Jednomandatowe okręgi wyborcze to w świetle wydarzeń ostatnich dni jeden z najbardziej intrygujących tematów w Polsce. Pomysł zmiany ordynacji wyborczej może budzić liczne kontrowersje i ma z pewnością dużo zalet i wad. Nie mnie jednak rozstrzygać, kto ma w tym przypadku rację. W tym artykule chciałbym przedstawić Wam funkcjonowanie JOW-ów na świecie. Bo przecież nie jest to wymysł polski...
Z jednomandatowymi okręgami wyborczymi najbardziej kojarzy się Wielka Brytania. Tam wybory oparte na JOW-ach funkcjonują, podobnie jak cały system, w niemalże niezmienionej formie od wielu dziesięcioleci. Kraj podzielony jest na całe mnóstwo niewielkich okręgów - a dokładnie 650, bo tyle aktualnie jest miejsc w brytyjskiej Izbie Gmin. Co ciekawe, aby zostać kandydatem, należy wpłacić kaucję w wysokości 500 funtów, która zostanie nam zwrócona tylko jeżeli uzyskamy powyżej 5% głosów w danym okręgu. Z każdego z okręgów do Izby Gmin wchodzi tylko jeden kandydat - ten, który uzyskał największą ilość głosów. Okazuje się więc, że system ten jest naprawdę prosty, czyż nie?
Siedziba brytyjskiego parlamentu w Londynie. |
I tu pojawia się problem. Przykład Wielkiej Brytanii często wykorzystuje się w celu pokazania, iż JOW-y posiadają wiele cech negatywnych, a ich funkcjonowanie powoduje poważne zmiany na arenie politycznej. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to pytanie, spróbujmy przyjrzeć się wyborom na wyspach sprzed zaledwie dwóch tygodni. Na czele znalazły się wówczas Partia Konserwatywna i Partia Pracy, zgarniając w sumie ok. 65% głosów i 563 mandaty. Trzecie miejsce z poparciem na poziomie przeszło 12% zajęła Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Z tym że te 12% przełożyło się na aż... jeden mandat! Okazuje się więc, że partia, która cieszy się poparciem co dziewiątego obywatela Wielkiej Brytanii, zdobyła jakieś 0,15% miejsc w Izbie Gmin. Tymczasem Szkocka Partia Narodowa, której elektorat składa się z niecałych 5% mieszkańców państwa, lecz jest skoncentrowany w niewielkiej jego części, zgarnęła aż 56 mandatów! Tak więc sympatie wyborców nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w składzie parlamentu. Ponadto, system ten - przynajmniej w Wielkiej Brytanii - doprowadził w pewien sposób do powstania systemu dwupartyjnego, a więc takiego, w którym realne szanse na zwycięstwo mają wyłącznie dwa stronnictwa.
Podobny system funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych. Można powiedzieć, że USA "odziedziczyło" go od swojej dawnej metropolii. Za oceanem negatywne skutki JOW-ów są jednak znacząco ograniczone, głównie przez fakt, że scena polityczna jest tam jeszcze bardziej monotonna niż w Wielkiej Brytanii. Zobrazujmy to na podstawie wyników wyborów parlamentarnych z ubiegłego roku (2014). Do obsadzenia było 435 miejsc. Do wyścigu wyborczego stanęło całe mnóstwo partii, z których większość nie zdobyła nawet tysiąca głosów. Zwycięstwo odniosła Partia Republikanów, za nią uplasowała się Partia Demokratów. Pierwsza zgarnęła 234 miejsc, druga - 201. Jak łatwo policzyć, to by było na tyle. Partia Libertariańska, która uplasowała się na trzeciej pozycji, zdobyła już tylko 1,2% ogólnej liczby głosów i nie otrzymała wstępu do parlamentu. Innymi słowy, w Stanach nie może dojść do takich "niesprawiedliwości" jak w Wielkiej Brytanii, bo i tak do Kongresu wchodzą przedstawiciele zaledwie dwóch partii.
Podział na okręgi w wyborach do Izby Reprezentantów w Stanach Zjednoczonych. |
Warto dodać, że JOW-y obowiązują także w Kanadzie, Australii, czy Indiach, a więc pozostałych spadkobiercach Wielkiej Brytanii. Teraz jednak nasze oczy proponuję zwrócić w kierunku Niemiec. Tam bowiem obowiązuje niezwykle interesujący system mieszany. Każdy wyborca dysponuje aż dwoma głosami. Jeden głos oddaje na kandydata z listy partyjnej. I ten głos jest częścią takiego systemu, jaki obowiązuje w Polsce. Drugi natomiast oddawany jest na kandydatów startujących w okręgach jednomandatowych, z których do Bundestagu dostanie się tylko po jednym kandydacie. Do obsadzenia jest 630 miejsc, więc z wyborów proporcjonalnych (w stylu polskim) w parlamencie zasiada 315 przedstawicieli, a z wyborów większościowych (w stylu brytyjskim) - kolejnych 315. I ten system, choć skomplikowany, naprawdę się sprawdza! W ostatnich wyborach, w 2013 roku, rozkład procentowy uzyskanych głosów był bardzo zbliżony do odsetka zdobytych mandatów.
Zauważmy więc, że JOW-y funkcjonują obecnie w wielu państwach świata. W niektórych z nich powodują liczne problemy i sprawiają, że system jest nieco kulawy. W innych z kolei doskonale się odnajdują i nie przeszkadzają w sprawiedliwym obiorze reprezentantów narodu.
Zobacz też:
1. O tym, jak Sobieski zdradził Polskę
Zobacz też:
1. O tym, jak Sobieski zdradził Polskę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz