Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niemcy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 czerwca 2016

Kto wygra Euro 2016?

Fantastyczna wiadomość dla wszystkich wielkich fanów futbolu. Nadszedł wreszcie ten dzień. Rozpoczynają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie muszę chyba nikomu przypominać, iż odbędą się one we Francji, a udział w nich weźmie rekordowa liczba 24 reprezentacji narodowych. I jak co cztery lata wszyscy zadają sobie bardzo istotne pytanie. Kto zostanie kolejnym mistrzem Starego Kontynentu? Oczywiście nawet największy znawca piłki nożnej nie jest w stanie tak od razu wskazać zwycięzcy. Ale kandydatów do zwycięstwa zawsze można kilku znaleźć. Przyjrzyjmy się im! :)

UEFA Euro 2016 logo
Logo mistrzostw.
Faworyt Buckmacherów
Niezwykłe wręcz przekonanie buckmacherów o nieuniknionym zwycięstwie Francji jest dla mnie co najmniej zaskakujące. I nie mówimy tu o jednym gościu, który stwierdził, że uznaje trójkolorowych za faworytów. Mówimy o 26 najbardziej renomowanych firmach buckmacherskich, które zgodnym głosem przyznają  puchar Francji. Podczas ostatnich dwóch imprez mistrzowskich (Euro 2012 i MŚ 2014) drużyna trenowana przez Didiera Deschampsa przegrała mecze ćwierćfinałowe, lecz podkreślić trzeba, iż w obu przypadkach z przyszłym tryumfatorem rozgrywek - odpowiednio: Hiszpanią i Niemcami.

Od 2014 roku Francuzi nie rozegrali żadnego meczu o stawkę, więc tak do końca nie wiemy czego się po nich spodziewać. Tym bardziej, że mecze towarzyskie grali w kratkę. Były wśród nich wspaniałe zwycięstwa nad Niemcami (2-0), Rosją (4-2), czy Hiszpanią (1-0), ale były też klęski z Anglią (0-2), Belgią (3-4), Holandią (2-3) i... Albanią (1-0). O tym, jaki obraz zaprezentują nam gospodarze tegorocznego turnieju, dowiemy się już dziś o 21:00. Trójkolorowi rozegrają wówczas mecz otwarcia z Rumunią. ;)
5 juin 2009, stade Gerland à Lyon. France - Turquie (1-0)
Mecz reprezentacji Francji w 2009 roku.
Świeży Tryumfator
Niemcy w ostatnich latach praktycznie nie schodzą z podium. Od 2002 roku na wszystkich imprezach mistrzowskich (a więc mistrzostwach świata i Europy) tylko raz odpadli przed półfinałem. I było to w 2004 roku. Do 2014 roku mimo licznych drugich i trzecich miejsc nie mogli się jednak dostać na sam szczyt. I wreszcie im się udało. I choć ostatnimi czasy reprezentacja Niemiec nie prezentowała najwyższej formy, status mistrza świata gwarantuje im pozostanie jednym z faworytów tegorocznych mistrzostw Europy. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy kadra Joachima Löwa przegrywała z Polską, Stanami Zjednoczonymi, Anglią, czy wreszcie Słowacją. Mistrzostwa Europy to zupełnie inna bajka.
Award ceremony of the World Cup in Brazil 02
Drużyna Niemiec odbiera puchar mistrzostw świata 2014 roku.
Niedawny Dominator
Reprezentacja Hiszpanii, kierowana przez Vincente del Bosque, była w latach 2008-2012 prawdziwym zjawiskiem. Zwyciężała wszystko, co tylko się dało. Ale to już przeminęło. W najbardziej niespodziewanym momencie zdarzyła się wielka klapa. Mowa oczywiście o spektakularnej klęsce podczas Mundialu sprzed dwóch lat. Wysokie przegrane z Holandią (1-5) i Chile (0-2) sprawiły, że Hiszpania pożegnała się z turniejem już po fazie grupowej.

Nie powinniśmy jednak na samym wstępie eliminować Hiszpanii z walki o kolejny tryumf w mistrzostwach Starego Kontynentu. Powinniśmy raczej potraktować wydarzenia z roku 2014 jako zwykły wypadek przy pracy. Tym bardziej, że podczas kwalifikacji do tegorocznego czempionatu Hiszpania wygrała 9 z 10 meczy, przegrywając tylko raz ze Słowacją (2-1). Warto też zauważyć, że w tym czasie rywale trafili do ich bramki ledwie 3 gole. Czyżby wielkie odrodzenie? ;)
Spain national football team Euro 2012 trophy 02
Hiszpanie cieszący się ze zwycięstwa w 2012 roku.
Zwycięzca Sprzed Lat
Jeżeli Hiszpania radziła sobie w kwalifikacjach doskonale, to Anglia wspięła się na szczyty piłkarskich możliwości. Podobnie jak reprezentacja Hiszpanii dała sobie strzelić tylko trzy gole, ale w przeciwieństwie do niej wygrała wszystkie mecze. Co do jednego. Nie dziwi więc fakt, że znalazła się wśród faworytów do zwycięstwa, którego na imprezie mistrzowskiej nie dostąpiła od Mundialu w 1966 roku. Trzeba jednak przyznać, że w meczach towarzyskich radziła sobie nieco gorzej. Przegrała między innymi z Holandią (1-2) i Hiszpanią (0-2), a także zremisowała 1-1 z Włochami. Jak to będzie na mistrzostwach - przekonamy się już wkrótce.
Post L2 Play-Off Final
Stadion Wembley, główna arena zmagań reprezentacji Anglii.
Czarny Koń
Belgia ma w kolorze flagi czerń. Pasuje to do statusu czarnego konia, który zwykło się przyznawać reprezentacji tego kraju przed tegorocznymi mistrzostwami. Wpływ na to ma zapewne świetny wynik podczas mistrzostw świata z 2014 roku, kiedy doszła do ćwierćfinału jako jedna z czterech europejskich drużyn. Trzeba jednak przyznać, że z Europejczykami Belgowie sobie zbyt dużo wówczas nie pograli. Stoczyli wówczas bowiem mecze z Rosją, Algierią, Koreą Południową, Stanami Zjednoczonymi i Argentyną. Ponadto, Belgowie nie radzili sobie zbyt dobrze podczas kwalifikacji do tegorocznych mistrzostw.
Belgium vs Korea Republic - Group H - 2014 FIFA World Cup Brazil
Mecz Belgia - Korea Południowa podczas Mundialu 2014.
Wielka Niespodzianka
Poznaliśmy jak na razie sylwetki pięciu faworytów. Ale nie można zapominać, że w mistrzostwach grają 24 drużyny. I każda ma mniejsze lub większe szanse na zwycięstwo. Tak było chociażby w 2004 roku, kiedy reprezentacja Grecji w dość niecodziennym stylu sięgnęła po końcowy tryumf. Grecy ledwo co wyszli wówczas z fazy grupowej, zdobywając w niej ledwie 4 punkty. Później strzelili jeszcze trzy gole, po jednym w każdym z meczów fazy pucharowej i w ten sposób zapewnili sobie zwycięstwo. Kto wie, czy w podobny sposób nie tryumfują w tym roku Chorwacja, Węgry, Irlandia albo Albania? A może zaskakującą siłę zaprezentuje któryś ze "średniaków" - Ukraina, Szwajcaria, Austria, Polska, Szwecja albo Turcja? No bo kto im zabroni? :D
Both teams on the pitch POL-GRE 8-6-2012
Mecz Polski z Grecją podczas Euro 2012. Grecja w tym roku nie ma już szans na zdobycie tytułu, a Polska...
Pytanie w tytule brzmiało: "Kto wygra Euro 2016?". Jak łatwo zauważyć, po przeczytaniu tego artykułu nie znaleźliście odpowiedzi innej niż: "Jedna z 24 drużyn uczestniczących." Ale to chyba dobrze. Dzięki temu emocje będą większe ;). A kogo Wy typujecie do końcowej wygranej? Kto Waszym zdaniem zasłużył na wielki tryumf? :D

Zobacz też:
1.  Krótka historia polskich piłkarzy w europejskim czempionacie
2. Poznajcie nowe dyscypliny olimpijskie

