Viggo Jensen. Z pochodzenia Duńczyk. W całej historii światowego sportu i igrzysk olimpijskich trudno doszukać się tak wszechstronnego sportowca. Był jedną z najjaśniejszych gwiazd ateńskiej imprezy z 1896 roku. Nie dlatego, że prezentował niezwykłą jak na swoje czasy formę i deklasował konkurencję - bo tak po prostu nie było. Nawet nie dlatego, że zgarnął cały worek medali. Bądź co bądź, podczas pierwszych igrzysk roiło się od multimedalistów (więcej na ten temat tutaj). Chodzi o to, że Jensen swoje medale zdobywał na różnych arenach...
Viggo Jensen. |
Przyjrzymy się występowi Jensena chronologicznie. Zaczęło się 6 kwietnia. Przy czym należy nadmienić, iż zaczęło się niezbyt udanie. Nie znamy dokładnego wyniku Duńczyka w konkursie rzutu dyskiem, nie wiemy nawet które miejsce zajął i czy zawody te ukończył. Jedno jest jednak pewne - uplasował się poza pierwszą czwórką, z dużą stratą nie tylko do lidera, ale i do podium.
Nieco lepiej było dnia następnego. Jensen pchnął co prawda kulę na odległość bliższą od Amerykanina Boba Garretta i dwóch gospodarzy, ale zajął czwarte miejsce, choć również i w tym przypadku jego wynik się nie zachował.
Co ciekawe, jeszcze tego samego dnia Duńczyk pojawił się na podeście sztangistów. I to w dwóch konkurencjach! Najpierw stanął do zażartego boju z Brytyjczykiem Launcestonem Elliotem w konkurencji podnoszenia ciężarów oburącz. Po wyczerpaniu wszystkich prób okazało się, że uzyskał dokładnie taki sam wynik, co rywal - 111,5 kg. Grecki król Jerzy I stwierdził, że występ Jensena podobał mu się bardziej, więc okrzyknął go zwycięzcą. Po proteście wyspiarzy zdecydowano się jednak przeprowadzić feralną dogrywkę, która i tak nie przyniosła rezultatu, a zwycięzcą i tak okrzyknięto Duńczyka. Sęk w tym, że Jensen nabawił się podczas owej dogrywki kontuzji. I to ta kontuzja sprawiła, że w kategorii podnoszenia ciężarów jedną ręką poniósł już sromotną porażkę z brytyjskim sztangistą. Nagrodą pocieszenia było drugie miejsce przed dwoma Grekami.
Kolejny dzień, kolejna arena. 8 kwietnia Jensenowi zamarzył się bowiem start w strzeleckim konkursie z karabinka wojskowego, z odległości 200 metrów. Start w miarę udany, bo zajął szóste miejsce, a przed nim byli tylko bezkonkurencyjni Grecy.
10 kwietnia Jensen wcielił się w rolę gimnastyka. A mianowicie, podjął próbę zdobycia medalu we wspinaczce po linie. I znów zabrakło trochę szczęścia. Duńczyk ponownie uplasował się na czwartej pozycji, za dwoma Grekami i Niemcem.
Na koniec Jensen ugrał jeszcze jeden medal - w zawodach strzeleckich o skomplikowanej nazwie "karabin dowolny, trzy pozycje, 300 metrów". Reprezentant Danii uzyskał 1 305 punktów i zajął trzecie miejsce. Wyprzedzili go... tylko Grecy. Co ciekawe, za nim - nie licząc jednego Brytyjczyka - też byli sami Grecy! Bardzo zróżnicowane towarzystwo, czyż nie?
Viggo Jensen po igrzyskach w Atenach postawił na strzelectwo. Niestety, nigdy później nie szło mu już tak dobrze, jak w 1896 roku. Podczas olimpiady paryskiej z 1900 r. startował w pięciu konkurencjach, ale tylko raz zbliżył się do podium - i to w konkursie drużynowym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz