Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 lutego 2016

To nie Kolumb odkrył Amerykę

12 października 1492 roku Krzysztof Kolumb tkwił wraz ze swą załogą gdzieś pomiędzy Europą a Ameryką Północną. Wszystko zapowiadało się na to, że będzie to kolejny bezowocny dzień podróży i niebawem kapitan zostanie zmuszony do zarządzenia odwrotu. Wszystko jednak uległo zmianie, gdy jeden z marynarzy dostrzegł ląd na horyzoncie. Ląd ten okazał się być jedną z wielu niewielkich wysp wchodzących w skład Bahamów. Później przyszły kolejne odkrycia. Przed końcem miesiąca Kolumb postawił swe stopy na Kubie, zaś w grudniu na Hispanioli (dzisiejszym Haiti). Do końca życia był oczywiście przekonany, że ląd, po którym stąpał, to swego rodzaju przedpola Indii, ale do historii przeszedł jako odkrywca Ameryki. Dziś wiemy, że niezasłużenie. Miał bowiem całkiem sporo poprzedników, a jeszcze więcej - hipotetycznych poprzedników. Poznajmy ich sylwetki.
Columbus Taking Possession
Krzysztof Kolumb dociera do Ameryki, obraz z 1893 roku.
1. Leif Eriksson
Zaczniemy od tezy najbardziej popularnej, bo i na sto procent prawdziwej. Otóż jednymi z pretendentów do pierwszych odkrywców Ameryki są Normanowie, znani szerokiej publiczności pod nazwą "wikingów". Jak zapewne wiecie, ci mieszkańcy Półwyspu Skandynawskiego około tysiąca lat temu organizowali liczne łupieżcze wyprawy, stale rozszerzając zakres swojej ekspansji. Kwestią czasu pozostawało właściwie zapuszczenie się jakiegoś ich statku za ocean. Pierwszym, który miał stanąć na kontynencie amerykańskim był Leif Eriksson. Ten niezbyt jeszcze doświadczony żeglarz wraz ze swą załogą wyruszył około roku 1002 z Grenlandii i skierował swą łódź na zachód. Podczas wyprawy odkryć miał trzy krainy. Pierwsza z nich była skalista i pozbawiona życia, więc nadał jej nazwę Helluland ("Kraina Kamieni"). Druga była porośnięta gęstymi lasami - stąd nazwa Markland ("Kraina Lasów"). I wreszcie trzecia, o nadzwyczaj przystępnych warunkach, została nazwana Winlandią ("Krainą Wina"). Według dzisiejszych historyków krainami tymi miały być kolejno: arktyczna wyspa Ziemia Baffina, Półwysep Labrador i Nowa Fundlandia. Nie jest rzeczą pewną, czy ziemie te zostały przyporządkowane prawidłowo, lecz nie ma cienia wątpliwości, że Leif Eriksson dopłynął do Ameryki Północnej.
Christian Krohg - Leiv Eirikson discovering America - Google Art Project
Leif Eriksson odkrywa Amerykę, obraz Christiana Krohga z 1893 roku.
Vikings-Voyages
Mapa przedstawiająca główne kierunki podróży Wikingów w VIII-X wieku.
2. Zheng He
Zheng He to jedna z najświetniejszych postaci w historii chińskich podróży. Ten niezmordowany żeglarz służył chińskiemu cesarzowi przez niemalże 30 lat, odbywając w tym czasie kilka zakrojonych na szeroką skalę wypraw. I nie były to wcale wyprawy w stylu tej, którą zorganizował Kolumb. Flota Zhenga He składała się bowiem momentami z... 300 okrętów! W latach 1405-1433 dzięki znakomitej organizacji i wielkiej ambicji, admirał He dotarł między innymi do Afryki, Zatoki Perskiej, Indii, na Morze Czerwone, a także na wyspę Jawę. Nic dziwnego, że niektórzy historycy zaczęli doszukiwać się w postaci Zhenga He czegoś więcej, niż o nim wiemy. Gavin Menzies zasugerował na przykład, że chiński admirał dopłynął do Ameryki Północnej, prezentując na poparcie swojej tezy mapę świata, na której dość dokładnie oddano zarys obu Ameryk. Mapa ta zawiera jednak jeden interesujący element. Otóż Kalifornia przedstawiana jest na niej jako wyspa... podobnie jak na europejskich mapach z wieku XVII. Zaskakujący zbieg okoliczności, prawda? ;)
Treasure Boat Shipyard - Zheng He statue - P1080026
Pomnik Zhenga He w Nankinie. Kontrowersyjną mapę można zobaczyć tutaj.
3. Polinezyjczycy
Znacznie bardziej prawdopodobna jest teza jakoby przed Kolumbem Amerykę wielokrotnie odwiedzali Polinezyjczycy. Może się to wydawać nieco dziwne, bo przecież odległość między wyspami Polinezji a Ameryką Południową jest bardzo duża, a mieszkańcy żyjący w tamtych rejonach nie dysponowali łodziami nadającymi się do dalekich podróży morskich. Na fakt, że mimo wszystko pokonali ogromne przestrzenie Oceanu Spokojnego, wskazuje jednak sporo rzeczy. Na przykład, na wyspach Polinezji przed przybyciem tam Europejczyków uprawiano bataty, których domem pozostawała Ameryka. Indianie z Peru hodowali z kolei kury, które to nie wykształciły się w sposób naturalny w Ameryce - innymi słowy, musiały zostać skądś sprowadzone. No i wreszcie kwestia genetyki. Jak wynika z badań przeprowadzonych na mieszkańcach Wyspy Wielkanocnej, ludzie Ci mają przodków zarówno wśród Indian z Ameryki Południowej, jak i Polinezyjczyków. A to już jest podstawa to formułowania górnolotnych teorii...
Sweet-potato-field,katori-city,japan
Uprawy batatów w Japonii.
4. Fenicjanie
Teorie dotyczące Chińczyków i Polinezyjczyków mogły być zaskakujące. Ale teraz będzie już tylko coraz dziwniej. Cofamy się daleko wstecz, do czasów Hannibala, Aleksandra Wielkiego i Pyrrusa z Epiru. Morze było wówczas domeną Fenicjan. Słynęli oni w świecie jako doskonali żeglarze, a basen Morza Śródziemnego znali jak własną kieszeń. Rzadko zapuszczali się co prawda dalej, niż nakazywał to zdrowy rozsądek, ale i w ich przypadku wyjątki się zdarzały. Odkryli na przykład Wyspy Kanaryjskie, Azory i Wyspy Zielonego Przylądka. Według wielu badaczy mogli się zapuścić jeszcze o krok dalej. Wskazywać na to mają opisy dalekich lądów na zachodzie, które kilkukrotnie pojawiają się w odniesieniu do Fenicjan w źródłach greckich i rzymskich. Po zniszczeniu Kartaginy w 246 r. p.n.e. kilka statków należących do tej fenickiej kolonii miało uciec przed Rzymianami daleko na zachód i słuch po nich zaginął. Podejrzane, czyż nie?
Phoenician ship
Fenicki statek.
5.Templariusze
Ich po prostu nie mogło zabraknąć. Jeśli chodzi o teorie spiskowe, to Templariusze, a właściwie członkowie Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, są prawdziwymi królami. Nic dziwnego, że wśród niektórych historyków rozpowszechnił się pogląd jakoby dotarli aż do Ameryki Północnej i to na... 200 lat przed Kolumbem! Ich historia miała się rozpocząć w momencie ich końca, a więc 13 października 1307 roku, gdy król francuski Filip IV Piękny zarzucił zakonowi herezję, co stało się przyczyną kasaty zgromadzenia. Część zakonników miała jednak uciec przed procesami za ocean. Dowodem na to mają być krzyże zbliżone do tych używanych przez Templariuszy, które znajdowano powszechnie w azteckich siedzibach. Zwolennicy teorii zwracają też uwagę na fakt, iż Aztekowie początkowo przyjaźnie odnosili się do europejskich kolonizatorów, którzy przybyli do Ameryki po odkryciach Kolumba. A wisienką na torcie ma być wieża z Newport, zbudowana rzekomo w stylu typowo średniowiecznym, niespotykanym w epoce nowożytnej. Tyle że owa wieża została rozpoznana na podstawie badań jako pozostałości młyna...
Newport Tower Rhode Island
Wieża z Newport.
Westford Knight detail
A tutaj jeszcze jednen "argument" na przybycie templariuszy do Ameryki. Na tym kawałku
głazu narzutowego ma być wyryta postać rycerze. Widzicie coś? ;)
Poznaliśmy tak więc pięciu kandydatów do tytułu pierwszych odkrywców Ameryki. Pamiętać jednak należy, iż jest ich znacznie więcej. Raz po raz wyskakują ni z gruszki, ni z pietruszki, teorie jakoby do Ameryki dopłynąć mieli starożytni Rzymianie, czarnoskórzy książęta z Afryki, czy też Egipcjanie. I z całą pewnością pojawiać się dalej będą, bo pamiętać należy, że jeden na tysiąc takich pomysłów może okazać się prawdziwy...

Na koniec trzeba nam jeszcze oddać Kolumbowi co mu należne. Wiemy, że to nie on jako pierwszy w historii dotarł do Ameryki. Niemniej, dzięki swoim podróżom odkrył nowy kontynent dla niemalże całej Europy na nowo. I to jego odkrycie niewątpliwie pociągnęło za sobą skutki większe, niż którekolwiek inne. A co Wy sądzicie o tych wszystkich teoriach? Które z nich są Waszym zdaniem prawdziwe, a o których najlepiej zapomnieć? :D

Zobacz też:
1.  Kryzys Mieszka czy Bolesława?
2. Stany Zjednoczone. Kraj, który lubi wprowadzać w błąd
3. Skąd się wzięli Sumerowie?

środa, 14 października 2015

Kim są tegoroczni laureaci Nagrody Nobla?

Nagrody Nobla przyznane! Po raz 112. szwedzkie komitety (i jeden norweski!) zdecydowały komu należy się złoty medal z wizerunkiem Alfreda Nobla oraz równowartość prawie 4 milionów polskich złotych. Rozdanie nagród nastąpi jak zwykle 10 grudnia, lecz już teraz warto poznać sylwetki tegorocznych laureatów najbardziej prestiżowych nagród naukowych na świecie.

1. Fizyka: Kajita/McDonald
Art McDonald 2008
Profesor Arthur B. McDonald.
Nagroda Nobla w dziedzinie fizyki została przyznana w tym roku dwóm naukowcom, których dzieli praktycznie wszystko. Takaaki Kajita jest 56-letnim pracownikiem Uniwersytetu Tokijskiego. Z kolei Arthur B. McDonald to emerytowany, choć wciąż aktywny, profesor Uniwersytetu Queen's w Kanadzie. Łączy ich jedno, wyjątkowe odkrycie - dowiedzenie, że neutrina mają masę.
Stop. W tym momencie konieczne są pewne wyjaśnienia. Po pierwsze, czymże takim są neutrina? Otóż są one niezwykle fascynującymi cząstkami elementarnymi, czyli czymś w stylu budujących atomy protonów, neutronów i elektronów. W odróżnieniu od wyżej wymienionych, neutrina charakteryzują się niezwykłą wprost przenikalnością. Tworzą się na okrągło w wyniku rozmaitych reakcji jądrowych, zachodzących między innymi na Słońcu, w elektrowniach jądrowych, czy nawet w naszych ciałach (choć w minimalnych ilościach). Następnie podróżują z niewiarygodną szybkością i nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Dosłownie. Są w stanie bez najmniejszego problemu "przelecieć" na wylot chociażby przez naszą planetę. Gdziekolwiek teraz byście nie byli i cokolwiek byście nie robili, z całą pewnością wokół Was i przez Was przelatują miliardy neutrin. Nieco straszne, ale jednocześnie interesujące, prawda?

Problem w tym, że neutrin nie da się ot tak sobie zauważyć. Są do tego potrzebne niezwykle precyzyjne i zaprojektowane specjalnie w tym celu detektory, z których część znajduje się właśnie w Japonii i Kanadzie. Na podstawie badań prowadzonych niezależnie przez Kajitę i McDonalda udało się ustalić, że do Ziemi nie docierają wszystkie neutrina, które "wyprodukuje" Słońce. To z kolei oznacza, że gdzieś po drodze cząsteczki te ulegają przekształceniom. A to jest niezbitym dowodem na fakt, iż neutrina - w przeciwieństwie do tego, co dotąd sądziliśmy - posiadają masę, choć niewielką. Dla naukowców jest to nie lada problemem, lecz równocześnie także i nowym wyzwaniem. Jeśli bowiem neutrina mają masę, to należy znacząco przekształcić nasze (a raczej ich) wyobrażenia o oddziaływaniu na siebie poszczególnych cząstek we Wszechświecie, czyli ponownie odpowiedzieć na pytanie: "Jak to wszystko się trzyma kupy i nie rozlatuje w drobny proch?" ;).

The Daya Bay Antineutrino Detector (8056998030)
Detektor neutrin w Daya Bay, w pobliżu Hongkongu.
2. Chemia: Lindahl/Modrich/Sancar
Laureatów w dziedzinie chemii mamy w tym roku aż trzech. Są to Szwed Tomas Lindahl, emerytowany dyrektor brytyjskiej organizacji Cancer Research UK; Amerykanin Paul Modrich, profesor Uniwersytetu Duke'a w Karolinie Północnej; oraz Turek Aziz Sancar, profesor na Uniwersytecie Karoliny Północnej. Do ich głównych zasług należą badania nad ludzkim DNA, które pozwoliły - i pozwalają nadal - na rozwijanie możliwości walki z nowotworami i poszerzanie naszej wiedzy o tej chorobie.

Ale o co dokładnie chodzi? Otóż w każdej z naszych komórek znajduje się niezwykle długa nić DNA, będąca zlepkiem miliardów cząsteczek różnych związków chemicznych i jednocześnie jedną wielką, ogromną cząsteczką. Podczas podziału komórki, który jest konieczny dla naszego rozwoju, nić ta musi zostać powielona. Innymi słowy, nim z jednej komórki naszego organizmu zrobią się dwie, z jednej nici DNA również muszą powstać dwie. Proces tworzenia takiej kopii naszej informacji genetycznej jest niezwykle skomplikowany. Wszakże do dopasowania jest miliony milionów różnych elementów. Nasze komórki koniec końców muszą więc być wspaniałymi inżynierami! Sęk w tym, że jak każdym inżynierom, również i naszym komórkom zdarzają się wpadki. Do błędów dochodzi niemalże stale. A każdy taki błąd mógłby nas poważnie uszkodzić, żeby nie powiedzieć więcej.

Konieczne stało się więc wykształcenie rozmaitych mechanizmów obronnych, które mają na celu naprawę naszego DNA zarówno gdy dojdzie do błędu podczas jego kopiowania, jak i wówczas, gdy zostanie naruszone przez czynniki zewnętrzne, takie jak promieniowanie UV, czy zbyt wysokie stężenie niepożądanych substancji (związanych na przykład z paleniem papierosów). Każdy z trzech tegorocznych laureatów Nagrody Nobla odkrył po jednym sposobie na walkę z błędami genetycznymi, które stosują nasze komórki. Dzięki temu będziemy być może w przyszłości w stanie lepiej walczyć z powstawaniem nowotworów, które są spowodowane na tyle dużymi błędami w kodzie genetycznym, że komórka nie może sobie z nimi poradzić. Może uda nam się kiedyś jej dopomóc...

DNA replication split horizontal
Schemat pokazujący proces reprodukcji ludzkiego DNA.
3. Fizjologia i medycyna: Campbell/Omura/Youyou
Nagroda w dziedzinie medycyny została w tym roku podzielona na pół. Pierwszą z jej części otrzymała Chinka Youyou Tu, profesor Akademii Chińskiej Medycyny Tradycyjnej. Prawie pół wieku temu, w latach 70. prowadziła ona badania na chińskiej wyspie Hajnan, gdzie starała się odnaleźć lek na malarię. Udało się tego dokonać w 1972 roku, kiedy w wyciągu z bardzo powszechnej na całym świecie bylicy rocznej znalazła artemeter, który okazał się skuteczny w leczeniu malarii, choroby co roku zabijającej kilka milionów osób.

Dwóch pozostałych laureatów to Irlandczyk William C. Campbell, badacz na Drew University w New Jersey, w USA, oraz Japończyk Satoshi Omura, emerytowany profesor na japońskim Uniwersytecie Kitasato. Panowie ci wsławili się dzięki odkryciu leku avermectin. Środek ten pozwala na leczenie chorób o pochodzeniu pasożytniczym.
Anopheles albimanus mosquito
Komar z gatunku Anopheles albimanus przenoszący zarodźce malarii.
Artemisia annua detail
Bylina roczna.
4. Literatura: Aleksijewicz
Nagroda Nobla w dziedzinie literatury trafiła w tym roku do zdecydowanej faworytki noblowskiego wyścigu. Jej zwycięstwo typowali wszyscy - od buckmacherów, przez specjalistów, po krytyków. Mowa o Białorusince Swiatłanie Aleksijewicz. Mimo że wybór komisji przyznającej nagrodę nie był wielkim zaskoczeniem, decyzja ta wydaje się być pewnym ewenementem. Aleksijewicz jest bowiem reportażystką, a więc reprezentuje profesję niezbyt docenianą jak dotąd przez ekspertów od Nagrody Nobla.

W oficjalnym komunikacie podano, że Aleksijewicz otrzymała Nobla za "polifoniczny pomnik dla cierpienia i odwagi w naszych czasach". Jeśli rozumiecie sens tego wyrażenia, to przyjmijcie moje gratulacje. Jeżeli nie - nie martwcie się, jak też nie wiem o co chodzi. ;) Niemniej należy wspomnieć co nieco na temat wybitnej twórczości białoruskiej literatki, w której dominującą rolę zajmują pozycje odnoszące się do niesprzyjających realiów życia w krajach postradzieckich, a także książki przedstawiające wydarzenia z czasów Związku Radzieckiego. Do najbardziej rozpoznawalnych i cenionych dzieł Białorusinki należą "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" prezentująca życie podczas II wojny światowej z punktu widzenia kobiet, "Krzyk Czarnobyla" na temat katastrofy atomowej na północy Ukrainy oraz "Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka" o problemach, jakie napotykają mieszkańcy byłego ZSRR po upadku ich wielkiego kraju.
Sara Danius in 2015-6
Ogłoszenie nazwiska laureatki tegorocznej literackiej Nagrody Nobla. Na pierwszym planie
Sara Danius, szwedzka profesor, która w tym roku ogłosiła nazwisko laureata.
5. Pokojowa NN: Tunezyjski Kwartet na rzecz Dialogu Narodowego
Odznaczanie różnego typu organizacji Pokojową Nagrodą Nobla jest ostatnimi czasy popularnym procederem. Stosunkowo niedawno do grona laureatów dołączyły między innymi ONZ, Unia Europejska, czy Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Tym razem zwycięzcą jest jednak organizacja wyjątkowa, bo powiązana z pokojem bezpośrednio, stworzona w celu osiągnięcia i utrzymania pokoju, a nie wypełniająca szereg rozmaitych funkcji (jak wyżej wymienione), z których tylko część odnosi się do działań pacyfistycznych.

Tunezyjski Kwartet na rzecz Dialogu Narodowego powstał w 2013 roku w niespokojnej z powodu arabskiej wiosny ludów Tunezji. W skład owego kwartetu weszły - jak można się domyślić - cztery organizacje: Tunezyjska Konfederacja Przemysłu, Handlu i Rzemiosła; Powszechna Tunezyjska Unia Pracy; Tunezyjska Liga Praw Człowieka oraz Narodowe Stowarzyszenie Tunezyjskich Prawników. Dzięki działalności owego komitetu, Tunezji udało się wyjść wyjątkowo szybko z chaosu, który w takich krajach jak Egipt, Syria, czy Jemen trwa nadal. Ba! Udało się nawet wkroczyć na drogę demokratyzacji kraju, powołać Rząd Tymczasowy i komitet wyborczy.

Oczywiście, jak to zwykle bywa, tegoroczna nagroda pokojowa ma swoje drugie dno. Jest ona wyrazem poparcia dla ruchów demokratycznych w państwach afrykańskich. Zwraca uwagę na fakt, iż pokój i demokracja mogą być zaprowadzone w ogarniętych rewolucją państwach arabskich, a narody zamieszkujące rejon Bliskiego Wschodu i północnej Afryki są zdolne do samostanowienia. Przeciwstawia się jakoby wszelkim ruchom terrorystycznym, które ten porządek w Tunezji starają się zburzyć poprzez organizację takich zamachów jak ten z marca tego roku.
Front populaire Tunisie
Protesty w Tunezji w 2013 roku.
6. Ekonomia: Angus Deaton
Dziedzina ta jest dość kontrowersyjna, bo ustanowiona nie przez Alfreda Nobla, a Bank Szwecji aż pół wieku po śmierci wielkiego naukowca. Niemniej warto wspomnieć o tegorocznym laureacie w tej dziedzinie. Został nim Angus Deaton, brytyjsko-amerykański wykładowca Uniwersytetu Princeton. Jego prace dotyczyły zagadnień konsumpcji, ubóstwa i dobrobytu.

Co sądzicie o tegorocznych laureatach Nagrody Nobla? Którzy spośród nich najbardziej według Was przyczynili się do rozwoju naszej wiedzy o świecie i naszych postaw? Które osiągnięcia w największym stopniu mogą wpłynąć na nasze życie? ;)

sobota, 4 lipca 2015

Na upał kilka sposobów... inaczej

Temperatury kilka dni temu przekroczyły już 30 stopni Celsjusza i trwają w tym stanie jak zaklęte. A perspektywy na kolejne dni wcale nie napawają optymizmem. W tej sytuacji mnóstwo gazet i portali internetowych publikuje całe tony artykułów o tym, jak chronić się przed wysoką temperaturą i co zrobić, żeby było nam zimniej. Ja przyłączam się do tego trendu, z tym że moje pomysły są nieco bardziej oryginalne.

Propozycja numer Jeden: ucieczka
Jeśli jest nam za gorąco i - co najważniejsze - mamy na zbyciu kilka tysięcy niepotrzebnych złotych, możemy po prostu od upałów uciec. Tylko gdzie? Bądź co bądź, jeśli pojedziemy do Niemiec albo Francji, to wcale nie będzie lepiej - wręcz przeciwnie. Nie pomogą Estonia, Ukraina, Dania, a tym bardziej Włochy, czy Grecja. No więc, gdzie jechać? Cóż, opcji jest kilka. Konstruktywna może okazać się wycieczka na Wyspy Brytyjskie. Tam - ze względu na położenie geograficzne - temperatura zazwyczaj jest o kilka stopni niższa, niż w kontynentalnej części Europy. Ale jest drobny haczyk. Na Wyspach Brytyjskich przez najbliższych kilka dni możemy się spodziewać solidnych deszczy. Coś za coś.
Wet Day at Henlys Corner - geograph.org.uk - 874843
Deszcze w Londynie.
Inną opcją jest daleka północ. Aż trudno uwierzyć, ale na północy Norwegii temperatura sięga teraz porażających 11 stopni Celsjusza. Dla tych, którzy twierdzą, że to za zimno, polecam z kolei Pojezierze Fińskie - tam doświadczymy temperatur o kilka stopni wyższych. Paradoksalnie możemy też uciekać na... Wyspy Kanaryjskie! Układ wyżów i niżów sprawił, że obecnie temperatury są tam nie letnie, a wiosenne. Jedynym, co nam pozostaje do zrobienia jest więc spakowanie walizek i wylot na Teneryfę!
Agaete y Puerto de Las Nieves - panoramio
Wyspy Kanaryjskie z lotu ptaka.
Propozycja numer Dwa: wakacje pod ziemią
Zawsze można też zorganizować sobie wakacje w kraju, tylko pod ziemią. Mamy u nas przecież mnóstwo sztolni, kopalni, jaskiń, tras podziemnych... Nie ma oczywiście sensu jeździć do Jaskini Raj albo Sandomierza (Podziemna Trasa Turystyczna), bo gdy wyjdziemy z podziemi po godzinnej wędrówce napotkamy na pytanie. I co dalej? Kolejne podziemia udostępnione dla turystów są 150 kilometrów dalej. Dlatego warto się wybrać w okolice Kłodzka. Tam pod ziemią można spędzić kilka dni. Podziemna Trasa Turystyczna w Kłodzku, kopalnia złota w Złotym Stoku, Podziemne Miasto Osówka, Sztolnie Walimskie, kopalnia węgla w Nowej Rudzie, Jaskinia Niedźwiedzia, kopalnia uranu w Kletnie... A jeśli pojedziemy tylko odrobinkę dalej natrafimy na Starą Kopalnię w Wałbrzychu, sztolnię w Kamiennej Górze, kopalnię uranu w Kowarach... I wakacje załatwione.

Jeszcze lepiej będą mieli odwiedzający Bochnię i Wieliczkę, oczywiście jeśli okażą się na tyle dokładni, by zwiedzać dosłownie wszystko. W Wieliczce bowiem oprócz trasy turystycznej czeka na nas również Muzeum Żup Krakowskich, trasa górnicza, szlak pielgrzymkowy, a także ekstremalna trasa "Tajemnice wielickiej kopalni" - w sumie jakieś 16 godzin. A w Bochni poza trasą turystyczną mamy do przebycia spływ łodziami i trasę historyczną, a na dole, w specjalnie przygotowanych do tego komorach, możemy spędzić nawet całą noc. I żegnajcie upały!
Wieliczka
Kaplica św. Kingi w Wieliczce.
Propozycja numer Trzy: perswazja
Siła perswazji może być niezwykle przydatna. Zawsze przecież mogło być gorzej! Termiczny rekord Polski, który odnotowano 29 lipca 1921 r. w podopolskim Prószkowie, wyniósł 40,2 stopnie Celsjusza! Ostatni raz naprawdę gorąco było w 2013 r. pod Łodzią - temperatury w cieniu sięgnęły tam 39 stopni. A przecież klimat polski przy afrykańskim, czy też północnoamerykańskim to pikuś! W Dolinie Śmierci, w Stanach Zjednoczonych, takie temperatury, jak dzisiejsza, to normalka. A kiedy jest gorąco? No cóż, 10 lipca 1913 r. temperatura w tych okolicach sięgnęła 57 stopni Celsjusza. I okazuje się, że u nas wcale nie jest jeszcze tak gorąco...
No i jeszcze drobna pociecha. Mogło być gorzej, ale będzie lepiej! To akurat jest niewątpliwe. Takie fale upałów, jak ta z tego tygodnia zdarzają się nieczęsto - zazwyczaj raz do roku i zazwyczaj na początku lipca. Wychodzi więc na to, że wszystko jest pod kontrolą i przebiega zgodnie z ustaloną normą...
Death valley
Dolina Śmierci przy "pięknej" pogodzie.
Propozycja numer Cztery: operacja plastyczna
Abyśmy rzeczywiście lepiej odczuwali rosnące temperatury, musielibyśmy się jednak przerobić dosyć gruntownie. Najlepiej byłoby, gdybyśmy zmienili rasę na czarną, inaczej negroidalną. Jej przedstawiciele są bowiem znacznie bardziej przystosowani do rosnących temperatur, niż my. Po pierwsze, mają ciemną skórę - to chyba dosyć łatwo zauważyć, prawda? Oznacza to, że ich skóra zawiera więcej melaniny. A ta chroni przed działaniem promieni słonecznych, szczególnie tych ultrafioletowych. Pomocne są także gęste, kręcone włosy oraz fakt, iż czarnoskórzy zazwyczaj mają krótkie tułowia, a długie kończyny. Zwiększa to powierzchnię ciała, za pomocą której oddają ciepło do otoczenia, przez co ich ciała się tak nie nagrzewają, jak nasze.

To były moje propozycje na to, jak poradzić sobie z upałami. A Wy jakie macie na to sposoby? :)

sobota, 13 czerwca 2015

7 najlepiej zapalonych zniczy olimpijski po 1990

Podczas igrzysk wszystko kręci się w zasadzie wokół znicza olimpijskiego. Najważniejszymi momentami wydają się być jego zapalenie i jego zgaśnięcie. To on, świecąc nieustannie przez przeszło dwa tygodnie, wyznacza czas trwania wielkiej, sportowej imprezy. A sposób jego zapalenia już tradycyjnie jest niezwykły. Kolejni organizatorzy prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej oryginalnych rozwiązań. Czasem im to wychodzi, czasem nie. Dziś zaprezentuję Wam moją listę siedmiu najlepiej zapalonych zniczy z ostatnich 25 lat, zarówno z igrzysk letnich, zimowych, jak i... europejskich. Będzie bardzo subiektywnie, ale czasami i tak trzeba :).

7. Ateny
Ateny, czyli miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Po przeszło stu latach nowożytne igrzyska wróciły do swojej kolebki, do stolicy Grecji. Ceremonia otwarcia była wówczas nietypowa z wielu względów. Na przykład, reprezentacja Grecji zaprezentowała się widzom aż dwa razy - na początku - z urzędu, jako Grecy, i na końcu - jako organizator. Interesujący był także moment zapalenia znicza olimpijskiego. Dokonał tego żeglarz Nikolaos Kaklamanakis, a zniczem był wielki, obracający się w pionie stelaż. Wydarzeniu towarzyszyła piękna gra świateł i wspaniała oprawa muzyczna.


6. Soczi
Ceremonia otwarcia w Soczi była wielkim pokazem siły. Wpisywała się w to również ceremonia zapalenia znicza olimpijskiego. Desygnowani do tego zadania była łyżwiarka Irina Rodnina i  były hokeista Władisław Trietjak, pojawili się co prawda na stadionie, lecz zaraz potem z niego wybiegli w towarzystwie aplauzu artystów, którzy zaprezentowali się wcześniej na arenie. Znicz zlokalizowano bowiem w odległości kilkuset metrów od stadionu, w centrum olimpijskiego kompleksu.
Olympic Flame (5) (14645637275)
5. Lillehammer
W 1994 roku, w norweskim Lillehammer znicz zlokalizowano na wysokiej wieży, po której wspinał się ogień. Od dołu zapalił ją norweski książę, Haakon. Sam moment zapalenia znicza został jednak przyćmiony przez sposób jego dotarcia na stadion. A stadionem była wówczas skocznia narciarska. Organizatorzy w doskonały sposób wykorzystali specyficzną lokalizację. Znicz przekazali skoczkowi narciarskiemu, Steinowi Grubenowi. Z tym, że Norweg znajdował się wówczas na rozbiegu...
4. Sydney
W australijskim Sydney znicz został podpalony przez lekkoatletkę Cathy Freeman. A zrobiła to w sposób doprawdy niesamowity. Stanęła na środku płytkiego baseniku i... podpaliła wodę! A konkretnie, obręcz w tej wodzie ukrytą, która niebawem zaczęła się wyłaniać z odmętów. Za pomocą pewnego mechanizmu znicz ten powędrował ku górze stadionu, gdzie przybrał swój ostateczny kształt.


 

Olympic Flame 2000 (Summer Olympics)
3. Vancouver
Vancouver postawiono dwa lata wcześniej wysoką poprzeczkę. Ceremonia otwarcia igrzysk w Pekinie była po prostu olśniewająca. Kanadyjscy organizatorzy zrobili co mogli, jednak gala w Vancouver nie robiła już aż takiego wrażenia. Był jednak jeden element, w którym Kanadyjczycy zdeklasowali Chińczyków. I było to zapalenie znicza olimpijskiego. To w Vancouver właśnie, znicz po raz pierwszy był inny. Nie zapalono go poprzez strzał z łuku, spacer w przestworzach, czy skok ze skoczni narciarskiej. Nie. Postawiono na wrażenie artystyczne i symbolikę. A skutek jest fenomenalny. Znicz składał się z czterech elementów i podpaliło go aż czterech ludzi - łyżwiarka Catriona Le May Doan, narciarka Nancy Green, koszykarz Steve Nash i hokeista Wayne Gretzky.

Olympic Torch, Vancouver 2010 (4369924010)
2. Baku
Niespodzianka? Na drugim miejscu w moim zestawieniu świeża ceremonia otwarcia Igrzysk Europejskich w Baku, która miała miejsce dosłownie wczoraj. Znicz zapalono w niezwykle nastrojowej atmosferze, przy wspaniałej oprawie muzycznej i graficznej. A zniczem tym okazał się być ogromny gong. Efekt był przepiękny.
1. Londyn
Co do pierwszego miejsca nie miałem trudnego wyboru. Nie jestem w stanie znaleźć żadnego punktu w historii igrzysk olimpijskich, który tak by mnie poruszył. Znicz z Londynu zdeklasował jak dla mnie wszystkie inne w historii olimpiady. Jego konstrukcja została doskonale przemyślana. Składał się bowiem z 204 łusek osadzonych na wysokich kijach. Każda z tych łusek została przyprowadzona na stadion przez jedną ekipę narodową. Zapalenia znicza dokonało siedmiu młodych, wschodzących sportowców nominowanych przez siedmiu byłych atletów, których kariera już się skończyła. A na sam koniec łuski powędrowały do góry, zbliżyły się do siebie i zapłonęły jednym, wielkim płomieniem. A wszystko w towarzystwie wspaniałej, nastrojowej muzyki. Tak więc londyński znicz wygrał u mnie praktycznie we wszystkich kategoriach: symbolika, pomysł, wartość artystyczna... Nic dodać, nic ująć...


Flame going out (4)
Na koniec zaserwuję Wam jeszcze jeden materiał z londyńskiego otwarcia, za pomocą którego organizatorzy olimpiady z 2012 roku po raz kolejny podbili moje serce. A mianowicie, Hey Jude w wykonaniu Paula McCartneya i kilkudziesięciu tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie. Pamiętacie to jeszcze?

A jakie momenty z igrzysk Wam zapadły najbardziej w pamięci? I jak wyglądałoby wasze zestawienie olimpijskich zniczy? :)

Zobacz też:
1. Poznajcie nowe dyscypliny olimpijskie