3. 7 bardzo dziwnych gier zespołowych

wtorek, 9 lutego 2016

Gwiazdy na Ziemi, czyli o energii przyszłości

2/3 energii elektrycznej, którą produkujemy, pochodzi z elektrowni cieplnych. Do wytworzenia prądu wykorzystuje się tam węgiel, ropę naftową i jej pochodne, lub gaz ziemny. Sęk w tym, że surowce te mogą się w bardzo szybkim tempie wyczerpać. Dlatego też od wielu lat poszukuje się sposobów na wytworzenie energii w bardziej ekologiczny sposób. Jednym z takich sposobów miały być elektrownie jądrowe, lecz jako obiekty ekologiczne zawiodły ze względu na radioaktywne odpady i ryzyko wystąpienia brzemiennych w skutki awarii. Elektrownie wodne, wiatrowe i słoneczne nie sprawiają wprawdzie takich problemów, lecz ich budowa jest niezwykle kosztowna i... wymaga zagospodarowania dużych przestrzeni. Dlatego też naukowcy zaczęli poszukiwać kolejnych źródeł energii, które mogłyby zaspokoić potrzeby całej ludzkości. Tą z nich, która w chwili obecnej wydaje nam się najbardziej bliską do opatentowania, jest energia pochodząca z reakcji termojądrowej. W ostatnich dniach stała się ona nadzwyczaj popularna ze względu na osiągnięcia niemieckich specjalistów.
Activity Continues On the Sun
Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, czym jest ta reakcja termojądrowa.  Polega ona - w dużym skrócie - na połączeniu jąder dwóch atomów, prowadzące do powstania innego, cięższego jądra atomowego. Na rysunku poniżej widzimy schemat przykładowej syntezy termojądrowej. U góry mamy dwa atomy wodoru, reprezentujące dwie różne odmiany (izotopy) tego pierwiastka. Jeden z nich ma po jednym ładunku dodatnim (protonie) i neutralnym (neutronie) i nazywany jest deuterem. Drugi to tryt, składający się z jednego protonu i dwóch neutronów. Gdy dojdzie do połączenia obu jąder, powstanie nowe jądro atomowe, w którym - podobnie jak w trycie - znajdą się dwa neutrony. Jednocześnie jednak zaobserwujemy podwójną liczbę protonów. A to będzie oznaczać, że nie będziemy mieć już do czynienia z wodorem, a z helem. Jednocześnie jeden "zbędny" neutron zostanie odrzucony, a przy okazji wytworzona zostanie tak cenna dla nas energia. Sprytne, prawda?

D-t-fusion
Schemat reakcji termojądrowej. Na szaro zaznaczono neutrony, zaś na pomarańczowo - protony.
Zaprezentowana powyżej reakcja wydaje się być niezwykle prosta do przeprowadzenia. Ale oczywiście to tylko pozory. Zauważcie, że oba jądra atomowe zawierają przynajmniej po jednym protonie o ładunku dodatnim i ani jednym elektronie o ładunku ujemnym. Oznacza to, że oba jądra atomowe mają ładunek dodatni. A - jak wieści jedno z najważniejszych praw fizyki - dwa ładunki o takim samym znaku (ujemnym lub dodatnim) zawsze będą się odpychać od siebie. I bez względu na to, po jakie jądra atomowe byśmy nie sięgnęli i cokolwiek byśmy nie robili, zawsze będą miały one ładunek dodatni. I zawsze będą się od siebie odpychać. No więc jak - do jasnej kolendry - doprowadzić mamy do ich połączenia?!

Oddziaływania międzycząstkowe
Schemat obrazujący odpychanie lub przyciąganie się obiektów w zależności od wartości
ładunku elektrycznego.
Metoda jest następująca. Aby jądra atomowe zaczęły się łączyć, muszą osiągnąć zawrotną wprost prędkość, dzięki której siła odpychania się obu obiektów zostanie zniwelowana. A prędkość przemieszczania się atomów rośnie wraz ze wzrostem temperatury. Wniosek: trzeba je podgrzać. Temperatury umożliwiające syntezę jąder atomowych panują na przykład... na Słońcu! Zresztą gwiazdy, a więc również i Słońce, w ten właśnie sposób wytwarzają energię. To między innymi dzięki takim reakcjom, jak synteza termojądrowa, każdego ranka budzą nas przyjemnie grzejące promienie słoneczne. Aby więc doprowadzić do reakcji termojądrowej trzeba uzyskać temperaturę zbliżoną do tej, jaka panuje w Słońcu, a więc jakieś - bagatela - 15 milionów stopni Celsjusza.
Amazing Hi-Def CME (full disk) - Flickr - NASA Goddard Photo and Video
Aktywność słoneczna jest w dużej mierze związana z reakcjami termojądrowymi.
Zaraz. Że co?! Jak my niby mamy doprowadzić cokolwiek do temperatury 15 milionów stopni Celsjusza? Nawet gdyby udało nam się coś do tego stopnia podgrzać, to nie mielibyśmy nawet cienia szansy utrzymania tej całej materii w czymkolwiek, bo nawet najbardziej wytrzymały materiał w ułamku sekundy stopiłby się! Ale i na to udało nam się znaleźć rozwiązanie. Bo po co mamy utrzymywać rozgrzaną plazmę w jakieś formie, naczyniu, czy zbiorniku, skoro możemy sięgnąć po coś znacznie bardziej irracjonalnego? Możemy przecież "uwięzić" plazmę w polu magnetycznym, na które nawet najwyższe temperatury nie będą mieć wielkiego wpływu!

I tą technologię właśnie wykorzystują naukowcy z niemieckiego Instytutu Fizyki Plazmowej im. Maxa Plancka w Greifswaldzie. Skonstruowali oni urządzenie nazwane stellaratorem, które umożliwia przeprowadzenie reakcji termojądrowej. Oficjalna nazwa maszyny znajdującej się u naszych zachodnich sąsiadów to Wendelstein 7-X, a przy jego budowie - jak już wielokrotnie podkreślały liczne portale - zaangażowaniem wykazały się liczne polskie firmy. Poniższe zdjęcia przedstawiają samo urządzenie, zaś schematy obrazują sposób jego funkcjonowania.
Wendelstein7-X Torushall-2011
Wendelstein 7-X z zewnątrz...
Interior of W7-X stellarator
... i od środka.
W7X-Spulen Plasma blau gelb
Schemat działania Wendelsteina 7-X. Na źółto oznaczono plazmę.
3 lutego 2016 poczyniono pierwszy krok na drodze urzeczywistnienia marzeń o pozyskiwaniu energii z syntezy termojądrowej. Wendelstein 7-X został po raz pierwszy uruchomiony. Na ćwierć sekundy udało się rozgrzać niewielką ilość plazmy do temperatury zawrotnych 80 milionów stopni Celsjusza. W planach na najbliższe lata jest uruchomienie maszyny na pół godziny. Zaznaczyć jednak należy, że Wendelstein 7-X nie jest w stanie naprodukować zbyt dużych ilości energii, a jego głównym przeznaczeniem są cele naukowe i rozwój technologii w tej dziedzinie. Dopiero badania przeprowadzone na tego typu modelach pozwolą na opracowanie technik znacznie bardziej efektywnych.

Cały świat czeka na urzeczywistnienie marzeń naukowców z Greifswaldu, jak również innych ośrodków badawczych na całym świecie. A jaki jest Wasz stosunek do prowadzonych badań? Czy uważacie, że korzystanie z energii termojądrowej będzie kiedykolwiek możliwe? :)

Zobacz też:
1.  Czy objawi nam się planeta numer 9?
2. Chrząszcz imieniem Chewbacca
3. Co jest nie tak z atmosferą, czyli o wahaniach temperatury

czwartek, 31 grudnia 2015

Jak zostać królem?

Spośród 194 państw świata około 50 jest obecnie monarchiami. Zdecydowana większość spośród pozostałych była monarchiami niegdyś. Królowie, cesarze, książęta, carowie, sułtani obejmowali władzę, sprawowali ją i przekazywali ją swoim potomkom przez setki, a nawet tysiące lat. Trudno byłoby zliczyć ilu monarchów zasiadło tylko i wyłącznie na europejskich tronach na przestrzeni ostatnich kilku wieków. Jak zapewne wszyscy dobrze wiemy, władcą nie jest i nie było jednak zostać łatwo. I nie było również łatwo tej władzy usankcjonować. Nasi przodkowie wymyślili cały szereg sposobów na to, jak wyłonić monarchę spośród tłumów poddanych. Rzućmy okiem na kilka z nich.
Isabelle catile crown
Korona Izabelli Kastylijskiej i miecz Ferdynanda Aragońskiego w Grenadzie.
Z ojca na syna
Zasada dziedziczności tronu jest najprostszym możliwym rozwiązaniem przedstawionego wyżej problemu. Była wykorzystywana już wiele tysiącleci temu - mamy z nią do czynienia chociażby w przypadku cywilizacji starożytnego Egiptu i faraonów. Szczyt rozwoju tej metody nastąpił w średniowieczu. W momencie kształtowania się państw europejskich w II połowie I tysiąclecia naszej ery dominującą rolę w każdej społeczności odgrywać zaczęła jednostka wyjątkowa, która po ugruntowaniu swojej władzy dawała początek całej dynastii. W początkach polskiej państwowości rodem tym okazali się Piastowie, na Rusi Kijowskiej byli to Rurykowicze, a w Państwie Franków Merowingowie, zastąpieni później przez Karolingów. Ze względu na upowszechnienie się wówczas modelu monarchii patrymonialnej całe państwo było traktowane jako własność króla, a więc spadek po nim przypadał w naturalny sposób jego potomkom.
01 History of the Russian state in the image of its sovereign rulers - fragment
Ruryk (w środku), założyciel kijowskiej dynastii Rurykowiczów na rysunku Wasilija Pietrowicza Vereshchagina.
System, choć charakteryzował się pewną efektywnością, sprawiał sporo problemów. Władcy nie mieli bowiem zazwyczaj tylko jednego potomka. Aby zapewnić ciągłość dynastii musieli być pewni, że przynajmniej jeden z ich synów przeżyje, a najprostszym sposobem na to było wychowanie jak największej liczby dzieci. Często w wiek dorosły wchodziło jednak więcej królewskich potomków, z których każdy miał ambicje do tego, by rządzić. Kończyło się to zazwyczaj długotrwałymi walkami o władzę, a czasem nawet wojną domową. Taka sytuacja miała na przykład miejsce w państwie pierwszych Piastów po śmierci Bolesława Chrobrego. Koronę objął po nim Mieszko II, jego najstarszy syn z małżeństwa z Emnildą, lecz nie najstarszy w ogóle. Pierwszy był bowiem Bezprym, który nie czekał długo na rozwój wypadków i postanowił siłą zdobyć polski tron. Efektem były najazdy ruskie i cesarskie, bunty poddanych i długotrwaly kryzys całego państwa (o kryzysie tym więcej w artykule Kryzys Mieszka czy Bolesława?).
La familia de Felipe V (Van Loo)
Hiszpański król Filip V (1683-1746) wraz z rodzina, obraz Louis-Michela van Loo.
Wojciech Gerson-Kazimierz Odnowiciel
Powrót Kazimierza Odnowiciela do Polski po kryzysie z lat panowania Mieszka II. Na obrazie
Wojciecha Gerosna przedstawiono dwa charakterystyczne elementy tego okresu: upadek Kościoła
i upadek struktury społecznej na ziemiach polskich.
Królowie uczyli się jednak na błędach. Aby zapobiec wojnie domowej, wypracowali nowe, pomysłowe rozwiązanie. Skoro całe państwo należało do nich, to czemu by go tak nie podzielić? No więc dzielili. Bolesław Krzywousty podzielił Polskę na pięć części, podobnie uczynił na Rusi Jarosław Mądry. Sęk w tym, że ich synowie poszli ich śladem i również zaczęli dzielić swoje okrojone już władztwa. Prowadziło to do sformowania mikroskopijnych wręcz państewek, charakteryzujących się osłabieniem zarówno politycznym, jak i gospodarczym. Największą skalę zjawisko to przybrało w Niemczech, gdzie rozbicie dzielnicowe trwało od XIII wieku do 1871 roku.
The death of Leszek the White
Śmierć Leszka Białego podczas Zjazdu w Gąsawie w 1227 roku na obrazie Jana Matejki. Zorganizowany
w okresie polskiego rozbicia dzielnicowego zjazd polskich książąt miał zażegnać spory pomiędzy nimi. Plany
te przekreśliła działania księcia pomorskiego Świętopełka.
Gdy dynastia się skończy...
Jeszcze większym problemem stała się jednak sytuacja, w której monarcha nie zostawia po sobie żadnego legalnego, męskiego potomka. Nie oznaczało to rzecz jasna, że następcy nie będzie wcale. Z całą pewnością znalazłby się jakiś krewny lub powinowaty, który z chęcią objąłby władanie w pozbawionym władcy kraju. Problem w tym, że zazwyczaj takich ktosiów znajdowało się więcej. Doskonałym przykładem takiej właśnie sytuacji stała się wojna stuletnia, tocząca się na przełomie XIV i XV wieku pomiędzy Francją i Anglią. U jej przyczyn leżała śmierć francuskiego króla, Karola IV Pięknego w 1328 roku. Władca ten miał wprawdzie aż sześcioro dzieci, w tym dwóch synów - Ludwika i Filipa, lecz przeżyły go tylko dwie córki. A to oznaczało, że nowego władcę trzeba było poszukać wśród innych spokrewnionych z władcą postaci.

Wybór francuskich możnych szybko padł na Filipa VI Walezjusza, który był kuzynem Karola IV. Jednocześnie jednak pretensje do korony francuskiej zgłosił Edward III, siostrzeniec zmarłego władcy i zarazem ówczesny król angielski. Obaj panowie okazali się na tyle zacięci, że wybuchł długoletni konflikt, zakończony przez ich następców. Dodajmy tylko, że w 1453 roku, kiedy konflikt się zakończył, władzę we Francji sprawował... praprawnuk Filipa VI, Karol VII.
John Gilbert - The Morning at Agincourt
Bitwa pod Azincourt (1415), jedno z największych starć wojny stuletniej. Rysunek Johna Gilberta.
Córki i rejestry
Po wiekach trudów udało się wreszcie wypracować rozwiązania o wiele skuteczniejsze niż podział państwa, czy wojna domowa. Jednym z nich było przekazywanie tronu kobietom. Było to o tyle pożyteczne, że gdyby je zastosowano, można by uniknąć na przykład wojny stuletniej. Możliwości osadzenia na tronie kobiety były w zasadzie dwie. Pierwszą z nich zastosowano w XIV-wiecznej Polsce. Ludwik Węgierski w chwili śmierci w 1382 roku miał tylko dwie córki - Marię i Jadwigę. Już wcześniej poprzez wydanie przywileju koszyckiego zapewnił jednak sobie poparcie dla planów wyniesienia jednej z nich na polski tron. I rzeczywiście - gdy pożegnał się z tym światem to Jadwiga została nowym królem Polski. KRÓLEM, nie królową. Niebawem nową władczynię wydano za Władysława Jagiełło, którego później również koronowano i odtąd aż do śmierci Jadwigi w 1399 r. małżonkowie władali wspólnie. W ten sposób dokonano dość sprawnej podmianki dynastii, przejścia jednego rodu rządzącego w inny.
005Planty
Pomnik Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły w Krakowie.
Inaczej sprawę tą rozwiązano w Wielkiej Brytanii. Gdy utworzono ten organizm państwowy w 1707 roku (z połączenia Anglii i Szkocji), ustalono, że koronę dziedziczyć mogą także kobiety, a ich mężowie nie otrzymują w ten sposób tytułu głowy państwa. Po ich śmierci lub abdykacji korona przechodzi bezpośrednio na ich dzieci. Od tego czasu Wielka Brytania miała trzy królowe - Annę, Wiktorię i Elżbietę II. Warto jednak zaznaczyć, że do niedawna synowie mieli pierwszeństwo przed córkami, bez względu na to, czy byli od nich starsi, czy młodsi. Dopiero w 2013 roku zasadę tą zmieniono i obecnie obie płci są w tym kontekście równe.
VictoriaAlbertMarriageEngraving
Ślub królowej Wiktorii i księcia Alberta w 1840 roku na rysunku XIX-wiecznym.
Jednocześnie podejmuje się w różnych państwach ustalanie kwestii następstwa po zmarłym władcy na długo przed jego śmiercią, a nawet przed jego wstąpieniem na tron, przy czym zasady te są maksymalnie uproszczone. W Wielkiej Brytanii na przykład funkcjonuje licząca kilka tysięcy osób linia sukcesji do tronu. Na pierwszym miejscu znajduje się na niej syn królowej Elżbiety II, książę Karol, następnie jego najstarszy syn - książę William, jego dzieci, dalej drugi syn Karola - książę Harry, dalej rodzeństwo Karola, kolejno potomkowie tego rodzeństwa, dalej potomkowie siostry Elżbiety II, i tak dalej, i tak dalej...

A gdyby tak wybrać władcę?
To zaskakujące, ale pomysł na monarchię elekcyjną jest również niezwykle stary. System taki funkcjonował na przykład w Rzymie u początków rozwoju wielkiego imperium. Bardziej poznany jest nam dzięki rozwiązaniu rodem z Rzeczpospolitej Obojga Narodów, kiedy to o koronę polską walczyli władcy z całej Europy, a szlachta łaskawie wybierała jednego z nich lub z dumą powoływała któregoś z siebie. Model ten stał się jednym z symbolów kryzysu polskiej państwowości z XVIII wieku. Nie ma też wątpliwości, że wolna elekcja miała duży wpływ na ostateczny upadek kraju w 1795 roku. Nie możemy jednak zapominać, iż monarchów wybierano również w innych krajach, tyle że w znacznie bezpieczniejszy sposób. Rozwiązanie to przyjęto między innymi na Węgrzech, w Czechach, Danii, czy Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Zazwyczaj monarchę wybierano jednak z przedstawicieli jednej dynastii bądź też znacznie ograniczonej liczby kandydatów, co przeciwdziałało w pewien sposób znacznej destabilizacji sytuacji w tych państwach.
Altomonte Election Diet in 1697
Sejm elekcyjny w Warszawie z 1697 roku. Podczas tej elekcji wybrano na króla Augusta II Mocnego.
Obraz Marcina Altomonte.
Szczególnie interesujący był przypadek Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jak już wcześniej wspominałem, było ono tak naprawdę zlepkiem setek mniejszych państewek powstałych w wyniku niemieckiego rozbicia dzielnicowego. Państewka te cieszyły się znaczną niezależnością, a władza cesarska dawała korzyści niemalże wyłącznie prestiżowe. Od 1452 roku tytuł cesarski otrzymywali niezmiennie Habsburgowie. Niemniej procedura ich wyboru była dość skomplikowana. Głosami dysponowało siedmiu elektorów, będących jednocześnie władcami najpotężniejszych państewek wchodzących w skład Cesarstwa. Początkowo byli to arcybiskupi Moguncji, Kolonii i Trewiru, król Czech oraz władcy Saksonii, Palatynatu Reńskiego i Brandenburgii. Później godności elektorskiej dorobili się także władający Hanowerem i Bawarią. Cesarzem zostawał ten kandydat, którego poparła większa liczba elektorów.
Balduineum Wahl Heinrich VII
Siedmiu elektorów Rzeszy wybiera na cesarza Henryka VII (pocz. XIV wieku).
Monarchia elekcyjna dzisiaj
Również i dziś można wymienić kilka istniejących obecnie monarchii elekcyjnych. Najciekawszym i chyba najbliższym polskiemu obserwatorowi przykładem jest Watykan. Wbrew pozorom, najmniejsze państwo świata jest monarchią nie tylko elekcyjną, ale też... absolutną! (dodajmy, że jedyną w Europie) Można więc powiedzieć, iż tamtejszy system łączy ze sobą dwa na pierwszy rzut oka przeciwstawne rozwiązania. Głowę Stolicy Apostolskiej wybiera konklawe. W Kambodży natomiast król wybierany jest przez Radę Tronową, która jednak jak dotąd skłaniała się ku powoływaniu nowych władców na zasadzie dziedziczności. Specyficzne są także rozwiązania zastosowane w Malezji i Andorze, gdzie monarchowie wybierani są na okres pięciu lat. W drugim z tych przypadków wynika to jednak z faktu, iż współksięciem Andory jest prezydent Francji. Wraz ze zmianą na tym stanowisku, zmienia się również i piastujący rolę andorańskiego monarchy (więcej na ten temat w artykule Kilka rzeczy, których nie wiedziałeś o Andorze).

Prześledziliśmy w ten sposób kilka sposobów na znalezienie króla, form urzeczywistniania ich władzy, jak również problemów z nich wynikających. Które rozwiązania podobają się Wam najbardziej? Jak sądzicie, jak wyglądałaby polska rzeczywistość, gdybyśmy mieli króla? :)

piątek, 9 października 2015

Najdziwniejsze pomysły I wojny światowej

W 1914 roku rozgorzał na dobre jeden z największych konfliktów zbrojnych w dziejach, I wojna światowa, na zachodzie zwana częściej Wielką Wojną. Na cztery lata z okładem europejskie i światowe mocarstwa pogrążyły się w bezskutecznej i - w dużej mierze - bezsensownej walce na wszystkich możliwych do zorganizowania frontach. Już w pierwszych miesiącach wojny walki przerodziły się w coś, co nazywamy wojną okopową. Innymi słowy, miliony żołnierzy na długi czas utknęło w rozbudowanych do granic możliwości systemach umocnień, których zdobycie było praktycznie niemożliwe. Raz po raz jednej ze stron udało się zdobyć odrobinę terenu, lecz straty w ludziach z tym związane były ogromne. Obie strony konfliktu - ententa z Francją, Wielką Brytanią i Rosją na czele, oraz państwa centralne, tworzone przez Niemcy, Austro-Węgry, Bułgarię i Turcję - starały się więc pokonać, zmylić lub zaskoczyć przeciwnika na wszelkie możliwe sposoby. Czasem ich pomysły, choć wzięte z kosmosu, spisywały się naprawdę wspaniale. Często bywało jednak i tak, że takie kreatywne idee nadawały się tylko do bajek z gatunku science-fiction. Przyjrzyjmy się najciekawszym spośród owych pomysłów.

1. Wieża Eiffla również walczy.
Wieża Eiffla była w okresie I wojny światowej najwyższym budynkiem na świecie, a status ten miała utrzymać jeszcze na wiele lat po zakończeniu konfliktu. Francuzi nie mogli nie wykorzystać posiadania w swej stolicy takiego skarbu. Jak się okazało, konstrukcja była niezwykle przydatna w prowadzeniu działań zbrojnych. Na jej szczycie umieszczono centrum radiotelegraficzne, które zapewniało siłom francuskim kontakt z oddziałami w różnych częściach kraju. Nie to było jednak najważniejsze. Zlokalizowany na wieży ogromny odbiornik radiowy podczas wielkich ofensyw Niemiec (a właściwie II Rzeszy) emitował niezwykle silne sygnały o określonej częstotliwości, zagłuszając tym samym skutecznie wszelkie informacje, jakie niemieckie dowództwo chciało przekazać drogą radiową swoim oddziałom na froncie. W ten sposób udało się na przykład zapobiec francuskiej klęsce w bitwie nad Marną, we wrześniu 1914 roku.
Rezultat: Sukces
Tour Eiffel 3b40739
Wieża Eiffla w roku 1889.
2. Taksówkarze na froncie.
We wrześniu 1914 roku trwała niemiecka ofensywa w kierunku Paryża. Siły II Rzeszy nieubłaganie zbliżały się do stolicy Francji, a oddziały francuskie, znajdujące się wówczas na kilkadziesiąt kilometrów od miasta, były zbyt małe na efektywną obronę. Ze względu na nieuchronnie zbliżające się wielkie starcie z armią niemiecką, główni dowódcy sił francuskich, Joseph Joffre oraz Joseph Gallieni, zdecydowali się na krok wprost niezwykły. W jak najszybszym czasie zmobilizowali około sześciuset paryskich taksówek. Większość spośród ich właścicieli oddała je dobrowolnie w przypływie patriotyzmu, pozostałe zostały po prostu skonfiskowane. Przy pomocy owych taksówek, 7 września przetransportowano na front kilka tysięcy gotowych do boju żołnierzy. Według specjalistów zabieg ten mógł przeważyć o sukcesie Francuzów nad Marną.
Rezultat: Sukces
Taxi Renault G7 Paris FRA 001
Taksówki uczestniczące w walce w 1914 roku nazwane zostały mianem "Taxis de la Marne". Ich producentem
była firma Renault.
3. Im wyżej, tym lepiej.
I wojna światowa kojarzy się zazwyczaj z okopami, błotem i mnóstwem drutu kolczastego rozrzuconego po równinach i wyżynach północno-wschodniej Francji. Zapominamy tymczasem, że wojna toczyła się także na innych frontach, z których jednym z najbardziej spektakularnych był front włoski, a konkretnie - alpejski. Walki trwały również w najwyższych partiach gór, co wiązać się musiało z przeróżnymi trudnościami. Aby zapewnić sobie panowanie nad określonym obszarem należało po pierwsze zdobyć szczyt nad nim górujący, a po drugie wtoczyć na niego amunicję i uzbrojenie. Dzięki temu można było ostrzeliwać nieprzyjaciół w całej okolicy, gdyż kule tak czy siak polecą w dół, ale w przeciwnym kierunku - już niekoniecznie. Dlatego też nawet te najwyższe masywy stały się domem dla ogromnych wprost dział. Rekordem w tej materii było działo kalibru 149 mm, wciągnięte na szczyt Ortler przez Austriaków. Dla uświadomienia sobie trudności przedsięwzięcia należy podkreślić, że góra ta ma prawie 4000 metrów wysokości n.p.m., a działa tego typu ważą nierzadko po kilkadziesiąt ton!
Rezultat: Sukces
L'Ortler
Szczyt Ortler - wyższy o prawie 1,5 kilometra od polskich Rysów.
4. Superdziało
Jeżeli chodzi o artylerię, to Niemcy podczas I wojny światowej byli megalomanami. Niezwykłego uzbrojenia dostarczały im prężnie rozwijające się zakłady Kruppa. Już w pierwszych dniach wojny zadziwili Belgów użyciem monstrualnych dział, tak zwanych Grubych Bert (od imienia żony Kruppa), które w ciągu kilkunastu godzin potrafiły obrócić w proch ich potężne twierdze. Na tym się jednak nie skończyło. W ostatnich fazach wojny, latem 1918 roku, Niemcy użyli do ostrzelania Paryża prawdziwych superdział, określanych również mianem dział paryskich. "Potwory" te ważyły kilkaset ton, były obsługiwane przez kilkadziesiąt ludzi i wystrzeliwały raz na piętnaście minut ważące tonę pociski na odległość 120 kilometrów. Koniec końców działa owe okazały się bronią nie taką idealną. Celność znajdowała się na tak niskim poziomie, że spośród przeszło 300 pocisków wystrzelonych z superdział, mniej więcej połowa uderzyła w obręb, bądź co bądź nie takiego małego, Paryża. Ponadto, koszty utrzymania owych dział przekraczały wszelkie granice. Po jakiś 20 strzałach połowa mechanizmu była już bowiem tak sfatygowana, że nadawała się tylko do wymiany.
Rezultat: Niezbyt skuteczne
Parisgesch1
Paryskie superdziało transportowane było przy pomocy kolei.
5. Zbudujmy drugi Paryż!
Wraz z rozwojem technologicznym w czasie I wojny światowej pojawiło się zupełnie nowe zagrożenie - samoloty. Nowiuśki wynalazek został przez strony walczące wykorzystany na szereg możliwych sposobów, a wśród nich - poprzez organizowanie bombardowań. Naloty na najważniejsze miasta Europy, w tym również i Paryż, siały przerażenie wśród ich mieszkańców i powodowały mnóstwo strat materialnych. Myśliciele zaczęli więc szukać sposobów na oszukanie wroga. Jeden z nich był doprawdy niezwykle oryginalny. Francuzi postanowili bowiem... zbudować replikę swojej stolicy, przesuniętą nieco na północ od "oryginału"! Odtworzyli w niej wszystkie szczegóły, jakie tylko mogli, a przy okazji oświetlili całość mnóstwem lamp. Prawdziwy Paryż pozostawał tymczasem zakamuflowany przy pomocy organizowania zaciemnień. Wydawało się, że rezultaty będą wspaniałe, lecz niemieccy piloci dość szybko zauważyli fortel przeciwnika. Koniec końców, nawet najlepsza kopia nie jest lepsza od oryginału...
Rezultat: Klapa
Zeppelin-Paris
Bombardowania niemieckie spowodowały w Paryżu wiele szkód.
Na zdjęciu krater po uderzeniu bomby zrzuconej przez sterowiec, tzw. zeppelin.
6. Ptaki bombowe
Na koniec bodajże najbardziej kuriozalny ze wszystkich pomysłów, jakie tylko wojenni myśliciele mogli stworzyć. Nie dziwi zbytnio fakt, iż jego autorami są Brytyjczycy. Wszak to oni byli najbardziej zdeterminowani w urzeczywistnianiu nierzeczywistego, przy czym raz im się udawało, a innym razem nie. W tym przypadku musieli ponieść druzgocącą porażkę. Stwierdzili bowiem, że można by nauczyć kormorany nalotów na niemieckie pozycje. Ptaki miały otrzymywać ładunek wybuchowy, przenosić go o kilka kilometrów, a następnie detonować nad głowami przeciwnika. Na szczęście dla kormoranów, pomysł nie wypalił - dosłownie i w przenośni.
Rezultat: Klapa albo żart
Cormorant (Phalacrocorax carbo) (8210278077)
Kormoran - obiekt zainteresowania angielskich myślicieli.
Sześć najciekawszych pomysłów I wojny światowej za nami. Co o nich sądzicie? Które wzbudzają Wasz podziw, a które wręcz przeciwnie - śmiech? ;)

Zobacz też:
1. Stany Zjednoczone. Kraj, który lubi wprowadzać w błąd

środa, 5 sierpnia 2015

Wind of Change - piosenka z historią

Sierpień 1989 roku. Do Moskwy, właśnie otwierającej się na szeroko pojęty świat zachodu, przybywa pięciu muzyków reprezentujących Zachodnie Niemcy. Ich głównym celem jest występ na pierwszej - i zarazem ostatniej - edycji koncertu Moscow Music Peace Festival. Kwintet ten przybył, zobaczył, wyszedł na scenę, zaśpiewał, spakował się i pojechał. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Pobyt w stolicy Rosji, a właściwie Związku Radzieckiego, stał się jednak inspiracją do napisania jednego z najsłynniejszych utworów muzycznych w historii muzyki rozrywkowej.

Scorpions - Szabadságkoncert, 2014.06.16 (10)
Zespół the Scorpions w 2014 roku,
Wspomnianych wyżej pięciu panów to tak naprawdę zespół Scorpions. Zespół założony został w 1965 r. i działa do dzisiaj. Nie myślcie sobie jednak, że przez cały ten czas tworzyło go pięciu panów. Na przełomie ostatniego półwiecza pod szyldem "Scorpions" prezentowało się niemalże trzydziestu artystów, a jedynym, który przetrzymał cały ten okres jest Rudolf Schenker, początkowo wokalista, później gitarzysta.

Dyskografia niemieckiego zespołu jest niezwykle bogata. Na swoim koncie mają w sumie około 50 albumów (studyjnych, koncertowych i kompilacji) oraz blisko 100 singli. Są wśród nich mniej i bardziej udane, z tym że do kategorii "naprawdę popularne" zaliczyć możemy tylko i wyłącznie jeden. Mowa o wspomnianym we wstępie "Wind of Chage", utworze w zasadzie nie wpisującym się w tradycyjne brzmienia zespołu, lecz jednocześnie utworze niezwykle istotnym, również pod względem historycznym.

Jak już wcześniej wspomniałem, piosenka owa została inspirowana wycieczką do Moskwy, a właściwie faktem, iż ta podróż ta stała się nagle możliwa. Słuchając utworu poznajemy przeżycia i refleksje autora tekstu, który spaceruje wzdłuż rzeki Moskwy w kierunku Parku Gorkiego. Spaceruje i nadziwić się nie może, że spacerować może. Nie tak dawno wydawało się przecież, że wszelkie próby pogodzenia Zachodu ze Wschodem są niemożliwe, że to jedynie daleko idąca fikcja literacka. Wiatr zmian, tytułowy bohater utworu, okazał się jednak niezwykle porywisty i w bardzo krótkim czasie sprawił, że przed ludzkością otworzyły się nowe możliwości.
Moscow-River-StSavior-1639
Rzeka Moskwa i leżący nad nią Park Gorkiego.
Jak się niebawem okazało pomysł na "Wind of Change" okazał się strzałem w dziesiątkę, a członkowie Scorpions pokaźnie się wzbogacili. Ich płyta o tytule Crazy World, zawierająca kawałek, sprzedała się w nakładzie jakichś 7 milionów egzemplarzy. Na początku lat 90. był to naprawdę dobry wynik, lepszy od albumów - dajmy na to - Tiny Turner, czy Madonny.

W praktyce dzięki "Wind of Change" zespół Scorpions zapisał się w historii światowej muzyki. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek listę najlepszych piosenek wszech czasów, w której zabrakłoby niezapomnianego utworu. I może dzięki temu pięciu Niemców, których skład nie zmienił się - o dziwo! - od dwunastu lat, mogło już kilkukrotnie kończyć karierę...

poniedziałek, 20 lipca 2015

Legendy motoryzacji 2

Nie tak dawno przy pomocy artykułu "Legendy motoryzacji" spotkaliśmy się z Fordem T, Maluchem i Trabantem. Samochodów zasługujących na miano kultowych jest jednak znacznie więcej. Dziś poznamy kolejne trzy z tego doborowego grona. No.... W niektórych przypadkach może nie do końca doborowego, ale słynnego na pewno.

Esencja luksusu
Na polskich drogach spotkać można różne samochody, łącznie z tymi ekskluzywnymi. Alfa Romeo to już chleb powszedni, coraz częściej widoczne są Bentleye, czy Chryslery, a jeśli odpowiednio dużo pojeździmy, to może wpadnie nam w oko nawet jakieś Porsche. Są jednak takie marki, których u nas praktycznie rzecz biorąc nie uświadczymy. Jedną z nich jest Rolls-Royce, producent słynący z luksusowego towaru, w którego fabrykach większość takich czynności, jak wstawianie szyb, czy montowanie pomniejszych części, jest wykonywanych ręcznie. W rezultacie tańsze modele możemy kupić dziś już za jakieś - bagatela - milion złotych.

Jedną z najbardziej znamienitych produkcji Rolls-Royce'a jest Phantom. Samochód, który kojarzy się z wieloma rzeczami, lecz przede wszystkim czernią i przeraźliwie długim przodem. Pierwsze modele tej marki opuściły fabryki w 1925 r. A kiedy zniknęły z linii produkcyjnych? Cóż, w zasadzie to nigdy. Po Phatnomie I przyszedł bowiem Phantom II, później Phantom III i tak dalej. Producent tylko dwa razy zarzucił na jakiś czas produkcję Phantomów. Najpierw przy okazji II wojny światowej, później w latach 90. Obecnie z fabryk wyjeżdżają aż trzy rodzaje tego samochodu. Pierwszy - po prostu Phantom - ma dosyć monstrualne rozmiary. Drugi - Phantom Coupé - ma monstrualne rozmiary i do tego... zaledwie dwa drzwi. Trzeci - Phantom Drophead - ma monstrualne rozmiary, dwoje drzwi i rozsuwany dach. Ciekawe o jakie ciekawostki rozszerzono by czwarty typ, gdyby go produkowano, prawda?
1927 Rolls-Royce Phantom I Windover Tourer
Roll-Royce Phantom I z lat 20. ...
SC06 2006 Rolls-Royce Phantom
... i Roll-Royce Phantom z XX wieku.
Może ogóreczka?
Trudno powiedzieć dlaczego PRL-owska popkultura (jeśli można ją tak nazwać) nazwała ten autobus mianem ogórka. Ale nazwała. Właściwie to o jakiej marce mówimy? O Jelczu, choć nie do końca. A to dlatego, że Jelcz 043 był tylko odmianą Skody 706 RTO.

Można powiedzieć, że polskie władze komunistyczne chciały otworzyć prężnie rozwijającą się fabrykę samochodów, lecz nie chciało im się już tworzyć własnych projektów pojazdów. Rozwiązanie okazało się proste. Odkupili po prostu licencję od czeskiego producenta i wytwarzali praktycznie takie same autobusy, co nasi południowi sąsiedzi, z tym że pod innym szyldem. I jeszcze jedna drobnostka - z Czech pochodził nie tylko pomysł, lecz także... większość części...
Gdańsk Wrzeszcz zajezdnia autobusowa (autobus ogórek)
Samochód dla każdego
Volkswagena Garbusa zna prawie każdy. I nic dziwnego - to jeden z najpopularniejszych pojazdów w historii. Konkurować może chyba tylko z... koniem. Mało kto jednak wie, że projekty Garbusa powstały już w latach 30. XX wieku. Nieco ciekawsze jest to, że zaprojektowanie samochodu zlecił Adolf Hitler, poszukujący auta o tak prostej konstrukcji i tak niskiej cenie, że będzie sobie mógł na nie pozwolić każdy. No, to mu nie wyszło. W nazistowskich Niemczech pierwsze modele Garbusa były materiałem dla bogaczy. Jest jednak jeszcze jedna ciekawostka. Kto zaprojektował pierwszego Volskwagena w historii? Ano Ferdinand Porsche. Oryginalnie, prawda?

Ponowną produkcję Garbusów rozpoczęto natychmiast po wojnie, już w 1945 roku. I tym razem do pracy tej się przyłożono. Volswagen stał się tak powszechny, jak chlebek o poranku. W ciągu kilkudziesięciu lat jego produkcji, z fabryk wyjechało ponad 21 milionów egzemplarzy samochodu, w tym kilkaset tysięcy kabrioletów. Produkcję zakończono dopiero w 2003 r. Cóż powstrzymało rozwój wielkiego Garbusa? Cóż... Spadający popyt. I tyle.
Volkswagen Bubbla sista bilen
Ostatni Garbus w historii w pewnym meksykańskim muzeum.
Beetle Cabriolet Final Edition - Flickr - Moto@Club4AG
Nowy pomysł na Garbusa - auto w wersji cabrio z 2005 r.
Drugie spotkanie z legendami motoryzacji mamy już za sobą. Którego z naszych dzisiejszych bohaterów wybralibyście na poranną przejażdżkę? Każdy z kandydatów ma wiele zalet. Garbus jest znany i ceniony, roll-royce luksusowy, a Jelcz... no cóż... duży! No więc?

czwartek, 2 lipca 2015

Legendy motoryzacji

Wiele można by wymienić samochodów, które stały się z różnych względów bardzo popularne i mimo mijających stuleci, większość z nas wciąż rozpozna je pośród tysięcy innych. Niektóre z nich zabłysnęły dzięki innowacyjności, inne dzięki wyglądowi i praktyczności, a jeszcze inne - dzięki niskiej cenie. Wszystkie są znane, cenione i lubiane... choć w wielu przypadkach nie przez ich posiadaczy. Przyjrzyjmy się im. Przyjrzyjmy się legendom motoryzacji.

Pierwsza produkcja masowa
27 września 1908 roku. Świat pogrążył się w belle epoque. W ciągu kilkudziesięciu lat względnego pokoju na szeroko pojętym Zachodzie powstają kolejne nowinki techniczne: samochody, samoloty, kino, radio, telegraf... Można by tak wymieniać bez końca. Wówczas na ulice Detroit wyjechał samochód, który zmienił oblicze świata. Ford Model T. Początkowo samochód nie prezentuje jeszcze wszystkich atutów, jakimi mógł się poszczycić w późniejszych latach. Produkcja trwała 12 godzin, a cena wynosiła 950 dolarów, czyli prawie 100 tysięcy dzisiejszych złotych. Niebawem czas produkcji zaczął spadać aż do 90 minut w latach 20., a cena osiągała już maksimum 400 dolarów. Jednocześnie gwałtownie rosła produkcja - z 18 tysięcy w latach 1909-10, do prawie 800 tysięcy w latach 1916-17.

Forda T można bez przeszkód nazwać pierwszym samochodem masowym, i to nie tylko dlatego, że jego sprzedaż rosła w tak zastraszającym tempie. Było to także pierwsze auto, do którego mogliśmy kupić części zamienne. Wcześniej konieczne było wytworzenie niezbędnych elementów na zamówienie, co - rzecz jasna - kosztowało całkiem sporo. Istotna była też względna łatwość prowadzenia... przynajmniej jak na ówczesne standardy. W Modelu T zastosowano między innymi trzy pedały - jeden do jazdy w przód, jeden do jazdy w tył i jeden w roli hamulca.

1926 Ford Model T T5 Tudor (12702996805)
Ford Model T z 1926 roku.
Nasz powszedni maluszek
Fiat 126p nie był genialnym samochodem. Szybko stał się jednak samochodem kultowym. Prostota jego wykonania i niewielkie rozmiary wpływały na niską cenę, a to - na dużą popularność, szczególnie w niezbyt bogatej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Popularny Maluch nie był oczywiście pomysłem tak do końca polskim...
Produkcję Fiata 126 rozpoczęły bowiem zakłady Fiata we Włoszech. Z tamtejszych fabryk samochodziki te wyjeżdżały w latach 1972-80. Nie można powiedzieć, żeby się jakoś szczególnie przyjęły. Polacy w rekordowym tempie nabyli jednak licencję od włoskiej firmy. Już w 1973 roku z fabryki w Bielsko-Białej na polskie ulice wyruszały kolejne Maluchy. A produkcja stale rosła... W 1986 roku osiągnęła rekordowe 200 tysięcy. Później wskaźnik ten trafił jednak na równię pochyłą, aż do zawieszenia produkcji w 2000 r. Dziś nieczęsto już mamy okazję spotkać Fiata 126p, choć jeszcze kilkanaście lat temu pojazdy te były bardzo powszechne. Czekać tylko aż ceny Malucha wzrosną do sum niebotycznych ze względu na jego unikalność i zabytkowość...

Fiat 126p Cabrio during „XXX lat motoryzacji PRL” exhibition at Bonarka City Center in Kraków 2
Fiat 126p w wersji Cabrio.
Zemsta Honeckera
Zemsta Honeckera, mydelniczka, Ford karton... Wymyślono całe mnóstwo nazw na samochód zwany Trabantem. Ma on wiele cech wspólnych z Maluchem. Oba zyskały największą popularność w państwach Bloku Komunistycznego. Oba były tanie. No i oba stanowiły przez dziesięciolecia obiekt mnóstwa żartów, mimo, iż posiadała je co druga rodzina. Trabanta zaczęto produkować jednak znacznie wcześniej, bo w 1957 roku. Produkcję wstrzymano już w 1991 r. - Niemcy nie czekali z likwidacją pamiątek z przeszłości. To zadziwiające, ale po niemieckich ulicach wciąż jeszcze jeździ około 30 000 mydelniczek.
A skąd nazwa? Ta oficjalna - Trabant - została wymyślona na cześć wystrzelonego właśnie w 1957 roku satelity Sputnik. Jak wszystko więc w Bloku Wschodnim, i nazwa niemieckiego samochodu była uczczeniem Związku Radzieckiego... A z czego jest Trabant zbudowany? Oczywiście nie z tektury. Z duroplastów, czyli pewnej odmiany tworzyw sztucznych... O wytrzymałości owego materiału świadczyć może chociażby fakt, że pomysł na jego użycie niezbyt się przyjął...

Trabant P50 front
Trabant P50.
Poznaliśmy więc kilka legend motoryzacji. A właściwie poznaliśmy ich historię, bo w naszej świadomości i podświadomości samochody te krążyły od lat. A Wy jaki samochód umieścilibyście jeszcze na tej liście?

czwartek, 4 czerwca 2015

Flagi i ich znaczenie (Europa)

Przyznam się szczerze, że początkowo miał być to jeden artykuł, lecz po zagłębieniu się w temat okazało się, że materiału starczy na kilka rozbudowanych postów. Zapraszam was więc na pierwszy etap podróży po świecie flag, bander i sztandarów. Zaczniemy od Starego Kontynentu, od Europy. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad znaczeniem flag różnych państw świata. Dlaczego flaga niemiecka jest akurat czerwono-złoto-czarna? Co widnieje na fladze Portugalii? I co mają oznaczać krzyże na fladze brytyjskiej? O tym za chwilę.

1. Portugalia
Flaga Portugalii - jak zapewne wiecie - ma barwy zieloną i czerwoną. Taki wygląd przybrała około 1911 roku, po obaleniu monarchii i ustanowieniu republiki. Kolory zostały zaczerpnięte z rewolucji roku 1891 - powstańcy wykorzystywali wówczas właśnie biel i zieleń jako element identyfikacyjny. Mało kto zauważa jednak, co znalazło się na styku obu barwnych pól. Coś żółtawego, okrągłego, być może herb? Rzeczywiście, jest tam herb. Ale nie sam. Został on umieszczony na żółtym, kolistym przedmiocie - astrolabium. Przedmiot ten wykorzystywany był do nawigacji przez wiele stuleci, począwszy od starożytności, a skończywszy na wieku XVIII. Portugalczycy w swojej fladze zawarli więc odniesienie do historii, historii wielkich odkryć geograficznych. Odkryć, w których to portugalscy żeglarze dominowali. Dobry motyw, który miałby reprezentować państwo na zewnątrz, czyż nie?
Flag of Portugal 
2. Niemcy
Niemiecką flagę rozpoznajemy jeszcze łatwiej od portugalskiej. Trzy kolory ułożone w pasy - u góry czarny, w środku czerwony, u dołu złoty. Wiele jest teorii, skąd wziął się pomysł na taką flagę. Wiadomo jednak, że ukształtowała się ona w dziś nam znanej formie w I połowie XIX wieku i szybko stała się symbolem oporu społeczeństwa kilkudziesięciu niemieckich państewek przeciwko ładowi ustanowionemu podczas Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku. Według niektórych koncepcji barwy flagi mają odnosić się do drogi narodu niemieckiego - czerń ma symbolizować dawną niewolę, czerwień krew, którą poświęcono dla świetlanej przyszłości, czyli koloru złotego.

Flag of germany 800 480 
3. Bośnia i Hercegowina
Flaga Bośni i Hercegowiny nie jest już zbytnio rozpoznawalna. Jest za to bardzo złożona i przez to interesująca. Widzimy na niej żółty trójkąt na niebieskim tle w towarzystwie dziewięciu białych gwiazd. Dlaczego trójkąt? Po pierwsze, bo ma trzy kąty, które symbolizują trzy narodowości żyjące na terenie państwa: Serbów, Chorwatów oraz Bośniaków. Po drugie, kształt trójkąta przypomina uogólniony zarys Bośni i Hercegowiny. Gwiazdy nawiązują z kolei do Europy i Unii Europejskiej, a fakt, że dwie z nich są "przycięte" przez krawędzie flagi, oznacza nieskończoność.
Flag of Bosnia and Herzegovina  
4. Cypr
Na Cyprze sytuacja jest niepewna. Wyspę zamieszkują bowiem dwie narodowości - Grecy i Turcy. Na północy od wielu lat funkcjonuje uznawane wyłącznie przez Turcję państwo drugiej z tych grup. Cypr właściwy wciąż jednak uznaje te obszary za swoje. Problemy etniczne na wyspie sięgają daleko wstecz. Były obecne również wtedy, kiedy Cypr zdobywał niepodległość, a więc w 1960 roku. Rozpisano wtedy konkurs na projekt flagi dla nowego państwa. Zastrzeżono jednak, że nie mogą się na niej pojawić krzyż, półksiężyc oraz kolory niebieski i czerwony jako symbole odpowiednio Grecji i Turcji. Pomysł zwycięzcy mamy okazję oglądać do dziś. Białe tło i dwie gałązki oliwne symbolizują pokój pomiędzy oboma narodami żyjącymi na wyspie. Powyżej gałązek umieszczono natomiast kształt państwa w kolorze żółtym (lub złotym, pomarańczowym - zależy od obserwatora :)), odnoszącym się do bogatych złóż miedzi, od których wyspa wzięła nazwę ("miedź" po łacinie to cuprum).

Flag of Cyprus (1960-2006)  
5. Grecja
Pozostajemy nad Morzem Śródziemnym. Flaga Grecji w jej obecnym kształcie została wprowadzona w roku 1978. W jej lewym górnym rogu widzimy biały krzyż, a na pozostałej części - dziewięć biało-niebieskich pasów. Krzyż jest symbolem prawosławia jako religii dominującej wśród Greków. Pasom przypisuje się natomiast wiele znaczeń. Po pierwsze, odnoszą się one do dziewięciu sylab hasła Eleuthería é Thánatos (co znaczy Wolność lub Śmierć), wykorzystywanego w czasie wojny o niepodległość z lat 1821-1832. Poza tym, mają symbolizować dziewięć liter w słowie Eleuthería (wolność; w zapisie greckim "th" zastępuje jedna litera), a także dziewięć muz.

Mitros 
6. Białoruś
Na flagę Białorusi składa się kilka kolorów - biały, zielony i czerwony. Nie mają jednak one jakiegoś głębszego znaczenia poza symbolizowaniem takich przymiotów jak mądrość, braterstwo, cnota, czy nadzieja. Bardziej istotne jest dla nas to, co widzimy przy lewym krańcu flagi, a co często uważane jest za zwykły, biały pasek. Tak naprawdę jest to biało-czerwony ornament wzorowany na chłopskim hafcie z 1917 roku. Fakt, że coś takiego pojawia się na fladze Białorusi, ma symbolizować przywiązanie kraju do kultury ludowej i tradycji.

  7. Wielka Brytania
O tej fladze wielu wie naprawdę wiele. Mimo to trudno o niej nie wspomnieć. Flaga powstała w 1801 roku i składa się z trzech elementów: krzyża św. Jerzego (patrona Anglii) i dwóch krzyży w formie przekątnych - czerwony jest krzyżem św. Patryka (patrona Irlandii), biały - krzyżem św. Andrzeja (patrona Szkocji). I w ten sposób dochodzimy do najistotniejszego pytania w tej części - gdzie jest Walia? Dlaczego nie ma jej na fladze Wielkiej Brytanii? Nawet jednego, malutkiego elementu? Odpowiedź jest prosta - Walia praktycznie od XIII wieku była w mniejszym bądź większym stopniu zależna od Anglii. Gdy w XVII wieku kształtowała się unia Anglii i Szkocji, a tym bardziej w XIX wieku, gdy do unii dołączyła Irlandia, Walii po prostu nie traktowano jako osobnego kraiku, części składowej równej pozostałym trzem. Uznawano ją po prostu za część Anglii. I tyle.

Flag of the United Kingdom  
8. Watykan
Kończymy minimalistycznie, bo najmniejszym państwem świata. Flaga Watykanu powstała w 1929 roku przy okazji podpisania traktatów laterańskich. Kolor biały i żółty odnosi się do tradycyjnych barw papieskich. Na białym tle widzimy natomiast coś znacznie bardziej interesującego. Coś, co zazwyczaj zapamiętujemy jako kropkę albo "rzecz o dziwnych kształtach", nie przyglądając się jej nawet uważnie. Tymczasem są to aż cztery rzeczy! Dwa klucze św. Piotra, które otwierają bramy nieba, czerwony sznur i papieska tiara. Zaskoczeni?
Flag of the Vatican City

piątek, 29 maja 2015

Muzea nie z tego świata

Od kilkudziesięciu lat coraz bardziej popularne staje się tworzenie budynków, które po prostu budynków nie przypominają. Architekci ochoczo puszczają wodze swojej wyobraźni i projektują niewiarygodne konstrukcje. Ich zawód powoli przestaje opierać się na względach praktycznych. Budowle mają coś symbolizować, skłaniać do refleksji, czy po prostu przyciągać uwagę. Pomysł ten najlepiej sprawdza się przy tworzeniu obiektów o charakterze kulturalnym. Takie placówki starają się zachęcić ludzi do wkroczenia w ich progi oraz zaprezentować swój cel również za pomocą tak oczywistych rzeczy, jak fasada. W rezultacie na świecie powstaje wiele muzeów, galerii, bibliotek itd., które wyglądają tak, jakby przybyły do nas z innego świata. Przyjrzyjmy się im bliżej.

1. Muzeum Guggenheima w Bilbao
Bilbao to całkiem spore, liczące blisko 400 tysięcy mieszkańców miasto w Kraju Basków (Hiszpania). Słynne stało się w 1997 roku dzięki otwarciu Muzeum Guggenheima, obiektu zaplanowanego specjalnie w celu podniesienia atrakcyjności miasta wśród turystów. Konstrukcję zaprojektował Frank O. Gehry, jedna z ikon dekonstruktywizmu. Od początku było więc wiadome, że gmach muzeum będzie bardzo, ale to bardzo niekonwencjonalny. I taki jest. Zbudowany ze szkła i tytanu, odznacza się falistymi liniami, licznymi wypukłościami i wklęsłościami. Co ciekawe, wnętrze jest równie oryginalne co fasada. Muzeum prezentuje bowiem głównie dzieła sztuki współczesnej, do których należą doprawdy kuriozalne instalacje.

Bilbao - Guggenheim 47
2. Imperial War Museum w Manchesterze
Muzeum Wojny w Manchesterze przypomina nieco Muzeum Guggenheima w Bilbao. Z zewnątrz jest równie surowe i monumentalne. Posiada jednak więcej ostrych krawędzi i wyjątkową symbolikę. Składa się z trzech części. Jedna z nich obrazuje powietrze, druga wodę, trzecia ziemię. Trzy sfery, trzy różne światy, w których obecnie możemy toczyć wojnę i które z powodu wojny cierpią. Projekt stworzył słynny architekt pochodzenia polskiego, Daniel Liebeskind. We wnętrzu prezentowane są eksponaty z dziedziny militariów.

Imperial War Museum 2008
3. Muzeum Żydowskie w Berlinie
Jeszcze jeden budynek autorstwa Liebeskinda. Konstrukcja jest niezwykle przemyślana i pełna symboliki. Wszystko jest tutaj nietypowe, nowe, nieregularne. Okna, ściany i inne elementy wydają się być ustawione zupełnie losowo, bez większej refleksji. W rzeczywistości budynek ma jednak ukazywać ściśniętą, sfatygowaną gwiazdę, symbol klęski narodu żydowskiego w okresie II wojny światowej. Również i wnętrze muzea niczym nie przypomina innych obiektów tego typu. Ma ono przede wszystkim dawać do myślenia, poruszyć. I robi to niezwykle skutecznie.

Berlin- Jewish Museum - 3089
4. Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie
A co by było, gdybyśmy nagle stali się właścicielami kilku hektarów ziemi i nie mielibyśmy z nimi co zrobić? Na taki problem natrafili kilkanaście lat temu Berlińczycy. Postanowiono wówczas wybudować ogromny pomnik połączony z podziemnym muzeum. Pomnik ku pamięci Żydów zamordowanych w czasie II wojny światowej. Składa się on z prawie trzech tysięcy betonowych bloków o różnej wysokości. Autorem projektu jest Peter Eisenman.

Berlin Jun 2012 104 (Denkmal für die ermordeten Juden Europas)
5. Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku
Na koniec wracamy raz jeszcze do Guggenheima. Tym razem wybierzemy się jednak za ocean, do Nowego Jorku. Obecną siedzibę tamtejszego Muzeum Guggenheima wzniesiono w 1959 roku, a projekt stworzył Frank Lloyd Wright. Z zewnątrz wygląda mniej więcej jak zwężający się ku dołowi, biały walec. Od wewnątrz jest jednak jeszcze bardziej nietypowe. Eksponaty są bowiem zgromadzone na wiodącym spiralnie ku górze chodniczku. Poza tym, konstrukcję wieńczy oszklony dach.
NYC - Guggenheim Museum