojny? ;)

Zobacz też:
1. To nie Kolumb odkrył Amerykę
2. O tym, jak Sobieski zdradził Polskę
3. Jak zostać królem?

niedziela, 7 lutego 2016

To nie Kolumb odkrył Amerykę

12 października 1492 roku Krzysztof Kolumb tkwił wraz ze swą załogą gdzieś pomiędzy Europą a Ameryką Północną. Wszystko zapowiadało się na to, że będzie to kolejny bezowocny dzień podróży i niebawem kapitan zostanie zmuszony do zarządzenia odwrotu. Wszystko jednak uległo zmianie, gdy jeden z marynarzy dostrzegł ląd na horyzoncie. Ląd ten okazał się być jedną z wielu niewielkich wysp wchodzących w skład Bahamów. Później przyszły kolejne odkrycia. Przed końcem miesiąca Kolumb postawił swe stopy na Kubie, zaś w grudniu na Hispanioli (dzisiejszym Haiti). Do końca życia był oczywiście przekonany, że ląd, po którym stąpał, to swego rodzaju przedpola Indii, ale do historii przeszedł jako odkrywca Ameryki. Dziś wiemy, że niezasłużenie. Miał bowiem całkiem sporo poprzedników, a jeszcze więcej - hipotetycznych poprzedników. Poznajmy ich sylwetki.
Columbus Taking Possession
Krzysztof Kolumb dociera do Ameryki, obraz z 1893 roku.
1. Leif Eriksson
Zaczniemy od tezy najbardziej popularnej, bo i na sto procent prawdziwej. Otóż jednymi z pretendentów do pierwszych odkrywców Ameryki są Normanowie, znani szerokiej publiczności pod nazwą "wikingów". Jak zapewne wiecie, ci mieszkańcy Półwyspu Skandynawskiego około tysiąca lat temu organizowali liczne łupieżcze wyprawy, stale rozszerzając zakres swojej ekspansji. Kwestią czasu pozostawało właściwie zapuszczenie się jakiegoś ich statku za ocean. Pierwszym, który miał stanąć na kontynencie amerykańskim był Leif Eriksson. Ten niezbyt jeszcze doświadczony żeglarz wraz ze swą załogą wyruszył około roku 1002 z Grenlandii i skierował swą łódź na zachód. Podczas wyprawy odkryć miał trzy krainy. Pierwsza z nich była skalista i pozbawiona życia, więc nadał jej nazwę Helluland ("Kraina Kamieni"). Druga była porośnięta gęstymi lasami - stąd nazwa Markland ("Kraina Lasów"). I wreszcie trzecia, o nadzwyczaj przystępnych warunkach, została nazwana Winlandią ("Krainą Wina"). Według dzisiejszych historyków krainami tymi miały być kolejno: arktyczna wyspa Ziemia Baffina, Półwysep Labrador i Nowa Fundlandia. Nie jest rzeczą pewną, czy ziemie te zostały przyporządkowane prawidłowo, lecz nie ma cienia wątpliwości, że Leif Eriksson dopłynął do Ameryki Północnej.
Christian Krohg - Leiv Eirikson discovering America - Google Art Project
Leif Eriksson odkrywa Amerykę, obraz Christiana Krohga z 1893 roku.
Vikings-Voyages
Mapa przedstawiająca główne kierunki podróży Wikingów w VIII-X wieku.
2. Zheng He
Zheng He to jedna z najświetniejszych postaci w historii chińskich podróży. Ten niezmordowany żeglarz służył chińskiemu cesarzowi przez niemalże 30 lat, odbywając w tym czasie kilka zakrojonych na szeroką skalę wypraw. I nie były to wcale wyprawy w stylu tej, którą zorganizował Kolumb. Flota Zhenga He składała się bowiem momentami z... 300 okrętów! W latach 1405-1433 dzięki znakomitej organizacji i wielkiej ambicji, admirał He dotarł między innymi do Afryki, Zatoki Perskiej, Indii, na Morze Czerwone, a także na wyspę Jawę. Nic dziwnego, że niektórzy historycy zaczęli doszukiwać się w postaci Zhenga He czegoś więcej, niż o nim wiemy. Gavin Menzies zasugerował na przykład, że chiński admirał dopłynął do Ameryki Północnej, prezentując na poparcie swojej tezy mapę świata, na której dość dokładnie oddano zarys obu Ameryk. Mapa ta zawiera jednak jeden interesujący element. Otóż Kalifornia przedstawiana jest na niej jako wyspa... podobnie jak na europejskich mapach z wieku XVII. Zaskakujący zbieg okoliczności, prawda? ;)
Treasure Boat Shipyard - Zheng He statue - P1080026
Pomnik Zhenga He w Nankinie. Kontrowersyjną mapę można zobaczyć tutaj.
3. Polinezyjczycy
Znacznie bardziej prawdopodobna jest teza jakoby przed Kolumbem Amerykę wielokrotnie odwiedzali Polinezyjczycy. Może się to wydawać nieco dziwne, bo przecież odległość między wyspami Polinezji a Ameryką Południową jest bardzo duża, a mieszkańcy żyjący w tamtych rejonach nie dysponowali łodziami nadającymi się do dalekich podróży morskich. Na fakt, że mimo wszystko pokonali ogromne przestrzenie Oceanu Spokojnego, wskazuje jednak sporo rzeczy. Na przykład, na wyspach Polinezji przed przybyciem tam Europejczyków uprawiano bataty, których domem pozostawała Ameryka. Indianie z Peru hodowali z kolei kury, które to nie wykształciły się w sposób naturalny w Ameryce - innymi słowy, musiały zostać skądś sprowadzone. No i wreszcie kwestia genetyki. Jak wynika z badań przeprowadzonych na mieszkańcach Wyspy Wielkanocnej, ludzie Ci mają przodków zarówno wśród Indian z Ameryki Południowej, jak i Polinezyjczyków. A to już jest podstawa to formułowania górnolotnych teorii...
Sweet-potato-field,katori-city,japan
Uprawy batatów w Japonii.
4. Fenicjanie
Teorie dotyczące Chińczyków i Polinezyjczyków mogły być zaskakujące. Ale teraz będzie już tylko coraz dziwniej. Cofamy się daleko wstecz, do czasów Hannibala, Aleksandra Wielkiego i Pyrrusa z Epiru. Morze było wówczas domeną Fenicjan. Słynęli oni w świecie jako doskonali żeglarze, a basen Morza Śródziemnego znali jak własną kieszeń. Rzadko zapuszczali się co prawda dalej, niż nakazywał to zdrowy rozsądek, ale i w ich przypadku wyjątki się zdarzały. Odkryli na przykład Wyspy Kanaryjskie, Azory i Wyspy Zielonego Przylądka. Według wielu badaczy mogli się zapuścić jeszcze o krok dalej. Wskazywać na to mają opisy dalekich lądów na zachodzie, które kilkukrotnie pojawiają się w odniesieniu do Fenicjan w źródłach greckich i rzymskich. Po zniszczeniu Kartaginy w 246 r. p.n.e. kilka statków należących do tej fenickiej kolonii miało uciec przed Rzymianami daleko na zachód i słuch po nich zaginął. Podejrzane, czyż nie?
Phoenician ship
Fenicki statek.
5.Templariusze
Ich po prostu nie mogło zabraknąć. Jeśli chodzi o teorie spiskowe, to Templariusze, a właściwie członkowie Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, są prawdziwymi królami. Nic dziwnego, że wśród niektórych historyków rozpowszechnił się pogląd jakoby dotarli aż do Ameryki Północnej i to na... 200 lat przed Kolumbem! Ich historia miała się rozpocząć w momencie ich końca, a więc 13 października 1307 roku, gdy król francuski Filip IV Piękny zarzucił zakonowi herezję, co stało się przyczyną kasaty zgromadzenia. Część zakonników miała jednak uciec przed procesami za ocean. Dowodem na to mają być krzyże zbliżone do tych używanych przez Templariuszy, które znajdowano powszechnie w azteckich siedzibach. Zwolennicy teorii zwracają też uwagę na fakt, iż Aztekowie początkowo przyjaźnie odnosili się do europejskich kolonizatorów, którzy przybyli do Ameryki po odkryciach Kolumba. A wisienką na torcie ma być wieża z Newport, zbudowana rzekomo w stylu typowo średniowiecznym, niespotykanym w epoce nowożytnej. Tyle że owa wieża została rozpoznana na podstawie badań jako pozostałości młyna...
Newport Tower Rhode Island
Wieża z Newport.
Westford Knight detail
A tutaj jeszcze jednen "argument" na przybycie templariuszy do Ameryki. Na tym kawałku
głazu narzutowego ma być wyryta postać rycerze. Widzicie coś? ;)
Poznaliśmy tak więc pięciu kandydatów do tytułu pierwszych odkrywców Ameryki. Pamiętać jednak należy, iż jest ich znacznie więcej. Raz po raz wyskakują ni z gruszki, ni z pietruszki, teorie jakoby do Ameryki dopłynąć mieli starożytni Rzymianie, czarnoskórzy książęta z Afryki, czy też Egipcjanie. I z całą pewnością pojawiać się dalej będą, bo pamiętać należy, że jeden na tysiąc takich pomysłów może okazać się prawdziwy...

Na koniec trzeba nam jeszcze oddać Kolumbowi co mu należne. Wiemy, że to nie on jako pierwszy w historii dotarł do Ameryki. Niemniej, dzięki swoim podróżom odkrył nowy kontynent dla niemalże całej Europy na nowo. I to jego odkrycie niewątpliwie pociągnęło za sobą skutki większe, niż którekolwiek inne. A co Wy sądzicie o tych wszystkich teoriach? Które z nich są Waszym zdaniem prawdziwe, a o których najlepiej zapomnieć? :D

Zobacz też:
1.  Kryzys Mieszka czy Bolesława?
2. Stany Zjednoczone. Kraj, który lubi wprowadzać w błąd
3. Skąd się wzięli Sumerowie?

czwartek, 31 grudnia 2015

Jak zostać królem?

Spośród 194 państw świata około 50 jest obecnie monarchiami. Zdecydowana większość spośród pozostałych była monarchiami niegdyś. Królowie, cesarze, książęta, carowie, sułtani obejmowali władzę, sprawowali ją i przekazywali ją swoim potomkom przez setki, a nawet tysiące lat. Trudno byłoby zliczyć ilu monarchów zasiadło tylko i wyłącznie na europejskich tronach na przestrzeni ostatnich kilku wieków. Jak zapewne wszyscy dobrze wiemy, władcą nie jest i nie było jednak zostać łatwo. I nie było również łatwo tej władzy usankcjonować. Nasi przodkowie wymyślili cały szereg sposobów na to, jak wyłonić monarchę spośród tłumów poddanych. Rzućmy okiem na kilka z nich.
Isabelle catile crown
Korona Izabelli Kastylijskiej i miecz Ferdynanda Aragońskiego w Grenadzie.
Z ojca na syna
Zasada dziedziczności tronu jest najprostszym możliwym rozwiązaniem przedstawionego wyżej problemu. Była wykorzystywana już wiele tysiącleci temu - mamy z nią do czynienia chociażby w przypadku cywilizacji starożytnego Egiptu i faraonów. Szczyt rozwoju tej metody nastąpił w średniowieczu. W momencie kształtowania się państw europejskich w II połowie I tysiąclecia naszej ery dominującą rolę w każdej społeczności odgrywać zaczęła jednostka wyjątkowa, która po ugruntowaniu swojej władzy dawała początek całej dynastii. W początkach polskiej państwowości rodem tym okazali się Piastowie, na Rusi Kijowskiej byli to Rurykowicze, a w Państwie Franków Merowingowie, zastąpieni później przez Karolingów. Ze względu na upowszechnienie się wówczas modelu monarchii patrymonialnej całe państwo było traktowane jako własność króla, a więc spadek po nim przypadał w naturalny sposób jego potomkom.
01 History of the Russian state in the image of its sovereign rulers - fragment
Ruryk (w środku), założyciel kijowskiej dynastii Rurykowiczów na rysunku Wasilija Pietrowicza Vereshchagina.
System, choć charakteryzował się pewną efektywnością, sprawiał sporo problemów. Władcy nie mieli bowiem zazwyczaj tylko jednego potomka. Aby zapewnić ciągłość dynastii musieli być pewni, że przynajmniej jeden z ich synów przeżyje, a najprostszym sposobem na to było wychowanie jak największej liczby dzieci. Często w wiek dorosły wchodziło jednak więcej królewskich potomków, z których każdy miał ambicje do tego, by rządzić. Kończyło się to zazwyczaj długotrwałymi walkami o władzę, a czasem nawet wojną domową. Taka sytuacja miała na przykład miejsce w państwie pierwszych Piastów po śmierci Bolesława Chrobrego. Koronę objął po nim Mieszko II, jego najstarszy syn z małżeństwa z Emnildą, lecz nie najstarszy w ogóle. Pierwszy był bowiem Bezprym, który nie czekał długo na rozwój wypadków i postanowił siłą zdobyć polski tron. Efektem były najazdy ruskie i cesarskie, bunty poddanych i długotrwaly kryzys całego państwa (o kryzysie tym więcej w artykule Kryzys Mieszka czy Bolesława?).
La familia de Felipe V (Van Loo)
Hiszpański król Filip V (1683-1746) wraz z rodzina, obraz Louis-Michela van Loo.
Wojciech Gerson-Kazimierz Odnowiciel
Powrót Kazimierza Odnowiciela do Polski po kryzysie z lat panowania Mieszka II. Na obrazie
Wojciecha Gerosna przedstawiono dwa charakterystyczne elementy tego okresu: upadek Kościoła
i upadek struktury społecznej na ziemiach polskich.
Królowie uczyli się jednak na błędach. Aby zapobiec wojnie domowej, wypracowali nowe, pomysłowe rozwiązanie. Skoro całe państwo należało do nich, to czemu by go tak nie podzielić? No więc dzielili. Bolesław Krzywousty podzielił Polskę na pięć części, podobnie uczynił na Rusi Jarosław Mądry. Sęk w tym, że ich synowie poszli ich śladem i również zaczęli dzielić swoje okrojone już władztwa. Prowadziło to do sformowania mikroskopijnych wręcz państewek, charakteryzujących się osłabieniem zarówno politycznym, jak i gospodarczym. Największą skalę zjawisko to przybrało w Niemczech, gdzie rozbicie dzielnicowe trwało od XIII wieku do 1871 roku.
The death of Leszek the White
Śmierć Leszka Białego podczas Zjazdu w Gąsawie w 1227 roku na obrazie Jana Matejki. Zorganizowany
w okresie polskiego rozbicia dzielnicowego zjazd polskich książąt miał zażegnać spory pomiędzy nimi. Plany
te przekreśliła działania księcia pomorskiego Świętopełka.
Gdy dynastia się skończy...
Jeszcze większym problemem stała się jednak sytuacja, w której monarcha nie zostawia po sobie żadnego legalnego, męskiego potomka. Nie oznaczało to rzecz jasna, że następcy nie będzie wcale. Z całą pewnością znalazłby się jakiś krewny lub powinowaty, który z chęcią objąłby władanie w pozbawionym władcy kraju. Problem w tym, że zazwyczaj takich ktosiów znajdowało się więcej. Doskonałym przykładem takiej właśnie sytuacji stała się wojna stuletnia, tocząca się na przełomie XIV i XV wieku pomiędzy Francją i Anglią. U jej przyczyn leżała śmierć francuskiego króla, Karola IV Pięknego w 1328 roku. Władca ten miał wprawdzie aż sześcioro dzieci, w tym dwóch synów - Ludwika i Filipa, lecz przeżyły go tylko dwie córki. A to oznaczało, że nowego władcę trzeba było poszukać wśród innych spokrewnionych z władcą postaci.

Wybór francuskich możnych szybko padł na Filipa VI Walezjusza, który był kuzynem Karola IV. Jednocześnie jednak pretensje do korony francuskiej zgłosił Edward III, siostrzeniec zmarłego władcy i zarazem ówczesny król angielski. Obaj panowie okazali się na tyle zacięci, że wybuchł długoletni konflikt, zakończony przez ich następców. Dodajmy tylko, że w 1453 roku, kiedy konflikt się zakończył, władzę we Francji sprawował... praprawnuk Filipa VI, Karol VII.
John Gilbert - The Morning at Agincourt
Bitwa pod Azincourt (1415), jedno z największych starć wojny stuletniej. Rysunek Johna Gilberta.
Córki i rejestry
Po wiekach trudów udało się wreszcie wypracować rozwiązania o wiele skuteczniejsze niż podział państwa, czy wojna domowa. Jednym z nich było przekazywanie tronu kobietom. Było to o tyle pożyteczne, że gdyby je zastosowano, można by uniknąć na przykład wojny stuletniej. Możliwości osadzenia na tronie kobiety były w zasadzie dwie. Pierwszą z nich zastosowano w XIV-wiecznej Polsce. Ludwik Węgierski w chwili śmierci w 1382 roku miał tylko dwie córki - Marię i Jadwigę. Już wcześniej poprzez wydanie przywileju koszyckiego zapewnił jednak sobie poparcie dla planów wyniesienia jednej z nich na polski tron. I rzeczywiście - gdy pożegnał się z tym światem to Jadwiga została nowym królem Polski. KRÓLEM, nie królową. Niebawem nową władczynię wydano za Władysława Jagiełło, którego później również koronowano i odtąd aż do śmierci Jadwigi w 1399 r. małżonkowie władali wspólnie. W ten sposób dokonano dość sprawnej podmianki dynastii, przejścia jednego rodu rządzącego w inny.
005Planty
Pomnik Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły w Krakowie.
Inaczej sprawę tą rozwiązano w Wielkiej Brytanii. Gdy utworzono ten organizm państwowy w 1707 roku (z połączenia Anglii i Szkocji), ustalono, że koronę dziedziczyć mogą także kobiety, a ich mężowie nie otrzymują w ten sposób tytułu głowy państwa. Po ich śmierci lub abdykacji korona przechodzi bezpośrednio na ich dzieci. Od tego czasu Wielka Brytania miała trzy królowe - Annę, Wiktorię i Elżbietę II. Warto jednak zaznaczyć, że do niedawna synowie mieli pierwszeństwo przed córkami, bez względu na to, czy byli od nich starsi, czy młodsi. Dopiero w 2013 roku zasadę tą zmieniono i obecnie obie płci są w tym kontekście równe.
VictoriaAlbertMarriageEngraving
Ślub królowej Wiktorii i księcia Alberta w 1840 roku na rysunku XIX-wiecznym.
Jednocześnie podejmuje się w różnych państwach ustalanie kwestii następstwa po zmarłym władcy na długo przed jego śmiercią, a nawet przed jego wstąpieniem na tron, przy czym zasady te są maksymalnie uproszczone. W Wielkiej Brytanii na przykład funkcjonuje licząca kilka tysięcy osób linia sukcesji do tronu. Na pierwszym miejscu znajduje się na niej syn królowej Elżbiety II, książę Karol, następnie jego najstarszy syn - książę William, jego dzieci, dalej drugi syn Karola - książę Harry, dalej rodzeństwo Karola, kolejno potomkowie tego rodzeństwa, dalej potomkowie siostry Elżbiety II, i tak dalej, i tak dalej...

A gdyby tak wybrać władcę?
To zaskakujące, ale pomysł na monarchię elekcyjną jest również niezwykle stary. System taki funkcjonował na przykład w Rzymie u początków rozwoju wielkiego imperium. Bardziej poznany jest nam dzięki rozwiązaniu rodem z Rzeczpospolitej Obojga Narodów, kiedy to o koronę polską walczyli władcy z całej Europy, a szlachta łaskawie wybierała jednego z nich lub z dumą powoływała któregoś z siebie. Model ten stał się jednym z symbolów kryzysu polskiej państwowości z XVIII wieku. Nie ma też wątpliwości, że wolna elekcja miała duży wpływ na ostateczny upadek kraju w 1795 roku. Nie możemy jednak zapominać, iż monarchów wybierano również w innych krajach, tyle że w znacznie bezpieczniejszy sposób. Rozwiązanie to przyjęto między innymi na Węgrzech, w Czechach, Danii, czy Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Zazwyczaj monarchę wybierano jednak z przedstawicieli jednej dynastii bądź też znacznie ograniczonej liczby kandydatów, co przeciwdziałało w pewien sposób znacznej destabilizacji sytuacji w tych państwach.
Altomonte Election Diet in 1697
Sejm elekcyjny w Warszawie z 1697 roku. Podczas tej elekcji wybrano na króla Augusta II Mocnego.
Obraz Marcina Altomonte.
Szczególnie interesujący był przypadek Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jak już wcześniej wspominałem, było ono tak naprawdę zlepkiem setek mniejszych państewek powstałych w wyniku niemieckiego rozbicia dzielnicowego. Państewka te cieszyły się znaczną niezależnością, a władza cesarska dawała korzyści niemalże wyłącznie prestiżowe. Od 1452 roku tytuł cesarski otrzymywali niezmiennie Habsburgowie. Niemniej procedura ich wyboru była dość skomplikowana. Głosami dysponowało siedmiu elektorów, będących jednocześnie władcami najpotężniejszych państewek wchodzących w skład Cesarstwa. Początkowo byli to arcybiskupi Moguncji, Kolonii i Trewiru, król Czech oraz władcy Saksonii, Palatynatu Reńskiego i Brandenburgii. Później godności elektorskiej dorobili się także władający Hanowerem i Bawarią. Cesarzem zostawał ten kandydat, którego poparła większa liczba elektorów.
Balduineum Wahl Heinrich VII
Siedmiu elektorów Rzeszy wybiera na cesarza Henryka VII (pocz. XIV wieku).
Monarchia elekcyjna dzisiaj
Również i dziś można wymienić kilka istniejących obecnie monarchii elekcyjnych. Najciekawszym i chyba najbliższym polskiemu obserwatorowi przykładem jest Watykan. Wbrew pozorom, najmniejsze państwo świata jest monarchią nie tylko elekcyjną, ale też... absolutną! (dodajmy, że jedyną w Europie) Można więc powiedzieć, iż tamtejszy system łączy ze sobą dwa na pierwszy rzut oka przeciwstawne rozwiązania. Głowę Stolicy Apostolskiej wybiera konklawe. W Kambodży natomiast król wybierany jest przez Radę Tronową, która jednak jak dotąd skłaniała się ku powoływaniu nowych władców na zasadzie dziedziczności. Specyficzne są także rozwiązania zastosowane w Malezji i Andorze, gdzie monarchowie wybierani są na okres pięciu lat. W drugim z tych przypadków wynika to jednak z faktu, iż współksięciem Andory jest prezydent Francji. Wraz ze zmianą na tym stanowisku, zmienia się również i piastujący rolę andorańskiego monarchy (więcej na ten temat w artykule Kilka rzeczy, których nie wiedziałeś o Andorze).

Prześledziliśmy w ten sposób kilka sposobów na znalezienie króla, form urzeczywistniania ich władzy, jak również problemów z nich wynikających. Które rozwiązania podobają się Wam najbardziej? Jak sądzicie, jak wyglądałaby polska rzeczywistość, gdybyśmy mieli króla? :)

niedziela, 8 listopada 2015

Kryzys Mieszka czy Bolesława?

W latach 1031-39 trwał w państwie pierwszych Piastów jeden z największych kryzysów w tysiącletniej historii Polski i zdecydowanie największy od powstania kraju aż po powstanie kozacki bunt Chmielnickiego w 1648 roku. Przeciwko władcom z Gniezna sprzysięgło się całe mnóstwo nieprzyjemnych okoliczności i wydarzeń. Zaczęło się od ataków ruskiego księcia Jarosława Mądrego i cesarza Konrada II. Później przyszły utrata insygniów koronacyjnych, rodzinne walki o władzę, utrata terytoriów, usamodzielnienie się Mazowsza i Pomorza Zachodniego, łupieżczy najazd księcia Czech - Brzetysława, powstanie ludowe, upadek struktur kościelnych i powrót ludności do pogaństwa. Można by rzec, że Piastowie rozbili wówczas bank. Każdy z wymienionych wyżej czynników mógł trwale zdestabilizować nawet najsilniejszą monarchię, a ich idealne wręcz zgranie w czasie sprawiło, że powrót do normalności trwał przez następne kilkadziesiąt lat. O wszystkie te niepowodzenia oskarżany bywa nader często panujący u progu owego kryzysu Mieszko II Lambert, drugi król Polski i syn wielkiego Bolesława Chrobrego. Niektórzy historycy prześcigają się wręcz w ciskaniu gromów w nieszczęsnego Mieszka. Inni litościwie, a do tego słusznie, zauważają jednak, że zaistniała sytuacja może być nie tyle winą niesławnego Lamberta, co jego nad wyraz cenionego ojca!
Wojciech Gerson-Kazimierz Odnowiciel
Kazimierz Odnowiciel wracający do Polski, Wojciech Gerson
Chwila moment. Jak to? Ten wielki, zdecydowany, waleczny Bolesław Chrobry, którego zasługi dla państwa polskiego są nieocenione, miałby być winny jednemu z największych kryzysów w historii swojej ojczyzny? Aby rozwiać wszelkie wątpliwości przyjrzyjmy się długiemu panowaniu pierwszego polskiego króla z nieco innej perspektywy.

Państwo Bolesława Chrobrego miało w chwili, gdy wkraczał on na tron, a więc w 992 roku, sześciu zasadniczych sąsiadów: Prusy, Ruś Kijowską, Węgry, Czechy, Niemcy i Związek Wielecki. Na początku rządów piastowskiego księcia, Polskę łączyły wyjątkowo dobre stosunki z Niemcami, a właściwie Świętym Cesarstwem Rzymskim. Świadectwem tego był zjazd gnieźnieński z roku 1000, podczas którego cesarz Otton III dał wyraz poparcia dla planów Chrobrego dotyczących umocnienia roli Piastów w środkowej Europie. Przyjaźń ta popsuła się jednak nadzwyczaj szybko, bo niemalże natychmiast po śmierci Ottona. Nowy władca - Henryk II - nie był już tak przychylnie nastawiony do Polski, tym bardziej że Bolesław Chrobry, wykorzystując zamęt związany z przejściem władzy w cesarstwie, zajął Miśnię, Milsko i Łużyce. Między innymi z tego powodu toczyła się w latach 1002-1018 wojna polsko-niemiecka.
Koronacja pierwszego króla (Koronacja Chrobrego. Jan Matejko)
Koronacja Bolesława Chrobrego według Jana Matejki.
W międzyczasie Bolesław zaczął coraz śmielej poczynać sobie w Czechach. Najpierw, w 1003 roku, osadził na tamtejszym tronie swojego protegowanego - Bolesława Rudego. Już kilka miesięcy później nagle zmienił zdanie, pozbawił i oślepił Rudego, po czym sam zasiadł na tronie czeskim. Wprawdzie panowanie Chrobrego w Pradze nie trwało długo - zaledwie do 1004 roku, lecz w tym czasie udało się przyłączyć do Polski Słowację i Morawy, co razem z kolejnym terytorium spornym, jakim był Śląsk, czyniło relacje polsko-czeskie wyjątkowo nieprzyjemnymi.

Za panowania Chrobrego równie interesująco przedstawiały się stosunki Polski z Rusią. Do głównych inicjatyw polskiego władcy w tym rejonie należała wyprawa kijowska z 1018 roku, która miała na celu przywrócenie na tron w Kijowie zięcia Bolesława, Świętopełka. Kampania zakończyła się pełnym powodzeniem, a w drodze powrotnej Chrobry przyłączył do terytorium swojego państwa Grody Czerwieńskie. Wydawałoby się, że wszystko układa się pomyślnie. Świętopełk nie wytrzymał jednak na kijowskim tronie zbyt długo. W praktyce już w 1019 roku Jarosław Mądry pozbawił go władzy. Nowy książę ruski unormował wprawdzie stosunki z tronem polskim, lecz pamięć o interwencji Chrobrego i zagrabieniu Grodów Czerwieńskich pozostała.

Smokowski Entry of Boleslaus the Brave into Kiev
Wjazd Bolesława Chrobrego do Kijowa, Wincenty Smokowski
Z tych wydarzeń wyłania się dosyć jasny i klarowny obraz. Otóż Polska w momencie, gdy Mieszko II przejmował tron po ojcu nie miała realnych możliwości sojuszniczych. Spośród pozostałych trzech sąsiadów Prusowie byli bowiem poganami i bratanie się z nimi było niegodne szanującego się władcy, Węgrzy żywili nadzieje na odebranie Piastom Słowacji, a Wieleci nie dysponowali siłami, które byłyby w stanie w jakikolwiek sposób zmienić sytuację polityczną w regionie. Koniec końców klęska była więc nieunikniona.

Dużą rolę w zaistnieniu kryzysu z lat 30. XI wieku miała polityka Bolesława Chrobrego, jak również fakt, że Mieszko II nie starał się jej zbytnio modyfikować. Jest to niezwykle interesujący przykład na to, że historia wcale nie musi być tak oczywista, jak nam się wydaje. ;)

niedziela, 16 sierpnia 2015

Chichot historii: O początku i upadku Rzymu

Na kartach historii wielokrotnie można znaleźć sytuacje tak nietypowe, zaskakujące, czy też po prostu - jakby się wydawało - niemożliwe do spełnienia, że trudno w nie uwierzyć. Można powiedzieć, że historia uwielbia wręcz pobawić się losem bohaterów, których wykreowała. Jeden z najbardziej interesujących przejawów jej poczucia humoru rozciąga się na przestrzeni przeszło dwóch tysięcy lat i związany jest z początkiem i upadkiem Rzymu. To będzie opowieść złożona z czterech części, której bohaterami będą czterej władcy różniący się praktycznie rzecz biorąc po każdym względem, posiadający jednak pewną cechę wspólna. To oni wyznaczają ramy czasowe pewnego zjawiska, jakim jest Imperium Rzymskie.

Pierwszy z naszych bohaterów jest nie tyle postacią historyczną, co legendą. Romulus oraz jego brat bliźniak Remus, mieli się wywodzić od samego Eneasza, uciekiniera spod Troi. Gdzieś w środkowej Italii leżała ich ojczyzna - miasto Alba Longa, a oni sami byli wnukami dawnego jej władcy. Sęk w tym, że nim chłopcy się urodzili, władzę w mieście przejął wuj Rei Sylwii, ich matki, Amulius. Ten nakazał Rei Sylwii zostać westalką, czyli kapłanką bogini Westy, co nieodłącznie wiązało się z zachowaniem celibatu. Skoro jednak urodziły się bliźnięta, jasne było, że kobieta tego celibatu nie dochowała. W tej sytuacji okrutny Amulius skazał ją i jej dzieci na śmierć.

Jak to często w takich historiach bywa, kat poczuł jednak litość i wrzucił bliźnięta do wody w wiklinowym koszu. Jakiś czas później kosz ów zatrzymał się na mieliźnie. Tam dzieci zostały odnalezione przez słynną wilczycę, która dzieci wykarmiła, a następnie przekazała w ręce miejscowego pasterza. Gdy Remus i Romulus dorośli i dowiedzieli się o swoim pochodzeniu, sprawnie dokonali zamachu stanu w Alba Londze, przywrócili na tron swego dziadka, a sami założyli osadę zwaną odtąd Rzymem. A właściwie, to założył ją Romulus, gdyż wcześniej doszło między braćmi do dość ostrego konfliktu, w wyniku którego Remus został zabity. Romulus natomiast uzyskał tytuł pierwszego z siedmiu królów Rzymu w historii.

Capitoline she-wolf Musei Capitolini MC1181
Wilczyca Kapitolińska, rzeźba z V w. p.n.e.
Przenosimy się teraz o przeszło tysiąc lat. Mijamy czasy rzymskiej republiki, nie zatrzymujemy się przy Juliuszu Cezarze i Oktawianie Auguście. Naszym celem jest sam koniec Rzymu, jego zmierzch i agonia. Rok 475 naszej ery. W wielkim i silnym niegdyś Imperium Rzymskim, które teraz chyli się już ku upadkowi władzę przejmuje nowy władca, noszący imię Romulus Augustus, zwany potocznie Augustulusem. Sprawa jest o tyle ciekawa, że cesarz ma tylko 12 lat i jest marionetką w rękach swojego... ojca, Orestesa. Całe to zdarzenie, jak również fakt, iż Romulus objął "władzę" w wyniku zamachu stanu, świadczy jasno o tym, iż Rzym chyli się ku upadkowi.

I rzeczywiście. Romulus długo sobie nie porządził. Niecały rok po objęciu przez niego rządów z tronu strącił go bowiem germański wódz, Odoaker. Wydarzenie to jest uznawane za jedno z najważniejszych momentów w historii, gdyż w praktyce oznaczało koniec Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Władzę na wszystkich terenach, które dotąd zajmowało to wielkie państwo, a więc w Anglii, Galii, Italii, Hiszpanii, jak również północnej Afryce, przejęli barbarzyńcy - takie germańskie plemiona, jak Wizygoci, Frankowie, Swewowie, czy dość rozpoznawalni Wandalowie.
Romulus Augustulus and Odoacer
Odoaker i Romulus Augustulus, ilustracja z XIX w.
Musimy jednak pamiętać, że Rzym nie skończył się na Romulusie Augustulusie. Upadło wprawdzie Cesarstwo Zachodniorzymskie, lecz na wschodzie wciąż funkcjonowało prężnie się rozwijające państwo, które dziś kojarzymy głównie z nazwą Bizancjum. Jego stolicą, głównym ośrodkiem i najważniejszym miastem był Drugi Rzym, czyli Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł). Początki tego miasta, a pośrednio także i państwa, sięgają cesarza Konstantyna I Wielkiego.

Władca ten od wczesnych lat IV wieku n. e. sprawował władzę nad zachodnim fragmentem cesarstwa. W 324 r. udało mu się pokonać swojego rywala ze wschodu - Licyniusza, dzięki czemu skupił w swych rękach władzę nad całym, wielkim terytorium. Rozpoczął wówczas budowę swojej nowej siedziby nad zatoką Złoty Róg, na miejscu starożytnego greckiego miasteczka Bizancjum. Miasto to niebawem stało się głównym ośrodkiem całego cesarstwa, a po upadku Rzymu przetrwało nienaruszone. Jego władcy pozostawili w swych rękach większą część Bałkanów, Azji Mniejszej, Bliskiego Wschodu, a także Egipt i Libię.

