Spór o Falklandy to jeden z najbardziej charakterystycznych konfliktów międzynarodowych na przełomie XX i XXI wieku. Jest tym bardziej niezwykły ze względu na fakt, że jedną z jego stron jest państwo zachodnioeuropejskie, a więc Wielka Brytania, a drugą - oddalona o kilkanaście tysięcy kilometrów Argentyna. Szanse tej drugiej na niebudzące reperkusji zwycięstwo w tymże sporze jest naprawdę niewielkie. Aby odpowiedzieć dlaczego, przyjrzyjmy się z bliska Falklandom.
Niewielki archipelag, mający powierzchnię zbliżoną do województwa świętokrzyskiego, zamieszkany przez mniej więcej 3 000 ludzi. Mimo że znajduje się w pobliżu argentyńskiego wybrzeża, jego społeczność składa się głównie z potomków europejskich kolonizatorów. Nic dziwnego zatem, iż podczas referendum, jakie przeprowadzono w 2013 roku Falklandczycy uznali, że nie ciągnie ich do Argentyny. Ba! Przy ogromnej frekwencji (92%) głosy oddało 1517 mieszkańców archipelagu, z których 1513 na pytanie, czy życzy sobie zachowania aktualnego statusu politycznego wysp, odpowiedziało "Tak", 3 odpowiedziało "Nie", a 1 oddał głos nieważny. Co więcej, według ustaleń BBC trzy głosy negatywne oddali obywatele domagający się niepodległości, a nie przyłączenia do Argentyny. Tak więc punkt dla Wielkiej Brytanii.
Z jakiegoś powodu zaistniał spór o Falklandy. W 1982 roku wybuchła tam wojna, zakończona zwycięstwem Wielkiej Brytanii, a obecnie - choć nie wspomina się o tej kwestii tak otwarcie, jak niegdyś - czuć napięcie pomiędzy oboma zaangażowanymi w konflikt państwami. Czego w takim razie chce Argentyna? Jak się okazuje, jej działania mogą być uzasadnione. Po pierwsze, Falklandy dają Wielkiej Brytanii możliwość kontrolowania sytuacji na kontynencie południowoamerykańskim. W wielu bazach rozmieszczonych na wyspie stale przebywają żołnierze, okręty marynarki wojennej, samoloty bojowe. Argentyna ma więc prawo czuć się zagrożona.
Po drugie, Falklandy, do niedawna niezbyt rozwinięte gospodarczo z hodowlą owiec jako główną gałęzią gospodarki, obecnie wydają się być naprawdę dochodowe. Ma to związek ze sporymi złożami ropy naftowej i gazu ziemnego odkrytymi w pobliżu archipelagu, które - ze względu na aktualny stan posiadania - mogą paść łupem Wielkiej Brytanii. Staje się to kolejnym bodźcem do walki o przybrzeżny archipelag dla Argentyny.
Pokazuje to, że konflikt o Falklandy będzie bardzo trudny do rozwiązania i mimo wielu lat względnego spokoju w tym regionie, może znów się zaognić w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz