Wielką Brytanię od reszty Europy oddziela nie tylko kanał La Manche. W praktyce na Wyspach wszystko jest inne - począwszy od lewostronnego ruchu drogowego, a skończywszy na stosunku do Unii Europejskiej (Wielka Brytania nie przynależy nie tylko do strefy euro, ale też - na przykład - do strefy Schengen). I pośród całej tej inności kryje się inność polityczna.
I ta inność wyraża się już w czymś tak standardowym, jak konstytucja. Według Brytyjczyków, ich ojczyzna jest monarchią konstytucyjną, według reszty - monarchią parlamentarną. Ta różnica zdań pojawia się we wszelkich źródłach, również encyklopediach (można odwołać się chociażby do Wikipedii - polskiej i angielskiej). Czym jest to spowodowane? Otóż w Zjednoczonym Królestwie nie ma konstytucji w jej powszechnym rozumieniu - jako jednego aktu prawnego, który reguluje najważniejsze kwestie ustrojowe. W Wielkiej Brytanii konstytucją jest w praktyce całe prawo, wszystkie dokumenty i normy dotyczące sprawowania władzy.
I w ten sposób dochodzimy do kolejnej interesującej kwestii. Co się na to prawo konstytucyjne składa? Po pierwsze, akty prawne uchwalone przez parlament. Na razie wszystko gra. Za chwilę już nie będzie... Drugim źródłem jest bowiem prawo precedensowe, a więc wszelkie wyroki sądów z przeszłości. A trzecim? Trzecim są podręczniki prawnicze napisane przez uznanych prawników. Ciekawe, prawda?
Idziemy dalej. Skierujmy teraz nasze oczy na Izbę Lordów, wyższą izbę parlamentu brytyjskiego. Wyższą tylko z nazwy, która z kolei wynika z tradycji. A to dlatego, że izba ta nie posiada zbyt wielkich przywilejów. Nie może nawet wetować ustaw uchwalanych przez Izbę Gmin - może je tylko opiniować. A kto wchodzi w skład Izby Lordów? Odpowiedź jest prosta - są to lordowie. A wśród lordów możemy wyróżnić tych dziedzicznych, czyli tych, których lordostwo wynika z lordostwa ich przodków. Poza tym, mamy też lordów dożywotnich, a więc tych, którym tytuł nadał monarcha i lordów duchownych, czyli najważniejszych duchownych Kościoła anglikańskiego.
Izba Lordów pod koniec XIX wieku. |
Teraz przyjrzyjmy się brytyjskiemu rządowi. Jest on formowany przez lidera partii, która zwyciężyła w wyborach. Składa się z niemalże 100 ministrów. W normalnych warunkach sprawiałoby to znaczne utrudnienia, czyż nie? W Wielkiej Brytanii poradzono sobie z tym poprzez wydzielenie z rządu gabinetu, a więc rady złożonej z premiera i najważniejszych ministrów.
W jaki sposób rozpoczyna się natomiast praca rządu? Od wygłoszenia mowy tronowej, będącej odpowiednikiem naszego ex pose. Jest to więc program działań rządu na najbliższy okres. Z tym, że mowę ową wygłasza nie nowy premier, a... monarcha! A właściwie czyta, gdyż tekst mowy zwyczajowo tworzy premier...
Wniosek jest jeden - system polityczny Wielkiej Brytanii jest po prostu... inny, niestandardowy, niespotykany nigdzie indziej. A wy co o tym myślicie? Podoba się wam taki ustrój?
W Anglii wszystko jest inne. A oni nie chcą niczego zmieniać, bo są dumni ze swojej odmienności i uważają że wszystko co ich jest najlepsze :)
OdpowiedzUsuńSama prawda. Wszystko muszą mieć inne, choć czasem wychodzi im to na dobre - chodzi tu głównie o kulturę, muzykę, kinematografię... :)
Usuń