Constantine multiple CdM Beistegui 233
Wizerunek Konstantyna I Wielkiego na monecie z IV w.
I znów przeniesiemy się o przeszło tysiąc lat naprzód. W połowie XV wieku Bizancjum chyliło się już ku upadkowi, nie mogąc poradzić sobie z kolejnymi najazdami wyznających islam Turków. Władcą Drugiego Rzymu był wówczas (o ironio!) Konstantyn XI Paleolog. Monarcha ten panował od 1449 r. Tymczasem Turkowie pod wodzą sułtana Mehmeda II przygotowywali się do ostatecznego szturmu na stolicę Bizancjum. Szturm ten miał miejsce w 1453 roku. Nieuchronne nastąpiło 29 maja tegoż roku. Konstantyn XI zginął w walce. I tak skończyło się Cesarstwo Wchodniorzymskie.
Athen - Denkmal Konstantin XI.
Pomnik Konstantyna XI Paleologa w Atenach.
Trudno jest zrozumieć ten chichot historii. Rzym wiąże zarówno swój początek, jak i koniec z Romulusem. Ramy czasowe istnienia Konstantynopola, Drugiego Rzymu, wyznaczyło dwóch Konstantynów.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Gall Anonim manipulator

Gall Anonim nie należy do najwybitniejszych postaci w historii polskiej literatury. Jego wartość wynika z faktu, że przed nim nie było innego dziejopisa, o którym dziś wiemy. Anonim nie pochodził z Polski, lecz przebywał przez pewien okres na dworze Bolesława Krzywoustego. Można się łatwo domyślić, iż jego wypociny musiały zawierać wiele nieścisłości. Wszakże w życiu Piastów, mimo że była to dynastia stosunkowa młoda, wiele było niechlubnych momentów, o których władcy najchętniej by zapomnieli. Jak ówczesny kronikarz mógł jednak krytykować monarchów sprawujących władzę z woli Boga? Jakże mógł napisać źle o księciu, który przyjął go w gościnę? Dlaczego miałby to czynić wobec jego przodków? Jak się okazuje, Gall Anonim całkiem sprytnie wybrnął z zaistniałej sytuacji.

 
W "Kronice polskiej" mamy okazję przyjrzeć się dwóm ideałom władcy. Pierwszy z nich, Bolesław Chrobry, został zapewne uznany za takiego ze względu na swe dokonania, których podważyć nie może również i współczesny historyk. Drugi - Bolesław Krzywousty - wydaje się być jednak znacząco podkoloryzowany przez dziejopisa. Szczególną uwagę przyciągają słowa Galla Anonima na temat dzieciństwa księcia. Czytamy o niezwykłym męstwie trzeciego z Bolesławów, o jego wielkich cnotach. Podobno będąc jeszcze chłopcem sam jeden pokonał dzika, później miał wygrać starcie z niedźwiedziem. Jakże to przypomina znaną nam dobrze, XX-wieczną - jak by się wydawało - propagandę.

Jak z kolei Gall Anonim opowiada o tym fragmencie z życia Bolesława, którego pominąć nie można, a który rzuca cień na postać księcia aż po dziś dzień? Mowa o oślepieniu swojego przyrodniego brata, Zbigniewa. W "Kronice polskiej" dużą rolę odgrywa krytyka najstarszego z synów Władysława Hermana. Autor opisuje jego knowania przeciwko Bolesławowi, a także wielokrotne zdrady mającego dobre intencje brata. Później dowiadujemy się, że Zbigniew wykazał się niezwykłą zuchwałością, przybywając ok. 1113 r. na dwór Krzywoustego z pełnym orszakiem i wyższością na twarzy, mimo że w Polsce wpływów już w praktyce nie posiadał. Miało się to przyczynić do skazania Zbigniewa na oślepienie. Gall Anonim nie poprzestał jednak i na tym. Stwierdził, że po wydaniu okrutnego rozkazu, Bolesław przez długi czas nie mógł sobie tego wybaczyć i otwarcie, szczerze pokutował.

Co natomiast mógł powiedzieć Gall Anonim dobrego o życiu innego z Piastów, a mianowicie Mieszka II? Władca ten wsławił się utratą w Polsce władzy, utratą korony, utratą większości terytorium przyłączonych do państwa przez ojca - Bolesława Chrobrego. Okres panowania Mieszka II jest także początkiem długoletniego kryzysu państwa polskiego, w którym najazdy sąsiadów przeplatały się z powstaniami ludności miejscowej. Kronikarz opisał więc Mieszka w ten sposób:

Ten zaś Mieszko był zacnym rycerzem, wiele też dokonał dzieł rycerskich, których wyliczanie za długo by trwało. On też stał się przedmiotem nienawiści dla wszystkich sąsiadów, a to skutkiem zawiści, jaką żywili dla jego ojca; lecz nie odznaczał się już tak jak ojciec ani zaletami żywota, ani obyczajów, ani też bogactwami. Opowiadają też, że Czesi schwytali [go] zdradziecko na wiecu i rzemieniami skrępowali mu genitalia tak, że nie mógł już płodzić [potomstwa], za to, że król Bolesław, jego ojciec, podobną im wyrządził krzywdę, oślepiwszy ich księcia, a swego wuja. Mieszko tedy powrócił wprawdzie z niewoli, lecz żony więcej nie zaznał. Lecz zamilczmy o Mieszku, a przejdźmy do Kazimierza, odnowiciela Polski.
Gall Anonim, Kronika polska
 
I tyle. Więcej na temat Mieszka II w "Kronice polskiej" nie przeczytamy. Można więc powiedzieć, że niechlubne dla Piastów panowanie zostało w dużej mierze przez Galla Anonima przemilczane. Ale przynajmniej Bolesław Krzywousty był zadowolony z efektów pracy dziejopisa...