Z historiografii zbyt wiele się na jego temat nie dowiemy. Na rynku nie znajdziemy pozycji dotyczących wyłącznie jego i jego pomysłów, a i w w tych ogólniejszych poświęcono mu maksymalnie kilkanaście stron. Jest to jednak postać interesująca, charakteryzująca się niezwykłymi ideami, którym oddawała się w całości. Mowa o Piotrze Aleksandrze Wereszczyńskim, z pochodzenia Kurlandczyku, z sumienia Polaku.
II połowa XIX wieku, jak pamiętamy, była okresem nasilających się represji wobec Polaków, żyjących na obszarze zaborów. Wielu marzycieli poszukiwało sposobu na odrodzenie się ich państwa. Gdy niepowodzeniem kończyły się kolejne powstania na ziemiach polskich, zaczęto poszukiwać rozwiązania również za granicą. Chciano stworzyć namiastkę ojczyzny na obcej ziemi, najlepiej na innym kontynencie. Jeden z pomysłów na realizację tego zamierzenia przedstawił właśnie Wereszczyński.
Nowa Gwinea. Na wschód od wyspy widoczna jest Nowa Brytania, dalej (poza mapą) leży Nowa Irlandia. |
Nasz idealista streścił swoje zamierzenia w Liście otwartym względem założenia osady polskiej niezależnej w Oceanii, który wydano w 1875 r. w Krakowie. Wereszczyński stwierdził na podstawie długich lektur przeróżnych książek o tematyce podróżniczej, że dogodne warunki do stworzenia Nowej Polski panują w Oceanii, przynajmniej w ówczesnych realiach politycznych. W owe rejony zaczęli się bowiem zapuszczać podróżnicy rosyjscy, tacy jak Mikołaj Mikłucho-Makłaj, co zwiastowałoby rychłą ekspansję wpływów państwa carów w tym regionie. Oczywiście nie leżało to w interesie europejskich mocarstw - Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec. Z ochotą mieliby więc poprzeć założenie na jednej z wysp polskiej kolonii, czy raczej polskiego państwa. Troszkę naiwne, ale każdy pomysł jest dobry, czyż nie?
Według Wereszczyńskiego w grę wchodziły Nowa Gwinea, Nowa Brytania i Nowa Irlandia. Wszystkie trzy leżą w pobliżu siebie, na północ, północny-wschód od Australii. Dlaczego akurat te? Dużą rolę podczas wyboru mogły odegrać liczne opisy bogactwa natury, piękna krajobrazu i przychylności tubylców, zamieszczone w pozycjach, którymi - jak wyżej wspomniano - zaczytywał się nasz marzyciel.
Na początek do Oceanii miało wyruszyć 500-1000 Polaków, najlepiej patriotów, katolików, z zaborów pruskiego i rosyjskiego. Mieliby oni założyć osadę i podłożyć podwaliny pod dalszy rozwój polskiego osadnictwa w tym regionie. W perspektywie dobrze by było, gdyby do Oceanii udało się przenieść cały naród.
Wereszczyński omawia również kwestię składu etnicznego projektowanego państwa. Dopuszcza możliwość istnienia, niewielkich co prawda, ale jednak, społeczności Czechów, Słowaków, Łużyczan, Irlandczyków, Belgów i Szwedów. Co do pierwszych trzech, motywy takiej decyzji są łatwe do ustalenia - nieposiadający własnego państwa Słowianie, żyjący w pobliżu ziem polskich, a więc w sprzyjających warunkach mogłoby szybko dojść do ich asymilacji. Irlandczycy mogli uzyskać "wstęp" do Nowej Polski zapewne dzięki temu, że są katolikami, a wówczas również nie dysponowali niepodległością. Belgowie jako katolicy - w ich przypadku pewną rolę mogła odgrywać po prostu sympatia autora. To oni przecież nie tak dawno, bo w 1830 roku sami osiągnęli niepodległość!
Do Nowej Polski wstęp miałby być całkowicie zakazany dla Niemców i Rosjan - aby pozbawić ich rządy ingerowania w wewnętrzne sprawy państwa. Pokazuje to, że Wereszczyński dokładnie przemyślał swój plan i miał pewną dozę wyczucia politycznego. Bądź co bądź, zarówno w przeszłości, jak i przyszłości, oba mocarstwa - i Niemcy, i Rosja - wielokrotnie korzystały z istnienia większych skupisk ich przedstawicieli za granicą.
Karol Estreicher |
Wereszczyński zainteresował swoją osobą zaledwie nielicznych. Poparł go między innymi Karol Estreicher, twórca Bibliografii polskiej. Udało się przekonać również kilka postaci, przebywających na emigracji w Stanach Zjednoczonych, takich jak dr Henryk Korwin-Kałlusowski. Ci jednak wprowadzili do projektu Piotra Aleksandra ogromne zmiany. Stwierdzili na przykład, że lepszym miejscem pod kolonizację będzie... Kalifornia. Koniec końców plany Wereszczyńskiego nie powiodły się więc. Wielki marzyciel zmarł w 1879 r.
Projekt Piotra Aleksandra Wereszczyńskiego nie miał w zasadzie najmniejszych szans na realizację. Jego istnienie należy jednak docenić. Był to przejaw polskiego patriotyzmu i stał się elementem narodowego dorobku, narodowej dyskusji. Takie inicjatywy jak ta, mimo że nie przynoszące rzeczywistych rezultatów, pozwalały Polakom rozwijać swoje przekonania, również o tematyce patriotycznej, umożliwiały przetrwanie i rozwój polskiej świadomości narodowej.
Fajny tekst. Przyjemnie się czytało. Słyszałam, co prawda, o tej sprawie, ale dzięki temu wpisowi dowiedziałam się więcej o romantyku i marzycielu Wereszczyńskim.
OdpowiedzUsuńNiemcy i Anglia nie dopuściły do tego i podzieliły wyspę pomiędzy siebie. Wereszczyński znał naturę Niemców i Rosjan.
OdpowiedzUsuńMy dziś durni wywyższamy na własną zgubę:
Przykład podpowiedź Holland z Putinem i wykorzystanie jej podpowiedzi w wypowiedzi Schultza oraz brak reakcji na tę potwarz przez Tuska i Bieńkowską. Najgorszy sort Polaków wybieramy na najwyższ stanowiska i autorytety.