Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sport. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sport. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 marca 2017

Gdy stoper nie wystarcza. Jak się liczy punkty w wielobojach?

Takie konkurencje sportowe, jak siedmiobój, czy dziesięciobój są wyjątkowo ekscytujące, gdyż o ostatecznym wyniku decyduje postawa na wielu różnych arenach. Te bogactwo przekłada się jednak na zaistnienie problemu z ustaleniem ostatecznego wyniku. Aby rezultaty po zakończeniu ostatniej konkurencji były możliwie jak najbardziej sprawiedliwe, stosuje się różnego rodzaju przeliczniki punktowe. Niestety, kosztem zrozumienia rywalizacji przez kibica. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że ktoś siedzi na trybunach lub przed telewizorem z plikiem kartek i ołówkiem, prowadząc zaawansowane obliczenia matematyczne by zobaczyć jak trzyma się jego faworyt. Warto jednak dowiedzieć się, w jaki sposób takie obliczenia można przeprowadzić, by lepiej zrozumieć wielobojową rywalizację.
Athletics at the 2012 Summer Olympics 5001 W heptathlon 100mH heat4
Bieg na 100 metrów przez płotki, czyli siedmiobój czas zacząć. Londyn 2012.
Od 1985 roku stosuje się w wielobojach lekkoatletycznych specjalny system opracowany w latach 50. przez dr Karla Ulbricha. Każdej konkurencji składającej się na pięcio-, siedmio- lub dziesięciobój przypisał on trzy wartości. Na potrzeby tego artykułu nazwijmy je wartością a, b i c. Wartość a stanowi zawsze ułamek dziesiętny, wartość b - liczba całkowita (w niektórych przypadkach z "połówką"), wartość c - ułamek dziesiętny wyższy od 1, ale niższy od 2. Na przykład skok wzwyż rozgrywany w ramach kobiecego siedmioboju otrzymał wartości 1,84523; 75,0 i 1,348. Ta sama konkurencja w męskim dziesięcioboju została opatrzona liczbami 0,8465; 75,0 i 1,42. Pełny wykaz wartości widoczny jest w poniższej tabelce.
Z samą przypadkową - jakby się wydawało - zbieraniną liczb nic jednak nie ugramy. By obliczyć wynik każdego zawodnika należy wstawić wszystkie te wartości w odpowiedni wzór. W przypadku konkurencji rozgrywanych na bieżni przedstawia się on następująco: P = a*(b-T)^c (rezultat punktowy równa się a razy w nawiasie b minus osiągnięty czas do potęgi c). W przypadku rzutów i skoków wzór wygląda natomiast tak: P = a*(M-b)^c (rezultat punktowy równa się a razy w nawiasie osiągnięty wynik minus b do potęgi c).

Stosowanie tak zaawansowanych obliczeń może się wydawać dziwne, lecz przynosi zamierzone efekty. System ten jest skonstruowany w ten sposób, by istniała jakaś możliwa do odmierzenia wartość, za którą zawodnik otrzyma pełne 1000 punktów. W biegu na 100 metrów kobiet będzie to czas 13,85s, zaś w skoku w dal mężczyzn - 7,76m. Jeżeli zawodnik pokona dystans w krótszym czasie lub skoczy dalej, otrzyma więcej punktów, zaś jeśli jego rezultat okaże się gorszy zgarnie odpowiednio mniejszą zdobycz punktową.

Nietrudno się domyślić, że w tym systemie nie da się osiągnąć wartości maksymalnej. Rekordy mogą być szlifowane teoretycznie rzecz biorąc w nieskończoność. W praktyce muszą jednak istnieć pewne bariery. Obecnie rekord świata w kobiecym siedmioboju wynosi 7291 punktów i został ustanowiony w 1988 roku przez Amerykankę Jackie Joyner-Kersee. W męskim dziesięcioboju rekord należy zaś do Ashtona Eatona, został ustanowiony w 2015 roku i wynosi 9045 punktów. Inaczej sprawa przedstawia się, gdy uznamy, że wszyscy wieloboiści, do których należą rekordy świata w poszczególnych wielobojowych konkurencjach, są jedną osobą. Wówczas wyżej wymienione rezultaty wzrosną do 7982 punktów u kobiet i 10 540 punktów u mężczyzn. Jeśli pod uwagę weźmiemy natomiast rekordy świata we wszystkich konkurencjach, które składają się na wielobój, to otrzymamy 9106 punktów u kobiet i aż 12 568 punktów u mężczyzn. Nie oszukujmy się jednak, bardzo mało prawdopodobne jest by kiedykolwiek w przyszłości jakikolwiek sportowiec wyśrubował taki wynik.
Noite de atletismo no Engenhão 1038904-18.08.2016 ffz-7758
Siedmiobój czas zakończyć, czyli bieg na 1500 metrów. Rio 2016.

Skoro znacie już zasady punktacji w wielobojach to może spróbujecie swoich sił w tej koronnej, lekkoatletycznej konkurencji? :D

piątek, 23 września 2016

Poznajcie nowe dyscypliny olimpijskie

Igrzyska XXXI Olimpiady, które odbywały się w tym roku w Rio de Janeiro, dobiegły końca. Na kolejne wielkie święto sportu przyjdzie nam poczekać cztery lata, aż do otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich, które odbędą się tym razem w Tokio, a to, że będą wyjątkowe, wiemy już teraz. Dlaczego? Otóż Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) postanowił sprawić kibicom na całym świecie niespodziankę i podjął decyzję o włączeniu do programu igrzysk aż sześciu nowych dyscyplin. Będzie to największe rozszerzenie programu olimpijskiego od... ponad stu lat! Chcecie dowiedzieć się co nieco na temat tych nowości? Zapraszam do przeczytania dzisiejszego wpisu! :)

1. Baseball
Baseball zaliczył już przygodę z igrzyskami olimpijskimi. W latach 1992-2008 był bowiem pełnoprawną dyscypliną olimpijską. Wcześniej kilka razy pojawiał się na nich jako dyscyplina pokazowa, czyli rozgrywana bez przyznawania medali. Medale najczęściej zdobywali - wbrew pozorom - reprezentanci Kuby, którzy w pięciu startach olimpijskich trzykrotnie zwyciężali, a dwukrotnie zajmowali drugie miejsce. Po jednym złotym medalu zdobyły natomiast Stany Zjednoczone i Korea Południowa. W 2005 roku podjęto jednak decyzję, że baseball z igrzysk zostanie wycofany począwszy od 2012 roku. Działacze MKOl-u musieli jednak pożałować swojej decyzji, bo do Tokio, po 12 latach przerwy, baseball powróci.

Opisanie zasad tej popularnej za oceanem gry, która notabene jest mi kompletnie nieznana, zajęłoby jednak zbyt dużo czasu, bo rozpisywać się o tym w tym dość złożonym wpisie. Dość więc powiedzieć, że chodzi o to, by uderzyć kijem piłkę, a następnie zaliczyć jak najwięcej baz nim ta dostanie się w ręce przeciwnika. Punkty zdobywa się w przypadku, gdy któremuś z zawodników uda się zaliczyć wszystkie cztery bazy, stanowiące tak naprawdę wierzchołki całkiem sporego kwadratu. Rozgrywka podzielona jest na 9 rund, z których każda ma dwie połowy.
AT&T Park 9-28-2015
Stadion do gry w baseballa w San Francisco.
2. Softball
Baseball jest z całą pewnością niezwykle interesującą grą (dla tych, którzy lubią ją oglądać), lecz ma jedną podstawową wadę. Bardzo rzadko zdarza się, by grały w niego kobiety. A to uniemożliwia niejako przeprowadzenie rywalizacji baseballowej dla obu płci. Stąd do programu igrzysk powróci też, również po 12 latach przerwy, softball. Zasady tej gry są bardzo podobne do reguł baseballa, lecz gra odbywa się na znacznie mniejszym boisku, zaś piłka i kij są większe od tych baseballowych. Choć gra ta będzie rozgrywana na igrzyskach tylko przez kobiety, nie możemy uznać jej za kobiecą odmianę baseballu. Bo w softballa gra też wielu mężczyzn, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.


Softball jest już konkurencją zdominowaną w praktyce przez dwie reprezentacje narodowe - Stany Zjednoczone i Japonię. Począwszy od 2002 roku we wszystkich edycjach mistrzostw świata w tej dyscyplinie do wielkiego finału dochodziły tylko i wyłącznie te dwie drużyny. Czterokrotnie rywalizację tą zwyciężyły Amerykanki, zaś dwa razy tryumfatorkami okazały się Japonki. Wydaje się że za cztery lata, w Tokio, trudno będzie się spodziewać innego wyniku. ;)
ACT vs Japan test 2 365
Gra w softballa.
3. Surfing
Decyzja o przyjęciu do elitarnego grona olimpijskich sportów surfingu była dla mnie wielką niespodzianką. Wydaje się, że jeszcze nigdy na olimpiadzie nie pojawił się sport o równie niesprecyzowanych zasadach. Zawodów w tej specjalności jest bowiem całe mnóstwo, a każde z nich rządzą się własnymi prawami. By powiedzieć co nieco na temat reguł obowiązujących w surfingu posłużymy się przykładem prestiżowego cyklu World Surf League. Zawodnicy biorący w nim udział wykonują szereg akrobacji na przybrzeżnych falach, zaś sędziowie oceniają ich w skali od 0,1 do 10. Ocena ta zależy z kolei od szeregu czynników: trudności wykonywanych akrobacji, ich innowacyjności, ich różnorodności, poprawności ich wykonania, a także prędkości, z jaką zawodnik się przemieszcza.

W XXI wieku w rozgrywkach surfingowych liczyli się w zasadzie przedstawiciele trzech nacji: Brazylijczycy, Amerykanie i Australijczycy. Wprawdzie kilkukrotnie mistrzostwo świata w konkurencjach damskich zdobywała Carissa Moore, reprezentantka Hawajów, lecz jak dobrze wiemy Hawaje podlegają Stanom Zjednoczonym i podczas olimpiady tak czy siak będą występować pod amerykańskimi gwiazdkami i pasami. Niemniej dla przeciętnego polskiego kibica sportowego igrzyska w Tokio będą pierwszą okazją, by poprzyglądać się trochę surfingowej rywalizacji i dowiedzieć się co nieco na temat tego oryginalnego sportu.
Hossegor 2008
Zawody surfingowe we Francji.
4. Karate
W programie igrzysk olimpijskich w Tokio nie może zabraknąć karate, sportu wyrosłego z japońskiej tradycji i historii. Ten kto myśli, że dodanie karate do programu igrzysk olimpijskich jest zwykłym ukłonem względem japońskich sportowców, popełnia jednak błąd. Ostatnie edycje mistrzostw świata w karate pokazały bowiem, że japońska dominacja w karate poszła już w niepamięć. Azjatom dzielnie czoła stawiają przede wszystkim... Egipcjanie, ale też Francuzi, Turcy, Irańczycy czy Hiszpanie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego akurat te narody?

Karate rozgrywane będzie na igrzyskach w dwóch stylach: kata i kumite. Kata dla niewprawionego widza jest zbliżone raczej do gimnastyki artystycznej niż sportu walki. Zawodnicy walczą bowiem... z wyimaginowanym przeciwnikiem według jednego z kilkudziesięciu zatwierdzonych programów. Innymi słowy, wykonują określoną sekwencję ćwiczeń za co otrzymują od sędziów noty adekwatne do osiąganych wyników. Kumite to już bardziej konstruktywna walka, w której celem jest przewrócenie bądź uderzenie przeciwnika przy pomocy określonych technik, punktowanych od 1 do 3.
Karate WM 2014 (2) 173
Pokaz kata podczas Mistrzostw Świata w Karate w 2014 roku.
5. Skateboarding
To już kolejna z prezentowanych dzisiaj dyscyplin, w której o wynikach w całości decydują sędziowie. Wespół z surfingiem i kate dołączy ona do olimpijskich weteranów: gimnastyki artystycznej i sportowej, skoków do wody, boksu, a także skoków na trampolinie. Dziwi mnie fakt, że tego typu dyscypliny są masowo wprowadzane do olimpijskiego programu w świetle coraz częściej popełnianych błędów sędziowskich, jakie mieliśmy w tym roku okazję oglądać chociażby w boksie. Swojej decyzji MKOl raczej nie zmieni, więc pozostaje nam mieć tylko nadzieję, że w przyszłości gremia sędziowskie będą funkcjonować znacznie lepiej.

Wracając do skateboardingu, dyscyplina ta ma być ukłonem w kierunku ludzi młodych. Oczywiście działacze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego sami pamiętają czasy, kiedy to młodych uważano za jedynych użytkowników deski, a od tego czasu niejeden młody zdążył się już zestarzeć. Stereotyp jednak pozostał ;). I dlatego też będziemy mogli już za cztery lata oglądać jak kilkudziesięciu deskorolkarzy wykonuje przeróżne akrobacje na specjalnie w tym celu przygotowanych torach i rynnach. Szczegóły póki co są bliżej nieznane.
BoardmastersVert 1
Przykładowa arena walki deskorolkarzy.
6. Wspinaczka sportowa
No i przechodzimy do prawdziwej perełki mojej dzisiejszej listy. Wspinaczka sportowa na igrzyskach olimpijskich będzie wydarzeniem bezprecedensowym. Po pierwsze dlatego, że chyba niewielu ludzi spodziewało się ją na igrzyskach zobaczyć. To dyscyplina tak oryginalna i egzotyczna, że wydawało się iż nigdy nie uda się jej wkroczyć do tego samego pokoju, w którym siedzą lekkoatletyka, pływanie i wioślarstwo. Ale jednak. I należy zaznaczyć, że choć wspinaczka sportowa może brzmieć kuriozalnie, to rywalizacja w niej jest całkiem interesująca. Zarówno panie, jak i panowie zaprezentują się w dwóch różnych konkurencjach. W jednej z nich o ostatecznym wyniku decydować będzie wytrzymałość i precyzja, zaś w drugiej - szybkość wspinaczki.


Należy odnotować jeszcze jedną drobnostkę. Otóż zazwyczaj gdy jakaś dyscyplina wchodzi do programu igrzysk, Polacy dopiero ją poznają i dopiero wtedy sport ten zaczyna się w naszym kraju dynamicznie rozwijać. W tym przypadku jest jednak inaczej. Polacy we wspinaczce sportowej już teraz stoją dość dobrze, szczególnie w konkurencjach kobiecych, gdzie możemy pochwalić się obecnością trzech Polek w ścisłej światowej czołówce. I choć ich wyniki nie mogą się jeszcze równać z osiągnięciami fenomenalnych zawodniczek i zawodników z Rosji, Ukrainy czy Chin, to po raz pierwszy od wielu lat możemy spodziewać się medalu w konkurencji debiutującej na igrzyskach.
Adam Ondra - Championnats du monde 2012 Bercy - Voie de Finale 05
Jeżeli ktoś z Was nadal nie wie, na czym to ma polegać, to spójrzcie na zdjęcie u góry. Robi wrażenie, co nie? ;)
7. I co dalej?
Międzynarodowy Komitet Olimpijski wydaje się nie zwalniać tempa i możemy się spodziewać, że za cztery lata zostanie ogłoszony kolejny pakiet nowych dyscyplin olimpijskich. Sportów jest jednak całe mnóstwo. Który z nich więc wybrać? Jak już wcześniej wspomniałem, niezbyt podobały mi się tegoroczne wybory (no, może poza tą wspinaczką). Żeby jednak tylko nie narzekać, zaproponuję pewne rozwiązania od siebie. Interesującym pomysłem byłoby na przykład wprowadzenie do igrzysk bowlingu, czyli popularnej gry w kręgle, której związek ubiegał się zresztą w tym roku o włączenie do igrzysk wespół z wyżej wymienioną szóstką.


Na olimpiadzie moglibyśmy też oglądać snookera, zbliżoną do bilarda dyscyplinę, która popularność zdobyła już na całym świecie. W najważniejszych konkursach wciąż dominują wprawdzie przedstawiciele Wielkiej Brytanii, lecz obecność snookera na igrzyskach mogłaby stanowić okazję na przebicie się dla zawodników z szeregu bardziej egzotycznych krajów. Nową jakość do igrzysk z pewnością wprowadziłyby też rozgrywki... szachów! Co o tym myślicie?

A jakie dyscypliny to Wy najbardziej chcielibyście zobaczyć na igrzyskach? Czekam na Wasze propozycje! :D

Zobacz też:
1. 7 bardzo dziwnych gier zespołowych
2. Kto wygra Euro 2016?
3. Najdziwniejsze artykuły Wikipedii

piątek, 10 czerwca 2016

Kto wygra Euro 2016?

Fantastyczna wiadomość dla wszystkich wielkich fanów futbolu. Nadszedł wreszcie ten dzień. Rozpoczynają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie muszę chyba nikomu przypominać, iż odbędą się one we Francji, a udział w nich weźmie rekordowa liczba 24 reprezentacji narodowych. I jak co cztery lata wszyscy zadają sobie bardzo istotne pytanie. Kto zostanie kolejnym mistrzem Starego Kontynentu? Oczywiście nawet największy znawca piłki nożnej nie jest w stanie tak od razu wskazać zwycięzcy. Ale kandydatów do zwycięstwa zawsze można kilku znaleźć. Przyjrzyjmy się im! :)

UEFA Euro 2016 logo
Logo mistrzostw.
Faworyt Buckmacherów
Niezwykłe wręcz przekonanie buckmacherów o nieuniknionym zwycięstwie Francji jest dla mnie co najmniej zaskakujące. I nie mówimy tu o jednym gościu, który stwierdził, że uznaje trójkolorowych za faworytów. Mówimy o 26 najbardziej renomowanych firmach buckmacherskich, które zgodnym głosem przyznają  puchar Francji. Podczas ostatnich dwóch imprez mistrzowskich (Euro 2012 i MŚ 2014) drużyna trenowana przez Didiera Deschampsa przegrała mecze ćwierćfinałowe, lecz podkreślić trzeba, iż w obu przypadkach z przyszłym tryumfatorem rozgrywek - odpowiednio: Hiszpanią i Niemcami.

Od 2014 roku Francuzi nie rozegrali żadnego meczu o stawkę, więc tak do końca nie wiemy czego się po nich spodziewać. Tym bardziej, że mecze towarzyskie grali w kratkę. Były wśród nich wspaniałe zwycięstwa nad Niemcami (2-0), Rosją (4-2), czy Hiszpanią (1-0), ale były też klęski z Anglią (0-2), Belgią (3-4), Holandią (2-3) i... Albanią (1-0). O tym, jaki obraz zaprezentują nam gospodarze tegorocznego turnieju, dowiemy się już dziś o 21:00. Trójkolorowi rozegrają wówczas mecz otwarcia z Rumunią. ;)
5 juin 2009, stade Gerland à Lyon. France - Turquie (1-0)
Mecz reprezentacji Francji w 2009 roku.
Świeży Tryumfator
Niemcy w ostatnich latach praktycznie nie schodzą z podium. Od 2002 roku na wszystkich imprezach mistrzowskich (a więc mistrzostwach świata i Europy) tylko raz odpadli przed półfinałem. I było to w 2004 roku. Do 2014 roku mimo licznych drugich i trzecich miejsc nie mogli się jednak dostać na sam szczyt. I wreszcie im się udało. I choć ostatnimi czasy reprezentacja Niemiec nie prezentowała najwyższej formy, status mistrza świata gwarantuje im pozostanie jednym z faworytów tegorocznych mistrzostw Europy. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy kadra Joachima Löwa przegrywała z Polską, Stanami Zjednoczonymi, Anglią, czy wreszcie Słowacją. Mistrzostwa Europy to zupełnie inna bajka.
Award ceremony of the World Cup in Brazil 02
Drużyna Niemiec odbiera puchar mistrzostw świata 2014 roku.
Niedawny Dominator
Reprezentacja Hiszpanii, kierowana przez Vincente del Bosque, była w latach 2008-2012 prawdziwym zjawiskiem. Zwyciężała wszystko, co tylko się dało. Ale to już przeminęło. W najbardziej niespodziewanym momencie zdarzyła się wielka klapa. Mowa oczywiście o spektakularnej klęsce podczas Mundialu sprzed dwóch lat. Wysokie przegrane z Holandią (1-5) i Chile (0-2) sprawiły, że Hiszpania pożegnała się z turniejem już po fazie grupowej.

Nie powinniśmy jednak na samym wstępie eliminować Hiszpanii z walki o kolejny tryumf w mistrzostwach Starego Kontynentu. Powinniśmy raczej potraktować wydarzenia z roku 2014 jako zwykły wypadek przy pracy. Tym bardziej, że podczas kwalifikacji do tegorocznego czempionatu Hiszpania wygrała 9 z 10 meczy, przegrywając tylko raz ze Słowacją (2-1). Warto też zauważyć, że w tym czasie rywale trafili do ich bramki ledwie 3 gole. Czyżby wielkie odrodzenie? ;)
Spain national football team Euro 2012 trophy 02
Hiszpanie cieszący się ze zwycięstwa w 2012 roku.
Zwycięzca Sprzed Lat
Jeżeli Hiszpania radziła sobie w kwalifikacjach doskonale, to Anglia wspięła się na szczyty piłkarskich możliwości. Podobnie jak reprezentacja Hiszpanii dała sobie strzelić tylko trzy gole, ale w przeciwieństwie do niej wygrała wszystkie mecze. Co do jednego. Nie dziwi więc fakt, że znalazła się wśród faworytów do zwycięstwa, którego na imprezie mistrzowskiej nie dostąpiła od Mundialu w 1966 roku. Trzeba jednak przyznać, że w meczach towarzyskich radziła sobie nieco gorzej. Przegrała między innymi z Holandią (1-2) i Hiszpanią (0-2), a także zremisowała 1-1 z Włochami. Jak to będzie na mistrzostwach - przekonamy się już wkrótce.
Post L2 Play-Off Final
Stadion Wembley, główna arena zmagań reprezentacji Anglii.
Czarny Koń
Belgia ma w kolorze flagi czerń. Pasuje to do statusu czarnego konia, który zwykło się przyznawać reprezentacji tego kraju przed tegorocznymi mistrzostwami. Wpływ na to ma zapewne świetny wynik podczas mistrzostw świata z 2014 roku, kiedy doszła do ćwierćfinału jako jedna z czterech europejskich drużyn. Trzeba jednak przyznać, że z Europejczykami Belgowie sobie zbyt dużo wówczas nie pograli. Stoczyli wówczas bowiem mecze z Rosją, Algierią, Koreą Południową, Stanami Zjednoczonymi i Argentyną. Ponadto, Belgowie nie radzili sobie zbyt dobrze podczas kwalifikacji do tegorocznych mistrzostw.
Belgium vs Korea Republic - Group H - 2014 FIFA World Cup Brazil
Mecz Belgia - Korea Południowa podczas Mundialu 2014.
Wielka Niespodzianka
Poznaliśmy jak na razie sylwetki pięciu faworytów. Ale nie można zapominać, że w mistrzostwach grają 24 drużyny. I każda ma mniejsze lub większe szanse na zwycięstwo. Tak było chociażby w 2004 roku, kiedy reprezentacja Grecji w dość niecodziennym stylu sięgnęła po końcowy tryumf. Grecy ledwo co wyszli wówczas z fazy grupowej, zdobywając w niej ledwie 4 punkty. Później strzelili jeszcze trzy gole, po jednym w każdym z meczów fazy pucharowej i w ten sposób zapewnili sobie zwycięstwo. Kto wie, czy w podobny sposób nie tryumfują w tym roku Chorwacja, Węgry, Irlandia albo Albania? A może zaskakującą siłę zaprezentuje któryś ze "średniaków" - Ukraina, Szwajcaria, Austria, Polska, Szwecja albo Turcja? No bo kto im zabroni? :D
Both teams on the pitch POL-GRE 8-6-2012
Mecz Polski z Grecją podczas Euro 2012. Grecja w tym roku nie ma już szans na zdobycie tytułu, a Polska...
Pytanie w tytule brzmiało: "Kto wygra Euro 2016?". Jak łatwo zauważyć, po przeczytaniu tego artykułu nie znaleźliście odpowiedzi innej niż: "Jedna z 24 drużyn uczestniczących." Ale to chyba dobrze. Dzięki temu emocje będą większe ;). A kogo Wy typujecie do końcowej wygranej? Kto Waszym zdaniem zasłużył na wielki tryumf? :D

Zobacz też:
1.  Krótka historia polskich piłkarzy w europejskim czempionacie
2. Poznajcie nowe dyscypliny olimpijskie

3. 7 bardzo dziwnych gier zespołowych

czwartek, 11 lutego 2016

Przypomnienie najciekawszych postów w pierwsze urodzinki

Dziś mija pierwsza rocznica mojego blogowania. Jak dla każdego blogera, jest do i dla mnie czas na przeprowadzenie wielkich podsumowań. W ciągu ostatniego roku udało mi się "naprodukować" 111 postów, z których większość cieszyła się Waszym zainteresowaniem. Jednocześnie poznałem wiele ludzi, którzy mają takie same pasje, jak ja, cechujących się wielkim zamiłowaniem do blogowania. Znajomości te są dla mnie bardzo wartościowe i już na samym wstępie muszę Wam, drodzy towarzysze w profesji, bardzo podziękować. ;)
Gdy rok temu zaczynałem moją przygodę z blogowaniem, wątpiłem, że uda mi się dotrwać chociażby do połowy tego czasu, który od tamtej pory minął. Jak dotąd niemalże wszystkie zajęcia szybko mi się bowiem nudziły i koniec końców z nich rezygnowałem. Ale nie tym razem. Okazało się, że prowadzenie bloga popularnonaukowego może przynieść każdego dnia zupełnie nowe materiały i zupełnie nowe odkrycia, co sprawiło, że nie popadłem w wewnętrzną rutynę i nie ogarnęło mnie znużenie.

Muszę się też Wam przyznać, że rok temu nie myślałem, iż aż tak bardzo rozwinę swoją działalność. Uważałem wówczas, że zaglądanie na Google+ całkowicie mi wystarczy, bo przecież każde medium społecznościowe jest dokładnie takie samo. Ale nie. Społeczności na Google+ dały mi możliwość pochwalenia się ciekawymi zdjęciami, ładnymi ujęciami, a także wymiany refleksji na różne tematy. Na założonej później stronie na Facebooku mam możliwość komentowania najnowszych odkryć naukowych oraz dzielenia się interesującymi faktami, które w nieco inny sposób pokazują otaczający nas świat. Z kolei Twitter dał mi możliwość prowadzenia dyskusji na tematy najbardziej aktualne, wiążące się nie tylko z nauką, lecz także z polityką, kinem, literaturą, czy muzyką. Przy okazji - w ramach małej autoreklamy - zachęcam Was do zajrzenia na profile Niezwykłej Planety w wyżej wymienionych serwisach (linki możecie znaleźć na pasku bocznym). ;)

Przejdźmy jednak do sedna, czyli do przypomnienia tych najbardziej interesujących artykułów. Tych spośród moich postów, z których jestem najbardziej zadowolony, a także tych, które zyskały największą sympatię z Waszej strony, drodzy czytelnicy :). Zapraszam Was na krótką podróż w czasie. Zaczynajmy!

Z tym artykułem nierozerwalnie związany jest pewien sentyment. Bo to był artykuł numer 1. Gdy dziś na niego spoglądam, dostrzegam całą masę mankamentów, drobnych błędów, do których dziś już z całą pewnością bym nie dopuścił, a o których istnieniu jeszcze wówczas kompletnie nie zdawałem sobie sprawy. I choć od tamtego czasu radykalnie zmieniłem charakter moich wpisów, stwierdziłem, że w tych starszych nic nie będę modyfikował. Chcę widzieć je takie jakie były na początku.
Ms zanoyskich introMój pierwszy artykuł historyczny. Pomysł na niego zrodził się podczas lektury Kroniki Polskiej Galla Anonima. Zauważyłem wówczas, że ten średniowieczny kronikarz w sposób bardzo przemyślany podróżuje po polskiej historii, a wydarzenia opisane w jego dziele są w znacznej mierze prawdziwe, choć potraktowane bardzo wybiórczo. I dlatego też postanowiłem ukazać go nie w sposób tradycyjny - jako tajemniczym literacie posługującym się barwnym językiem - lecz jako o sprytnym manipulatorze, którego celem jest przekazanie potomnym historii prawdziwej, ale nie pełnej.

3. Bochnia czy Wieliczka?
To był eksperyment. Ale w moim przekonaniu eksperyment udany. Chciałem pokazać główne różnice między najsłynniejszymi i często wrzucanymi do jednego worka kopalniami w Polsce, a z drugiej strony zrehabilitować nieco uważaną dość powszechnie za gorszą żupę bocheńską. Niczym mecz siatkówki, rozpisałem rywalizację na pięć setów, z których każdy kończył się zwycięstwem jednej bądź drugiej kopalni. Efekt wyszedł całkiem niezły :). Aha. Jest to również post o tyle ważny dla mnie, że to właśnie pod nim pojawiły się pierwsze na moim blogu komentarze. A autorem tego najpierwszego była Agnieszka, autorka bloga "Wolnym Krokiem" ;).

Pisanie artykułów o sporcie nie jest zbyt łatwe. Zazwyczaj ograniczają się one do informacji na temat dziejów różnych dyscyplin, co może zainteresować, ale nie powala. Dlatego też bardzo zadowolony jestem z tego, że od czasu do czasu znajduję tematy takie jak ten. Bo wszystkie dziwne zwyczaje związane z trzecią odsłoną Wielkiego Szlema powodują, że nie jeden raz uniesiemy mimowolnie kąciki warg. ;)


Francois I Suleiman5. Muzułmanie w Tulon, czyli o tym, jak Europa podlizywała się Turkom
No dobra, tytuł trochę prowokacyjny. ;) Ale w treści nie znajdziemy niczego, co byłoby młodsze niż 400 lat. Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie lektura książki Rogera Crowleya - "Morskie Imperia", w której autor poświęcił kilka stron opisowi sojuszu turecko-francuskiego. Po nieco głębszych studiach udało mi się zebrać nieco więcej informacji na ten temat i zredagować kilka akapitów, z których - nie ukrywam - byłem bardzo zadowolony :).

A3 (Romania)6. 10 rzeczy, których mogłeś nie wiedzieć o ruchu drogowym
To było wyzwanie. Wymyśliłem sobie, że napiszę artykuł, w którym ukażę te najdziwniejsze sfery polskiego kodeksu drogowego. Tyle że były to w zdecydowanej większości detale, którymi normalny człowiek w ogóle się nie interesuje. Nie pozostawało mi więc nic innego jak tylko... przeczytać kodeks drogowy! I udało się, choć łatwo nie było ;). A kilka przepisów, na jakie natrafiłem, jest wziętych naprawdę nie z tego świata. :)

Ten wpis był przełomowy pod dwoma względami. Po raz pierwszy pisałem pod wpływem chwili, korzystając z aktualnej sytuacji. A sytuacja była taka, że słupki sięgnęły wówczas, a więc w lipcu, 40 stopni Celsjusza. Ponadto, nigdy wcześniej nie sięgałem blogując po tak dużą dawkę ironii. Rezultat był całkiem udany. Udało mi się nawet sprowokować niewielką dyskusję pod postem ;).



Na mojej liście nie mogło zabraknąć kolarstwa! To artykuł pisany również w upałach, ledwie dwa dni po wyżej zaprezentowanym. I tu również sięgnąłem po coś nowego, bo po radykalny subiektywizm. Samolubnie wybrałem najciekawsze miejsca, w jakich rozpoczynający się wówczas Tour de France bywał w ostatnich latach i elegancko ułożyłem je w swego rodzaju ranking. Efekt zadowolił mnie i dość sporą liczbę czytelników. ;)


9. Książ
Tytuł się podoba? Bardzo skomplikowany, nieprawdaż? ;) W sposób dość kompleksowy opisałem jeden z piękniejszych zamków Dolnego Śląska, stosując ponownie całkiem sporo ironii. Chyba zostało jej we mnie trochę po tych upałach... ;) Ale to, że przez cały akapit rozwodziłem się nad kwestią parkingu nie ma przecież znaczenia. Czy ma? :D Niemniej artykuł ten przyciągnął bardzo wielu czytelników i sprowokował wiele osób do podzielenia się swoją opinią w komentarzu. Samolubnie poczytuję to sobie za sukces :D.

Warsaw - Royal Castle Square10. Czy będzie w Polsce więcej zabytków UNESCO?
Jak ja mogłem oprzeć połowę wpisu na wypunktowaniu kilku podstawowych elementów? Nie do pomyślenia! Rok temu by to nie przeszło. Ale pół roku temu już tak. Kilka miesięcy blogowania pozwoliło mi zrozumieć, że czasem trzeba wychodzić poza schemat i sięgać po niekonwencjonalne metody. No i tak było w tym artykule. Gdybym napisał go bez wyliczanek, byłby z całą pewnością mniej czytelny, niż teraz ;).

Earth-moon11. O odległościach w kosmosie
W sferze nauki mam trzy wielkie pasje: geografię, historię i astronomię. Z myślą o pierwszej z nich powstał cały blog. Po jakimś miesiącu blogowania zacząłem także tworzyć artykuły dotyczące tej drugiej. Najdłużej na swój czas czekać musiała astronomia. Ten artykuł jako pierwszy traktuje wprawdzie o kosmosie, ale pisząc go nie myślałem jeszcze, by tak na serio zająć się sprawami wykraczającymi poza Ziemię. Ale post "O odległościach w kosmosie" był już swego rodzaju pośrednikiem i może to właśnie dzięki niemu udało mi się później rozwinąć nieco i tą sferę moich zainteresowań. :)

12. 8 rzeczy, których mogłeś nie wiedzieć o Konkursie Chopinowskim
Jakow Zak1937Konkurs Chopinowski to wydarzenie dość istotne dla miłośnika muzyki klasycznej. Odbywa się przecież raz na pięć lat, a więc rzadziej niż igrzyska olimpijskie. Nie mogło go w takim razie zabraknąć na moim blogu. Kiedy znowu będę miał okazję o nim cokolwiek napisać w momencie trwania rywalizacji konkursowej? No dobra, za pięć lat. ;) Ale to i tak szmat czasu. Post ten cieszył się również sporym zainteresowaniem z Waszej strony, drodzy czytelnicy i stąd wynika w dużej mierze jego miejsce na dzisiejszej liście.

Parisgesch113. Najdziwniejsze pomysły I wojny światowej
Przy mało którym poście miałem więcej frajdy, niż przy tym. Wszystko zaczęło się jeszcze w lecie ubiegłego roku, kiedy pochłonęła mnie lektura "Samobójstwa Europy" Andrzeja Chwalby. W książce tej natrafiłem na tyle irracjonalnych - jakby się wydawało - pomysłów na pokonanie wroga, że po prostu musiałem poszukać dalej, a potem to wszystko opisać. Efekt całkiem fajny :).

14. Do Opola na rowerze
Ten post odwiedzaliście najczęściej ;). Nie wiem dlaczego. Jak dla mnie, nie różni się jakoś szczególnie od pozostałych artykułów turystycznych. Niektóre cenię znacznie bardziej, niż ten. A i temat jest dość wąski i - powiedzmy sobie szczerze - nietypowy. Ale czasem tak jest, że nie dostrzegamy rzeczy, które innych przyciągają. ;)


15. Kim są tegoroczni laureaci Nagrody Nobla?
The Daya Bay Antineutrino Detector (8056998030)To dla mnie bardzo ważny post. Wtedy pierwszy raz zostałem niejako zmuszony by napisać coś, co dotyczy w całości nauk ścisłych. Mowa oczywiście o kilkuakapitowym wykładziku o neutrinach. Nie ukrywam, że nie było łatwo również i mnie to wszystko zrozumieć, a co dopiero przedstawić to Wam, tak żebym został zrozumiany. Ale koniec końców się udało. I zacząłem nabierać przekonania, że mógłbym pisać także o tematach czysto fizycznych, czy też chemicznych. Od tego czasu udało mi się popełnić kilka takowych, a z każdym kolejnym napotykam na coraz mniejsze trudności. No i fajnie ;).


Kamieniec Szalejow Gorny road16. Najdziwniejsze artykuły Wikipedii
To było... dziwne. Począwszy od tego, że najpierw przez dwa dni przeglądałem kategorie polskiej wersji internetowej encyklopedii, by odszukać te spośród artykułów, których tytuły brzmią najbardziej irracjonalnie. Ale efekt wart był tego trudu. Jak dla mnie, to jeden z bardziej interesujących artykułów, które napisałem. Spotkał się także z dużym zainteresowaniem z Waszej strony, z czego niezmiernie się cieszę ;).


Planet-Nine-in-Outer-Space-artistic-depiction 17. Czy objawi nam się planeta numer 9?
Tego jeszcze nie było. Po raz pierwszy pisałem o zupełnie świeżym odkryciu naukowym. I chciałbym to robić znacznie częściej, co zapewne zauważyliście już ze względu na artykuł dotyczący przeprowadzenia w Niemczech fuzji termojądrowej, który pojawił się na blogu jakiś tydzień temu. Zwrócić muszę jeszcze uwagę na fakt, iż to właśnie ten artykuł był przez Was najchętniej komentowany - pojawiło się pod nim aż 10 komentarzy! ;)

Koniec. 17 artykułów spośród 111. Niby duży odsetek, ale i tak trudno było mi wybrać. Najchętniej opisałbym tu każdy z moich postów, bo z każdym wiążę się pewna mniej lub bardziej interesująca historia. No ale trudno. ;) Na koniec chciałbym jeszcze bardzo, bardzo podziękować wszystkim moim czytelnikom, komentującym, zainteresowanym tym, co piszę na blogu. Bez Waszego wsparcia, zamieszczanych przez Was komentarzy, czy wreszcie zwykłych słówek "Podobało mi się. Fajnie piszesz", które tak często padały, pewnie nie wytrwałbym tak długo w blogowaniu. Ale teraz będzie już tylko z górki. Wtłoczyłem się przez ostatni rok w tryby blogowania i teraz już pewnie z nich nie ucieknę. ;) Tak więc - do zobaczenia przy podobnym wpisie za rok! :D.

wtorek, 13 października 2015

Krótka historia polskich piłkarzy w europejskim czempionacie

Kilkanaście godzin temu polskim piłkarzom udało się po raz trzeci zakwalifikować na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Dodajmy, że po raz trzeci z rzędu, przy czym raz kwalifikować się nie musieli. Europejski czempionat został już jednak zorganizowany po raz piętnasty. A to oznacza, że reprezentacja Polski nie wystąpiła na nim nawet wtedy, gdy była u szczytu formy, za trenerów Górskiego i Piechniczka... Zacznijmy jednak od początku.
Players getting on the pitch
Mecz Polska - Grecja podczas Euro 2012.
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej wystartowały po raz pierwszy w 1960 roku. W pierwszych dwóch turniejach finałowych, które odbyły się we Francji i w Hiszpanii, uczestniczyły jednak zaledwie cztery drużyny. Aby dostać się do tego elitarnego grona należało przejść przez kilkuetapowe, rozgrywane systemem pucharowym eliminacje. W obu przypadkach reprezentacja Polski przegrała dość łatwo już w pierwszej rundzie. W 1960 roku z kwitkiem odprawili naszych piłkarzy Hiszpanie (7:2 w dwumeczu), a cztery lata później - futboliści z Irlandii Północnej (4:0).

Pod koniec lat 60. i na początku lat 70. wszystko zaczęło wskazywać na to, że pierwszy awans na Euro jest już coraz bardziej osiągalny dla polskiej drużyny. Po pierwsze, gra naszym piłkarzom układała się coraz lepiej. Zaczęli regularnie meldować się w stawce głównej Mistrzostw Świata, a nawet zajmować na owej imprezie wysokie miejsca, takie jak pozycja trzecia w 1974 i 1982 roku. Poza tym, poszerzono liczbę zespołów występujących na czempionacie europejskim do ośmiu. Pozwalało to polskim kibicom na żywienie sporych nadziei w związku z występem ich ulubieńców na najwyższym szczeblu rozgrywek Starego Kontynentu. Rzeczywistość okazała się jednak mniej kolorowa.

Od 1968 roku eliminacje rozgrywane były w czterozespołowych grupach, z których awans uzyskiwała tylko i wyłącznie ta najlepsza ekipa. Na początek Polska reprezentacja zaprezentowała się z całkiem dobrej strony, przyjmując co prawda baty od Francji, ale wygrywając efektownie z silną Belgią. Ostatecznie o odpadnięciu z dalszej rywalizacji i zajęciu dopiero trzeciego miejsca w grupie zadecydował niespodziewany remis z Luksemburgiem.

W kolejnych trzech edycjach nie było już czegoś takiego jak porażka z Luksemburgiem. Wówczas zabrakło jednak szczęścia. Za każdym razem Polacy trafiali do grupy z naprawdę silnym przeciwnikiem - najpierw z Niemcami Zachodnimi, a potem dwa razy z Holandią - i choć walczyli dzielnie, ostatecznie i tak zajmowali nieszczęsne drugie miejsce. Szczególnie szkoda było kwalifikacji z 1976 roku, kiedy o awansie naszego grupowego rywala - Holandii, a nie nas, zadecydowała różnica dwóch strzelonych bramek.


A taka okazja, jak w latach 70. nie przytrafiła się Polakom nigdy później w XX wieku. W latach 1984-1992 zajmowali oni przedostatnie miejsca w grupowej rywalizacji. Nie pomogło również kolejne powiększenie elity - tym razem do 16 zespołów, jakie dokonało się w 1996 roku. Polski futbol nie był już wówczas tym samym, co jeszcze 15 lat wcześniej. W 1996 r. zajęliśmy czwarte miejsce w tabeli (na 6 zespołów), w 2000 r. miejsce trzecie (na 5 zespołów), wreszcie w 2004 r. miejsce trzecie (również na 5 zespołów).

I tak nastał przełomowy rok 2008. Polska w kwalifikacjach do tychże mistrzostw grała w liczącej aż osiem drużyn grupie. Zakończyła ją na wspaniałym pierwszym miejscu, wyprzedzając o punkt Portugalię. W samych mistrzostwach nie poszło już tak dobrze. O ile nikt nie spodziewał się fajerwerków w grupowym meczu z Niemcami (0:2), o tyle remis z Austrią (1:1) mógł już być nie lada zaskoczeniem. Porażka z Chorwacją 0:1 zadecydowała o ostatnim miejscu w grupie polskich zawodników.
Klagenfurt Euro 2008
Mecz Polska - Chorwacja podczas Euro 2008.
Z równie dobrymi nastrojami, co w 2008 roku, przystępowaliśmy do domowych mistrzostw świata 2012 roku. Przeciwnicy grupowi byli co prawda wymagający, ale nie aż tak jak cztery lata wcześniej. No i graliśmy u siebie. I znów musieliśmy przełknąć gorycz porażki. Dwa remisy - z Rosją (1:1) i Grecją (1:1) - oraz niespodziewana klęska z Czechami (0:1) sprawiły, że znów byliśmy na końcu.

Jak łatwo więc zauważyć, na Mistrzostwach Europy polscy piłkarze nie wygrali jak dotąd meczu. Miejmy nadzieję, że ulegnie to zmianie już w czerwcu przyszłego roku!

niedziela, 26 lipca 2015

Samoa też chce na Mundial

Kolejne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, noszące pseudonim Mundialu, odbędą się już za... trzy lata. Już albo dopiero. Trzy lata to - bądź co bądź - całkiem dużo czasu. Nie przeszkodziło to jednak w przeprowadzeniu dnia wczorajszego losowania do kwalifikacji. Niewielu zauważyło jednak, iż losowanie to nie było przeznaczone wyłącznie dla strefy UEFA, a więc dla Europy. Swoich przyszłych rywali poznały także zespoły z innych części świata. A na niektórych kontynentach awans na mundial wydaje się naprawdę prawdziwą sztuką. Najbardziej interesująco cała ta sytuacja wygląda z perspektywy kilku zespołów, wśród których znajdziemy Samoa.
Flickr - BBM Explorer - Luzhniki Stadium, Moscow
Moskiewskie Łużniki, jeden ze stadionów FIFA 2018.
W Europie kwalifikacje do Mistrzostw Świata wydają się takie jasne i klarowne. I rzeczywiście - faza grupowa, potem baraże dla zespołów z drugich miejsc i wypad. Tak ładnie i przyjemnie jest jednak tylko u nas i w Ameryce Południowej, gdzie wszystkie zespoły rywalizują ze sobą. A gdzie indziej? No a gdzie indziej zaczynają się schody.

Samoa, czyli małe państwo w Oceanii, o powierzchni zbliżonej do Wielkopolski, złożone w gruncie rzeczy z dwóch niewielkich wysp. Liczba ludności nie przekracza 200 tysięcy, tradycje piłkarskie dosyć krótkie. Państwo to nie ma więc najmniejszych szans na to, by znaleźć się za trzy lata w Rosji. Ale próbuje - i to się liczy. Reprezentanci Samoa rywalizację rozpoczynają zawsze jako jedni z pierwszych. Muszą bowiem wziąć udział w pierwszej rundzie kwalifikacji strefy OFC (Oceania), w której startują wyłącznie cztery zespoły. Tym razem oprócz Samoa są to Tonga, Samoa Amerykańskie i Wyspy Cooka. Rywalizacja jest zacięta, bo tylko jedna drużyna awansuje do rundy drugiej. A rundę drugą stanowi odbywający się na dwa lata przed mistrzostwami świata Puchar Narodów Oceanii, coś w rodzaju czempionatu kontynentalnego.
Samoa blank map
Mapa Samoa.
Oprócz zwycięzcy z pierwszej rundy, w Pucharze Narodów udział bierze jeszcze siedem innych zespołów. A mianowicie, Thaiti, Papua-Nowa Gwinea, Nowa Kaledonia, Nowa Zelandia, Wyspy Salomona, Fidżi i Vanuatu. Zaraz. A gdzie jest Australia?! Australia jakieś dziesięć lat temu stwierdziła, że woli uczestniczyć w eliminacjach azjatyckich. W praktyce dało to większe szanse na awans do mistrzostw Nowej Zelandii. A i Australia sobie całkiem nieźle radzi w w rywalizacji z państwami azjatyckimi. Ostatnim razem zajęła w nich czwarte miejsce, co oznacza pewny awans.

Załóżmy, że Samoa zwyciężyło w rozgrywkach pierwszej rundy i uzyskało możliwość występu na Pucharze Narodów Oceanii. Co jest teraz celem tej wyspiarskiej reprezentacji? Po pierwsze, jak najlepsza pozycja w kontynentalnych zawodach. Drużyny dzieli się na dwie grupy po cztery zespoły. I z każdej z tych grup do kolejnego etapu przechodzą trzy najlepsze reprezentacje.

Trzecia runda przypomina nieco drugą. Dwie grupy, tylko tym razem po trzy zespoły. Awans otrzymują tylko zwycięzcy, którzy później walczą ze sobą. I przyjmijmy, że - choć to mało prawdopodobne - zwycięzcą w jednej z grup zostało Samoa. I - co jeszcze dziwniejsze - pokonało najlepszą ekipę z grupy drugiej. Okazuje się, że jest najlepszym zespołem Oceanii. Czy oznacza to jednak, że może już szykować się na Mundial? Niestety nie. Bo jest jeszcze coś takiego jak baraże interkontynentalne...

W barażach tych biorą udział cztery zespoły z czterech różnych kontynentów - 5. zespół Azji, 1. Oceanii, 5. Ameryki Południowej i 4. Ameryki Północnej. Za pomocą losowania poznają oni swoich przeciwników, z którymi będą walczyć o awans. I tutaj Samoa może liczyć już tylko na szczęście. Jeśli trafią na którąś z Ameryk, to ich przeciwnik niemalże na pewno będzie bardzo mocny. Pojedynki amerykańsko-oceańskie kończyły się jak dotąd bardzo jednostronnie. Rok temu Meksyk w takim meczu pokonał Nową Zelandię 9:3. Znacznie większe szanse będą, gdy Samoa trafi się zespół z Azji. Wówczas może dojść do sytuacji takiej jak sprzed pięciu lat, kiedy Nowa Zelandia pokonała Bahrajn 1:0. W tym wszystkim jest tylko jeden haczyk. Jak widzimy na podanych przykładach, tym zespołem dyżurnym, który trafia do baraży, jest w Oceanii nie Samoa, a Nowa Zelandia...

poniedziałek, 6 lipca 2015

Najpiękniejsze lokalizacje Tour de France

Przedwczoraj rozpoczął się najważniejszy wyścig w kolarskim kalendarzu - Tour de France. W ciągu najbliższych trzech tygodni najlepsi cykliści na świecie przejadą prawie 3 500 kilometrów, rywalizując ze sobą na drogach całej Francji. Z całą pewnością znajdą się w miejscach wspaniałych i niepowtarzalnych, będących wisienką na torcie podczas oglądania Wielkiej Pętli. Dziś przyjrzymy się takim miejscom, na których zobaczenie w Tour de France czeka się całe lata i takim, które - jeśli tylko znajdą się w programie - dostarczają kibicom wyjątkowych emocji.

8. Champs-Élysées
To akurat stały punkt programu Tour de France i kolarskiemu kibicowi trudno sobie wyobrazić, żeby finisz całego wyścigu mógł być zlokalizowany gdzie indziej. W tym roku już po raz 41 kolarze zakończą Wielką Pętlę właśnie w tym miejscu. A miejsce jest naprawdę zaszczytne. Zwycięzcę wyścigu w momencie, gdy startuje etap, raczej już znamy - aby przegrać, lider musiałby się porządnie poturbować, gdyż ostatni odcinek jest płaski jak stół. Meta na Champs-Élysées stwarza jednak nową rywalizację - o tytuł największego sprintera. Każdy z kolarzy, który umie dobrze finiszować wprost marzy bowiem o zwycięstwie w środku Paryża, praktycznie pod Łukiem Triumfalnym. Dominatorem w tej materii jest Mark Cavendish, który zwyciężał na Polach Elizejskich cztery razy z rzędu, w latach 2009-2012.

Champs Elysees
7. Col Agnel
Pierwszy z alpejskich szczytów na naszej liście. Jest on położony na granicy Francji i Włoch, co sprawia, że często pojawia się także w rywalizacji na Giro d'Italia, drugim z najważniejszych kolarskich wyścigów w kalendarzu. W Tour de France zadebiutował późno, bo dopiero w 2008 roku, ale w kolejnych latach też mieliśmy okazję go oglądać. Czemu jest wyjątkowy? Ze względu na piękne zbocze, niepokryte niczym wyższym od trawy, po którym wspinają się kolarze. Trasa wije się pośród tych właśnie hal tworząc takie zawijasy, jak nigdzie indziej.

Col Agnel, cyclists
6. Pont de Saint-Nazaire
Premia górska na moście? Oryginalny pomysł, prawda? Okazuje się jednak, że całkiem możliwy do zorganizowania. W 2011 kolarze przejeżdżali przez okolice Nantes. Krajobraz typowo równinny, trudno znaleźć nawet jakąś rampę, na której można by było nagrodzić najlepszych górali. Ale znalazł się most... I to nie byle jaki. Pont de Saint-Nazaire zlokalizowany został u samego ujścia Loary. Musiał być na tyle duży, by przecisnąć się pod nim mogły statki całkiem sporych gabarytów. Dlatego ma aż (!) 66 metrów wysokości. Wystarczająco, by zorganizować na nim premię górską czwartej kategorii...

Le pont de Saint-Nazaire, depuis Saint-Brévin
5. L'Alpe d'Huez
To chyba najsłynniejsza miejscowość w Tour de France. No, może nie licząc Paryża. Położona jest wśród górskich szczytów, a wiedzie do niej niezwykle trudna trasa, złożona z 21 zakrętów. Miejsce to cieszy się tak dużą renomą, że począwszy od 1976 roku wraca do kalendarza wyścigu przynajmniej raz na trzy lata. I zawsze zlokalizowana jest tam meta. Dotąd finiszowano tam aż 28 razy, choć tylko 26 etapów ma przypisanego zwycięzcę. Jak myślicie, dlaczego? Odpowiedź jest prosta - dwa wygrał Lance Armstrong, a tego karierę po prostu wykreślono z historii.
54 De la Fuente
4. Wzgórza Yorkshire
No cóż... Co prawda miejsce to nie leży we Francji, tylko w Wielkiej Brytanii, lecz podczas ubiegłorocznego Tour de France pokazało, że można tam wracać. Bądź co bądź, wyścig i tak każdego roku na parę etapów wyrusza za granicę. A Yorkshire ma dwie poważne zalety. Po pierwsze, liczne niewielkie, lecz bardzo wymagające pagórki i podjazdy sprawiają, że kibicom emocji na pewno nie zabraknie. Po drugie, tych kibiców w Wielkiej Brytanii jest wyjątkowo dużo. Nigdzie indziej na całym świecie na ulicach z powodu wyścigu kolarskiego nie gromadzą się takie tłumy. Podczas trzech etapów, jakie rozegrano w 2014 r. na angielskich drogach, publiczność liczono w milionach.

Le Grand Départ' - the leaders, High Bradfield - geograph.org.uk - 4062944  
3. Mont Saint-Michel
Mont Saint-Michel to klasztor położony na skalistej wyspie, która łączy się z lądem podczas odpływów. Wiedzie do niego długa grobla. I na tej właśnie grobli dwa lata temu zlokalizowano metę jednego z etapów Tour de France, a konkretnie - czasówki. Telewidzowie mieli okazję oglądać, jak kolejni kolarze zbliżają się do klasztoru, a następnie przejeżdżają po długim wale. Efekt doprawdy niesamowity...

Le Mont Saint Michel en 2006 de près  
2. Bruki Roubaix
Wyścig Paryż-Roubaix jest uznawany za jeden z najtrudniejszych w całym kalendarzu. Co dziwne, nie ma tam w praktyce żadnych wzniesień, a całość rozgrywa się na jednym etapie. Co więc jest nie tak? Ano, kolarze podczas tego wyścigu kilkanaście razy przejeżdżają różnej długości odcinki brukowe. Nie dość, że rowery są bardziej niestabilne i całkiem nieźle trzęsie, to jeszcze w niesprzyjającej pogodzie można liczyć na kąpiel w błocie. Tour de France na bruki w okolicach Roubaix przybywa niezbyt często. Lecz jeśli już przybędzie, to emocje są wówczas najpewniejszą rzeczą na świecie. Chyba nawet alpejskie dwutysięczniki nie przeprowadzają takiej selekcji w peletonie...

Peloton TDF2014 Etape 5 Gruson 
1. Galibier
Szczyt wprost bezbłędny, będący jednocześnie legendą całego Tour de France. Trudny, bardzo trudny podjazd, wspaniałe widoki, doskonałe warunki do ostrego ścigania się. Nie zawsze na Galibier lokalizowano metę, ale i bez tego to właśnie on przesądzał o ostatecznych zwycięzcach. Wjeżdżano na niego kilkadziesiąt razy i tylko dwa razy odmówiono mu najwyższej kategorii premii górskiej. Myślę, że wynikało to raczej z pomyłki lub chwilowego zamroczenia organizatorów, niż twardej kalkulacji... I jeszcze jedno. Nieco poniżej szczytu możemy skręcić z trasy i zaoszczędzić trochę czasu poprzez przejazd tunelem. Istnienie takiego skrótu sprawiło, że w 2011 roku kolarze wspinali się na szczyt dwukrotnie! Raz przejechali górą, a raz tunelem...
Col du Galibier et massif du Galibier
Poznaliśmy więc najpiękniejsze miejsca na Tour de France. Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, że kolarstwo szosowe nie jest wcale takie nudne, na jakie wygląda :).

czwartek, 2 lipca 2015

Czym się różni szpada od szabli i floretu?

Szermierka to dosyć skomplikowany sport. Głównie dlatego, że mamy w nim do czynienia z trzema rodzajami broni: szablą, szpadą i floretem. Zazwyczaj trudno je rozróżnić, prawda? Ale po cóż je rozróżniać, skoro rozgrywka jest taka sama dla każdego z nich? I tu pojawia się problem. Bo nie jest. Każda z trzech szermierczych konkurencji posiada odrębne przepisy, różniące się pod mnóstwem rozmaitych aspektów. Przyjrzyjmy się więc owym różnicom.

Armi scherma
Od góry: floret, szpada, szabla.
Zaczniemy tradycyjnie, a więc od narzędzia zbrodni... a właściwie narzędzia rozgrywki. Różnice w przypadku broni sportowej są naprawdę niewielkie, co widać wyraźnie na powyższym zdjęciu. Szabla jest najkrótsza - jej maksymalna długość to 105 cm, podczas gdy szpady i floretu - aż 110! Szpada jest z kolei najcięższa - ma do 770 g, przy 500 g pozostałych dwóch odmian broni. Floret ma natomiast najmniejszy kosz. Warto również zauważyć, że kosz szabli jest owalny (a nie okrągły) i połączony z końcówką rękojeści. Występują także drobne różnice w przekroju ostrza.

Jak już wcześniej wspomniałem, w szermierce broń to nie wszystko. Istotny jest również na przykład sposób zadawania ciosów. W przypadku szabli mogą to być zarówno cięcia, jak i pchnięcia - pełna dowolność. W pozostałych dwóch konkurencjach musimy natomiast uważać, gdyż jedyne, co zostanie nam uznane to pchnięcie o określonym nacisku - minimum w tym zakresie zazwyczaj stanowi waga używanej broni. Ponadto, w szpadzie trafiać możemy w dowolną część ciała, w szabli punktowane będą tylko trafienia od pasa w górę nie licząc dłoni, a w przypadku floretu liczyć się będą wyłącznie trafienia w tułów.

0408 USA Olympic fencing
Rywalizacja w szpadzie podczas Igrzysk Olimpijskich w Atenach.
I jeszcze jedna różnica, tym razem dotycząca punktacji. Co się bowiem stanie, gdy dwaj zawodnicy w ciągu jednej akcji trafią w wyznaczone do tego miejsce. Otóż w szpadzie nic specjalnego - każdy dostanie po punkcie. W szabli i florecie natomiast obaj tego punktu nie zainkasują.

Na koniec warto wspomnieć o pewnym fakcie. Być może zauważyliście, że szpada jest nieco łatwiejsza. Celujemy w dowolną część ciała, gdy trafią obaj rywale, to obaj dostają po punkcie... A i tak gramy do 15 trafień lub do końca 3 rund po 3 minuty. Sprawia to, że szpada jest konkurencją wyjątkowo dynamiczną i w praktyce zawsze kończy się przed czasem. Takie pojedynki chyba najprzyjemniej oglądać, prawda?

niedziela, 28 czerwca 2015

Największe afery dopingowe XXI wieku

Doping to bez wątpienia największa zmora sportowego świata. Wszelkie zawody, mistrzostwa i inne tego typu imprezy są bowiem sprawiedliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy dopingu brakuje. Niestety, ostatnie lata pokazują, że naprawdę wielu sportowców wspomaga się po kryjomu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, iż tak było również i kilkadziesiąt lat temu. W ostatnich dekadach poczyniono jednak znaczne postępy w wykrywalności wszelkich niedozwolonych działań sportowców. Sprawiło to, iż coraz częściej spotkać się możemy z wielkimi aferami dopingowymi. Przyjrzyjmy się tym największym spośród wielkich.

7. Wielka wpadka wielkich mistrzów
Do interesującej sytuacji doszło dwa lata temu w światowej lekkoatletyce. Rozgrywane wówczas mistrzostwa świata w Moskwie były wyjątkowo słabo obsadzone. A to z powodu dopingowych przeżyć czołowych jamajskich lekkoatletów. W połowie lipca 2013 r. światowe media podały informację o przyłapaniu na stosowaniu niedozwolonych środków pięciu atletów z karaibskiego państwa. Dorzucono też, iż sportowcy ci to gwiazdy z wyższej półki. Oczywiście wszystkie spojrzenia skierowały się na Usaina Bolta. Jak się później okazało, Bogu ducha winnego Usaina Bolta, niezamieszanego w całą sprawę.

Przyznali się jednak były rekordzista świata na 100 metrów, Asafa Powell, oraz multimedalistka olimpijska - Sherone Simpson. Ich wpadka była dziwna z kilku względów. Po pierwsze, zarówno Powell, jak i Simpson to sportowcy doświadczeni, z kilkunastoletnim stażem. Przez tyle lat nie wplątywali się w najmniejsze konflikty z systemem antydopingowym, dopiero teraz, kiedy ich kariera zaczęła powoli zmierzać ku schyłkowi. Po drugie, ich próbki krwi dały wynik pozytywny po... Mistrzostwach Jamajki, bądź co bądź imprezie niezbyt wysokiej rangi...
Asafa Powell Doha 2012
Asafa Powell w 2012 r., na krótko przed wykryciem u niego dopingu.
Komunikat o wykryciu dopingu u Powella i Simpson zbiegł się w czasie z dwiema innymi sprawami dopingowymi. Mniej więcej w tym samym czasie na stosowaniu niedozwolonych środków wpadły bowiem gwiazdy jeszcze większe - Tyson Gay i Veronica Campbell-Brown, posiadacze całych worków medali z igrzysk olimpijskich i mistrzostwa świata.

6. Cała kadra do wysiadki
Jeszcze jedna sytuacja z ostatnich lat. O tym, że podnoszenie ciężarów jest konkurencją narażoną na stosowanie dopingu wiemy nie od dzisiaj. Pozostaje cieszyć się tylko z faktu, iż system antydopingowy działa wśród sztangistów bardzo aktywnie i wydajnie. Wpadki dopingowe to w tej dyscyplinie chleb powszedni. Jeśli w dowolnych mistrzostwach zajmiemy miejsce 4-6, to możemy liczyć na to, iż w ciągu najbliższych kilku lat "awansujemy" na pozycję medalową.Takie przypadki, jak ta Marcina Dołęgi z października zeszłego roku, czy też bułgarskich zawodników z marca tego roku, są jak najbardziej standardowe.

Czasem sytuacja przysłowiowo wymyka się jednak spod kontroli i dochodzi do sytuacji wręcz komicznych. Na początku marca zeszłego roku media poinformowały, iż na dopingu wpadło pięciu sztangistów należących do azerskiej kadry. Dwa tygodnie później ta liczba wzrosła jednak do dziewięciu sportowców. A to nie koniec. W kwietniu pula ta podskoczyła bowiem raz jeszcze, tym razem... do 18 atletów. W praktyce zdyskwalifikowano całą azerską kadrę, łącznie z najlepszymi zawodnikami i mistrzami ostatnich lat. Rezultat mógł być tylko jeden. Na Mistrzostwach Europy oraz Mistrzostwach Świata w 2014 roku Azerów za dużo sobie nie pooglądaliśmy...

EVD-pesas-030
5. Bo system jest sprawny...
Podczas Mistrzostw Europy w Lekkoatletyce 2014, które odbyły się w szwajcarskim Zurychu, reprezentacja Rosji zdobyła 3 złote medale i uplasowała się dopiero na 4. miejscu w klasyfikacji medalowej imprezy. Paradoksalnie, był to jeden z najgorszych występów przedstawicieli tej nacji na ME, a takiego wyniku Rosjanie spodziewaliby się raczej po mistrzostwach świata niż czempionacie kontynentalnym. Rezultat ten miał jednak solidne podłoże w wydarzeniach ostatnich miesięcy. Otóż wiosną 2014 roku, a więc na krótko przed mistrzostwami, na dopingu wpadło całe mnóstwo rosyjskich lekkoatletów.

Wśród przyłapanych znajdziemy między innymi Jelenę Łaszmanową, aktualną wciąż mistrzynię olimpijską i mistrzynię świata w chodzie sportowym. Kilka dni wcześniej wykryto niedozwolone środki w krwi znanej sprinterki, Kseni Ryżowej. Ze strony rosyjskiej pojawiały się często stwierdzenia, iż tak dużo lekkoatletów z tego kraju wpada na dopingu, bo po prostu system antydopingowy jest tam najsprawniejszy... Cóż, można to i w ten sposób tłumaczyć...

Niemniej jednak doping u rosyjskich zawodników wykrywano lub udowadniano również i po zakończeniu mistrzostw. W styczniu tego roku wpadło na przykład aż dwóch utytułowanych chodziarzy znad Wołgi - Siergiej Kirdiapkin i Walerij Borczin. Całą atmosferę podgrzał jeszcze dokument ARD z grudnia 2014 r., poruszający temat dopingu w rosyjskiej lekkoatletyce, doprowadzając do serii dymisji w IAAF i przyprawiając problemów najwyższym oficjelom w świecie lekkoatletyki.
Women's 4 × 400 m relay Zürich 2014
Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce 2014.
 
4. Wyścig, z którego znikali zawodnicy
Jeśli podnoszenie ciężarów uznamy za króla dopingu, to kolarstwo będzie musiało otrzymać tytuł cesarza. Trudno znaleźć inną dyscyplinę sportową, która w tak dużym stopniu została przekształcona przez dopingu i w odniesieniu do której tak wiele o dopingu się mówiło. Obecnie emocje w tej kwestii już nieco opadają, lecz warto przypomnieć sytuację, jaka miała miejsce na przełomie 2006 i 2007 roku.

Osią problemów stał się wówczas najbardziej renomowany ze wszystkich wyścigów w sezonie - Tour de France. Zaczęło się w 2006 r. Wielkie dyskwalifikacje rozpoczęły się jeszcze przed wyścigiem. Prawa udziału w Wielkiej Pętli pozbawiono między innymi dwóch wielkich faworytów - Iwana Basso oraz Jana Ullricha. Ponadto, do wyścigu nie dopuszczono całej ekipy Astana, gdyż z jej składu wpadło aż pięciu kolarzy. Wyścig się rozpoczął, później się skończył, a dyskwalifikacje trwały dalej. Ostatecznie tytułu pozbawiono nawet zwycięzcę, Floyda Landisa.

Jeszcze bardziej nieprzyjemnie zrobiło się rok później, podczas Tour de France 2007. Wyrażenie "podczas" jest w tym przypadku niezwykle istotne. Kolarze w praktyce znikali bowiem z wyścigu. Atmosfera stała się tak niepewna, że ekipy zaczęły same usuwać z wyścigu własnych zawodników, których podejrzewano o doping. Taki los spotkał między innymi Cristiana Moreniego. Michael Rasmussen został z kolei wycofany kilka godzin po tym, jak wygrał etap, mimo że później okazało się, iż był czysty. Po 15. etapie, w związku z doniesieniami na temat Aleksandra Winokurowa, drużyna Astana jako cały team stwierdziła, że nie ma już sensu jechać. Wszystko to doprowadziło do takich sytuacji, jak ta z rozpoczęcia 16. etapu. Zawodnicy z ośmiu ekip solidarnie, w ramach protestu, zatrzymali się wówczas na linii startu, blokując możliwość ruszenia również i pozostałym.
Cancellara Tour de France 2007 Waregem
Tour de France 2007.
3. Czteroletnie śledztwo
Marion Jones była jedną z czołowych amerykańskich lekkoatletek przełomu XX i XXI wieku. Na przełomie niespełna kilku lat wielokrotnie zdobyła złote medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. W 2003 r. wybuchła jednak afera firmy noszącej nazwę BALCo. Miała ona rozprowadzać wśród sportowców środek dopingowy, którego nie dało się wówczas wykryć. W sprawę zamieszanych było wielu sportowców, lecz skoro środka nie dało się wykryć, to i zarzuty wobec nich często były oparte na glinianych nogach. Marion Jones znalazła się wśród podejrzanych i broniła się przez cztery lata. Ostatecznie jednak winę jej udowodniono i odebrano jej wszystko to, co udało się jej wywalczyć po 2000 roku.

2. Mistrzowie zdegradowani
Biegów narciarskich nie kojarzymy raczej z dopingiem, prawda? Niektórzy utożsamiają je z astmą, inni z EPO, ze standardowym i zakrojonym na szeroką skalę dopingiem jednak nie za bardzo. Tymczasem nieco ponad dziesięć lat temu to właśnie biegi narciarskie stały się obiektem całkiem sporej afery dopingowej...

Wszystko zaczęło się od igrzysk w Salt Lake City, w 2002 roku. Rozgrywki w biegach narciarskich zostały wówczas zdominowane przez trzech zawodników. Larisa Łazutina raz zwyciężyła, a dwa razy zajęła 2. pozycję. Inna Rosjanka, Olga Daniłowa poza jednym zwycięstwem zgarnęła jeszcze srebrny medal. W zawodach męskich Hiszpan Johann Mühlegg zwyciężał trzy razy. Niedługo później całej trójce udowodniono stosowanie dopingu. Było to o tyle niespotykane, że wszyscy mieli na swoim koncie już wiele zwycięstw, a wcześniej na dopingu nie wpadali.

Soldier hollow olympic venue
Igrzyska Olimpijskie 2002 (Salt Lake City).
 
1. Mistrz jest tylko jeden
Jeżeli znajdziemy się w dowolnej bazie o tematyce kolarskiej lub innego rodzaju encyklopedii, po czym wyszukamy nazwisko "Armstrong, Lance", wyświetli się nam bardzo krótka i niezbyt udana kariera. Ot, kilka zwycięstw etapowych na różnych wyścigach i jeden tryumf w jednoetapowej Walońskiej Strzale. Nic specjalnego. Wszyscy oczywiście jednak wiemy, że Lance Armstrong był niegdyś kolarzem światowej klasy.

7 zwycięstw w Tour de France, wielokrotnie na pierwszym miejscu w Tour of Suisse oraz Criterium du Dauphine, wysokie miejsca na Vuelta a Espana i Giro d'Italia. Wszystko to zostało mu odebrane w październiku 2012 r. Wymazano całą jego karierę począwszy od 1 sierpnia 1998 roku. Stracone 14 lat. Co więcej, po tej decyzji UCI Armstrong przyznał się do tego, iż przez większość swojej kariery uciekał się do środków dopingowych. Wyszło szydło z worka. Problem w tym, że nie wówczas, gdy się przyznał, a wtedy, gdy jego kariera dopiero się zaczynała.

Pierwsze pogłoski o stosowaniu dopingu przez Armstronga pojawiały się już w 2001 roku, a więc wtedy, gdy wygrywał w Tour de France dopiero po raz trzeci. Później o jego uczynkach pisano książki, w których udowadniano mu winę. Zeznania przeciwko niemu składali nawet jego dawni koledzy z ekipy. On jednak dalej jeździł i wygrywał niezagrożony...
Lance Armstrong MidiLibre 2002
Lance Armstrong.
Poznaliśmy więc siedem największych afer dopingowych XXI wieku. Co myślicie o tym zestawieniu? Czy wprowadzilibyście jakieś zmiany? A może zapomniałem o czymś?